Informacja o tym, że dwuletnie dziecko wyszło w nocy z domu i zostało znalezione kompletnie wyziębione dopiero po kilku godzinach dotarła do mnie gdzieś koło południa. Pierwszy wstrząs, żal i palącą potrzebę dowiedzenia się, co dalej, postarałam się powstrzymać. Do internetu zajrzałam dopiero późnym popołudniem, gdy chłop już wyjechał, a Kosmyk bawił się z babcią. Szybko znalazłam odpowiedni link, przeczytałam komentarze pod nim i… zamarłam. Cała sprawa dotknęła mnie niesamowicie, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że to mogło być moje dziecko. Gdyby było, wyrok byłby jednoznaczny: winna, bo spała. Nieodpowiedzialna. Zła. Do więzienia.
Czytam o sprawie chłopca, który wyszedł sam z domu i czytam wszystkie komentarze. Rodziców lub podających się za rodziców osobników, którzy wprost piszą, że babcia jest nieodpowiedzialna, bo… poszła spać! Wredna, głupia, ograniczona kobieta. Nie czuwała całą noc. Nie zabarykadowała drzwi. Może nawet zapomniała przekręcić zamek. Nie wstawiła krat w okna. Nie postawiła straży. Jak mogła! Jak mogła głupia pipa położyć się spać, gdy obok spało dziecko? Jak rodzicie mogli być tak nieodpowiedzialni i podrzucić jej dziecko, a sami iść na imprezę?
Propozycje są różne – wychłostać rodzinę, babcię zamknąć w domu starców, rodziców do więzienia przynajmniej na 25 lat, chłopca do rodziny zastępczej, nawet do domu dziecka. Bo nikt nie może pojąć, jak mogło dojść do takiej sytuacji.
Co umie dwulatek?
I te słowa piszę wyłącznie z własnego doświadczenia. Dwuletnie dziecko potrafi przystawić sobie stołek do drzwi, przekręcić klucz i biegać w marcu po ośnieżonej trawie. Dwuletnie dziecko potrafi uciec mamie i schować się w piwnicy i czekać aż je ktoś znajdzie. Nawet pół godziny potrafi czekać. Pół pieprzonej, wyjętej z życia godziny, po której w moich włosach znalazłam cztery srebrne nitki. Dwuletnie dziecko potrafi wysłuchać codziennych tyrad o niewychodzeniu na drogę, po czym po kilku tygodniach takich tyrad, rozmów, wyjaśnień, zabaw, wylecieć za bramę pod pierwszy lepszy samochód. Dwuletnie dziecko potrafi podstawić sobie krzesło i wdrapać się na szafę. Dwuletnie dziecko widzi, gdzie chowamy wszystkie niebezpieczne narzędzia i zwyczajnie potrafi się tam dostać. Dwuletnie dziecko potrafi wreszcie… wszystko. Jeśli umie biegać, skakać, myśleć, potrafi dosłownie wszystko. Nam zostaje nic – czyli albo faktycznie zaczynamy żyć w więzieniu i staramy się przewidzieć każdy jego ruch, otoczyć kokonem, wstawić kraty w okno i wyprowadzać na smyczy, czym skazujemy się porażkę, albo zwyczajnie rozmawiamy z maluchem, liczymy na to, że zrozumie, a jednocześnie staramy mu się pokazać, że każde jego zachowanie może przynieść jakieś konsekwencje. Rozmowa to nasza potężna broń. Choć nie zawsze skuteczna, bo, powtórzę: dwulatek, trzylatek, czterolatek wpadnie na każdy pomysł, o jakim wam się nie śniło.
Wydarzył się tragiczny wypadek. Wypadek, który mógł przydarzyć się każdemu z was. Bo przecież nikt nie jest w stanie przewidzieć, co zrobi jego dziecko! Nikt. Choćbyście złotym puchatym dywanem opatulili jego kolanka, łokietki, główkę, to dzieciak sobie nos obetnie, bo wpadnie mu do głowy myśl, jaka wam nigdy by przez łepetynę nie przefrunęła! Zamkniecie drzwi na klucz – przystawi stołek i sobie dam otworzy. Zabarykadujecie wyjście – wyjdzie oknem. Schowacie noże, znajdzie nożyczki. Zapniecie go na sznurku – to się na nim powiesi i tyle z zabawy.
