Moje bezdzietne koleżanki [jak już czasem zadzwonią] pytają się mnie, jakie to uczucie – być matką. Zazwyczaj jestem trochę skonfundowana, bo jak w kilku zdaniach wyrazić cały ogrom całkowicie sprzecznych ze sobą uczuć, ale postanowiłam odpowiedzieć. Tutaj. Bo taniej mi wysłać link, niż do każdej z osobna dzwonić…Zaczynamy! Moje rady dla wszystkich, którzy chcą, ale boją się trochę rozszerzyć działalność…
Jak to jest być rodzicem? Jakie to uczucie? W kilku punktach postaram się odpowiedzieć na najważniejsze problemy, ale musicie przygotować na wiele zaskakujących faktów:
– jeśli martwi cię wizja tych wszystkich nieprzespanych nocy, nie denerwuj się. To akurat najmniejszy problem. Znalezienie sił na niespanie jest bardzo łatwe w porównaniu do znalezienia w sobie odwagi, by nie uciec z domu i nie zostawić tego wszystkie w diabły.
– jeśli martwi cię to, w jaki sposób znaleźć w sobie siłę na pozostanie w domu i ogarnięcie tego wszystkiego, nie martw się, natura jest mądra, prędzej ci szwy na tyłku puszczą, niż ty wyjdziesz z koleżanką na ploty. Przynajmniej przez pierwsze dwa miesiące. Lub trzy. Lata.
– jeśli oblewają cię zimne poty na samą myśl o porodzie, pocieszę cię, odchodzące wody są całkiem ciepłe, więc podczas porodu zdecydowanie się ogrzejesz.
– nie jesteś w stanie sobie wyobrazić wyskakującego z twojego ciała człowieka? Nie martw się, natura naprawdę jest mądra, stworzyła mężczyzn, którzy nie potrafią sobie tego wyobrazić jeszcze bardziej niż ty. Chociaż się starają. Ale jeśli jednak nadal chcesz zobaczyć, jak to jest – weź na raz środki na przeczyszczenie i zaparcie. Wyjdzie na jedno. Straszne, ale przeżyjesz. A nagroda będzie przewyższać wysiłek.
– boisz się, że podczas porodu zrobisz kupę? Nie zawracaj sobie tym głowy. Zazwyczaj organizm sam się tuż przed porodem wypróżnia. Wspomnisz moje słowa, gdy będziesz zwijać się z bólu na kiblu i rzygać do umywalki. Ale jeśli mimo wszystko ci się zdarzy, to uwierz, od momentu pierwszych skurczy twoja kupa będzie najmniej istotna. I tak już będzie przez pierwsze dwa miesiące. Lub trzy. Dzieści lat.
– myślisz, że po porodzie wasz związek już nie będzie taki sam? Mylisz się. Dalej będzie ci wilgotno. Zawsze miałam w oczach łzy szczęścia, kiedy mówił „no dobra, idź się zdrzemnij, ja posiedzę z dzieckiem…”.
– jeśli wydaje ci się, że zamiast dziecka nosisz w brzuchu kosmitę, to… niewiele się pomyliłaś.
– boisz się, że opieka nad dzieckiem jest straszliwie męcząca i czasochłonna? Jeśli zamkniesz na cały dzień dziecko w piwnicy… to nie jest. Zamkniesz? Ja się jeszcze nie odważyłam, ale moje bardzo głośno płacze, więc i tak bym go słyszała… W każdym razie lepiej nie zamykaj. Pogódź się z tym, że będziesz bawiła się misiami, samochodzikami i lalkami przez najbliższe lata. Biorąc pod uwagę fakt, że Lego uzależniają również dorosłych, to wcale nie jest to jakaś katastroficzna wizja, prawda?
– nie wiesz, co zrobić, kiedy sąsiad, zaniepokojony sześciogodzinnym płaczem twojego niemowlaka, przyjdzie zwrócić ci uwagę o drugiej w nocy? Wypręż piersi, zrób dzióbek, rozszerz oczy i zapytaj go szczerze: „Naprawdę? To moje dziecko tak płacze? I słyszy pan aż to trzy piętra wyżej? Nieprawdopodobne! A ja nic a nic nie słyszałam… Muszę mniej pić przed snem” Serio. Zrobi ci się lepiej. Obiecuję.
