Pięć niezawodnych sposobów, żeby dowiedzieć się od dziecka, „co było w przedszkolu”

 

15 minut. Tyle czasu dziennie podobno wystarczy poświęcić dziecku [i wyłącznie dziecku], żeby jego „zbiornik bliskości” się zapełnił, a samo dziecko było szczęśliwe i zadowolone. Mi 15 minut wystarczy, żeby dowiedzieć się, jak było w przedszkolu i uzyskać wszystkie interesujące mnie informacje o tym, co w ciągu dnia się zdarzyło. To nie jest trudne. Zamiast pytać i dopytywać dziecko, inwigilować wręcz pytaniami o to, co było w przedszkolu, wystarczy…

 

 

 

Ale to za chwilę.

 

Wiesz… zawsze zastanawiałam się, na czym to polega, że kiedy dym, pożoga, a nawet zwykły, zupełnie zwykły dzień, dzwonię do mojej mamy, żeby jej o nim opowiedzieć. Tak też było, kiedy byłam w szkole. Wracałam do domu, siadałam w kuchni [notabene, tej samej, w której teraz piszę ten tekst] i opowiadałam mamie wszystko to, co zdarzyło się w szkole. O moich koleżankach, kolegach, baaa! Nawet jeśli coś przeskrobałam, nie umiałam tego ukryć i wszystko zawsze matce wypaplałam. O tym, że Anka się upiła jak trąba, o tym, żeśmy w Niemczech na wycieczce zgubili specjalnie nauczyciela, o tym, że byłam na wagarach, o tym, że z matmy znów dostałam pałę  i to na pewno dlatego, że wczoraj zamiast odrabiać lekcje, czytałam Carrolla i jestem z siebie dumna, bo łyknęłam na raz cztery książki i jestem z siebie w sumie zadowolona.

 

O wszystkim. Prędzej czy później wygadałam jej wszystko, co nawet byłoby lepiej przed nią ukryć.

 

I powiem ci, że zawsze mnie to zastanawiało. Skąd we mnie, w osobie, która niechętnie się zwierza ze swoich uczuć, która prędzej prześmiewczo niż poważnie będzie opowiadać o swoich przeżyciach, taka niespotykana chęć wygadania się? Tym bardziej że zazwyczaj moja mama musi mieć ostatnie zdanie, często wydawała o mnie opinie, z którymi totalnie się nie zgadzałam, a jeśli miałabym zrobić ranking najgorszych błędów rodzicielskich, moi rodzice pewnie zakreśliliby sporą liczbę krateczek. A mimo to, każdego dnia po powrocie ze szkoły, bez względu na to, jak wyglądał nasz poranek,  siadałam w kuchni i opowiadałam jej swój dzień, wystawiając się na opinię. Dlaczego?

 

Po latach, teraz, kiedy sama jestem matką, zrozumiałam ten fenomen. Gdy wracałam ze szkoły, mama zazwyczaj szykowała obiad/krzątała się/odpoczywała na leżaku przed domem. Może była oszołomiona tym, że „już wróciłam”, może była ciekawa, może zwyczajnie dopiero wchodziła w „rolę matki”, ale wszystko to robiło mi dobrze, bo robiła jedną fenomenalną rzecz: nie zadawała pytań, nie dopraszała się o relację, nie nagabywała.

 

Czekała i słuchała.

 

Tylko tyle.

 

Czasem nie podchodziłam do niej od razu. Czasem wracałam wściekła, wbiegałam od razu na swoje pięterko i zaszywałam się pod kołdrą. Czasem schodziłam do niej po godzinie czy dwóch. Ale zawsze, jak zeszłam, ona słuchała. Nie dopytywała, nie starała się upewniać, nie szokowała. Po prostu słuchała mojego słowotoku. Czasem przytaknęła, czasem wzruszyła ramionami, czasem się zdziwiła, ale nigdy w tych momentach nie zdarzyło jej się ocenić, zszokować, powiedzieć „matko święta, dziecko, co za bzdury pleciesz!”. A plotłam, niejeden raz. Bo nie zawsze miałam ciekawą historię do opowiedzenia, więc gadałam do niej, dla samego gadania.