Trzymam kciuki za malucha, wierzę, że mały podróżnik wyjdzie z tego cało, a rodzinie ogromnie współczuję. Tego, że rano nie znaleźli dziecka w swoim łóżku i tego, co muszą znosić teraz, bo my, Polacy, zawsze mądrzy po szkodzie, jedyne, co potrafimy robić, to oceniać i wylewać pomyje na bogu ducha winną babcię, która położyła wnuka do łóżka, o trzeciej w nocy jeszcze do niego zaglądała, a rano nie znalazła go w ogóle w mieszkaniu. Smutno mi, że w obliczu takiego zdarzenia, zamiast słać wyrazy wsparcia i pocieszenia, wieszamy na rodzinie, której dotknęło nieszczęście i drzemy z niej łacha, bo przecież my, MY, jesteśmy tacy fajni, że nigdy byśmy do takiej sytuacji nie dopuścili! Wiemy, do czego jest zdolne nasze dziecko! Jesteśmy zabezpieczeni na wszystkie możliwe sposoby! Poduszki na kantach, kraty w oknach, drzwi na pięć zamków, klucze schowane [bo przecież dziecko nigdy nie widzi, jakim kluczem otwieramy drzwi – nigdy!].
I mówimy tak do pierwszego momentu, w którym nasze zabezpieczone ze wszystkich stron dziecko nas nie zaskoczy.
Bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Nie uchronimy naszego dziecko przed każdym nieszczęściem.
Jedyne, co nam zostaje, to wsparcie. Ale to słowo chyba jest przereklamowane. Lepiej pogadać. Bo nie nas to spotkało. I dopóki nie spotka, zawsze będziemy mądrzejsi.
PS. Kolejny dowód na to, że nigdy nie będziesz dobrą matką. Szczególnie, jeśli jesteście ojcami albo babciami. Ale tego się nie mierzy po równo.
AKTUALIZACJA!
Zajrzyjcie TUTAJ. Chłopiec przeżył, ponieważ najwyraźniej cierpi na sennowłóctwo – lunatyzm. Tylko to może wyjaśnić tak małe szkody w organizmie, których udało się uniknąć, ponieważ w trakcie lunatykowania człowiek… płycej oddycha.
Nom ja też przyznam, że dzieci to żywioł! ! Jedna sekunda chwila nie uwagi a może zdążyć się wszystko! ! Nie będę oceniać, wystawiać wyroków bo każdemu się może zdążyć jak nie cos takiego to coś innego. Przy dzieci trzeba mieć oczy w tyłku ale poprostu nie zawsze się da.
Oby wyszedł z tego w pełni zdrowia. Normalnie mam łzy w oczach, bo również mam dwulatka w domu.
I też mam podejrzenia że mój najstarszy syn lunatykuje – zdarzyła mu się jeden raz taka sytuacja, ale od tego momentu jestem uważniejsza.
P.S. Ostatnio mojego już 6,5 letniego synka zostawiłam na pół godziny samego w mieszkaniu, miał przy sobie telefon, zamknęłam go na klucz, zabierając klucz ze sobą. Niestety mój syn przestraszył się komara (dokładniej jakiejś ćmy) i chciał wyjść z mieszkania, jednak natrafił na opór w postaci zamkniętych drzwi, pomimo to próbował je jakoś otworzyć nieświadomie przekręcając dodatkowe zamknięcie (rygiel) zamykane tylko od wewnątrz. Następnie ze stresu położył się spać i zasnął. Ja potem nie mogłam wejść do domu, na szczęście przyjechał mąż, pożyczyliśmy śrubokręt od sąsiada i udało nam się otworzyć drzwi. Dziecko niczego nieświadome po 10 minutach od naszego wejścia się obudziło. Masakra!
Nigdy nie wiadomo co wymyśli dziecko !!! Dzieci bywają nieprzewidywalne !!!!
Zgadzam się z Tobą, że tylko rozmowa, tłumaczenie, uświadamianie dziecku niebezpiecznych sytuacji. Jednak nigdy nie wiadomo co się wydarzy i tak naprawę rodzic do końca życia będzie martwił się o swoje dziecko. Ja kiedyś dosłownie na 2 minuty odwróciłam wzrok od moich dzieci, a tu młodszy pchnął starszego z małego schodka,a ten tak niefortunnie spadł że bardzo mocno stłukł sobie łokieć (na szczęście tylko tyle). Jestem pewna, że każdy rodzic przeżył wiele niebezpiecznych dla dziecka sytuacji, które nawet działy się pod jego nosem 😉 Sama pamiętam z dzieciństwa czy wczesnej młodości swoje głupie pomysły, które mogły się źle skończyć 😮
Dziecko moje, 1,5-roczne potrafi otworzyć źle domknięte drzwi, zejść samo po ciemku po schodach i urzędować w kuchni. Na stole. Tak mój mąż go ostatnio zastał. Na parapet też umie wchodzić. I okna otwierać. I meble przesuwać. Zastanawiam się, kiedy z szafy go będę zdejmować.
