Pamiętam ten dzień, w którym zorientowałam się, że nie pamiętam poprzedniego. Dziwne uczucie. Dojmujący ból głowy sprawiał, że byłam całkowicie wybita z codziennego rytmu, a proponowana przez znajomych puszka piwa na kaca jawiła mi się potworem chcącym zeżreć mi mózg, kiedy tylko przystawię ją do ust. To było ponad pięć lat temu. Od tamtej pory na palcach jednej ręki mogę policzyć moje spotkania z procentem.
A nie należałam wcześniej do osób stroniących od alkoholu. Wręcz przeciwnie, lubiłam sobie golnąć coś na rozmach. Problemem jednak było to, że zdarzało mi się golnąć za dużo. I wtedy siebie nie lubiłam. Bo ani pisać nie mogłam, ani sensownie wysłowić i zaczynało mnie coraz bardziej irytować to, że nie panuję nad rękami, nogami, że całkowitą władzę nad swoim ciałem oddaję dobrowolnie ustnikowi z kilkudziesięcioma procentami. Spytałam się siebie – po co? I przestałam pić.
Z dnia na dzień. Bez problemu. Kiedyś ktoś mi tłumaczył, jak łatwo rzucił palenie, to ja teraz opowiadam, jak prosto mi było przestać pić. I jak było mi po tym lepiej – zyskałam mnóstwo czasu, bo nawet po imprezie mogłam siąść i na żywca spisać swoje wrażenia. Następnego dnia byłam świeża i wypoczęta [to jeszcze było przed dzieckiem] i zazwyczaj byłam jedyną osobą, która pamiętała wszystkie pijackie wybryki. Zabawne.
A najzabawniejsza była reakcja innych. W naszym kraju ktoś, kto zwyczajnie nie chce się spoić lub mówi, że nie lubi alkoholu, traktowany jest albo jak AA, albo… jak idiota. Niepijący są osobnikami niższej kategorii. Są kompletnie w towarzystwie niepotrzebni. Zamulają. Czasem są nawet tak głupi, że kontrolują sytuację i nie pozwalają się dobrze zabawić. Dziwacy.
Naprawdę? – znajomi pytali i kręcili z niedowierzaniem głowami – nawet kieliszka? Głupie pytania jednak wcale nie były najgorsze. Najgorszy był typ nagabywacza, który stawiał sobie za cel przekonanie mnie, jak to jedna lampka mi w ogóle nie zaszkodzi. No weź, ze mną nie? Nie umiesz pewnie pić! No zobacz, jaka pyszna wódeczka! Za moje zdrowie nie wypijesz? A najlepsze było to, że kiedy byłam w ciąży, liczba nagabywaczy wcale się nie zmniejszyła. Budziłam zdziwienie, że nosząc dziecko w brzuchu, dziecko zagrożone, nie chcę sobie pozwolić na grzańca czy łyk piwa. Dziwna byłam! Przecież dziecku kieliszek wina nie zaszkodzi, a wszystko, co udowodnili badacze, to pic na wodę, próba stłamszenia naszej narodowej tradycji wiecznej libacji. Wypij, przyszła matko, najwyżej szlag ci dziecko trafi, będzie okazja zrobić drugie po pijaku.
Po ciąży było gorzej. O ile wtedy miałam jakąś wymówkę, która czasem trafiała do rozumów, to potem moja siła argumentów zmalała. Przecież dziecko już nie w brzuchu, łazi sobie pod stołem, wypij matko, nic się nie stanie! Moje tłumaczenie, że jednak wolę nie ryzykować, bo jak coś się jednak stanie, byłoby dobrze, żeby chociaż jedna osoba chodziła trzeźwa, kwitowane były zdumionym spojrzeniem. Przecież to całkowite normalne, że na rodzinnej imprezie, spotkaniu ze znajomymi, każdy pije, nie zważając na to, że po domu kręci się dziecko. TO JEST NORMALNE. Serio.
Matka, która nie pije, stała się ewenementem. Atrakcją. Obiektem żartów. Było mi prościej, bo autentycznie nie czułam pociągu do alkoholu, przestał mi smakować. Zastanawiałam się jednak co z tymi, dla których rezygnacja z picia jest faktyczną trudnością? Wyzwaniem? Czy zdolni są stawiać opór, czy prostu rezygnują i licząc na łut szczęścia, zaliczają kolejne kolejki?
