- Mamo, co się stało? - spytało moje dziecko.
Mam na kolanie twojego braciszka lub siostrzyczkę, pomyślałam, ale na głos powiedziałam, że nic takiego. Idź się pobawić, mamusia zaraz do ciebie przyjdzie.
Tylko sprzątnę po twoim rodzeństwie.
- Poroniłam - powiedziałam siostrze, a ona spuściła wzrok.
- Nie wiem, co ci powiedzieć. - usłyszałam.
- Ja nie wiem, co chcę usłyszeć.
Bo nie wiedziałam. Mamy wpojone od dziecka reguły zachowania w przypadku ślubów, pogrzebów, narodzin dzieci - mamy się cieszyć, płakać lub śmiać. Co z dzieckiem, które nie zdążyło porządnie umrzeć, bo nie miało szansy nawet przyjść na świat? Jak się zachować? Co powiedzieć?
Alka swoje pochowała. Powiedziała, że najgorzej było przyjmować od lekarki słoik z pływającym w środku mikroskopijnym dzieckiem. Potem już jakoś poszło. Ksiądz, pogrzeb. Ciągle przed oczami ma ten słoik. Dziecko jak ogórek konserwowy.
Ja nie pomyślałam, żeby wyławiać to, co wyleciało z moich majtek. Spuściłam wodę. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ono pływa teraz w szambie. Chciałam płakać, ale zamiast moich łez, poleciały łzy dziecka, które domagało się obiadu. Już 15. Trzeba wstawić ziemniaki.
- Wiesz, ja się cieszę, że przynajmniej sobie zdawałam sprawę, że ronię. Wiesz, ile kobiet nawet nie wie, że to nie był okres?
W sumie. To przecież tylko gęściejsza krew.
- Jak się czujesz? - pyta matka.
A jak mam się czuć. Straciłam coś, czego nie miałam okazji poznać. Co powiedzieć kobiecie, która poroniła? Długo patrzę się w lustro. Dopiero dziecko mnie wybudza z transu.
- Mamo?
Och. To już ranek. Trzeba wyjść naprzeciw oczekiwaniom rodziny, że zrobię lub powiem coś, co pasuje do sytuacji. Nic nie pasuje do tej sytuacji, a przede wszystkim oni, ale przecież wiem, co robię. Staram się nie zauważać, że oni nie wiedzą, gdzie oczy podziać.
Idę siku. Spuszczam wodę. Przez moment mam ochotę włożyć głowę do odpływu i drzeć się do nienarodzonego, że zaraz do niego przyjdę. Ale idę do kuchni. Dziś jajecznica. Nie jestem taka jak Ewka. Ona rozpaczała. Tłukła głową w ścianę. Pamiętam, że powiedziałam jej, że mi przykro. Warknęła, że ma mi być przykro gdzie indziej. Była wściekła. Zrozpaczona. A ja nie wiedziałam, czym się martwi bardziej - tym, że zawiedziony jej facet zrobi wreszcie dziecko innej, czy autentycznie z miłości do czegoś, czego ja nie mogłam pojąć. Do dzisiaj.
- Co powiedzieć kobiecie po poronieniu? - zastanawia się Monika - Na pewno nie "następnym razem może bardziej się postarasz", jak mi powiedziała teściowa. W ogóle to przy moim pierwszym przypadku, co zdanie, to wpadka. Nie chciałam współczucia, nie chciałam zapewnień, że będzie dobrze. Chciałam się pogrążyć w żałobie, chociaż na kilka dni, przepłakać swoje, a nie być na siłę wyciągana za nogi i stawiana do życia. Bo przecież nic się nie stało. Następnym razem się uda. A następnym razem i kolejnym miałam to już w nosie. O trzecim to tylko mąż wie i ty. Co ja się będę uzewnętrzniać. To moje cierpienie i tylko ja je rozumiem.