– a jeśli zastanawiasz się, jak to wszystko wytrzymały inne matki… to wyobraź sobie, że uśmiecha się do ciebie i zaprasza na randkę bogaty, przystojny, seksowny i w miarę inteligentny facet, w którym od lat się szaleńczo kochałaś. A teraz pomnóż sobie to przez tryliard i wyjdzie ci to, co czujesz, gdy uśmiecha się do ciebie po raz pierwszy twoje dziecko.
W sumie warto!
[* Czytając ten tekst, jesteś wdzięczna za moje serdeczne rady i wskazówki? Wyrzuć je do kosza. Jestem matką, czyli ostatnią osobą, która może cokolwiek ci uświadamiać, bo oprócz mojej opinii znajdziesz dwadzieścia tysięcy odmiennych. Zapoznaj się z „Dlaczego nie możesz być matką” i przygotuj na hardkorowy koktajl sprzecznych ze sobą porad najbliższych.]
A wy? Przed czym ostrzegacie przyszłe mamy? Jakie rady im dajecie, żeby je trochę na duchu podnieść?
Zdjęcie ilustrujące znalazłam na fanpage’u
Mother Power, który serdecznie polecam
Introwertyków mogę ostrzec: zostając matką, zapewniasz sobie towarzystwo na niemal 100% czasu. Dla mnie to jest najtrudniejsze, ale na szczęście do ogarnięcia z pomocą rodziny.
A najlepsze trzy rady usłyszałam od mojej mamy: po pierwsze, nie szukaj winnych, szukaj rozwiązań. Po drugie, nie porównuj. Po trzecie, wszystko mija.
Ale mi mokro! Po prostu oplułam się ze śmiechu 😉
„jeśli oblewają cię zimne poty na samą myśl o porodzie, pocieszę cię, odchodzące wody są całkiem ciepłe, więc podczas porodu zdecydowanie się ogrzejesz” – uśmiałam się! Najlepsza rada, jaką usłyszałam w czasie ciąży: „nie słuchaj rad innych”.
Dziwnie ale tekst na czasie – we wrześniu dołączę do grona matek. Akurat jestem na etapie że i tak do końca w to nie wierzę ale powoli zaczynają się jakieś dziwne ruchy pod żołądkiem. No i jesienią przeprowadzka na Warmię. Naprawdę podejrzane ;))
świat staje do góry nogami, przewraca się, powoduje chaos, bałagan. Ale jaki przyjemny bałagan, niezapomniane chwile, łzy wzruszenia i miłośc która serce rozrywa
Szczerze mówiąc mam odmienne odczucia niż większość komentujących. Od pewnego czasu wizja bycia matką, urodzenia dziecka bardzo mnie przeraża. Wydaje mi się, że powinien obudzić się już we mnie instynkt macierzyński i powinnam chcieć być (nawet jeśli to ma być „kiedyś”) matką. Mam 27 lat, młodsza się nie robię i wiem, że niedługo przyjdzie czas jakiejś decyzji. Jest we mnie ogromny niepokój i po prześledzeniu dziesiątek blogów różnych matek kreuje mi się obraz matki umęczonej, która nie ma już własnego życia i prawa do niego (sorry, wyjście gdzieś raz na kwartał i ciągłe kontrolowanie czy w domu jest wszystko ok, nie jest zbyt atrakcyjne), metki, która pisze o wyczerpaniu, rujnowaniu planów, kompletnej zmiany rodzaju relacji z partnerem. Piszą o tym żartobliwie, ale dla mnie wcale nie jest to zabawne. I tekstu „niespanie jest bardzo łatwe w porównaniu do znalezienia w sobie odwagi, by nie uciec z domu i nie zostawić tego wszystkie w diabły” nie ma dla mnie wydźwięku żartobliwego, a wręcz przeciwnie. Przerażają mnie problemy, które się pojawiają, przeraża mnie to, że te matki muszą używać jakiejś nadludzkiej siły, żeby wszystko ogarnąć, co samo w sobie jest przecież męczące. Boję się, że jeśli zdecyduje się na zajście w ciążę niczego nie będzie już można cofnąć, a ja obudzę się któregoś dnia i będę tęsknić za czasem, w którym byłam wolna, niezależna i szczęśliwa. Że pomyślę kiedyś, że żałuję. Że będę czuć, że jestem jakimś robolem, narzędziem do zaspokajania potrzeb innych, a moje potrzeby będą nieważne lub nawet niemożliwe do zaspokojenia. Martwię się tym, co byłoby za 5,10, 15, 20 lat. A co, jeśli pomimo dużej wiedzy o wychowaniu i tym podobnych rzeczach, wychowam złego człowieka? Wiem, że zostanę sama z moimi wszystkimi wątpliwościami, wiem, że nikt nie odpowie mi na moje pytania. Nie jestem złym człowiekiem, nie jestem jakimś egoistą czy hedonistą. Po prostu się boję i mam świadomość, że będę musiała wybrać jakąś drogę.
