Była druga w nocy, a ja byłam w drugiej ciąży. Po obejrzeniu odcinka ulubionego serialu [w nocy mam większy transfer - heloł mazurski internecie!] ledwo żywa ładuję się pod prysznic. Wszystko idzie jak z płatka - namydlam się, myję włosy, spłukuję, wychodzę. Sięgam po majtasy. Wyciągam pierwsze lepsze z brzegu, nie ma co się szykować, chłop od dawna chrapie. Wciskam w nie jedną nogę - coś ciężko idzie.
Wciskam drugą. Kurde, utknęły na kolanach. Zdesperowana, zbieram siły i zaczynam ciągnąć majtki w górę, pomagając sobie podskokami i usiłując pomóc wciąganiem brzucha [wiadomo - im mniejszy brzuch, tym mniejsze pośladki, każda amatorka fitnessu to powie]. Nie idzie. Podejmuję ostatnią próbę, licząc, że majtasy powędrują chociaż do połowy uda, smaruję się olejkiem, na śliskim to nawet na hamulcu pojedziesz - na daremno.
Co jest?
Załamana siadam na kiblu i zaczynam rozpaczliwie szlochać. Jak to? Przecież to nawet nie półmetek ciąży! Jakim cudem przytyłam tak dużo w ciągu zaledwie kilkunastu tygodni? Z Kosmykiem przytyłam sporo, ale majtki współpracowały dzielnie z moim rosnącym tyłkiem i służyły wiernie do dnia porodu! Co to za firma, co taki szajs produkuje? Sztywne dziadostwo, za które pewnie zapłaciłam grube pieniądze, bo projektant w cenę wliczył nierozciągliwy materiał? Moje łzy kapią na rozrosłe otłuszczone uda, razem z olejkiem spływają na podłogę obok pewnie równie wielkich tłustych stóp i obok przeklętych majtasów.
Majtasów, których metka informuje jasno i wyraźnie: Zara Kids
Zara Kids.
Podziękowałam synkowi. On wie, jakie majtki wrzucić mi do szuflady, żebym obudziła się w dobrym humorze. Bo wiecie, ja te majtki trzylatka aż za kolana wciągnęłam i nawet szwy nie pękły!
🙂 i rano +100 do zajebistości 🙂
Ej no. Daj mi chwilę. Idę zakładać takie w samochodziki.
cholera. a to były jego ulubione.
Hahaha 🙂 Ja od dzisiaj sprawdzam trzy razy czy nie mam obcej bielizny w rękach, wolę nie ryzykować 😀
Ale przez kolana przeszły! tylko potem się, eee, trochę zepsuły.
Spokojnie, już niedługo będziemy nosić wspólne rozmiary, coś mi się zdaje, ja już mam wspólne czapki 🙂
Jaskółka, Ty to jesteś! Macie taki zabawny sajgon w tym swoim mazurskim domu, że nic tylko czytać i się radować! 😀
Kwiczę 🙂
uwielbiam <3
się uśmiałam! i jestem pod wrażeniem - a jutro sprawdzę jak daleko dociągnę majtki mojej dwulatki, może też poprawi mi się samopoczucie 😉
Haha a może ja też próbowałam kiedyś dziecięce ubrać ino nie zauważyłam... tylko wyrzuciłam żeby mnie w oczy nie kuły... ;))) W razie co polecam fajny olejek Zeptera, dla dzieci do masażu ale daje radę przy ciasnocie ;D Pozdrawiam
Piękne.
***
Ja swoich, na wszelki wypadek, nigdy nie zdejmuję. Nigdy.
Padłam 🙂
Na początku włączyło się u mnie współodczuwanie. Wiem, co pisze dziewczyna...ale potem...:) dobre! Podeślę koleżance 🙂
Dobre! Może to było z premedytacją? Żebyś doceniła, że gatki należące do trzylatka wciągasz aż do kolan! Na skórę polecam olejek z pestek moreli.
Dzięki za miłe zakończenie dnia;*
🙂
:):):) jesteś genialna!
Haha. Dobry tekst, pozwolił na bardzo sugestywne zwizualizowanie sytuacji:)
Większa radość byłaby chyba tylko wtedy, gdybyś zamiast majtasów Kosmyka założyła majtasy Chłopa - które okazałyby się za duże 😉
Jak ja tęskniłam za Twoimi tekstami.... Dwa tygodnie przymusowego odwyku ale przynajmniej teraz mam co nadrabiać .I dziękuje za poprawę samopoczucia.
no to teraz mi sie przypomniało, że ja kiedyś w ZARZE pracowałam:))
a tekst jak zawsze świetny, czekam na kolejny z cyklu ciążowy.
Heh dobre!
Może nie do końca na temat, ale ostatnio Mój Luby, wraca z pracy, wchodzi do pokoju, wita się ze mną a ja zamiast "Cześć kochanie" pytam zaskoczona: "Czy Ty masz moje skarpetki???". Luby bez wiekszych emocji odparł: "Twoja szuflada była bliżej wyjścia, a spieszylem się rano". 😉