 

Ta kobieta wiedziała o mojej szkole więcej niż nauczyciele…

 

Ale wrócę do tematu, czyli jak się dowiedzieć od dziecka, co było w przedszkolu.

 

W całej przedszkolnej karierze mojego syna zaskoczyło mnie to, że zazwyczaj gadatliwy i nie zapominający języka w gębie Kosmyk, nie chce mówić o tym, co się działo w przedszkolu. Pytany, zazwyczaj zbywał mnie „dobrze” albo „nie pamiętam”, a ja zostawałam ze związanymi rękami, bo nie chciałam być jedną z tych matek, co to jak żebraczki stoją nad dzieckiem i powtarzają jak katarynka „Ale powiedz, no, powiedz, no powiedz, no…. ej, bo będzie mi przykro, nooo, powiesz? Powiedz!”. Nie chciałam tego, ale sama sobie wyobrazisz, co czułam, kiedy moje dziecko wyrzucało mi krótkie „Dooobrze”, a ja nie wiedziałam, co to znaczy, co konkretnie robiło, czy przytrafiło mu się coś przykrego, że tylko „dobrze”, a może coś fajnego, że aż „dobrze”.

 

Wytrwałam tak dwa, może trzy miesiące, dopóki nie zrozumiałam. Poznałam pięć sposóbów