Wiesz… w styczniu 2011 roku rozmawiałam z koleżanką i przeklinałam strasznie tą całą presję, że muszę kiedyś urodzić dziecko. Z fajkiem w ustach i piwem w ręku, wołałam, że dzieci to ja mogę ominąć na ulicy. W marcu dowiedziałam się, że mogę mieć problemy z zajściem w ciążę i 12 miesięcy później urodził się Kosma. Nie piszę tego po to, żeby cię nastraszyć, ale po to, żeby pokazać, że wcale nie musisz rodzić dziecka bo… [tu argumenty]. Spokojnie poczekaj, żyj, jakbyś miała jutro umrzeć. Instynkt sam się odezwie.
Chyba specjalnie dla ciebie napiszę jakiś teks, dedykowany tym, co się boją. Bo wbrew pozorom, bycie rodzicem, to takie wejście na wyższy level człowieczeństwa [niefortunne sformułowanie, ale pierwsze, jakie mi przyszło do głowy]. Niby padasz na łeb, ale jeszcze trochę siły znajdziesz 🙂 [na przykład, żeby siedzieć do pół do pierwszej w nocy i odpisywać na komentarze :)]
Chyba specjalnie dla ciebie napiszę jakiś tekst niedługo, bo nie ma czego się bać, ale też pchać bez całkowitej pewności również 🙂
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Poczułam w niej coś, czego bardzo w internecie brakuje, a mianowicie brak oceny i niestawianie siebie wyżej ode mnie.
Mój przypadek jest dosyć ciekawy bo wcale nie jestem lekkoduchem i imprezowiczem. Mało tego! Na co dzień pracuje z dziećmi bo jestem fizjoterapeutą. Bardzo lubię dzieci, a moją ulubioną rozrywką jest koc, książka i herbata. I pomimo tego wszystkiego tak strasznie się boję tego zbliżającego się czasu decyzji… No i strach przed chorobami/niepełnosprawnością dziecka, 100% odpowiedzialności, problemy wychowawcze, wojny pomiędzy rodzeństwem, brak wsparcia… Argument dotyczący wieku jest bardzo ważny bo przecież nie można czekać w nieskończoność…
Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź i będę z niecierpliwością czekać na post.
BM rozumiem Cię trochę. Ja właściwie chciałam być kiedyś matką, ale bałam się tego jak ognia – że nie będę się nadawać, że nie dam rady, że tego kompletnie nie ogarnę, że nie zdążę w życiu zrobić nic dla siebie, a z dzieckiem to już musztarda po obiedzie, no i te dzieci, które rodzą się potwornie chore. Potem niespodziewanie zaszłam w ciążę i byłam przerażona.
Mój Roman ma teraz trzy lata, a ja nie umiałabym żyć bez niego. Bo on nie jest jakimś tam „dzieckiem”, o którym kiedyś myślałam jak o czymś kompletnie abstrakcyjnym, niemalże jak o kolejnej „rzeczy”, która ma się pojawić w domu. To… Roman po prostu. Człowiek o konkretnym temperamencie, który mówi, chodzi i nawet zaczyna mieć czasami własne zdanie.
