To nie nowina, że częściej jestem obecna na moim profilu prywatnym niż na fp matczynym. Sporo rzeczy tam "testuję", a wiadomo, że w mniejszym gronie obserwatorów sporo rzeczy zostanie łatwiej wyłapana, a część znajomych na moje wybryki słowne przymknie oko. Ale niektóre posty mi wychodzą, więcej - zostają przyjęte dość entuzjastycznie, więc dzielę się nimi, bo może warto będzie na blogu iść również w tę stronę opowiastek, które na razie są domeną głównie Joanny Jaskółki a nie Matki Tylko Jednej? Zobaczmy:
A dla wszystkich ciekawych, jak tam moja ciąża, mam przesłanie, czyli info o mojej położnej:
A w ogóle to muszę wam powiedzieć o mojej położnej. Jest po sześćdziesiątce, jej obcas nigdy nie ma mniej niż 10 cm, jej mini nigdy więcej niż 30 cm, a jej biust sterczy niczym wojskowe rakiety [te z importu]. Zawsze perfekcyjnie zrobiona, wygląda lepiej niż niejedna pięćdziesiątka, a bardzo często lepiej niż wciąż zaspana i młodsza o 30 lat - ja. O porodzie mówi jak o myciu zębów. Żaden tam cud narodzin, po prostu "ja panią proszę, pani urodzi, zadzwoni do mnie, ja przyjadę i pogadamy". "Pani urodzi" - heh. No wezmę i urodzę, czym się przejmować. Poza tym daje mi sporo wskazówek, z którym lekarzem mam jak rozmawiać i ogólnie na blondi mam wrzeszczeć, a siwego bruneta uprzejmie prosić. Pyta się o depresję. "Bo wie pani, tyle kobiet porzuciło swoje dzieci, że teraz mamy naciski, żeby tę depresję wychwytywać. Trochę głupie, bo w sumie to niewiele kobiet cieszy się z 20 nadprogramowych kilogramów, a matki już jednego dziecka przychodzą umęczone jak pani, ale ok. Pytam. Ma pani mój numer. Jestem do dyspozycji nawet w nocy. Spać i tak nie mogę, to przynajmniej się przydam.".
Ogólnie jest spoko. Do niczego nie zmusza, akceptuje wszystkie moje decyzje i w po podjęciu każdej - oferuje swoją pomoc. Ale najlepsze, co mnie do niej przekonało, to to, gdy opowiadała mi o nowym oddziale porodowym w Piszu:
- Wie pani, po remoncie, wszystko odnowili, pokoje z łazienkami, te sprawy, pani tam chwilę leżała prawda? No. Teraz zupełnie inaczej. Ściany odmalowane, zabezpieczone. Łazienki czyściutkie. Nic tylko krzyczeć z radości. Ja zresztą innych krzyków i tak nie słyszę. Lewe ucho zaczyna mi szwankować.
W głowie mam kilka pomysłów na wpisy, całkiem fajne, ale żeby fajnie wyszły, muszę mięć chwilę czasu i krztynę skupienia. Teraz niestety tego nie mam, bo część rzeczy wylądowała już w starym nowym domku i... zaraz przewieziemy wszystko - łącznie z nami. Rozumiecie więc, że w ferworze przeprowadzki trochę trudno mi wyłuskać czas na pisanie czegoś dłuższego niż kilkaset słów? I od razu wrzucam je na Jaskółkę, bo tam jest wszystko prostsze. Tutaj jeszcze by wybuchła afera, której nie miałabym czasu ogarnąć. Na szczęście - już niedługo. Oczywiście, jeśli antena do internetu zadziała 😀 Jak nie zadziała, to będziemy pisać petycję o kabel. Pomożecie? 😀
Zawsze pomożemy!
HeHe położna the best każdej rodzącej by się taka przydała, a nie te nadęte i wszechwiedzące ponurasy. pozdrawiam
Pies musi wiedzieć kto jest jego samcem alfa 😉 A położna jest the best! Już żałuję, że takiej nie miałam! 🙂
Muszę szybko zostać samcem alfa, żeby ogarnąć tę gromadę 😀
Pomożemy!
No i git! 🙂
Położna pozazdrościć:) I nie wiem co jest z tą konserwą, ale aż mi się zachciało. Tylko nie mam w spiżarce. I nie jestem w ciąży. Szanse, że mój małżonek skoczy do sklepu - raczej nie ma. Może powinnam jednak się zastanowić nad kolejnym potomkiem:) Pozdrawiam i życzę dużo siły
Ty wiesz, ilu ja ludzi zaraziłam tą chęcią na konserwę? Aż mi się głupio zrobiło 😀 Ale dziś jem jabłka... masz w domu jabłka? 😀
Mam. Ale to nie to...;)