Domowa plastelina - nigdy, przenigdy nie róbcie jej w domu!

Joanna Jaskółka
4 października 2016

Udostępnij wpis

domowa plastelina 

Nie wiem, co mnie podkusiło. Pewnie to, że ciągle mieliśmy jej mało. Ile bym nie kupiła, chłopaki zawsze wykorzystywali ją do cna. Ale przecież jej resztki zawsze się gdzieś walały, oblepiając dywan, ściany, meble, książeczki. Jak mogłam o tym zapomnieć, stwierdzając, że samodzielnie zrobiona domowa plastelina będzie świetnym pomysłem na zajęcie dzieci w zimne, deszczowe popołudnie?

 

 

Przepis wpadł mi w oczy tutaj i szybko go skopiowałam, bo jako jeden z niewielu nie wymagał gotowania. A pierwsza próba zrobienia plasteliny z gotowaniem, skończyła się maziają z wielkimi grudami, która wylądowała pod prysznicem, razem z zachwyconym Kosmykiem, który z zapałem mieszał to ciasto, a ja potem godzinę starałam się przepłukać po tym dziadostwie rury.

 

Kiedy więc trafiłam na prosty sposób przyrządzenia plasteliny bez gotowania, szybciutko zamówiłam barwniki do żywności [na allegro kupicie bez problemu, zwracajcie uwagę tylko na to, żeby były naturalne, bo najczęstsze źródło barwnika syntetycznego  to jakieś chorobotwórcze E-coś tam. Szczególnie E102, E104, E110,  E122, E124, E129. Jeśli nie zamierzacie zjadać barwników, to w żadnym wypadku nie zjadajcie takiej plasteliny!

 

 

 

 

No dobra, moje barwniki przyszły, specjalnie je zamówiłam, bo jeśli muszę, używam naturalnych, ale akurat jagody się skończyły i lipa. Barwniki leżały, czekały, a ja w końcu dopuściłam się czynu, który zmienił moje życie, moje mieszkanie, moje relacje z samą z sobą i mało co nie doprowadził do awantury z Chłopem.

 

Zrobiłam ją.


Domowa plastelina - przepis na nią jest bardzo prosty!

I teraz bym chciała, żebyś ten przepis przeczytała bardzo, ale to bardzo dokładnie. Potrzebujesz:

 

  • 1,5 szklanki mąki
  • 50 ml oliwki dla dzieci lub zwykłego oleju do smażenia [o olejach pisałam w tekście "Jak smażyć bez tłuszczu"]
  • 0,5 szklanki wody
  • barwnik w wybranym kolorze
  • ulubiony olejek zapachowy, jeśli chcesz, żeby plastelina pachniała.

 

Osobiście nie zauważyłam różnicy między mąką przesianą a nieprzesianą, więc po prostu wsyp mąkę, zalej wodą i olejem/olejkiem, dodaj barwnik i rozrób. Powinna ci z tego wyjść kula wielkości pięści nie małej kobiety.

 

 

Tak też zrobiłam.

 

Przeczytawszy, że na 1,5 szklanki mąki potrzeba o,5 szklanki wody, dodałam 1,5 szklanki mąki, 1,5 szklanki wody, oliwkę [mam dużo po tekście o sposobach na wykorzystanie oliwki], barwnik, rozrobiłam i... coś mi kurde nie pasowało. Brudnymi łapami dodałam mąki i znów rozrobiłam. I znów coś mi nie pasowało. Dosypawszy kolejnej porcji mąki z ufajdolonego już wystarczająco pojemnika na mąkę, przeklinałam już na wstępie tę plastelinę, i przepis i całe moje życie, ale ok. Nic to. Twardo robię. Ugniatam. Dam radę. Wreszcie ilość mąki przypasowała i wyszedł mi piękny kolor czerwony. Praktycznie kilogram czerwonego. Wielka czerwona kula wielkości średniej dyni. A na obrazkach w przepisie to były takie śliczne małe kulki!