Nie musisz mieć dzieci, jeśli nie chcesz. Z nimi czy bez nich możesz się spełnić w życiu i zrobić wiele dobrego dla siebie i innych 🙂 Ale jeśli jednak się na nie zdecydujesz to dasz sobie ze wszystkim radę. Problemy? W życiu jest wiele problemów: praca, związki, zepsuty samochód – wychowywanie dzieci to jeden z nich i to nie zawsze największy, a trzeba sobie z nimi radzić. Nic dziwnego, że boich się nieznanego, to naturalne, tylko nie każdy potrafi się do tego przyznać. Pozdrawiam i uszy do góry.
U mnie bylo pdoobnie, do dzieci nigdy mnie nie ciagnelo choc gdzies tam teoretycznie sadzilam, ze pewnie raczej je kiedys bede miec niz nie miec, zdecydowalam sie dosc pozno jak cos sie w glowie przestawilo, na drugie jeszcze pozniej. Dzieki temu nie mam wrazenia ze czegos tam nie zdazylam zrobic przed dziecmi, a jesli mam to robie to z nimi (no dobra, na razie z jednym). Jest pieknie, jest meczaco, jest wkurzajaco, jesy smiesznie, jest zycie. Jestem z tych, co pewnie bez dzieci tez szczesiliwe przezyliby zycie, ale za nic nei zaluje. Nie zmienia to fakty, ze za cudzymi dziecmi wciaz nie przepadam i wole swoje 😛
Ja w grudniu skończę 26 i nie ciągnie mnie do dzieci. Nie uważam żebym miała z tego powodu czuć się gorsza. Nie warto się do niczego zmuszać. Jeden lubi czekoladę, drugi jej nie znosi ; ) Ja lubię swoją niezależność i brak granic. Nie musisz z tego rezygnować. Ja czuję się spełniona i szczęśliwa.
Nawet nie wiesz, jak doskonale Cię rozumiem… Piszesz moimi słowami i moimi obawami… Z tym, że nie czuję się jakaś specjalnie nieszczęśliwa, wybrakowana, czy niespełniona z moja bezdzietnością… Mam kochającego faceta, który rozumie i PODZIELA moje wątpliwości, również pracuję z dziećmi niepełnosprawnymi, które bardzo kocham (więc bez uczuć nie jestem) oraz swoje pasje i SPOKÓJ, który sobie bardzo cenię. Mam obecnie już 32 lata i daję sobie czas ostatnie 2 lata na postawienie kropki nad „i” w konkretną stronę : mieć albo nie mieć. Jestem jeszcze przed ślubem, podróżą naszego życia i przed wyremontowaniem mojego starego domu do stanu „używalności”, dla dziecka. Do mnie instynkt puka tylko czasami (nie przeczę, że nie), ale jest to na zasadzie „Ciekawe jakby to było mieć tą cząstkę siebie, pokazywało jej świat, przekazywało swoje pasje itp???”… Po czym przychodzą zaraz dokładnie TWOJE obawy przed wyrzeczeniami, NIEODWRACALNOŚCIĄ tej decyzji, wyczerpaniem, decyzjami dnia codziennego i problemami (na każdym etapie życia potomka), innego rodzaju i…ULGA, że nie muszę przez to przechodzić. Powiedziałam sobie, ze dopóki nie przestanę czuć tej ulgi, to chyba nie jest najlepsza wytyczna do „przedłużenia siebie w świecie” Kończą się problemy pielęgnacyjno – zdrowotne, zaczynają się szkolne, a potem na „deser”, problemy wieku nastoletniego, co w dzisiejszych czasach bezstresowego wychowania i zagrożeń współczesnego świata, jest bardzo dla rodziców namacalne… Oczywiście, tak jak myślałam, pojawią się pod Twoim wpisem odpowiedzi typu „Nie lubiłam nigdy dzieci, nigdy nie chciałam ich mieć, ale niedawno urodziłam i nie wiem jak mogłam tak myśleć!”, lub „Też się bałam, ale powiedziałam sobie raz kozie śmierć i jestem najszczęśliwasza na świecie!” Mimo że nadal nie mam dzieci, to proszę Cię, nigdy nie decyduj się na dziecko na zasadzie loterii i ruletki „Może jak urodzę, to wyjdzie w praniu czy się nadam, mimo że tego nie czuję”… To chyba najgorsze, co może być i dla kobiety i dla dziecka.. Lepiej przeczytać odwrotne I REALNE historie kobiet, które wręcz planowaly macierzynstwo, pragnęły go, ale… coś „nie zaskoczyło”, rozczarowało je ono, przerosło… Nie zawsze też sama ciąża zmieni negatywne nastawienie… Owszem biologia wykonuje za nas jakieś 60 % „pracy”, ale cała reszta to indywidualne nastawienie kobiety, okoliczności, nastawienie partnera itp… Wg moich obliczeń masz teraz równo 30 lat, jestem ciekawa czy jednak się zdecydowałaś… Czy może nic się u Ciebie nie zmieniło? W każdym razie ściskam Cię mocno i zyczę Ci wszystkiego dobrego, czy z potomkiem czy też bez 🙂 Całusy i jeśli zdecydujesz się na bezdzietność, to nie daj się Kochana!
