W tym miesiącu to będzie ostatni wpis z cyklu "książki dla przedszkolaka". Pozycje, które wybrałam [a raczej resztki tych wszystkich, które już pokazywałam] to książki, które leżą u nas na podłodze z dwóch powodów: 1) bo nie ma dla nich miejsca na regale, 2) bo często do nich zaglądamy. A więc zaczynamy - nasze ulubione, najlepsze książki dla przedszkolaka.
Spis treści
Zaśnij ze mną
Bourgeau Vincent, Ramadier Cedric
Wydawnictwo Babaryba
Pisałam już o "Króliku, który chce zasnąć" w poprzednim zestawieniu "Książki dla przedszkolaka" i moje zdanie, że to taka manipulacja, nie uległo zmianie. Za to zachwycona jestem "Zaśnij ze mną", bo pięknie można ją dołączyć do rytuału zasypiania. Mama usypia dziecko, dziecko usypia książkę - rewelacyjny pomysł, a jeśli naprawdę robicie to, czego potrzebuje książka, to już w ogóle czad. Fajna pozycja, serdecznie polecam na prezent lub bez okazji [u nas książki są często bez okazji :)].
Kto prowadzi?
Leo Timmers
Wydawnictwo Babaryba
Ze względu na miłość Kosmyka do wszelkiego rodzaju aut, książki o autach to nasz must have [wasze dzieci mają jakieś swoje ulubione postacie?]. Książka "Kto prowadzi?" to nie tylko ładne auta, ale też zagadki polegające na dopasowaniu kierowcy do konkretnego pojazdu. Myślałam, że po jednym lub dwóch razach, Kosmykowi się ta zabawa znudzi, ale nie. Wciąż zgaduje 🙂
Kicia Kocia
Anita Głowińska
Wydawnictwo Media Rodzina
Ja wiem, że sporo z was zna i lubi Kicię Kocię, ale dla mnie to było odkrycie, bo wcześniej odstraszały mnie te jaskrawe kolory. Ale się przemogłam. Kiedy mama zapytała, jakie książki podarować chłopcom, poprosiłam o zestaw Kici Koci i... nie żałuję. Te książeczki są bardzo takie "moje". Mama jest taka nienapastliwa, nie karząca, nie ustawiająca dziecka do pionu, a przeżycia samej Kici są bardzo bliskie przeżyciom Kosmyka [książki leżą u nas w łazience, bo Kosma lubi słuchać Kici przy kąpieli o.O]
KUPISZ TUTAJ:
"Kicia Kocia mówi Dzień Dobry"
Sprawdźcie sami... Kosmos
Katie Daynes
Wydawnictwo Olesiejuk
"Kosmos" to jedna z pierwszych książek "z okienkami" w naszej kolekcji. Kosmyk dostał ją od babci Danusi na grudniowe święta i od tamtej pory blednę, kiedy Kosma wyciągnie ją spod regału [tylko tam zostało miejsce]. Blednę, bo tam jest tyle czytania i tyle dziwnych słów, których ani nie rozumiem, ani mnie one za bardzo nie interesują. Za to Kosma słucha z wypiekami na twarzy, bo szalenie go zaintrygował Wielki Wybuch i powstanie świata. Chce o tym czytać, gorzej - chce, żeby mu to tłumaczyć [wytłumaczcie czterolatkowi, co to jest metan itp. oraz czym się różni od innych gazów?], na szczęście książka całkiem nieźle tłumaczy takie rzeczy, więc jeśli się zmuszę czytać skrupulatnie wszystko co na okienkach i w okienkach, to przynajmniej to mam z głowy 🙂
Detektyw Pierre w labiryncie
Hiro Kamigaki &IC4DESIGN
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Ooooch. A ta książka to moje wybawienie. To jedna z tych pozycji, które umożliwiają mi napisanie kilku zdań wpisu/odpowiedzenie na komentarze/odpisanie na maile. Zadaniem w książce jest odnalezienie na stronie ukrytych obiektów i powiem wam, że to jest naprawdę trudne! Co nie przeszkadza Kosmykowi za pomocą lupy [którą dostał w prezencie od mojej siostry - dziękuję!] spędzać godziny nad stronicą w poszukiwaniu gwiazdki, trofeów i skrzynki ze skarbem. Na razie jest dopiero na trzeciej stronie. Kurde, ile jeszcze czasu dzięki tej książce będę mieć dla was! <3
[warto przed kupieniem, sprawdzić, czy dziecko lubi szukać dobrze ukrytych szczegółów, jeśli nie lubi, to pewnie sobie z tą książką nie poradzi i tylko ją będzie oglądać].
Co robią samoloty
Marcin Brykczyński
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
O tej serii "Opowiem ci mamo" pisałam już tutaj. Mrówki w dalszym ciągu są opowiadane, do kolekcji dołączyły też ukochane samochody, a ostatnio do nich dołączyły samoloty. Jestem wielką fanką tej serii, bo nie zmusza rodzica do zdzierania gardła, a zachęca dziecko do dopowiadania, opowiadania, wyobrażania i opisywania tego, co widzi. Dodatkowo książka jest wzbogacona o standardowe zagadki - labirynty, "znajdź różnice" i zagadki. Uwielbiam!