 

Do następnej porcji zabrałam się jak już dzieci wymazały czerwonym olbrzymem cały stół, ścianę i dywan. Czujecie system. Ja z rękami umazanymi czerwienią, szał mąki, placki, lepkość, pot na czole, para w powietrzu, one podbiegają i zabierają mi kawałek i co mam robić? Lecieć za nimi i krwawić resztkami tej brei? Stawiać do pionu? Jak niby, halo, cała jestem w czerwonej masie, sama parsknęłam, jak siebie zobaczyłam w odbiciu w resztkach nieumazanego plasteliną lustra. Byłam już na wpół załamana pobojowiskiem, ale jeszcze iskrzyła we mnie chęć sprawienia dzieciakom większej radości. Do pracy zaprzęgłam Kosmyka, wszak ugniatanie to świetne ćwiczenie dla rąk małego dziecka! Przeczytawszy po raz kolejny, że na 1,5 szklanki mąki potrzeba o,5 szklanki wody, poprosiłam Kosmyka, żeby dodał 1,5 szklanki mąki, 1,5 szklanki wody, oliwkę i barwnik. Syn paciaję rozrobił, a że składniki do dodania przygotowałam mu i poszłam do łazienki, widząc tę maź, wkurzyłam się, że syn na pewno coś źle dodał. Stałam nad nim i patrzyłam się w tę breję, a syn zarzekał się, że wszystko zrobił, jak mu kazałam. Wyszłam przed dom ochłonąć. Wróciłam, przeprosiłam dziecko i poprosiłam, żeby dosypywał kolejny kilogram mąki. On dosypywał, ja rozrabiałam i wyszła nam kolejna kula wielkości dyni, tym razem w kolorze fioletowym.

 

 

Dzieciaki od razu fiolet zgarnęły i poszły mieszać go z czerwienią,  dzięki czemu zrobiła się piękna ogromna dynia koloru kupy, co mogłam przewidzieć, bo nie było tajemnicą, że bez mojej asysty zrobią, co chcą. Ale ja robiłam już kolejną kulę, wielce zdziwiona, że przepis tak zachwalany, w ogóle się u mnie nie sprawdza. Ze spiżarki wyciągnęłam kolejny kilogram mąki i wzięłam się do pracy...

 

Przeczytawszy jeszcze raz, że na 1,5 szklanki mąki potrzeba o,5 szklanki wody, dodałam 1,5 szklanki mąki, 1,5 szklanki wody, oliwkę, barwnik, rozrobiłam i... coś mi kurde znowu nie pasowało. Dodawałam tej mąki znowu, sypałam ją obficie rozchlapując tę cholerną plastelinę po całej kuchni, moje palce powoli już sztywniały od ugniatania i tym razem znów wyszła mi wielka kula. tym razem żółta, zmieszana z moimi łzami wściekłości, bo jak tak dalej pójdzie, to mi się mąka skończy i nawet z dzieciakami się nie pobawię, bo będę skonana. Poszłam do dzieci, spojrzałam na pogrom, jaki zrobiły plasteliną, zapłakałam gorzko, co mogłam, uratowałam, nawrzeszczałam na Chłopa, że nie ogarnął dzieciaków i usiadłam patrząc się na zgliszcza i wielkie, ogromniaste kule plasteliny, niemalże jak z fabryki.

 

- Jak ty zamierzasz schować to do lodówki? - zapytał się skrzyczany Chłop.

- Nie wiem. Nie wiem. NIE WIEM! - szeptałam załamana,  bo kilogramy trzech porcji, nawet po poważnym uszczknięciu przez dzieci, i tak prawdopodobnie już zajmą dwie szuflady lodówki.

 

W kuchni pożoga. Takiej ilości plasteliny nie robi się w czystości. Laptop też nosił na sobie ślady barwników. Wszystko w sumie było pstrokate. Cała kuchnia w poniewierce, cały pokój do gruntownego sprzątania, całe moje nerwy w strzępach...

 

I wtedy zerknęłam na ekran i na przepis...

 

o.5 szklanki wody.

o.5 szklanki wody.

o.5 szklanki wody.

o.5 szklanki wody.

 

 

Dzień dobry, kochani. Nazywam się Asia i kiedy jest napisane o połowie szklanki wody, ja dodaję półtora.