AMEN
Ja ostrzegam głównie przed baby bluesem, który bardzo mnie zaskoczył i trwał miesiąc. Ten pierwszy miesiąc był najgorszy, potem już z górki 🙂
Komentarze przeczytałam, ochłonęłam 🙂 Bardzo mnie ten temat dotyka, jako mamę sześciolatka będącą w ciąży z bliźniakami. Żyję w dużej aglomeracji, mam wokół siebie grupę kobiet, przyjaciółek która bardzo się wspiera, podrzuca sobie dzieci, razem urywa się regularnie. Faktycznie, jest to duży luksus. Jednak widzę te dziewczyny, które wszystko muszą same, bo matka właśnie jest ta jedna i tak ma
Już ochłonęłam, poczytałam. Reakcja była taka emocjonalna, bo to są tematy, które mnie bardzo dotykają. Wspominałam o grupie wspierających się kobiet, którą mam wokół siebie, ale oczywiście widzę i inne, które z wszystkim zmagają się same, bardzo często dlatego, że są przekonane, że tak ma być, że tylko matka może, jest powołana itp. Myślę, że to bardzo niesprawiedliwe, niesprawiedliwie traktują
Że z lasu się nie wyjeżdża? 🙂 No chyba że tam tak ładnie, że się nie chce. Tak też może być.
Jesteś tu od niedawna, prawda? Chyba muszę jakieś małe podsumowanie zrobić, bo w tym tygodniu poleciało już z pięć osób, które się dziwiły, że nie chodzę codziennie po chleb do Kerfura.
Ach! Zrobiłam! Tutaj: http://matkatylkojedna.blogspot.com/p/o-mnie.html#.U6Q5jfl_tpA<br /><br />Polecam linki 🙂 I życzę przyjemnej lektury!<br /><br />PS. Do anonima, który zapluł się jadem, ale zadał jedno sensowne pytanie. Oto odpowiedź: Nie mam drugiego samochodu, jeszcze mnie na taki nie stać, i jeśli chłop jest przez trzy miesiące na poligonie to siedzę sama w lesie 🙂 Joł!
Nie no, poruszył mnie ten tekst w takim stopniu, że piszę jeszcze raz. Myślę, że wyrządza się dużą krzywdę mamom teraźniejszym i przyszłym pisząc, że przez trzy lata nie będą wychodzić z domu. Dla mnie trąca to koszmarem. Jak pisałam wcześniej, w kręgu moich znajomych mam i nie mam jest tradycja babskich wyjazdów bez dzieci. Absolutnie do zrobienia w sześć miesięcy po porodzie. Ale w międzyczasie
Dżiz. Tam jest dopisek na końcu.
Ale dlaczego przez trzy lata nie wychodzić z domu? No matko, przesadziłaś 🙂 Wokół mam dużo fajnych babek, które po pół roku zostawiają rodzinkę i wyjeżdżają na babskie wyjazdy. Ja też, bardzo to lubimy, mam swą tradycję, wiadomo, przesadzać nie można, ale pół roku to już się da ogarnąć.
Och, istoto, która nie mieszka w lesie… Och…
Pięknie ujęte!
