Czasem ludzie rozpoznają mnie w sklepie albo na ulicy. To zawsze bardzo miłe zobaczyć buzię, która cię czyta, ale też ja zawsze się trochę w takiej sytuacji krępuję i często gadam jak potłuczona.
Jak dziś, kiedy kupowałam sobie nowe kołdry zimowe, a jak kołdry, to i poduszki, a jak poduszki, to i poszewki i tak stoję przed tym igloo z kaczego pierza i jakiejś tam tkaniny i wtem zaczepia mnie dziewczyna w cudownych różowych włosach;
- O! Będzie wpis o pościelach? - pyta ucieszona.
A ja stoję jak cielak z telefonem w ręku i w wyniku jakiegoś wewnętrznego przymuszenia, żeby coś powiedzieć, mówię:
- Nie, to prywatne.
No tak. Bo kołdry to zazwyczaj dzielą się na te publiczne i na te prywatne