Bo trudno być w Polsce osobą niepijącą. Traktowanym jest się z przymrużeniem oka, protekcjonalnie. Kiedy już wydusisz z siebie, żeś ani AA, ani w ciąży, nie przyjmujesz antybiotyków i nie jesteś dziś kierowcą, pozostaje ci dzierżyć odważnie zdziwione spojrzenia i tłumaczyć spokojnie swoje stanowisko, które budzi tym większe zdziwienie, im więcej towarzystwo zdążyło już zatankować. A ty siedzisz. Siedzisz i chłoniesz te pijackie wyziewy, a wszystko tylko po to, żeby, gdy już poprosisz chociaż o szklankę czystej coli, usłyszeć od przyjaciół:
– Samej coli? No co ty! Na popitkę na nie starczy.
I właśnie wtedy naprawdę żałuję, że nie piję. Zapewne po kilku głębszych ten żart zdawałby się bardziej zabawny.
No i teraz wasza kolej – alkohol w ciąży lub przy dziecku? Można?
Temat bardzo mi bliski. Naturalnie przestałam pić w ciąży, potem karmiąc, a w końcu uznałam, ze skoro nie piłam trzy lata, to nie będę już wcale. Nic, zero. Wymyśliłam sobie, że pokażę i sobie i dziecku i może trochę innym, że wcale nie ma przymusu picia alkoholu, że można nie pić (bo tak jak piszesz, to naprawdę nie jest oczywiste w dzisiejszym świecie, że można NIE). Ja podobnie, z tych lubiących alkohol – lampkę wina, piwko w upał, mniam, ale postanowiłam, że w ramach próby charakteru kończę z tym. Reakcje ludzi mnie zadziwiają. Rodzina się podśmiewa, koleżanki smucą – ale jak to? nigdy, nic? dlaczego? Jedynie mój młodszy brat – imprezowicz jaki mało, zainteresował się na serio, wyraził podziw i kibicuje. Tak więc przybijam trzeźwo piątkę 😉
W ciązy- ani łyk alkoholu, żadnego. NIGDY. Przed ciążą- nie wylewalam za kolnierz, barek pelen, lubilam alkohol. Ale nie spijalam się nigdy. <br /><br />Teraz jak mam dziecko pije bardzo odpowiedzialnie. I bardzo malo. Jedno piwko od czasu do czasu. Lub kieliszek wina. wystarczy.<br /><br />masz racje, duzo. W towarzystwie nie pic, to patrzą jak na kosmitę.
Ja się tak wyleczyłam z alkoholu po wieczorze panieńskim kuzynki. Dochodziłam do siebie przez kolejny tydzień, więc stwierdziłam, że koniec. Teraz jak tylko czuję zapach wódki, zbiera mi się na wymioty. Za to uwielbiam napić się od czasu do czasu Desperadosa. Jest to chyba jedyna rzecz, której brakuje mi w ciąży 😉
Sledze bloga od niedawna wiec nie wiem skąd jesteś…ale faktycznie takie podejście jest przerażające…<br />W ciąży zdarzyła mi się lampka czerwonego wina kilka razy…ale kończyło się na kilku łykach…bo nie smakowało jak wiesz ze masz w sobie człowieka :)<br /><br />Teraz…razem tylko po lampce wina…jeśli jakaś impreza to jedno ma "dyżur". Nie mówię radykalnego nie, ale trzeba mieć wszystko
Uwielbiam pić piwo i palić papierosy! Ale tego nie robię bo na drugi dzień moje dziecko mnie wkurwia. Po za tym za bardzo to lubię i mam olbrzymią szansę zatracić się w tym. Piłam i paliłam od czternastego roku życia z przerwą na starszą córkę. Teraz uważam, że pijani rodzice lub skacowani, nie są w pożądku wobec dziecka bo zawsze kac lub pijaństwo zmieniają zachowanie rodzica na niekorzyść. Niby
Lubie piwo. Nie pije nigdy gdy jestem sama z dzieckiem. W ciagu dnia nawet gdy nie jestem sama rzadko, bo od nas mozna na spacer wybyc tylko autem i musze byc gotowa wsiasc za kierownice. Wieczorem tylko tyle by rano moc jechac. Nigdy nie pijemy wieczorem razem na wypadek gdyby w nocy trzeba bylo jechac na pogotowie etc
Eee, no coś Ty, ze mną nie wypijesz? ;)<br />A tak na serio to namawianie podczas ciąży i karmienia na jeden kieliszek wina/piwa itp. doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Innym ciężko zrozumieć, że odmawianie dla dobra dziecka nie oznaczało dla mnie żadnej katuszy i wyrzeczeń. Dziwne…