LOVE 😀
Wiesz co jest najgorsze? To że przez Twojego bloga nie mogę powiedzieć że nikt mnie nie przestrzegał że wcale nie będzie tak różowo;)
Dobre 🙂
I jeszcze bardziej chcę mieć dziecko…
Ja sie pod tym obiema rękami podpisuję ! :)<br /><br />Pozdrawiam ciepło<br />http://fabrykapomponika.blogspot.com/
Świetny tekst! 🙂
chapeau bas :3
Przeczytałam i się wzruszyłam…<br /><br />Dziękuję 😉
Sama prawda !! Ja od początku się nastawiałam, że fajerwerków nie będzie. Wolałam być przygotowana na najgorsze,a potem ewentualnie miło się zdziwić. Chociaż najgorsza to jest chyba bezsilność, kiedy nie masz pojęcia co dziecku dolega,a ono płacze i płacze pomimo, że Ty swoje wszystkie powinności spełniłaś. Ale fakt uśmiechy i przytulaski wynagradzają ten trud 🙂
O bosz, poplułam monitor :). Samo życie. I jak ja lubię, jak Ty piszesz o kupie :D. Taaa, biorąc pod uwagę, że podczas porodu będą Ci grzebać, w takich miejscach, o których nie miałaś zielonego pojęcia, że istnieją, kupa to pikuś 😉
Ja nie ostrzegam, ja podtrzmuję mit o sielance i szczęśliwości wiecznej. Co mają mieć szersze horyzonty, a ja mniej płatników na emeryturę..
słusznie, słusznie 🙂 strach się odezwać, że się frustrację odczuwa, żeby się grono doradców stukających w czoło nie zbiegło ze swoim olśniewającym macierzyństwem. Uwielbiam takie posty, nie jestem najbardziej hejtującą matką w blogosferze 😀
Oj straszysz 🙂
"łzy szczęścia…" hm…naaajlepszy fragment
Pomnożyłam. Przez tryliard. I jeszcze mi trochę za mało wyszło 😉 Pierwszy uśmiech dziecka… to było coś… Syn Pierworodny uśmiechnął się po raz pierwszy właśnie do mnie i zrobił to w moje urodziny. Ten to ma wyczucie. Ostatnio z okazji imienin babci powiedział do niej po raz pierwszy "Baba". Czy są jakieś piękniejsze prezenty? Te rekompensują naprawdę wiele.
hmm… tekst rewelka sama nie wiem co bym dodała że jeśli masz urlop chociaż 3 dni to Ci dzieci zachoruja i tak spędzisz ten czas z nimi hehe
Bardzo dobrze ujęłaś temat.
Mnie zaskoczył upór małego dziecka. Potrafi długo protestować, bo nie chce się ubrać na spacer, a potem podnosi wrzask, bo nie chce wracać ze spaceru. Na każdy posiłek żąda ciasteczek, gdy nie zapewnisz ciasteczek, a chcesz zaaplikować zupkę – dziecię generuje takie odgłosy, że odrzutowiec by się nie powstydził. Gdy już skapitulujesz i dasz ciasteczko, okaże się, że ciasteczko nie takie i znowu
Czy Ty nie piszesz przypadkiem o moim dziecku? :)<br />Renata
wody to jak by się posikać w majty heh ciepełko hahah
teks odaje cale sedno macierzynstwa :)<br />super ujete
Jaskółka, kocham Cię. To jest jeden z moich Twoich ulubionych wpisów. Zaraz sobie dodam do pocketa 😀 Nie jestem matką, ale mam dużo przyjaciółek – matek i zaraz im wyślę linki do Twojego tekstu. Myślę, że uśmiechną się z jeszcze większym ciepłem i zrozumieniem niż ja, czytając go. Nadal przeraża mnie myśl o posiadaniu dziecka. Ale może za kilka lat, kiedy plusy zaczną równoważyć minusy, wspomnę
Asiu! Pięknie ujęte:) Dodam jako MATKA TRÓJKI DZIECI:<br />- wiele radości, wahań, złości i zazdrości – okraszonych uśmiechem, pocałunkiem, krzykiem, płaczem- przypieczętowanych uściskiem, laurką, milczącym telefonem – przeplatanych "kocham Cię!", "zaraz!", "pomóż!", "skończ już!", "przytul mnie!" – jeszcze przed TOBĄ!!!!!!!!!!! Pozdrawiam! KBD
Niesamowita z każdym postem jesteś matko! :)<br />
Zmęczenie takie, że zwisające na czoło strąki tłustych włosów, zwyczajnie przestają przeszkadzać…<br />Od wycia cycki opadają do kostek, aż w końcu sama zaczynasz wyć…<br />"O Boże daj mi cierpliwość" śpiewasz zamiennie ze "Słonie, słonie zielone słonie…"<br />I marzysz, aby ktoś zabrał to straszne stworzenie na tydzień, po czym za godzinę tęsknisz tak, że będąc we
hehe, to też mnie rozbawiło 😛 choć za pół roku przestanie być takie śmieszne.
