Kosmyk pobiegł do kuchni i słyszę, że mnie tam woła.
- Mamo! Brudne!
Idę, spodziewając się, że brudne są tylko rączki.
- Co jest brudne, Kosmyku?
- Dłoga brudna. O tu! Duzo wody!
- O, faktycznie, a kto tak wylał dużo wody na podłogę? - zupełnie serio się zastanawiam, przygwożdżona jakąś niemocą chyba, nawet podejrzewam: dziadka, chłopa, siebie... Ale dziecko mnie sprowadza do rzeczonej podłogi:
- Ja lałem!
- Ojej, ale to nie specjalnie, niechcący wylałeś tyle wody na podłogę? - pytam, bo kretynizm mnie już opętał całkowicie, a moja matka miała dostać pierwotnie na imię Nadzieja.
- Ja cjalnie lałem. O tak!
I moje dziecko, żeby głupiej matce pokazać, jeszcze raz specjalnie wylało wodę na podłogę.
***
Z cyklu "Spostrzeżenia"
- O, mama ma włosy - mówi Kosmyk - i tata ma włosy! I baba ma włosy! I dziadek ma [chwila wahnięcia]... włosy. Tak. Ma!
- Kosmyku, a ty co masz na główce? - pyta się mama.
- Ja mam loki!
***
Sylwester. Zabawa trwa. Kosmyk biegnie do pokoju gości i wraca stamtąd z plasterkiem sera w łapce.
- My też mamy ser, Kosmyku. - odpowiada zdumiona namiętnością synka do nabiału matka.