Siedziała na środku podłogi zalana łzami. Na środku tej samej podłogi, która przed chwilą była namiętnie pucowana. Ocierała lecące strumieniami łzy szmatą do froterowania parkietu i patrzyła w jego stronę, gdy, jakby się wydawać mogło, bezrefleksyjnie pakował swoje rzeczy do walizki.
– Miałeś wszystko! – wyszeptała, zagryzając wargi w złości – Żonę na miejscu, obiad pod nos i lśniący dom! Czego ci więcej trzeba?
Przyspieszył pakowanie, zamknął walizkę i ominął ją niebezpiecznie chwiejąc się na czystej, wybłyszczonej i wyślizganej froterowaniem podłodze. Założył buty i zamknął drzwi za sobą. Została sama, ale w czystym i lśniącym domu, więc przecież nie może być tak źle, nie? W końcu taki dom, to spełnienie marzeń, więc dlaczego mimo wszystko czuje się winna?
Kiedy mop zastępuje spontan
Panuje dziwne i niezrozumiałe dla mnie przekonanie, że lśniący dom i ugotowany obiad, to jest szczyt marzeń każdego faceta. Jeśli wreszcie zamieszkają razem, ona zmienia się w kucharko-sprzątaczkę, bo uważa, że tak ma być. Pół biedy, jeśli obiad gotuje tylko w jego koszuli, albo każe zjadać ciasto z jej pępka. Problem zaczyna się wtedy, gdy seksowne wdzianko zmienia się na wyciągnięty dres, buchająca para z garnków skleja włosy, a radosny i figlarny uśmiech zmienia się w nieprzyjemny grymas, któremu towarzyszy złowrogie pohukiwanie. I zaczyna się litania: „Bo on nigdy”, „A ja zawsze”.
Umówmy się – dom i atmosferę tworzą ludzie. Nie wracamy w podskokach do domu, bo wiemy, że okna są umyte, naczynia pozmywane i brodzik w łazience wyszorowany. Wracamy, bo wiemy, że jest w nim ktoś, kto na nas czeka, kto nas przywita, obdarzy uśmiechem, pocałunkiem i przytuleniem. Ktoś, komu możemy się wyżalić, zrzucić ciężar całego dnia. Ktoś z kim fajnie będzie wyjść na miasto, wypróbować spontanicznie nowy przepis z Internetu lub zakopać się pod kołdrą oglądając film i podjadając popcorn.
Nie musisz być młodszą wersją jego mamusi
Zawsze jest mi bardzo przykro, gdy kobiety rywalizują między sobą. „Za każdym razem, kiedy kobieta rywalizuje z inną kobietą poniża samą siebie.” napisał Sherry Argov w „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy”. A już katastrofą jest, kiedy kobieta- żona/partnerka rywalizuje z kobietą-matką.
Jak wiadomo matka jest tylko jedna, a facet szukający tej jedynej nie szuka młodszej wersji mamusi, którą może dodatkowo bzykać (jeśli tak jest, to ma silne zaburzenia i wtedy nie zdwajamy swoich starań, a zwiewamy, gdzie pieprz rośnie!). Facet szuka Kobiety przez duże „KO”.
Rywalizacja pomiędzy Matką a Wybranką, która lepiej sprząta, lepiej dogadza, lepiej klepie kotlety i lepszego proszku używa do prania skarpetek, jest skazana z góry na związkową porażkę. Nie po to On wyfruwał z gniazda i szukał Ciebie, żeby znów mieć w domu mamusię. Czy takie zachowanie utrwala jego miłość i przywiązanie? Owszem, ale do matki. Czy darzy Cię szacunkiem? Tak, ale jak matkę. Czy jej pożąda i pragnie jak na początku znajomości? A pożąda i pragnie swojej matki? Więc jeśli ma wybór – mamusia albo żonusia, to ucieka do rodzicielki, bo w domu ma to samo i jeszcze mu nikt nad głową nie jęczy: „Czy jeszcze ci się podobam?”, „Czemu mnie nie przytulasz i nie całujesz?”, „Dlaczego tak rzadko się kochamy?”. Rodzicielka tylko pogłaszcze po głowie i doniesie kanapki.
Nikt nie oczekuje twojej ofiary, serio!