 

Nie, nie poddałam się. Jak dzieci poszły spać, dorobiłam resztę kolorów plasteliny w normalnych już proporcjach. Trzeba było iść za ciosem, bo wiedziałam, że jak sprzątnę kuchnię, to drugi raz nieprędko będę miała ochotę tak ją usyfić. A następnego dnia chłopaków wyrzuciłam z tymi wytworami na dwór [i uratowanymi z pogromu resztkami brązowej brei]. Resztki ich plastelinowych tworów do dziś znajdziecie na moim podwórku, między deskami tarasu, a część w nieużywanym na szczęście zamku do drzwi. A w lodówce dwie półki mam w kolorowych kulach.

 

Plastelina to poważna sprawa - serio.

 

 

domowa plastelina

domowa plastelina

domowa plastelina

domowa plastelina

 

domowa plastelina

domowa plastelina

domowa plastelina

domowa plastelina



dsc_1116

dsc_1004

dsc_1096

 

A na poważnie - zabawa chłopaków była przednia. Dużo plasteliny schowałam w folii spożywczej w lodówce, a dzieciakom udostępniłam tylko pomniejsze kulki i te resztki początkowych potężnie wielkich kul, na które zużyłam chyba z 3 kg mąki 😀 [na szczęście zawsze mam zapasy]. Widać było, że ugniatanie plasteliny sprawia Adasiowi niesamowitą przyjemność i chyba po raz pierwszy był autentycznie skupiony na tym, co robi, dłużej niż 10 minut, a Kosmyk tworzył z niej różne obrazki i serca dla mnie, i lepił buciki, samochodziki, kółka, kwadraty i oczywiście - wielokolorowe kule. Musiałam zrobić chłopakom w końcu jakiś podział, bo oboje się wściekali, kiedy jeden podbierał drugiemu kawałek.

Co taka plastelina daje dzieciom?

 

  • kształtowanie wyobraźni
  • rozwój obu półkul mózgowych [dziecko lepi obiema rączkami, dzięki czemu obie półkule mózgowe mają szansę współpracować]
  • rozwijanie zdolności manualnych
  • są teorie, że pomaga też w kwestiach logopedycznych [podczas lepienia i ugniatania ćwiczy się język, który wędruje w buzi w trakcie lepienia].

Udostępnij wpis

A dla wiejskich [choć nie tylko] matek została też stworzona grupa, na którą serdecznie cię zapraszam TUTAJ
Obserwuj nas też na Instagramie
Możesz też udostępnić wpis i skomentować go na Facebooku
Jestem Asia.
Piszę o tym, jak uciec z miasta i wychowywać dzieci na wsi, z dala od sklepów, ale bliżej siebie.

Naszą historię znajdziesz Tutaj

Ale ona wciąż się pisze, więc zostań ze mną w kontakcie:


    Subscribe
    Powiadom o
    guest
    10 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments
    Weronika Raflesz
    Weronika Raflesz
    7 lat temu

    Kulam się ze śmiechu, bo to jest dokładnie ten typ sytuacji, w którą ja bym się mogła wpakować :D.

    Olga
    Olga
    7 lat temu

    Dawno się tak nie uśmiałam 🙂
    Ja robiłam taką "pucholinę" (tak nazywała się w przepisie, który znalazłam) tylko nie było w przepisie barwników, wiec wyszła mi w kolorze ciasta 😉 na szczęście przepis "1,5 szklanki mąki" podzieliłam przez 3 i zrobiłam ociupinę, moje wtedy 1,5 roczne dziecko z wielkimi oporami dotknęło tego paluchem, zapytało "mniam mniam?" a po informacji, zwrotnej, że niestety nie, straciło resztki zainteresowania...
    Ale teraz gdy nastają deszczowe dni może znów się pokuszę i zrobię 😉

    Ola Czupryn
    Ola Czupryn
    7 lat temu

    Hahahaha świetny tekst 😀 Ale jeśli nie pomylę przepisu i zrobię wieczorem, gdy młody śpi, to może nie będzie aż tak źle? 😉

    Żona Indianina
    7 lat temu

    Aż się nie mogę doczekać kiedy Michael przestanie zżerać wszystko dookoła i zacznie się bawić takimi rzeczami 🙂

    olguska
    7 lat temu

    no musze to wypróbować 😀 po barwniki do allegro marsz 😛

    Gabriela Repetowska
    Gabriela Repetowska
    7 lat temu

    super przepis, 5 minut roboty i wychodzi spora kulka 🙂 zagniotłam w misce, wyszła trochę kleista więc na stolnicy podsypałam mąką 😉 i polecam barwnik najpierw całkowicie rozpuścić w wodzie, sporo barwnika 🙂

