Miałam kiepskie światło, skończyła mi się farba, pędzel zeżarł pies, a wokoło raczkował Adaś, babrząc się w ciemnej ziemi, ale się nie poddałam i kiedy tylko Chłop przywiózł mi osłonki, mimo że się trochę pomylił*, nie miałam skrupułów, żeby dokończyć dzieła i założyć swój domowy ogródek. Wy też możecie taki sobie zrobić, nawet jeśli mieszkacie w bloku.
W zeszłym roku, gdy robiłam plan ogrodu warzywnego, zakładałam, że uda się go zrealizować najpóźniej w tym roku. Nie sądziłam, że zapomnę, jak bardzo czasochłonny [czasochłonny, nie pracochłonny] jest niemowlak i jak bardzo trudno znaleźć pracownika do pomocy na dworze. I moje założenia spaliły na panewce.
Ale mówi się trudno i zakasuje rękawy. Chłop prychał i wzdychał, gdy od rodziców przytargałam paletę i zapowiedziałam, że mam co do niej plany. Dopóki leżała na dworze, jakoś sobie z tym radził, ale kiedy wzięłam ją do domu – zaprotestował. Chciałam ją powiesić na ścianie, żeby domowy ogródek mieć pod ręką, ale w sumie może faktycznie miał rację? Na zamontowanie półek czekam już dwa tygodnie, zanim by się zebrał i zamontował mi na ścianie tę paletę, to bym się lipca doczekała 😀
A ja czekać nie chciałam. Następnego dnia, gdy *przywiózł mi osłonki [kupił w Ikei, ale gdybym miała puszki, pewnie bym i ich użyła], siadłam i zaczęłam pracę nad moim ogródkiem. Najpierw zauważyłam, że pies dorwał się do pędzla, potem skończyła się farba, na końcu okazało się, że do dyspozycji mam tylko grubą kredę Kosmyka, bo cienką chyba zjadł w ferworze pracy Adaś, przez co napisy na etykietkach są koślawe.
Ale co miało powstać, powstało. Paletę wyczyściłam [nie do końca, bo nie chciałam efektu nowości], w doniczkach posadziłam bazylię, szczypiorek, koper, oregano, majeranek, sałatę, doniczki ustawiłam na palecie, a potem wędrowałam z nią z miejsca na miejsce, dumając, gdzie ustawić. Pierwotne miejsce na werandzie [na zdjęciach] okazało się za ciemne. Podobnie kuchnia. Pokój oprotestował Chłop. Ostatecznie paleta wylądowała przed domem, a ja dodatkowo znalazłam kolejną, do której dopasowałam już mniejsze doniczki i zamierzam zalać ją kwieciem, tylko czekam, aż dojdą zamówione nasiona.
Niemniej sam pomysł ogródka w palecie, takiego podręcznego, bliskiego, bardzo mi się podoba. Pamiętam, jak w Warszawie kombinowałam, żeby zasiać trochę roślin na balkonie, ustawiałam stołeczki, drabinki, donice, a mogłam po prosty przytargać paletę i zrobić sobie wygodny zielnik.
A jeśli trochę was zainspirowałam, niżej wyszukałam kilka innych pomysłów, jakie możecie wykorzystać w swoich domach i kuchniach. Kwiaty i zioła znakomicie wpływają na samopoczucie, a jeśli zastosujecie kilka poniższych pomysłów, będziecie mogli je uprawiać nie ujmując wcale przestrzeni, a nawet znacznie ją upiększając.
A w tajemnicy wam powiem, że wbrew Chłopu szykuję mu nową niespodziankę i niedługo w naszym domu zagości kolejny domowy ogródek – drabinka jak na zdjęciu gdzieś wyżej. On myśli, że ją zamówiliśmy, żeby trzymać na niej książki… Wariatek. On naprawdę myśli, że 18 kartonów literatury zmieści się na małej drabince o.O Rzodkiewki się zmieszczą i pewnie truskawki 😀
No no, a mi zupełnie do głowy by nie przyszło. Co prawda ja ogródek mam, ale już blednę na myśl, kiedy to wszystko ogarnę. Za to jak zdobędę jakąś paletę… nie oddam 🙂
Cudny ogródek 😀 Ja wczoraj przygruchałam sobie bratki na balkon 😀 A rozmowa z Zośką była taka przed naszym ulubionym sklepem: Zosiu, podobają Ci się te kwiatki? Taaa. Jaki mają kolor? Nyby (niebieski). To mogą być na balkon? Nie 😛 A które Ci się bardziej podobają? DYŃ (dla niej dyń -dyniowy = pomarańczowy). I w drodze kompromisu, ale zeby dziecko też czuło że czasem może mieć swoje zdanie kupiłyśmy nie duże niebieskie a drobne fioletowo- żółte z „dyniowym” środkiem 😉
Mnie też drabinka od razu wpadła w oko, zapisuję obrazek i mam nadzieję, że go kiedyś wykorzystam we własnym mieszkaniu 🙂