Złoty środek, to wybawienie dla wszystkich dziedzin życia. Związek tworzymy z człowiekiem, a co za tym idzie, relacja jest międzyludzka. Logiczne. Skupmy się więc na drugim człowieku, a nie na tym, czy podłoga w salonie jest dobrze wyfroterowana. On nie jest z tobą dlatego, że ma koszule uprasowane i naczynia pozmywane. Szczytem jego rodzinnych pragnień nie jest lśniący dom i podany pod nos obiad. On pragnie, żebyś ty była szczęśliwa. Walczył o ciebie po to, żeby cię uszczęśliwić. Jeśli sprzątanie i gotowanie sprawia ci faktyczną przyjemność. Jeśli oczy ci się świecą na widok półki ze środkami czyszczącymi w supermarkecie, prawdziwie się cieszysz z zakupu fajnego mopa, eksperymenty w kuchni doprowadzają cię do euforii, a froterowanie podłogi doprowadza prawie do orgazmu, to cudownie! Sprzątaj, gotuj, spełniaj się w tym i z uśmiechem i radością witaj swojego Rycerza w drzwiach. Jeśli natomiast nie lubisz powyższych czynności, ogranicz je do potrzebnego minimum! Bo robienie czegoś wbrew sobie sprawia, że powoli stajesz się nieszczęśliwa.
Nikt nie oczekuje twojego poświęcenia i ofiary. Jeśli tego oczekuje, to nie jest godny twojej uwagi.
Czysta podłoga uszczęśliwi twój dom, ale nie rodzinę
Opuścił ją, bo nie była szczęśliwa. Opuścił ją, bo dużo bardziej cenił uśmiech niż lśniący parkiet. Argument, że ona to robiła dla niego, zdziwił go wielce, bo ani o to nie prosił, ani tego nie potrzebował. To ona sobie wymyśliła, że tak musi być. Że szczęśliwy dom, to dom czysty.Ale grymasem na ustach, z wściekłością, że nikt nie docenia jej starań, nikt nie pomaga, nikt nie dziękuje za umyte podłogi, sprawiła, że jej szczęśliwy dom stał się miejscem, w którym najczęściej widać było jej niezadowoloną twarz.
Każdy lubi mieć czysto. Jasne. Ale czy z brudnymi oknami naprawdę nie umiesz się śmiać z ich zabawy na dywanie? Czy pusty zlew wart jest przytulań na kanapie? Czy czysty prysznic wynagrodzi twojemu dziecku ten czas, którego jemu nie poświęciłaś? Rezygnuj z rzeczy, które zabierają ci czas dla tych, których kochasz. Nic się nie stanie, jeśli raz czy dwa razy nie zrobisz obiadu. Serio. Kanapki zjedzone na dywanie w pokoju z ludźmi, których kochasz, smakują tak samo dobrze jak najwykwintniejsza kaczka pomarańczach na najbardziej na świecie czystym stole.
Bo nikomu nie zależy na twojej czystej podłodze. To nie ona tworzy szczęśliwy dom, tylko mieszkający w nim szczęśliwi ludzie. I jeszcze długo, długo to się nie zmieni.
Dziś na łamy bloga wpuściłam czytelniczkę K.A. Pozdrówcie ją gorąco 🙂
Dzieki tobie odnajduje rownowage tak wielce zachwiana . Dzieki!