I też ma tendencje do lunatykowania. Przez sen z łóżeczka wychodzi albo z łóżka i jak się budzi na środku pokoju na przykład to zgroza. I tak sobie właśnie myślę, że równie dobrze mogłoby to być moje dziecko chodzące po okolicy w samym pajacu.
Bardzo współczuję Ci tego pół godziny 🙁
Popieram całą wypowiedź. Mój syn ma 3 lata i mam wrażenie że im starszy tym bardziej szalony. Wiem że to mądre dziecko ale jednak dziecko. Wie czego mu nie wolno ale koniecznie chce sam sprawdzić dlaczego. Latem potrafił wyjść z domu bo tata był w piwnicy. Dobrze że drzwi głośno się otwierają i pobieglam za nim. To nie jedyny numer jaki wykręcił i nie ma się czym chwalić ale nie jesteśmy w stanie być przy dzieciach 24h na dobę. A nawet jeśli to i tak nie wpadniemy na to na co one. Współczuję rodzinie. Nikt nie chciałby być na ich miejscu. Dużo zdrowia maluchowi a rodzicom spokoju i cierpliwości.
Na pierwszym roku studiów każdy psycholog dowiaduje się, że „wyobraźnia dziecka zaczyna się tam, gdzie kończy się wyobraźnia rodzica” (jak się nie dowiedział, to polecam teraz zapamiętać). Wydaje się, że odgadło się wszystkie potencjalne niebezpieczeństwa, ale dziecko widzi świat zupełnie inaczej. Mam nawet wrażenie, że to o dwulatkach mówił Szekspir, gdy wspominał niewyobrażalne dziwy. Najtrudniejszy wiek te dwulatki, bo dużo potrafią ale jeszcze nie wszystko chcą słyszeć. Potem jest coraz łatwiej dogadać się z takim jegomościem. Jednak w przypadku tego chłopca nawet rozmowa by nie pomogła, lunatykuje więc to ani jego wina ani babci, która śmiała spać.
dzisiaj wyczytalam, ze rodzice byli na noc w pracy. z reszta czy to wazne gdzie byli? mogli isc na ta cholerna impreze i dobrze sie bawic. zostawili dziecko z babcia, ktora kocha, ktora kocha bezgranicznie, ktora teraz przechodzi pieklo.
Dla wszystkich „niedowiarków ”
Mój syn miał w tedy dwa lata i trzy miesiące 🙂 Pozdrawiam i mocno trzymam kciuki za zdrowie Adasia.
A nie mówiłam? A raczej pisałam!!! – to odnośnie aktualizacji dotyczącej podejrzenia, że chłopiec jest lunatykiem!
Moja nieco lunatykuje, cały czas śpi w kojcu mimo ponad 2 lat na karku, bo się boimy. Tak jak mój młodszy brat w nocy przez sen potrafi usiąść, a nawet wstać, nie budząc się (za twardy sen).
Tylko tu pojawia się pytanie – czy rodzice wiedzieli, że ich dziecko lunatykuje?
Mogli nie wiedzieć. Ja byłam na to uczulona, bo wiedziałam co brat wyczyniał w dzieciństwie. Po pierwszym nocnym epizodzie, gdy dziecko zaplątało się w szczebelki i jeszcze przywaliło głową – wiedziałam, że muszę szybko kupić duży kojec turystyczny z membraną. Ale przecież nie każdy rodzic miał kontakt z dzieckiem lunatykującym i może nie być świadomy zagrożenia. Zresztą czy trzeba lunatyka, by doszło do wypadku? Miałam kolegę klatkę obok, wypadł z siódmego piętra przez okno nie mając 2 lat. Cud, że przeżył. Mama wyszła z pokoju tylko na chwilę. Pech chciał, że było otwarte okno. Nie znam szczegółów, jak się do okna dostał, ale to był moment.
Całkowicie się z Tobą zgadzam.