PIĘĆ NIEZAWODNYCH SPOSOBÓW, ŻEBY DOWIEDZIEĆ SIĘ, CO BYŁO W PRZEDSZKOLU

  1. Pytaj o konkrety. Znasz ten rodzaj pytań, które zmuszają cię do ogólnikowej odpowiedzi, która mówi wszystko i nic? Nie znoszę takich. Jeśli mam spędzić pięć minut na takiej rozmowie, wolę sobie w spokoju przeczytać kawałek książki czy gazety i nie marnować czasu na głupoty. Pogadać o niczym to ja mogę dla zabicia czasu, a skoro mam mało czasu, to szkoda mi go na takie rozmowy. KOOOOON KREEEETY. Jak było w przedszkolu, tak? No i co dziecko ma odpowiedzieć, jeśli za chwilę wejdzie do domu, gdzie musi koniecznie zrobić siku, zjeść placuszki czy kanapkę z dżemem, zobaczyć, czy ma w pokoju swoje zabawki? Jak odpowiedzieć na to pytanie inaczej niż „Dobrze”?, jeśli w ciągu dnia zdarzyło się tyle rzeczy, że problemem jest wybranie dwóch, a jednej to już niemożliwość. Nie dziwię się, że chce cię zbyć czymkolwiek, byleby iść do swoich zajęć. Ani nie jest wdzięczne za twoją troskę, ani jej nie dopisuje do twoich zasług bycia uważnym rodzicem, ani twojej troski nie zapamięta. KOOOOON KREEETY. Zapytaj, co było na obiad. Czy Maks, kolega z przedszkola, już wyzdrowiał. Czy nauczyli się dziś jakiegoś nowego wierszyka. Czy spotkało go coś miłego w ciągu dnia. A może coś przykrego, jeśli buzia twojego dziecka na wejściu jest skrzywiona. Czy byli dziś na spacerze. Cokolwiek, czego jesteś pewna, że się zdarzyło, a na co twoje dziecko na pewno będzie umiało odpowiedzieć.
  2. Łap się szczegółów. Mówił coś kiedyś o placu zabaw? Zapytaj jak wygląda, co na placu zabaw najbardziej mu się podoba, jakie są na nim zabawki. Pamiętasz, że lubił się bawić przedszkolną kuchenką? Zapytaj, czy jeszcze mu się nie znudziła, a może jest jakaś nowa zabawka w przedszkolu? Jakiego koloru? A jak się nią bawi?
  3. Nie wnikaj, kiedy nie musisz, wnikaj, kiedy czujesz, że dziecko tego potrzebuje. Myślę, że to cecha ludzi, z którymi fajnie się rozmawia. W sensie – mi się fajnie z takimi rozmawia. Jeśli widzisz, że dziecko chce o czymś rozmawiać, bądź ich ciekawa, dopytuj, drąż temat, dowiedz na się o tym czymś jak najwięcej, jeśli czujesz, że jakiś temat dziecku nie pasuje – odpuść. Prędzej czy później dowiesz się, o co chodzi, a na razie rozmawiajcie o tym, co sprawia przyjemność dziecku. Jeśli coś sprawia komuś przyjemność, człowiek chce o tym mówić, a wiele „dodatkowych” rzeczy powie przez przypadek i prędzej czy później dowiesz się tego, czego chcesz. A jeśli nie? No sorry, nie musisz wiedzieć wszystkiego.
  4. Nigdy swoich wniosków nie bierz za ostateczną prawdę. To z kolei cecha ludzi, za którymi nie przepadam, niestety – dość popularny. Tu coś im zadzwoni, tam zabrzęczy, a oni w głowie układają sobie całą teorię spiskową, którą biorą za pewnik, na podstawie swojej [mylnej] teorii, budują kolejne wnioski i obraz jakiejś osoby i jej historia staje się w miarę dalszych, wyciąganych z niczego, wniosków kompletnie niezgodna z prawdą. Ileż to razy cierpło mi serce na kilka słów rzuconych niedbale przez syna! Wyobrażałam sobie, że jest maltretowany, bity, że w przedszkolu pewnie dzieją się same koszmarne rzeczy, że nikt go nie lubi. Znasz to uczucie, na pewno znasz, bo na pewno nie jeden raz starałaś się „sama domyśleć”. A przecież wystarczy… zapytać w odpowiednim momencie, odpuścić [punkt 4] albo…
  5. Słuchaj. Po prostu słuchaj. Pozwól dziecku mówić. Nie chce mówić o przedszkolu? Pewnie, gdyby było w nim tak strasznie i okropnie, że przeżywałby w nim traumę, nie zabierałby się tak ochoczo do kromki z masłem i do malowania. Nie biegałby radośnie i nie pozwoliłby siebie tam następnego dnia zaprowadzić. Więc nie jest tak źle. Daruj sobie pytanie, jak było w przedszkolu. Nie wnikaj. Poczekaj, aż jego malutki organizm przestawi się z trybu przedszkole-dom, przywitaj go słowami „fajnie, że już jesteś” [zawsze tak witam Kosmyka, widzę, że od razu jest radośniejszy, widząc moją radość, że wrócił], usiądź z nim przy stole i niech się zajmie tym, co lubi. Robieniem sobie kanapki, malowaniem, układaniem puzzli. Możesz podpytać o punkty 1, 2. Powinnaś zastosować się do punktu 3. Pamiętaj o punkcie 4. I słuchaj.

 

 

Prędzej czy później z czegoś się wygada. Jednego dnia powie ci o fajnej zabawce, drugiego o pani, która pomogła mu narysować bazie na rysunku, trzeciego dnia znów o czymś. Nie musisz wszystkiego komentować, nie musisz wpychać mu swojego zdania, swoich historii, opinii. Po prostu słuchaj. Zachęcające „Mów dalej, to bardzo interesujące” lub podpytanie „Opowiedz mi coś jeszcze, to ciekawe!” może się okazać najlepszym zachęceniem, jakiego twoje dziecko potrzebuje. Żeby mówić.

 

 

Milcząca aprobata mojej mamy zrobiła ze mnie gadułę. Do dziś dzwonię do niej czasami tylko po to, żeby się wygadać. Bo wiem, że będzie się starała nie oceniać, bo wiem, że nie przerwie mi w połowie zdania, żeby opowiadać mi co ona o tym myśli i jakie historie życiowe sprzed wieków jej się przy okazji przypominają. Do niemówiącego Kosmyka zastosowałam tę samą metodę.