Nie wiem. Mam wrażenie, że tekst ten jest dla wązkiej grupy kobiet o dziwnych przekonaniach. Ja się z nimi nie utożsamiam odkąd wyszłam z domu rodzinnego i stałam się żoną ale ja nie o tym. Jeśli komuś takie pisanie pomaga zrozumieć własną głupotę to ok. Mi tekst by się bardzo spodobał gdyby już sam tytuł był „Nikomu tak nie zależy na tym jak mnie”. Bo mi zależy. Nie, nie jestem ani perfekcyjna ani nie mam wiecznie czysto w domu, ale kiedy są święta lub gdy oczekuje gości lub po prostu choć raz w tygodniu lubię mieć czysto, a dokładniej pisząc – estetycznie. Bo wali mnie co się dzieje w szafie, ważne, że nie wygląda z zewnątrz jakby się z niej coś wyrzygało. Podłoga nie musi lśnić podobnie i blaty, ale niech one będą liźnięte na mokro czystą szmatą, a dywany niech będą odkurzone, niech widzę coś przez okno oprócz brudu i niech że zlewu nie wylewa się lawa brudnych garów…. Nie ma co wmawiać kobietom innego kłamstwa, że jeśli mieszkasz sobie w chlewie ale jestes super seksowna i uśmiechnięta to też będzie super. Nie nie będzie. Większość facetów naturalnie czuhe zgrzyt, mam nadzieję, że i kobiet też. Bo piękno z nas kobiet wychodził do otaczającego świata i niech on będzie piękny, niech mój dom wygląda tak abyśmy w nim mogli takiego piękna zaczerpnąć, bo w takej atmosferze się odpoczywa naprawdę jeśli jest piękno w kobiecie i wylewa się ono na otoczenie, w którym żyje. Tylko taka charmonia jest pełna. Inną kwestią jest, że w tekście za ten porządek jakoby dbać ma i zależeć ma tylko kobiecie. Co za cynizm. Nie jest problem w czystym domu ale w tym czy dbają o to wszyscy jego samodzielni mieszkańcy czy tylko naiwna szukająca aprobaty i uznania kura domowa. To jest zasadnicza różnica! „Dom ma być na tyle czysty aby wszyscy byli zdrowi ina tyle brudny żeby wszyscy byli szczęśliwi” to moja dewiza, ale do cholery, aby tak było mają dbać wszyscy bez wyjątku nie tylko zakompleksiona kura domowa. Sprzątanie i czystość to ani ujma ani wada. Dziwne kompleksy zakrywane nadskakiwaniem innym to jest problem. Odroznijmy to. A do autorki posta – Argow Sherry to kobieta, nie mężczyzna i nie pisze o sprzątaniu jako problemie ale o babskiej naiwności. Pozdrawiam!
Wspaniałe. Jako facet nie wyobrażam sobie takiego domu
I tego by moja kochana żona marnowała życie na te sprawy. Ja gotuje u nas hahha
„Panuje dziwne i niezrozumiałe dla mnie przekonanie, że lśniący dom i ugotowany obiad, to jest szczyt marzeń każdego faceta.” – ehh, mojego męża nie obchodzi czy jest czysto, czy nie… Lubi jak jest posprzątane, ale nie przeszkadza mu, gdy jest bałagan. A szkoda, bo może jakby mu przeszkadzało to czasem sam by coś wiecej ogarnął 😉
Czytam wszystkie komentarze i pewnie każdy ma trochę racji, trochę nie. Trzeba znaleźć złoty środek, takie jest moje zdanie. Nie można zaniedbywać relacji międzyludzkich, partnesrkich, sprzątać kosztem spędzonego czasu z dzieckiem, czy całą rodziną… Każdy z nas jest inny. Jedni lubią pożadek, innym nie przeszkadza bałagan. Jeśli ktoś lubi sprzątać niech to robi, a Ci co nie lubią niech nie bałaganią 🙂
Właśnie otrzymałem link do artykułu od narzeczonej, co jak rozumiem ma być odpowiedzią na moje narzekanie na nieposprzątane mieszkanie. Mamy 9 miesięczne dziecko i to ono jest pretekstem braku możliwości wykonania większości czynności porządkowych w domu. Jej bilans odkąd mieszkamy razem: 0 razy umyte okna, 0 razy umyta podłoga, 0 razy umyta wanna. Nagłówek i artykuł 'twojej czystej podłodze i umytych oknach’ zatem nie powinien zbytnio nas dotyczyć jednak szczęśliwie przeczytaliśmy tekst i już wiemy, że nie ma sensu myć podłogi 'Bo to nie ona tworzy szczęśliwy dom’! Codziennie wracam po pracy do domu i przejmuję obowiązki nad dzieckiem dopóki nie zaśnie + często sprzątam zmywarka, odkurzanie, zabawki. O gotowanie i pranie (prasowanie odpuściłem, już chodzę tylko w polo) nie muszę się martwić to fakt. Opieka nad dzieckiem – perfekcja. Niestety jednak wszystkie moje inne prośby o nawet najdrobniejsze czynności związane ze sprzątaniem jak wytarcie kurzu z szafek, umycie stołu trafiają w próżnię. Mam nawet wrażenie, że to już kwestia honoru. Pomyślałem, że może dobrym pomysłem będzie przyczepianie karteczek do lodówki z listą rzeczy do zrobienia i będziemy je razem wykonywać mając radość ze skreślania kolejnych wykonanych zadań. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że karteczki stały się moją listą zadań na sobotę kiedy mam wolne. Tak więc przez tydzień obserwuję rosnącą listę zadań i coraz bardziej lepką podłogę i w sobotę rano kiedy w końcu mam wolny dzień z radością zakładam dres i zabieram się do skreślania zadań!