Pierwsza encyklopedia. Mój dzień
Grupa Wydawnicza Foksal
Książka, którą dorwałam w Biedronce i nie mogłam sobie Kosmykowi jej odmówić. Zwróciłam uwagę przede wszystkim na fajne opisanie tego, co się dzieje o różnych porach dnia, bo Kosmykowi coś się ostatnio pomieszało w związku z dezorganizacją dnia przez Adaśka i pracujemy nad tym od nowa. Zwrócę waszą uwagę na końcowe zdjęcie i pytania, które umieszczone są na każdej prawej kartce, a które ułatwiają rodzicom odpowiedzi na trudne dziecięce pytania 🙂
Żabek i Ropuch
Arnold Lobel
Wydawnictwo Literackie
Żabek i Ropuch to światowa klasyka literatury dziecięcej. Jak czytam na stronie Wydawnictwa Literackiego: książka znalazła się w finale nagrody Randolpha Caldecotta. Magazyn „School Library Journal” uznał ją za jeden ze stu najlepszych utworów ilustrowanych wszech czasów.
To przepiękne historie uczące empatii i pokazujące prawdziwą przyjaźń. Kosmyk jest tymi opowiadaniami zachwycony, a i ja je czytam bez przymusu - pięknie się układają pod językiem, pewnie dlatego, że autorem polskiego przekładu jest nie kto inny, a sam Wojciech Mann.
Te książeczki są tak optymistyczne, pełne uroki, pełne zapachu trawy, lasu, świeżości, że zwyczajnie nie można ich trzymać na półce nieprzeczytanych. Polecam, serdecznie. To moja lektura obowiązkowa 🙂
KUPISZ TUTAJ:
"Żabek i Ropuch przez cały rok"
"Żabek i Ropuch. Dzień po dniu"
Nasza planeta
Grupa Wydawnicza Foksal
Książka - prezent od cioci Magdy, która w pierwszym momencie wywołała u mnie mieszane uczucie typu "O rany, nie mogła kupić nic lepszego?", a koniec końców pozycja weszła u nas do kanonu książek, z którymi można coś robić, można o nich opowiadać i są naprawdę fajne, głównie ze względu na rozkładające się obrazki. Z czytaniem gorzej - treść raczej dla starszych dzieci, ale Kosmyk słucha, pyta, chce, a jeśli ma w domu porządne alternatywy i książka go interesuje, to znaczy, że test zdała. Warto mieć na półce taki lub podobny twór.
Beki, smarki, pierdy
Emma Dodson
Wydawnictwo Muza
Hit internetu! Musiałam to mieć, chociażby po to, żeby sprawdzić, czy faktycznie ochy i achy innych blogerek są prawdziwe. Niezawodząca mama dołączyła tę pozycję do zbioru z Kicią Kocią i książka zrobiła furorę. Akurat jej przyjście zbiegło się z atakującym moje dzieci wirusem, który najpierw rozłożył Kosmyka, a potem Adasia [nawet jechaliśmy z nim do szpitala]. Kosmyk bardzo skupił się na stronie opisującej wymioty, bo chciał zrozumieć, co go spotkało i jak następnym razem powinien się zachowywać [wyszło mu, że wszystko robił dobrze! Ja byłam pod wrażeniem, jak celnie strzelał w miskę, a nie przed siebie!]. Przerobiliśmy też stronę z glutami, bo wycieranie nosa to coś, czego mój syn znieść nie może. Najgorsza jest strona z kupami. Tam jest takie zestawienie różnych kup i to, co ich wygląd oznacza, więc domyślacie się, co robi Kosma po każdym posiedzeniu? Bleee.
Konstruowałam ten tekst trochę w kontekście odpowiedzi na liczne pytania, skąd biorę kasę na książki. No i tak - prawdą jest, że część wysyłają mi wydawnictwa - te pozycje nie stanowią nawet 20 procent naszego księgozbioru, a są tymi książkami, które bardzo chciałam mieć i bardzo chciałam czytać je dzieciom. Dużo książek kupuję sama - staram się przeznaczyć na nie 200-300 zł na kwartał [chodzi o książki dla dzieci], ale chyba trochę przystopuję i poczekam do przemeblowania pokoju chłopaków, bo, jak już pisałam, nie mam już na książki miejsca 😀 A część,co sugerowałam, to prezenty od bliskiej rodziny. Moja mama i siostra wiedzą, że jeśli mają potrzebę coś kupić moim dzieciom, to pytają się, czego potrzebujemy. Czasem przesyłam im linki do ubranek, czasem mówię, że Kosmyka ucieszyłaby jakaś rzecz z postacią, która go w danym momencie zafascynowała i zawsze mam w notatniku listę książek, których nie dałam rady kupić [przekroczyłam limit], a które wydają mi się interesujące. Polecam wszystkim tę metodę listy pożądanych produktów, bardzo przydatna i eliminuje "nietrafione podarki".
Na mojej liście pożądanych książek obecnie mam chyba z 30 pozycji, więc rozumiecie, jakie katusze przeżywam, patrząc się na zawalone półki 😀 Nie ugnę się, poczekam, dam sobie na razie spokój, bo książki, książki, trzeba też jeszcze mieć po czym chodzić 🙂 A do tego, za 11 dni pierwsze urodziny Adaśka i mogłabym pomyśleć o jakimś dla niego prezencie innym niż okładka i fajne kartki do wyrywania [urwana ręka siłacza to dzieło Adasia, Kosmyk był załamany]. Chociaż, nie powiem, kiedy robiłam zdjęcia tym książkom, to Adasio fajnie współpracował [wszystkie ręce na zdjęciach jego].
Cieszcie się więc ostatnim wpisem z serii książki dla przedszkolaka, dalej nie wiem, co kupić Dasiowi na prezent i skłaniam się do przemilczenia całej imprezy 🙂