jak już dzieci samodzielnie się przemieszczają i jedzą, oraz interesuje je świat dewastacji domu a czasem nawet zabawki, to już jest lepiej 🙂 nawet kawę czasem gorącą udaje się wypić 😉
mnie przestrzegano, ze jak nie skończę jeść w czasie ciąży to będę jak słoń wyglądać.<br />no i tradycyjnie, ze zobaczę co to znaczy być zmęczona, tak jakbym nigdy wcześniej nie zarywała nocek.<br /><br />świetny tekst:))<br />z uśmiechem go czytam<br />
Co czuję? Dumę przede wszystkim 🙂 Bycie matką to harówa, ale warto bez dwóch zdań.
Wow! Mocne! Dzięki za ten tekst Matko 🙂
Dobre! Nic dodać, nic ująć!
Zawsze się zastanawiam, skąd ta fobia sąsiadowa z okazji płaczącego dziecka. Serio zdarzyło się to komuś? Albo słysząc płacz dziecka zza ściany, szłaś opieprzać sąsiadkę? Jakoś wątpię 🙂 Polskie matki straszliwie boją się oceniania innych i najmniejszą uwagę traktują jako atak i krytykę. Choćby najmniej różniace się zdanie niż ich własne. To generuje mnóstwo niepotrzebnych problemów. <br /><br />
ja przez ścianę słyszę bez przerwy wrzask dwóch kilkulatek. Drą się bez opamietania, niezależnie od tego czy jest wcześnie rano czy późno w nocy ( w weekendy w środku dnia jest to samo). one po prostu zamiast mówić do rodziców drą się wniebogłosy, a jeśli po kilkunastu "MAMA!" matka do nich nie przyjdzie to jest ciężka histeria. a graniczę z nimi przez pokój i łazienkę (podejrzewam, że
Jak dzieci drą paszcze bez przerwy to wina rodziców, mam dwójkę i potrafią hałasować, pomimo iż mieszkamy w domku jednorodzinnym i nikomu to nie przeszkadza, to są nauczone, że po godzinnym wrzasku ma nastać cisza, bo rodzice zwariują. W bloku, moja półtoraroczna córka wie, że na górze śpi dzidzia i nie wolno drzeć dzioba, więc jak kilkuletnie dziewczyny drą się "mama" to dziwne. Moje
Osobiście znam osobę która poszła sprawdzić co się dzieje że dziecko płacze. Więc to raczej nie bujdy na resorach i mamuśki z niskim poczuciem wartości.
Odnośnie sąsiadów to potwierdzam, że bywają tacy którzy interesują się jak dziecko płacze. Moja starsza dziecina miała kolki, trwały przez kilka dni (może nawet tygodni, było to kilkanaście lat temu więc dokładnie nie pamiętam), ale regularnie płakała od 19.00 do 22.00. Te mamy, które przerabiały ten problem wiedzą, że nie jest łatwo uspokoić taką rozwrzeszczaną kruszynę (ciepłe okłady z
Wyobraź sobie że zobaczyłaś małego, słodkiego kotka – taki uśmiech zrobiłam czytając końcówkę posta 😀
świetny tekst, jak zawsze 🙂
hahaha – fajnie to ujęłaś.
Matką jest być wyjątkowo;) ot tyle bym powiedziała:) i to już od pierwszej chwili, od pierwszego "kopniaka". Żaden Pan Tata nigdy nie poczuje tego, co my, Matule.. <br />Ostrzec mogłabym przed nadopiekuńczością:) ale to się zauważa dopiero w którymś tam tygodniu czy miesiącu życia Bąka – ewentualnie przy drugim Dziecku;)<br />Przyszłym Mamom zawsze mówię, żeby nie odrzucały pomocy,