Pozdrawiam
Wspólczuję 🙁 i jeszcze na tej lepkiej podłodze bawi się pewnie dziecko, i je przy brudnym stole. Dziewczyno ogarnij się!!! Czy Wasze dziecko śpi w ciągu dnia? Jeśli tak to ciekawe co wtedy robi partnerka? Już bez przesady. Dom to nie muzeum ale też nie chlew!!!
W czasie kiedy dziecko spi, ona ma chwile czasu odpoczac lub zajac sie soba, a nie sprzataniem! Ty zajmujesz sie soba wiekszosc dnia kiedy jestes w pracy. Przynajmniej sie rozwijasz. To przywilej. Ona jest w swojej pracy 24 h na dobe, bez dni wolnch i bardziej niz o podloge musi zadbac o siebie. U nas maz jest w domu, ja raczej zarabiam. W pracy odpoczywam, mimo ze mamy malo wymagające dziecko. A ona jeszcze do tego Ci gotuje? Cholera, dobrze masz !! Jak nie chce Ci sie ruszyc chociazby do sprzatania domu to wynajmij pania, raz na tydzien wpadnie, albo pogodz sie z tym, ze sprzatanie bedzie ostatnim zajeciem ktore ona ma w glowie (bardzo slusznie), bo ma tam cala liste innych priorytetow. Fajnie by bylo – wyjde z chaosu domowego na caly dzien, wieczorem laskawie ogarne to co na wierzchu a cala reszta ma spoczywac na niej. Panie Wygodnicki – nie ponizaj sie pan. Zreszta widac po nicku ze ego niczego sobie….
Ja inaczej zrozumiałam ten komentarz (Jedynego). Facet nie oczekuje, że jego jedynym obowiązkiem będzie ZARABIANIE a po przyjściu do domu będzie błysk i wszystko pod nos podane, bo przecież jego kobieta „siedzi cały dzień w domu”. Wyraźnie przecież napisał, że wracając z pracy przejmuje opiekę nad dzieckiem i ogarnia z grubsza dom.Większe porządki robi w weekendy.
„Codziennie wracam po pracy do domu i przejmuję obowiązki nad dzieckiem dopóki nie zaśnie + często sprzątam zmywarka, odkurzanie, zabawki. O gotowanie i pranie (prasowanie odpuściłem, już chodzę tylko w polo) nie muszę się martwić to fakt. Opieka nad dzieckiem – perfekcja.(…)Tak więc przez tydzień obserwuję rosnącą listę zadań i coraz bardziej lepką podłogę i w sobotę rano kiedy w końcu mam wolny dzień z radością zakładam dres i zabieram się do skreślania zadań!”
Wychodzi na to, że ona (matka ich dziecka) ma wolne popołudnia i wieczory, czyli może robić to na co ma ochotę (przykładowo wyjść sama na zakupy, spacer,czy plotki z koleżanką). Czas drzemki dziecka może wykorzystać na umycie podłogi (dla dobra dziecka,żeby nie jadło syfu z podłogi) i zostanie jej jeszcze mnóstwo czasu na odpoczynek. Zabawki można w miarę na bieżąco ogarniać i wtedy nie będzie całe mieszkanie nimi zawalone. Pozostałymi obowiązkami domowymi też można się podzielić, były nawet takie próby podjęte przez tego faceta (karteczki z zadaniami). Także nie wiem kto tu jest wygodnickim..bardziej chyba ta Pani..
Ale dobry tekst!
Napisany dla mnie…przerażajace ale jakie prawdziwe. Dlatego pozostaje mi podziękować.
DZIEKI!
