Kiedy pewnego popołudnia w 2012 roku wyszłam z malutkim Kosmykiem na warszawskie chodniki, coś we mnie pękło. Była wiosna, pierwsze promienie słońca spadały już na asfalt, chodniki i murki, a ja stałam w parku pod wielkim kasztanowcem i dochodziło do mnie coraz bardziej, że w sumie tylko pod tym drzewem czuję, że żyję. Że oddycham. Kilka […]