Nie wiem, o co chodzi z tym kieliszkiem wina w ciąży… zupełny idiotyzm. Zresztą, która kobieta w ciąży ma tak naprawdę ochotę na jakikolwiek alkohol? Chyba są to odosobnione przypadki. Nie wyobrażam sobie alkoholu przy bardzo małych dzieciach, biegających pod nogami. Jeśli już, to trzeba im zapewnić porządną opiekę. A i wtedy, nie ma co robić z siebie zapitej świni, żeby następnego dnia nie
Zdarza mi się (nam) wypić drinka, piwo, whisky, ale wieczorem jak już dzieci śpią. Jak już wyjdę na imprezę, domówkę (średnio 2 razy w roku), nie piję, bo trzeba jakoś do domu wrócić- mieszkanie za miastem praktycznie w lesie wymaga poświęceń (albo i nie). Dobrze mi z tym i nie zamierzam nikomu udowadniać, dlaczego nie piję. Piję kiedy chce, nie kiedy muszę. Ot co 🙂
Ja kiedyś też lubiłam poimprezować, a jak impreza, to i alkohol. Czasem w nadmiarze. Ale zajście w wyczekiwaną ciążę zweryfikowało moje priorytety. I zweryfikowało też moich znajomych. Część nie zrozumiała, że wolę spokojne, bezalkoholowe spędzanie czasu. A zostało mi grono przyjaciół o podobnych poglądach co ja, w większości też z dziećmi. <br />Nie ukrywam, że teki styl życia, jaki teraz
Oczywiście że nie można. Dziecko trzeba pilnować non stop, nawet gdy śpi. Nie wyobrażam sobie, by dziecko w domu bez opieki zostało… A opieka pijanego człowieka to tak jakby jej nie było, albo jeszcze gorzej – potencjalne zagrożenie dla życia.<br />Może jedno piwko, czy kieliszek wina od czasu do czasu.<br />Dobrze, że moi znajomi się nie dziwią… Zaraz… Oni wcale nie przychodzą. Takie
Piłam, kiedyś…. jak miałam 19 lat 😛 Potem mi przeszło. Kac to mój największy wróg! Nie widzę sensu w piciu takiej ilości alkoholu żeby na drugi dzień cierpieć !! Po co !!?? <br />Przed ciąża wypiłam z koleżankami wino czy dwa 😛 – zależy ile nas było ale nigdy się nie upijałam… <br />W ciąży ZERO tolerancji na alkohol – co nie znaczy, że nigdy nigdzie nie wychodziłam – wręcz
w ciąży nie. wódki przy dziecku – nie zdarzyło się, piwo już tak. ale dopiero po twoim tekście się nad tym zastanowiłam ;D
Już taka mentalność. Trochę tradycja. Nawyk. Trochę pozostałości z lat młodzieńczych. bo szacunek wśród kolegów z gimnazjum zdobywa się ilością wypijanego alkoholu. Stan upojenia traktujemy jako swoisty mistycyzm. Sam alkohol jak nieodłączny element życia. Najlepszy interes załatwia się przy czymś mocniejszym, a każde spotkanie towarzyskie, biznesowe, może okazać się jakieś "dziwne",
Podpisuję się pod Twoim postem obiema rekami.<br />Też nie piję już x-lat, a wcześniej, tak jak Ty, od procentów nie stroniłam.<br />Teraz czasami symbolicznie coś tam chlapnę, ale mam tak słabą głowę, że po lampka wina to dla mnie stanowczo za dużo.<br />I też nie mam problemu z moim niepiciem. Za to inni mają. Patrzą na mnie jakoś tak podejrzliwie.<br />A ja potrafię przetańczyć całą noc i być
Serio? Nie spotkałam się w swoim gronie z nagabywaniem do picia i nigdy nie tłumaczyłam się, że jestem w ciąży, matką, kierowcą, "panombogom" czy jeszcze nie wiem kim…Jeśli nie chcę pić, to mówię – "nie, dziękuję" i nikt nie używa głupich "podśmiechujek" i nagabywanek typu "za moje zdrowie nie wypijesz"itd. Wśród znajomych też nie spotkałam się raczej z
Edyto, wiesz, gdzie mieszkam, wiesz, ilu ludzi się przewija przez wakacje, widziałaś, jak to wygląda i naprawdę pytasz się czy serio. Wiadomo, zimą nie mam takich problemów. W wakacje zaczyna się sajgon. I tak. Najgorzej było w ciąży. Ludzie autentycznie przekonywali mnie, że kilka kieliszków wina mi nie zaszkodzi.