Kurde, wszędzie dzieci, wszędzie niemowlaki. Nowe kocyki, wózki, zabawki, walka o karmienie piersią. Chciałabym mieć taką blokadę, jak na reklamy, ale wyłącznie na twarze niemowlaków i noworodków. Ciekawe, jaką mój miałby twarz. Ciekawe czy... jeszcze żył, jak go spuszczałam z wodą. Dlaczego go nie zebrałam do kupy tylko wyrzuciłam w gówno? Brak refleksu? Panika? Dziś też się nie umyję. Wydzieram się na dziecko, że nie zakręciło wody w kranie.
- Trzeba żyć - mówią jednym głosem dziewczyny - musisz się wziąć w garść i żyć. Wiesz, w ustach tych, co nie tego nie przeszli brzmi to jak jałowa gadka, ale my wiemy, co mówimy. Niczego nie zmienisz, czasu nie zawrócisz. Możesz jedynie mieć w pamięci, tylko tam, i żyć. Bo masz dla kogo.
W ich ustach te proste słowa brzmią normalnie. Nie są wymuszone współczuciem czy chęcią uspokojenia własnego sumienia. One wiedzą, że ja wiem, że świat się nie skończył, tylko jeszcze muszę dać sobie szansę się z tym pogodzić.
Wracam do domu.
Zamawiam szambiarkę.
Spuszczam wodę.
Dla pewności spuszczam wodę jeszcze raz.
Dopiero wtedy zaczynam płakać.
Tekst powstał 11 czerwca 2014 roku na promilu osobistych doświadczeń, a przede wszystkim na podstawie rozmów z czytelniczkami [imiona zmienione], które pisały do mnie o braku społecznej akceptacji poronienia i problemach związanych z życiem "po". Serdecznie dziękuję, kochane, za zwierzenia i życzę idealnego porodu wkrótce [tak, wszystkim się udało!]. Zapraszam też TUTAJ.
Wyjątkowo pozwalam na całkowicie anonimowe komentarze.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W tym roku biorę udział w konkursie na Blog Roku. Żeby wziąć udział w eliminacjach [wyboru będzie dokonywać Dorota Wellman] muszę dostać się do pierwszej 10, a od soboty piastuję honorowo zaszczytne, choć nie dające mi żadnych szans, 11 miejsce. Być może od finałowej 10 dzieli mnie zaledwie kilkanaście waszych głosów.
Bardzo bym chciała poznać panią Dorotę, więc bardzo, ale to bardzo potrzebuję Twojej pomocy. Żeby pomóc mi dostać się do finału, musisz wysłać SMS o treści F11671 pod numer 7124. Koszt SMS to 1,23 zł z VAT, a cały dochód zbierany jest dla Fundacji Dziecięca Fantazja.
Czy złotówka to dużo? Tego dowiemy się jutro - ponieważ konkurs kończy się 1 marca w południe. Twoja pomoc będzie nieoceniona!
Tu niżej, macie inne teksty, które mogą wam się spodobać:
myślę od 5 min co napisać. bo coś by wypadało- tak myślę, tak mnie uczono...<br />niestety chyba wychodzi na to, że lepiej jak się pewne rzeczy przemilczy...<br />jakoś tak mnie tylko serce zakuło. mnie i mojego dziecka które jest we mnie... dziekuję synku, że jesteś...<br />przykro mi... z całego serca mojego i moich dzieci.. Pozdrawiam i całuje :*<br />
Napisałam komentarz, opisałam całą moją historie ale jak chciałam go opublikować to mi internet rozłączyło i to był chyba znak aby lepiej tej opowieści nie podawać dalej. Nie mniej jednak od pół godziny siedzę i ryczę... Może napiszę Ci na priv. Bardzo Ci Asiu dziękuję za ten post...<br />
Dziękuję
O losie...
Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić co mogą czuć kobiety w takich sytuacjach... koszmar
Do końca swich dni będę odczuwać brak mojego nienarodzonego dziecka.
kilka lat temu przeżyłam ten koszmar. było ciężkie załamanie nerwowe leki depresja terapia wszystko. do tej pory nie umiem o tym mówić i nigdy nie bedę umiała. po poronieniu dodatkowo musiałam się jeszcze leczyć hormonalnie bo było ryzyko że już nigdy nie bedę mogła zajść w żądną ciąże. <br /><br />pół roku później zaszłam w ciążę. dwa lata później w drugą. jestem szczęśkiwa, ale o tym co isę
Dzięki.