 

Słucham mojego syna, który z dziecka „dobrze”, staje się powoli dzieckiem „Mamo, mamo, a wiesz, co dziś się stało w przedszkolu?”. Zaczynam doceniać ten milczący spokój mojej mamy, bo wiem, ile cierpliwości mogą kosztować takie monologi. Ale plusem jest to, że wiem. Wiem, że Kosmyk jest w przedszkolu zadowolony, wiem, co w nim robi, czego się uczy, czego uczyć się lubi, a za czym nie przepada. Znam imiona jego wszystkich kolegów i nawet to, jakie zabawy i przysmaki lubią. Wiem, co przynoszą na drugie śniadanie. Wiem, co lubią rysować. Wszystko to wiem, choć o nic tak naprawdę dobrze się dziecka nie dopytałam. Powiedział mi to, ot tak. Smarując kanapkę dżemem. Rysując liście w bazgroszycie. Układając puzzle.

 

 

Przy naszym stole – jedynym miejscu naszego domu, gdzie możemy się po powrocie z przedszkola spotkać na te 15 ważnych minut i spokojnie coś razem porobić. W każde inne miejsce wejdzie nam Adasiek i choć to słodki chłopiec, to jednak skutecznie potrafi podrzeć każdą malowaną właśnie kartkę, rozsypać mazaki czy zjeść puzzla. Codziennie staram się ułożyć drzemki młodszego tak, żeby zasypiał tuż po przyjściu Kosmyka z przedszkola i żebym mogła starszemu poświęcić tę chwilę na wspólne robienie czegoś i… słuchanie. Naprawdę, czasem wystarczy po prostu mieć otwarte uszy i słuchać.

 

 

 

DSC_0057

 

DSC_0024

 

DSC_0036

 

DSC_0168 2

 

DSC_0132

 

 

DSC_0117

 

 

DSC_0109

 

DSC_0094

 

DSC_0060

 

DSC_0008

 

DSC_1505

 

DSC_1499

 

DSC_1496

 

DSC_1499

 

DSC_1513

 

DSC_1519

 

DSC_1543

 

DSC_0002

 

DSC_1554

 

DSC_1557

 

DSC_0017

 

DSC_0229 2

 

DSC_0210 2

 

Stół [Ultra, BRW] i krzesła [Ultra, BRW]  pierwotnie miały stać w kuchni, ale ostatecznie zostały tam, gdzie je postawiliśmy po rozpakowaniu. Po trosze bałam się, że w kuchni zagraci nam przejście do korytarza, a po trosze dlatego, że stół stał się azylem Kosmyka przed chcącym mu ostatnio we wszystkim towarzyszyć Adaśkiem, który chodzi za nim krok w krok. No taki wiek młodszego, ale Kosmyk nie musi tego jeszcze rozumieć [coraz częściej zwyczajnie mu to przeszkadza]  i potrzebuje miejsca, gdzie mógłby spokojnie porobić coś swojego i bez asysty młodszego brata. Albo ze mną – ze mną, ze mną, a nie ze mną i Adaśkiem na kolanach. Te 15 minut dziennie [no dobra, czasem trochę więcej], poświęcone wyłącznie Kosmykowi, kiedy Adasiek śpi lub bawi się na dywanie i nie dosięga do naszych „robótek” to taki pewniak Kosmyka, czas tylko dla mnie i dla niego. Nasz czas. Czas na zapełnienie naszych zbiorników bliskości i czas na słuchanie tego, co zdarzyło się dziecku w ciągu dnia.

KONKURS!

Macie taki czas dla was i swoich dzieci? Co robicie? O czym rozmawiacie? Jeśli chcecie się ze mną tym podzielić to razem ze sklepem Twoje Meble przygotowaliśmy dla was małą niespodziankę. Pokażcie mi, jak wygląda wasze 15 minut dla dziecka – wystarczy, że dodacie zdjęcie na Instagramie z hashtagami #15minutdladziecka #twojemeble #matkatylkojedna i pokażecie, jak spędzacie czas sam na sam z dzieckiem przy wspólnym stole. Z zamieszczonych zdjęć wybiorę trzy, które nagrodzę bonami do sklepu Twoje Meble [ich profil na insta tutaj] o wartości 150 zł, 100 zł i 50 zł. Czas zabawy – do 11 maja 2016 roku. Wyniki ogłoszę 13 maja 2016 roku na moim Instagramie i w tym wpisie 🙂

 

 

Regulamin konkursu – tutaj.