🙂
Dawno nie czytałam tak bzdurnego tekstu. Pomijam fakt, że według autorki miłość najwyraźniej kwitnie wyłącznie w oprawie zawalonego brudnymi garami zlewu, lepiącej się podłogi oraz porozrzucanych brudnych skarpet. Przede wszystkim oburza mnie założenie, że za sprzątanie, przygotowywanie posiłków i pozostałe obowiązki domowe ma być odpowiedzialna wyłącznie jedna osoba – kobieta. Rozwiązaniem opisanej sytuacji nie jest polubienie brudu, ale przekazanie mopa facetowi!
Trochę bzdura. Związki nie rozpadają się dlatego, że ktoś lubi czystość. Związki rozpadają się dlatego, że ludzie z sobą przestają rozmawiać, albo przestają się nawzajem słuchać. Jeśli ktoś się zorientował, że coś jest nie tak dopiero wtedy, jak partner spakował walizki – nooo to pozostaje pogratulować refleksu i wzajemnych relacji. I jest jeszcze jedna rzecz – często kobieta myśli w taki sposób: „Po ślubie na pewno mój facet się zmieni”. A facet: „Mam nadzieję, że po ślubie moja wybranka się nie zmieni”. I potem brutalna rzeczywistość robi swoje. Facet się nie zmienia, a zniesmaczona jego postawą kobieta – owszem.
Ale bardzo często ludzie przestają ze sobą rozmawiać i wspólnie spędzać czas właśnie dlatego, że poświęcają swój czas i energię na zupełnie inne rzeczy tj. przesadne sprzątnie. Dodam, że w przypadku związku z Egipcjaninem, wszyscy dookoła mówią, że facet się zmieni po ślubie, a sama zainteresowana jednak wierzy, że pozostanie taki sam 🙂
Taaa… Jest w tym bardzo dużo racji. Jednak kiedy przychodzi do sprzątania dużo frajdy powinno być z robienia tego wspólnie. Ze współpracy i działania zespołowo. Kiedy po strategicznie rozgospodarowaniu planu działania kobieta robi swoje myśląc, że na koniec dnia wspólnie wezmą kąpiel w pięknie wysprzątanej przez niego łazience. Po czym wchodzi do niej przed całym romantycznym wydarzeniem i widzi, ze pojemnik na szczoteczki, że mydelniczka o której wspominałaś, że kurze i sciana od pasty i jeszcze wiele innych rzeczy wcale nie wygląda na choćby tknięte to ja pytam: Jak? Jak reagować? Czy nie patrzeć? Czy docenić, że cokolwiek? Czy poprawić? Nie jestem perfekcjonistką, przecież nie muszę mieć lśniącego mieszkania. Ale skoro zabieramy się za cos razem, to co z niedociągnięciami powtarzanymi za każdym razem? Czy to jest jak z dzieckiem, ze ” posprzątaj pokój” jest zyt ogólne i trzeba wszystko rozpisać? Czy kolejnym razem gdy gotuję obiad to podam ziemniaki albo ryż nieugotowane i powiem że obiad jest skończony tak jak ta nieszczęsna łazienka? Jaki obrać sposób?
Zawezwać delikwenta, bez pretensji pokazać palcem, co ma poprawić, poprosić grzecznym tonem nieznoszącym sprzeciwu, że ma to zrobić teraz, a Ty w tym czasie przygotujesz się do kąpieli 🙂 Potem wrócić, pochwalić i cieszyć się bąbelkami w wannie 🙂
Mój luby wyszoruje zawsze umywalkę, wannę, sedes i co tylko… ale lustro zawsze zostaje brudne. Wiecznie o nim zapomina. Jak przypomnę od razu to umyje, jeśli nie to robię to sama. Ot, taki ma mały mankament. Probowałam z tym walczyć. Po 10 latach – dalej muszę przypominać 🙂
Ojoj-tekst o mnie ?niestety w tym wydaniu,ze wszystko muszę (posprzątać, ugotować, zrobic)…sama,po swojemu…Autorko, zawarlaś bardzo trafne spostrzeżenia,tylko…jak tu się do takiej prawdy zastosować ? (aby oddać rozmiar mojej paranoi,dam dzisiejszy przyklad-wizyta w toalecie publicznej i…szukanie(na szczęście tylko wzrokiem? mopa by zmyć zadeptaną podlogę)
Błahostki życia codziennego nie mogą nam zasłonić drugiej osoby. Fajny, potrzebny tekst, przypominający o tym 🙂 Muszę jednak nadmienić, w przypadku mojego chłopa kanapki zamiast kaczki nie byłyby dobrym pomysłem 😉
Dziwne to,ale u nas jest całkiem odwrotnie. Mąż dostaje białej gorączki jak nie jest posprzątane i ugotowane…tłumaczy swoja złość ze ma prawo tego oczekiwać bo porządek to coś normalnego i powinnam sama tego chcieć. Kiedy ja chce tylko nie w takim zakresie,zwyczajnie się nie wyrabiam przy dwójce dzieci i pracy.