Ciężki temat. Zaraz przypominają mi się smutne historie kobiet z otoczenia. Bliższego, dalszego - bez znaczenia. Pamiętam opowieść kobiety, która urodziła martwe dziecko, a ksiądz odmówił pogrzebu, bo nie było ochrzczone. I ona w tej rozpaczy sama grób wykopała i sama pochowała... Pamiętam też, kiedy daleki znajomy płakał, jak mówił, że wpadka, że na początku nie chcieli, ale jak w 7 czy 8
Kiedy myślę o drugim dziecku - tak racjonalnie - wtedy przed oczami mam właśnie to. Że pierwsze dziecko problemy, drugie dziecko poronię i nie będę w stanie tego udźwignąć. <br /><br />Łzy same napływają do oczu. O matko ... <br />Moja mama poroniła dziecko przed moim bratem. Nawet o tym nie wiedziała - podobnie jak autorka. Po prostu z niej wyleciało do toalety. Powiedziała mi o tym, kiedy nikt
To nigdy w pełni nie mija, żal. Trzy razy poroniłam, chociaż miałam i tak wiele szczęścia, że udało mi się aż dwa razy i mam dwie cudowne córy. Komentarze jakie słyszałam też były porażające. Wielka pani doktor, która raczyła robić łyżeczkowanie opierdzieliła mnie, że jestem histeryczką, a zamiast płakać to powinnam się cieszyć, bo mogłam urodzić potworka. Moja babcia: "Jaka szkoda, a mógłby
Płaczę. Bo wiesz, moje dziecko też poleciało do szamba. Nie wiem, jak miałam zbierać tą krew, podczas kiedy leciała i leciała przez dwa tygodnie. Którego dnia poleciało i moje dziecko? <br />To horror. Stałam pod szpitalnym prysznicem, wyłam z rozpaczy, bo gdzieś w tej czerwieni w brodziku mogło być moje dziecko. Chociaż jedna jego komórka... <br />Więcej nie napiszę, tutaj jest wszystko:<br />
Ja straciłam coreczke w trzeciej ciazy bol jest we mnie do dzis .....najbardziej bolały mnie słowa masz dwoje fajnych dzieci wez sie w garsc nic sie takiego nie stało to było dopiero 15 tydz ....... miałam ochote powiedziec to jak ci umrze jedno to sie nieprzejmuj masz jeszcze jedno..... Pomogła mi pani psychiatra terapia leki :/ ....Jak ktos mnie pyta ile mam dzieci mowie czworo, troje jest
Każde słowo, znam, pamiętam, <br />znów na to patrze.<br /><br />Ważne to.<br />dzięki.
Tego się nie zapomina.<br />
Choć zaglądam tu od zawsze, to napisze jako anonimowa osoba - przeżyłam to samo... Te same cierpienia, to samo spuszczanie w kiblu... Wiem co czuje taka kobieta. Pamiętam i pamiętac będę...<br />
Przeczytałam tekst drugi raz,przeczytałam komentarze i wiesz co Matko moja kochana-JESTEŚ WIELKA!
Też poroniłam, mam dwójkę aniołkow i wiem jak boli...
Pamięta się, jest to z człowiekiem, jest pustka, ale życie toczy się dalej, mowie to bo doświadczyłam. Każde uczucie jest właściwe, a bliskim trzeba powiedzieć czego się oczekuje jak już się samemu wie, najgorsza opcja to traktowanie człowieka jak jajka...zepsutego. Pewnie podzielenie się tym z innymi też spełni funkcje terapeutyczną.
Matko, z serca dziękuję za poruszanie takich tematów.