 

WYNIKI:

 

Bon o wartości 150 zł otrzymuje @grazyna_ha, bon o wartości 100 zł otrzymuje @da_vinci_girl, bon o wartości 50 zł otrzymuje @mickey_mouse_life.

 

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

0 0 votes
Ocena artykułu
10 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
kola213
kola213
7 lat temu

Jeśli szukacie dobrego przedszkola Wilanów to polecam http://szkrabki.pl

Sylwia
Sylwia
8 lat temu

Jeśli nie chcemy dopytywać, to niezawodnym sposobem, aby dowiedzieć się, co działo się tego dnia w przedszkolu, jest przysłuchiwanie się temu, w co dziecko się bawi. Moja córka po powrocie do domu zaczyna się bawić lalkami. Jedna z lalek to oczywiście nauczycielka, a pozostałe wiadomo – przedszkolaki. W czasie zabawy odtwarza całe zajęcia czy zdania, które wypowiedziała pani. W ten sposób nie pytając o nic, wiem wszystko. Oczywiście nie każe jej się bawić. Sama wybiera taką formę odreagowania tego, co działo się w przedszkolu.

Magdalena Jaskółka
Magdalena Jaskółka
8 lat temu

aaa! i super stół 🙂

TwojeMeble.pl
Reply to  Magdalena Jaskółka
8 lat temu

Cieszymy się, że się podoba! W razie zainteresowania zakupem, serdecznie zapraszamy do kontaktu – będziemy mogli zaoferować jakąś zniżkę 🙂

Magdalena Jaskółka
Magdalena Jaskółka
8 lat temu

a ja się na naszą matkę wkurzałam! No bo ja wracałam ze szkoły, pełna emocji, z zapałem jej o czymś opowiadałam, a ona…. gotuje obiad, sprawdza, czy ziemniaki doszły, zmywa naczynia… Odbierałam to jako ignorowanie…

TwojeMeble.pl
8 lat temu

Piękne zdjęcia! Stół to pole do zabaw, które ogranicza tylko wyobraźnia. Można malować, grać w planszówki, przygotowywać wspólnie jedzenie, układać puzzle, klocki LEGO… albo po prostu wesprzeć głowę na ręce i pogapić się przez okno. Polecamy! 🙂

Dominik z Rodzinne porachunki
8 lat temu

Mamy podobne typy dzieci. Mój starszy syn, przedszkolak, też dużo gada, a jak zapytasz go o przedszkole to zbywa jednym słowem. Teorię „konkretnych pytań” przerabiam od roku i widzę, że zdaje efekty. Przynajmniej wiem co było na obiad i kto jest w grupie niejadkiem 🙂

Pliszka
8 lat temu

Mój sprawdzony patent na pytania dotyczące jedzenia w przedszkolu – z filuterną miną pytam: Co dziś było niesmacznego na obiadek? I zawszę najpierw usłyszę: A wiesz… kapustka była dziwna, ale zupka to była smaczna. Zjadłem całą. I tym sposobem dowiaduję się czy i co synek zjadł w danym dniu 😉

A Twoje patenty też stosuję, choć dopiero przy pięciolatku dają lepsze efekty 😉
Pozdrawiam serdecznie!

Joanna Jaskółka
Reply to  Pliszka
8 lat temu

O, dobry patent z tym nielubianym, człowiek zawsze chętniej narzeka niż chwali 😀 dzięki 🙂

BeeMammy
8 lat temu

Racja. U nas też sprawdzaja sie pytania o konkrety i nie wyciskanie na sile