Jeśli jemu przeszkadza coś, z czym ty nie dajesz sobie rady, to niech ruszy cztery literki i ci pomoże 🙂
Rzecz w tym ze jest pracoholikiem,śpi,je,sprząta,pracuje…
A zorientowałaś się o tym dopiero teraz, kiedy masz z nim dwójkę dzieci????
To wlasnie PO dwójce dzieci nastąpiła taka zmiana! pt. „ja pracuje,ty masz zadbać o dom i dzieci” według standardów z jego rodzinnego domu. Wcześniej był bardziej wyluzowany,rozumiał potrzebę spędzania wspólnego czasu,gdzie teraz jest ukierunkowany prawie wyłącznie na „utrzymanie rodziny”,są dzieci i trzeba im coś zapewnić takie jest przesłanie
Oj Kochana rozumiem Cie? mam podobna sytuację minus praca bo jak narazie nie mogę sobie pozwolić ale….z dwójka dzieciaków które ciągle się nudzą, kłócą, ganiaja i niebezpiecznie ze wszystkiego skaczą ciężko się skupić na sprzątaniu, praniu i gotowaniu a jak już się skupiam to mam wrażenie że ich zaniedbuje a dodatkowo sama siebie też co coraz bardziej daje się we znaki. Mąż wracając z pracy rzuca czasem baaaardzo głupie i wkurzajace mnie pytanie „co Ty robiłaś cały dzien?” No sory prawie pieciolatek umie liczyć do 50 co 10 do 100, zna się na zegarze, umie alfabet i uczy się już czytać, jak na swój wiek jest bardzo kulturalnym, pomocnym i opiekuńczym dzieckiem. Bardzo chcę pomagać w kuchni więc i bałagan jest większy i czas na ugotowaniu się wydłuża a do tego jest jeszcze młodsza która też bardzo potrzebuje uwagi, umie pisać literki po śladach choć nie pamieta całego alfabetu, liczy do 10, zna kolory, umie kilka wierszyków na pamięć, jest bardzo żywa więc jest dużo tancy i ćwiczeń nie mówiąc o śpiewaniu i licznych piosenkach które zna….ktoś ich tego nauczył ktoś poświęcił na to czas i to sporo bo choć szybko chłona mogą zapomnieć bez ćwiczeń…córka ma niecałe trzy latka więc to mądra dziewczyna ale trzeba ciągle szlifowac umiejetnosci? Mój mąż myśli że ja to wszystko robię z palcem w nosie….ze gotuje, sprzątam, piore i prasuje i dodatkowo staram się nauczyć czegoś dzieci żeby start w szkole był łatwiejszy ale tak się nie da i czasem jest bałagan i dzieciaki mają aż czarne skarpetki jest sterta garow i góra prasowania plus druga prania i wszędzie zabawki i czasem nawet jedzenie w różnych dziwnych miejscach ale jestem tylko człowiekiem potrzebuje odetchnąć nawet odpocząć od dzieciaków i mimo że wiem że już godz bez nich będę tęsknić to z chęcią oddam je do babci na kilka nocy….żeby i one miały szczęśliwa mamę i zadowolonego tate?
K.A. bardzo Cię lubię:))
A się bałaś, pamiętam 😀
Bo ja nie lubię zmian i dużo czasu potrzebuję, aby zaufać, pokochać całą sobą.
Dobry tekst.
Mocny tekst.
Trafny tekst.
Dzięki
A jednak. Są tacy faceci, którzy chcą mieć tak jak u mamy „bo mama to robiła tak”. Związek trwal krótko.
I tego się trzymam 🙂
Piąteczka ✋