Imprezy suto zaprawione alkoholem pamiętam (raczej słabo) w moim życiu dwie – jak miałam 16 lat i mi się film urwał na wakacjach i drugą na studiach po jakiejś trudnej sesji. Ogólnie wódki nie piję, piwo lubię, ale maksymalnie jedno, może dwa, jak dłuuugie nocne posiadówy, wina lampkę okazyjnie. Alkohol nie jest zły, jest dla ludzi, ale w "normalnych" ilościach. Nie potrzebuję go, żeby
witam, nie mam dzieci, Matkę czytam od kilku tygodni i pozdrawiam :)<br /><br />właśnie wróciliśmy z mężem z wyjścia ze znajomymi, czułam się średnio, nie miałam ochoty na alkohol, więc nie piłam. może to zasługa znajomych, rodziny, ale nie spotkałam się raczej z takimi sytuacjami, jak opisujesz wyżej. <br /><br />nie wyobrażam sobie picia alkoholu w ciąży, ale uważam też, że nie ma co
w ciąży absolutnie nie.<br />przy dziecku – małe piwo ok – (raczej kiedy już spią i są zdrowe), jeśli trochę więcej – to albo jedno z rodziców trzeźwe, albo dobra opieka dla dzieci.
Alkohol w ciąży NIGDY! To jest masakryczne jak niska jest w Polsce świadomość szkodliwości alkoholu na rozwijające się dziecko i ilu inteligentnych i wykształconych ludzi nigdy nie słyszało o FAS! Z uwagi na moją mniej typową drogę rodzicielską miałam możliwość uczestniczyć w warsztatach o tym syndromie, a także na żywo obserwować dzieci nim dotknięte w ośrodku pre-adopcyjnym. I nie rozumiem jak
ja tam sobie golnę przy Tośce piwo, ale nie afiszuję się z tym, czyli mam w szklaneczce, albo winko w kieliszku.. ona dobrze wie, że to nie dla mniej i zawsze prosi o wodę… ale to raczej rzadko… i tutaj: piłam obrzydliwie dużo, nigdy mi się film nie urywał, kocham pić, kocham piwo, wino, whiskey (wódę lubiłam na studiach) – i tak jak strasznie kocham pić i piłam mega dużo tak ani łynia
w ciązy oczywiście że nie to nie ma żadnych watpliwości.. kiedy dziecko dzieci są na świecie można wypić czasami winko lampkę czasami piwko jedno ale nie tak by sie nie wiadomo jak ululać bo to jakoś tak nie pasuje przynajmniej mi. Jeszcze jedno dla mnie osoba która potrafi pić sama do lustra ma wielki problem tak mi się wydaje. Miałam kolegę który pił codziennie dwa piwka niby nic ale jak mu
Ale jak sobie naleję lampkę wina do fajnego filmu w samotności to chyba nie grzech? Ostrzegam przed generalizacją..
dopowiedzenie: bo tu sprawa rozbija się o intencję picia alkoholu i posiadanie hamulców. Nie koniecznie o to czy z kimś, czy samemu.
ostatnio bylam u siostry na urodzinach moje mloddsze ma 7 lat stasze 13 i tak stwierdzilam malutkiego slabego drinka jako toast mpge miec na caly wieczor gdy moje dziecko mlodsze chcialo ode mnie soku mpwie mu ze to nie bo to doroslych i nie wolno a moje dziecie z oburzeniem po widocznie doksztalcaniu w szkole stwiwrdzilo Mamoooo Ty nie mozesz pic alkoholu bo bedziesz pijakiem a nie mozesz bic
A ja myślałam, że rodzice są od tego, by dziecko wyprowadzać z błędu, gdy je średniomądry rówieśnik w błąd wprowadzi. Siedmiolatek jest w stanie skumać, że pijakiem się człowiek nie staje od "picia alkoholu", tylko trzeba mieć ochotę z dzieckiem rozmawiać, nawet na trudne tematy. I rozumiem rówieśników, że pierniczą głupoty, ale żeby matka głupotom przytakiwała… to już mi się w głowie
Nigdy jakoś alkohol mnie nie ciągnął, a już teraz jak zostałam mamą, tym bardziej. Myślę, że to picie, kiedy w domu jest małe dziecko jest nieodpowiedzialne. Podobnie jak Ty myślę, że zawsze może się coś zdarzyć takiego, że potrzebna będzie trzeźwa osoba. I podobnie jak Ty czasem słyszę, "no co ty, a co się może stać".