Napisałam dośc długi post , w którym opisałam mój dramat , ale podobnie jak u koleżanki wyżej coś mi go zjadło widac tak miało byc .<br />czytam , siedzę i ryczę ...to była moja pierwsza ciąża dziś mam dwoje cudownych dzieciaczków synek 5 lat i córeczka 2 latka <br />Dziękuję . Dziś wiem , że nie jestem z tym sama <br />chociaż ja moją fasoleczkę zapakowałam w zakrwawioną podpaskę i wyrzuciłam
tak sobie myśle, ze tyle miłosci i czułości widać w tym co piszesz, takie piękne pożegnanie odprawiasz w myślach swojemu dziecku, że na pewno i Bóg i ono to widzą i wiedzą, że nie mają czego wybaczać, bo żadnej w tym Twojej winy i celowego działania. Przytulam Cię.
Znam ten ból...zawsze będę pamiętać... Również słowa pani doktor "TO się szybko poroni" 🙁
O kurde, ale pani doktor...
Ja od pani doktor w szpitalu, po pytaniu mojego męża kiedy Okruszek zmarł powiedziała: " To, to tak sobie tam pływa... No nie wiem dokładnie, ale jakieś 2 tygodnie temu".
Trafiłem tu przypadkowo (choć może nie). Nasunęło mi się pytanie. Jest dziecko, jest matka, jest ból. A gdzie jest mąż? Gdzie jest ojciec dziecka? <br />
Gdzie ojciec? On przecież nie czuje, nie nosił w sobie dziecka, a jednak musi stać przy żonie i cierpieć razem z nią. Choć pewnie to nie to samo, to jednak my też czujemy. Przeszliśmy z żoną przez tę mękę. Pamiętam każdą sekundę drogi. Jedziemy na wizytę, ciąża potwierdzona już wcześniej, jest zdjęcie z USG naszego szkraba, wyniki badań idealne. Całe 40 km, i całe 40 min od tragedii która na nas
Po czym dodaje: "na prawdę mi przykro". Zaczynam drżeć, znów czuję jak moja twarz się zaczerwienia, tyle tylko że tym razem nie ze szczęścia, a ze strachu, niemocy, żalu, poczucia straty. Serce zaczyna przyspieszać swój rytm, trzymam jednak fason, dla niej, i dla niego. Nie daję po sobie poznać że chcę zacząć wrzeszczeć " DLACZEGO!? Bo przecież trzymam na kolanach nasze 7 letnie
Przeżyłem z żoną poronienie 2-krotnie<br />8tydz - poronienie samoistne. nie udało się go "złapać" . <br />17tydz dziecko umarło w łonie. duże miasto Poznań, a reakcje lekarzy jak w średniowieczu.<br />na szczęście w jednym szpitalu i to nie tym na polnej, jest ludzki personel podchodzący do ludzkiej tragedii z poszanowaniem matki i dziecka oraz uczyć rodziców.<br />jako ojciec
Masz jaja Matko Jaskółko i cudowne pióro potrafiące opisać takie tragedie. <br /><br />Po lekturze komentarzy za to mi,się nasuwa myśl tylko a gdzie sumienie lekarzy i te całe katolickie wartości skoro tak się traktuje kobiety ?
Oo tak, wszędzie wszyscy tylko mówią że dziecko jest człowiekiem od chwili poczęcia, że żyje że czuje a kiedy przychodzi taka tragedia wszyscy mówią "TO" "ZARODEK" nigdy nie powiedzą: "urodziłaś przedwcześnie martwe dziecko" czy coś w tym stylu, tak aby choć spróbować połączyć się z tobą w bólu. Kiedy leżałam w szpitalu, lekarz na obchodzie powiedział do dziewczyny
Chciałam zostawiąć po sobie ślad, ale tylko ślad.. że byłam, przeczytałam, że rozmyślam. Trudny i kontrowersyjny temat, ale ugryzłaś go z tej strony co ja bym się tym kęsem udławiła. Pozdrawiam.
Czasem nie ma odpowiednich słów - wtedy najlepiej wspólnie pomilczeć, dać wyraz niemego wsparcia. Wiem - przeżyłam.
sama wiem co to znaczy czasem brakuje słów
Temat ciężki, ale napisany rewelacyjnie. Szacunek i współczucia Aśka. Nie wiem, co czujesz (choć podobno sama poroniłam), ale mogę Cię wesprzeć dobrym słowem i myślą, że kolejnego nie spuścisz do szamba. Trzymam kciuki i ściskam mocno Was wszystkie, drogie niedoszłe mamy.
