Rozmawiam ze starszakiem, który nie może zasnąć i wynajduje różne tematy, żeby tylko nie zamknąć oczu. Rozmawiamy o tym, jak minął dzień, jak było w przedszkolu, opowiadam mu moje dzisiejsze przeprawy z młodszym synem w szpitalu, wreszcie zmierzam ku wyciszeniu tematu i skierowaniu rozmowy na senniejsze tory.
- Jak lubisz spać?
- Na plecach. Ale mamo?
- Tak?
- Wiesz, że dziś poznaliśmy cyferkę zero?
- Pamiętam, że poznaliście ją rok temu.
- No tak.
- A pamiętasz swoje sny?
- Nie. Nie pamiętam, ale mamo?
- Tak? - odpowiadam spokojnie, choć już czuję irytację.
- Wiesz, że dziś nie było Franka i sam robiłem zadania? Nie miałem z kim siedzieć.
- Tak, to już mówiłeś. - zbywam go. - Może powiesz mi, czy miło ci się przytula do tej poduszki?
- Miło, ale mamo?
- Tak?
- Fajnie się dziś bawiłem z Adasiem.
- Widziałam. - odpowiadam, ale postanawiam ciągnąć temat w kierunku snu. - Będziesz o tym myślał przy zasypianiu?
- Nie. - stwierdza syn i zaczyna się kręcić. Oho. Dobra nasza. Jak się zaczyna kręcić, to za chwilę już śpi zazwyczaj. - Nie myślę o zabawie, kiedy zasypiam... - te słowa mówi już leniwie, cedzi każde słowo, głowa leży na poduszce, a nogi podkurczają się jak u embriona.
- To o czym myślisz, kiedy zasypiasz? - pytam już ciszej, żeby go nastroić.
- O tobie. - odpowiada już cicho i już zamyka oczy. Za chwilę zaśnie, a ja pójdę się umyć. Potem okryję go kołdrą, bo zawsze się rozkopie i będę stała nad nim patrząc się na małego człowieka, dla którego jeszcze przez chwilę będę ostatnią, najcenniejszą i najbardziej błogą myślą przed zaśnięciem.
Och! :>