Mój mąż jest abstynentem od zawsze. Bo tak. I fakt, niektórzy odbierają to jako dziwactwo i fanaberię. I jeśli tylko się dziwią to ok, ale gdy dochodzi kwestia "ze mną się nie napijesz?" lub co gorsze z chęcią wlania po kryjomu alkoholu do szklanki z sokiem to już funem nie jest. A i z takimi sytuacjami się spotkaliśmy, na szczęście rzadko. <br />Za to ja zawsze miałam szofera 😉 (już
Alkohol w ciąży absolutnie, przy dziecku lepiej nie i dobrze by było żeby ktoś (szczególnie matka) nie pił wcale. Generalnie ja mało piję a jeśli już to jakieś piwko sobie strzelę okazyjnie albo lampkę wina. Zdziwiona jestem, że spotkałaś się ze swego rodzaju ostracyzmem, nie przesadzasz z kapkę?
A dlaczego szczególnie matka? A nie zwyczajnie jedno z rodziców? Albo oboje? Komentowanie "przesadzania" sobie daruję, bo jednych gwałcą, innych głaszczą po głowie 🙂
No np. jeśli matka jest karmiąca to oczywistym jest, że nie powinna. Poza tym zauważyłam, że kolano mniej boli jak mama w nie pocałuje i w ogóle. Dobrze by było jakby rodzice nie pili ale zazwyczaj jest tak że nie pije jedno i najczęściej są to kobiety. Nie wiem, może lepiej ogarniają sytuację?
Oj były czasy,że impreza kończyła się na stole.Ostatni raz hm..rok przed narodzinami młodego jak skończyłam pracować w miejscu,które niszczyło od wewnątrz.NIe piłam dużo.Dwa piwka+dziwna substanca,która sprawiła połamane drzwi do klatki w bloku i potrzaskaną kość ogonową i ogromny wstyd.Teraz nawet mnie nie ciągnie.Nawet na weselu zażyczyłam sobie zamiast szampana wody.jest mi dobrze.nie
<br />Jeśli się dziwią zawsze mówie: "może się nie stanie, ale jeśli by się stać miało nie chcę do końca życia zastanawiać się czy to przez ten jeden kieliszek/ jedno piwo" w związku z tym zawsze jestem kierowcą 🙂
Nie wyobrażam sobie pić mając pod opieką dziecko. Nawet jak zostało z babcią. Poczucie odpowiedzialności nie pozwalało wziąć alkoholu do ust. <br />A najlepsze jest to, że kiedyś nie wyobrażałam sobie spotkań towarzyskich bez alkoholu. teraz to jest norma i bawię się jeszcze lepiej. piłam bo pili wszyscy, piłam aby się wyluzować…<br />Też balowałam co wiązało się czasem z dużą ilością alkoholu.
Dokładnie, najgorsza sytuacja to być matką! Pamiętam reakcję znajomych, gdy rok temu na majówce, powiedzieliśmy, że staramy się o drugie dziecko? <br />Hę? Co? To z kim ja teraz wypije? Ale tak z własnej woli? Dlatego wielu ludzi niepijących nie bawi się na żadnych zakraplanych imprezach. Poza tym ja jakoś nie lubię słuchać pijackiego bełkotu, jak i pijackich "wyziewów" 🙂
Ja w ciąży problemu nie miałam bo nie piję nic – w ogóle. Z tego powodu miałam spokój bo nikt mnie nie przekonywał, że lampka wina dziecku nie zaszkodzi ( na marginesie nie wiem co jest z tym winem w ciąży- ma jakieś magiczne znaczenie). Rodzina jest już przyzwyczajona więc nawet nie proponują a znajomi czasem zapytają dlaczego nie piję. Odpowiadam wtedy, że nie lubię i kończę temat. Przyznam