Smutne to... [*]
Bogu dziekuje , za to - ze Mia jest teraz ze mną . Nie wyobrażam sobie co mogą czuć kobiety po takich dramatycznych przejściach . Tule mocno ! Piękny tekst 🙂
moj Aniołek miałby w lutym roczek:( odszedł w 12 tygodniu, a ja czytam tekst , komentarze i łzy mi leca..... zawsze bede pamietać i swieczke zapale. Nie robiłam pogrzebu, nie chciałam nadawac imienia, nie umiałabym wowczas przez to przejsc. Poł roku pozniej zaszałam w 2 ciaze, Oli skonczył 9 miesiecy....
Czasem lepiej zwyczajnie nic nie mówić, dać wsparcie, przytulić...
Moja przyjaciółka poroniła 3 razy... byłam z nią za każdym razem, w sensie zaraz po, ale za każdym razem nie wiedziałam co powiedzieć.. bo tak jak napisałaś - nikt nas tego nie uczy, nie ćwiczy się takich okazji...
Dowiedziałam sie o ciąży w momencie kiedy po 5 latach chciał mnie zostawić chłopak. Z litości powiedzial że tego nie zrobi...przez następne 2 tygodnie robił wszystko żebym poronila....wyladowalam w szpitalu ze strasznymi skurczami w brzuchu 🙁 trafiłam tam w ostatnim momencie... udało sie utrzymać ciążę i dziś jest ze mną moja kochana córka. Niedawno skończyła 4 miesiące. Zostaliśmy same ale nie
Moje dzieci wyrzucono z odpadami medycznymi - dwa razy w szpitalu po łyżeczkowaniu martwych ciąż !
Czytam Cię Matko, jeszcze nigdy nic nie skomentowałam, pierwszy raz mnie tak porządnie ruszyło.
Przeczytałam.<br />Piękny tekst, mimo, że bardzo trudny temat<br />
straszne przeżycie... ja podobnie poroniłam w 16 tyg., skurcze, krwawienie i kibel. Nawet nie zdążyłam złapać, wyciągnąć...choć minęło 6 lat i po tym zaszłam w ciąże i urodziłam zdrowego synka, to nadal nie mogę o tym myśleć, że moje dzieciątko skończyło w kanale, to zostaje na zawsze...
Czas najwyższy ze ktoś poruszył ten temat bo trzeba o tym pisać mówić w moim przypadku było z każdej wypowiedzi po trochu.jeśli chodzi i mnie to mam żal do pielęgniarek ze nie poinformowały mnie o tym ze mogę wziąść "ciała" pochować ból zostanie na zawsze po moich aniołach. A le jest jeden plus z tego ze mam teraz córkę 7 miesięczną i uczę się jak cieszyć się z każdego dnia i nic już
Straciłam sześcioro dzieci, ale dopiero ostatnie pochowaliśmy. Czuję, że to była dziewczynka, Emilka. Przez ten pogrzeb i mały grobek na cmentarzu nasze dziecko - paradoksalnie - bardziej jest z nami, zostawiło po sobie ślad. Mogę tam iść w każdej chwili - z kwiatkiem, misiaczkiem, świeczką - i jesteśmy razem. Tamte dzieciaczki dzięki temu też są jakoś bliżej. Chociaż mamy kilkoro cudownych
Czytam i nie dowierzam 🙁 <br />Pierwsza ciąża, z trudami ale donoszona. Długo staramy się o następne dzieciątko. W końcu jest! Druga.: spadam ze schodów w 16 tyg. Tracę maleństwo. Na szczęście jest obok ktoś kto wiedział jak wspierać. Trzecia: testy ujemne, dostaję leki nie wiedząc, że gdzieś tam, pod mym sercem bije kolejne. Po 8 tyg tracę kolejne maleństwo. Przy mym boku, nadal ON. Jest obok i
Tez to przezylam i nikt nie wiedzial jak ma sie zachowac niestety bylam zdana sama na siebie 🙁 az depresja zlapala i rozne mysli do glowy naplywaly ... az do momentu kiedy nie zobaczylam na tescie ze jednak sie udalo i juz bylo tylko lepiej ...