    Dariusz Wanat
    Dariusz Wanat
    7 lat temu

    Uśmiałem się setnie z tego tekstu. W sumie przepis łatwy (powiedzmy 😉 ), szybki i może dać dużo frajdy. A i zjedzenie czegoś takiego nie wywoła zbyt wielu problemów. Będę musiał spróbować za rok, gdy moje dziecko podrośnie na tyle, by nie próbować zjeść wszystkiego w zasięgu rączek.

    Mama w biegu pl
    7 lat temu

    Zdechłam ze śmiechu. Apropos mąki, też zawsze olewam przesiewanie, nawet do ciast 😉

    Karolina McIlroy
    Karolina McIlroy
    7 lat temu

    😀 a jakie to te barwniki naturalne?

    Kresca
    7 lat temu

    Heh... też mam taką zdolność czytania przepisów.... do dziś śni m i się po nocach krwawa masakra...

    4 marca 2024
    Nie znoszę mojej kuchni, ale przynajmniej zmywarkę mam fajną

    Rok temu postawiłam krzyżyk na mojej starej zmywarce i z pomocą przyjaciół wyniosłam ją z domu. Koniec. Nigdy więcej zmywarek – obiecałam sobie. Jak długo wytrzymałam? Rok. W styczniu przyjechała do mnie Haier i-Pro Shine. 

    14 grudnia 2023
    Czemu bolały mnie plecy i jak mata Pranamat ECO pomogła mi zwalczyć ból?

    Od pół roku regularnie narzekałam na relacjach zamiennie albo na migreny, albo na pól pleców. Bywały dni, że ledwo co zwlekałam się z łóżka, a jak już dowlokłam się do lekarza rodzinnego, dostałam po prostu środki przeciwbólowe i poklepanie po ramieniu. I choć dzielnie się broniłam przed wypróbowaniem maty do akupresury Pranamat ECO, po kolejnej […]

    1 grudnia 2023
    Dom to nie laboratorium! Sprzątanie bez spiny z nowym Hoover HFX

    Jak Ty dasz radę? – pytała mnie mama, gdy zaadoptowałam dwa psy. – Przecież nie ogarniesz tego sprzątania! “Ogarniesz” – napisała mi ekipa Hoovera, gdy zobaczyli w moim domu nowe zwierzaki. “Dom to nie laboratorium, ale przynajmniej podłogi będą czyste!”.   

    27 listopada 2023
    Inspiracje: prezenty świąteczne dla dzieci, które rozwaliły system w naszym domu

    Co roku to samo - co kupić dziecku pod choinkę. Zabawki, słodycze, akcesoria? Czasem prezenty świąteczne dla dzieci są bardzo oczywiste, bo dziecko wyraźnie mówi, czego pragnie. Czasem jednak dziecko jest za małe, żeby znać swoje potrzeby lub zwyczajnie samo nie wie, czego chce. Co wtedy? Przygotowałam kilkadziesiąt inspiracji, które pomogą Ci zdecydować.  

    26 listopada 2023
    Idealne na prezent książki, które wspierają nas w edukacji domowej

    Jednym z przewag edukacji domowej nad systemową edukacją są książki. Dzieci uczące się w domu mają o wiele więcej czasu nie tylko na czytanie książek dla przyjemności, ale też na samodzielny wybór, z których książek będą korzystać, przygotowując się do egzaminów końcowych z całego roku. Nasza biblioteczka mądrych, edukacyjnych książek coraz bardziej się powiększa i […]

    10 września 2023
    Tydzień na edukacji domowej - jak zorganizowałam chłopcom naukę?

    I już za mną pierwszy tydzień edukacji domowej. Wciąż mam mętlik w głowie, wciąż mnóstwo wątpliwości, ale pewna jestem jednego - będzie dobrze. Jeśli chcesz poczytać, jak wyglądał nasz pierwszy tydzień w nowej rzeczywistości edukacji domowej, dawaj! Czekam na ciebie z nowym tekstem!

    Obserwuj nas na Instagramie

    instagramfacebook-official