Nie ma slow, ktore chce sie wtedy uslyszec. 3 poronienia. Do dzis pamietam wyraz twarzy lekarza na kontrolnej wizycie kiedy patrzac w monitor USG probowal dobrac slowa, powiedzial, ze nie widzi tetna i ze jest mu bardzo przykro, 3 razy, ten sam wyraz twarzy, potem juz za bardzo nie pamietam.Szpital.Zabieg Pierwszy raz najgorszy, koszmar, szok. Drugi straszny bol, ze znowu?! Trzeci zlosc, na los,
Jak umiera komuś babcia czy ktoś mówi że masz przecież jeszcze jedną?<br />Czy jak umiera matka to mówią spoko , przecież został ci jeszcze tata?<br />Czy jak umiera 10letnie dziecko mówi ktoś że czemu rozpaczasz masz jeszcze inne dzieci? Albo możesz przecież urodzić sobie kolejne?<br /><br />A jak poronisz to wszyscy próbują rozbić twoją miłość do maleństwa na obecne i ewentualne przyszłe
Między innymi o to mi chodziło...
Ja na szczęście zapominam, to było moje pierwsze, embrionek miał moze ze 3 tyg, wiec nie nie wiedziałam, teoretycznie okres się spózniał 3 tyg...ale jak sie polała krew to wiedziałam,że cos jest nie tak...płakałam, mąż pocieszał jak potefił, i słowa no przeciez nie wiesz czy byłaś w ciaży...bolały...wiedziałam...serce mówiło...serce płakało...na szczeście niedługo po tym była kolejna ciaża,
faktycznie nikt nie wie co mówić, a ja sama też nie wiedziałam co chcę usłyszeć; najbardziej chciałam faktycznie, żeby mnie wszyscy zostawili w świętym spokoju i nic nie mówili; i rzeczywiście jedyną zaletą kolejnego poronienia jest to, że człowiek już doskonale wie co się dzieje...<br />(choć zaglądam tu często ten komentarz zostawiam anonimowo, bo o tej historii u siebie nie pisałam, choć z
Tak chciałabym PRZYTULIĆ, Tych, którzy tego potrzebują. <br />Zawodowo wiem, że trzeba mówić o swoich uczuciach bo....przestają budzić w nocy i łatwiej jest żyć. <br />Ale tyle lat nie mogę zrozumieć (i czasami pogodzić się z tym), że najtrudniej mówić z bliskimi. Tak się wtedy siebie boimy. Boimy się urazić, okazać słabość, wspólnie płakać, wspólnie buntować się. Dlaczego? Pozdrawiam! KBD 🙂
Ja zawsze będę pamiętał małą trumienkę. W kostnicy wydali mi spore białe zawiniątko w dużej ilości bandaża. Jechałem samochodem, przede mną, na desce rozdzielczej.... i wyłem. Na zewnątrz nikt nie słyszał, a mi własny wrzask rozsadzał czaszkę. Wściekły, bezsilny ryk. Ranne zwierzę. Darłem się najgłośniej jak umiałem. Niewiele pomagało. Wtedy jeszcze ksiądz nie chciał pochować płodu - tylko ja i
Nas też to spotkało. W dwóch różnych "wersjach".<br />Chociaż czasami mam wrażenie,że nie umiem znaleźć podobnego przypadku.<br />Niby taki sam ,a jednak inny. Współczuję bardzo mocno wszystkim rodzicom,których dotknęła ta tragedia.<br />Nie jestem blogerką-czasem coś tam sobie napiszę.Ale gdybyś chciała wiedzieć jak to było U nas to możesz przeczytać. I powiem Ci,że to za Twoją sprawą
Aśka sza-po ba !
Co powiedziec? Nie mowic nic, tylko przytulic i pozwolic plakac, albo poplakac razem.<br />Dziekuje Ci za ten tekst, pomimo, ze wrocily wszystkie niechciane wspomienia. Napisany z ogromnym wyczuciem. Nielatwo pisac, mowic na ten temat. Tobie sie to udalo.
Dziękuję.