Ja w ogóle jak o tym usłyszałam, to wiedziałam, że będzie debata na temat „durnych” i „wyrodnych” rodziców i „głupiej” babci, która nie pilnuje dziecka ALE widziałam też w internetach wyrazy współczucia i wsparcia dla babci, rodziców i przede wszystkim maluszka. Straszna tragedia i wypadek i mam nadzieję, że dzieciątko z tego wyjdzie… Sama pamiętam jak wywinęłam rodzicom taki numer. Byliśmy na wakacjach nad morzem ja miałam może z 6-7 lat i obraziłam się na Tatę bo nie chciał się ze mną bawić (wokół było pełno dzieciaków a dorośli chcieli pograć w siatę a ja się uparłam na niego) i poszłam spać z nudów do auta. Po kilku godzinach budzę się a dorośli jak szaleni biegają po podwórku…w życiu nie widziałam, żeby ojciec był tak wystraszony! Okazało się, że od dobrych 2 godzin szukali mnie po bagnach, pobliskich sadzawkach, lasach i innych a on od zmysłów odchodził… Do dzisiaj wolę sobie nie wyobrażać strachu o własne dziecko i tej niewiedzy co się stało. Łatwo obrażać ludzi ale dziecka NIGDY się nie upilnuje w 100 %… chyba, że ktoś chce wychować życiową kalekę.
Przynam, że zniechęciłam się do tego bloga ostatnimi czasy, nawet go odlubiłam jakiś czas temu na fb, itd. Ten post znalazł mnie w sieci zupełnie przypadkowo. Miło było się przekonać, że rozsądny jest i wyważony. Pozdrawiam.
Mój trzyletni syn też kiedyś wczesnym rankiem wyszedł sam do ogrodu, otworzył rolety i wielkie drzwi tarasowe. Na szczęście była to już wiosna i dość szybko to odkryliśmy, no i był w ogrodzie, poza ogrodzenie na szczęście nie wyszedł. Starszy natomiast wcześniej wychodził przez zamknięte ogrodzenie i nie wiedzieliśmy jak to robił. W końcu przyłapaliśmy go, okazało się, że wciskał się przez szparę do śmietnika a tam furtka już nie była zamykana na klucz… Raz też tak schował się w domu, że pół godziny go szukałam, nawet na drodze i u sąsiadów. Nie reagował na wołania i inne takie…
Mój niespełna jeszcze półtoraroczniak zamknął mnie na klucz w swoim pokoju w z opcją wyjścia oknem jedynie na balkon. Na szczęście pomoc przyszła szybko, także przez balkon. Synek w tym czasie zajął się swoim mlekiem, rozsypując je po całym dywanie, bawiąc się przy tym przednio. Miałam na Niego wgląd przez drzwi balkonowe. W życiu nie spodziewałabym się, że taki maluch wpadnie na szalony pomysł przekręcenia klucza w drzwiach, i do tego – nomen omen – klucza, który nawet nie ciężko było przekręcić, bo ciężko „chodził” w zamku. Człowiek czasem nie jest w stanie ocenić na co pociechę jest stać, dopóki nie dojdzie do takiego numeru. Sytuacja bardzo trudna, a ja nawet nie próbuję oceniać tych rodziców i babci z materiału, bo sama – ja można przeczytać wyżej – nie jestem idealna… Serdecznie pozdrawiam, Katarynka
I znów się zaczytałam do 1:30! 🙂 W tekście, w komentarzach – wspaniale tu u Ciebie.
Przeżywam deja vu – historia bardzo przypomina nagonkę na ojca, który zostawił śpiące dziecko w samochodzie. Hejterzy i wszystkowiedzący jak zwykle nie zawiedli.
Bardzo współczuję całej rodzinie i życzę wszystkiego dobrego. Sama mam 2,5 latka i wiem jakie „toto” potrafi być pomysłowe, sprytne, rogate i nieobliczalne.
Mnie najbardziej przeraża jak ktoś osądza po kilku słowach z radia, po zajawce nawet….
wiedziałam, że nikt tego od Ciebie lepiej nie napisze. <3
Przy okazji tej smutnej informacji przypomniałam sobie ile tragedii uniknęliśmy w życiu. Bo Chłop i jego Brat „dużo potrafili” a my rodzice, jak to zwykli ludzie – nie wszystko byliśmy w stanie przewidzieć. I słów mi brak gdy wiadomość o tragedii ludzkiej rodzi tylu sędziów a informacje o codziennych staraniach i radościach rodziców pozostają bez echa. Bardzo współczuję Rodzicom tego Malucha. Pozdrawiam! KBD 🙂 babcia Kosmy i jego Braciszka albo Siostrzyczki 🙂 matka Damiana
A przy okazji tej i
http://www.petycjeonline.com/opieka_naprzemienna_rownowazna
Mój Jaś miał niecałe 3 latka jak wyszedł sobie z domu u babci. Usiadł z psem na schodach i jedli bułkę. Babcia robiła coś w kuchni. Chwila nieuwagi. Babcia od tego czasu – a minęły ponad 2 lata – zamyka górny zamek w drzwiach.
Święta prawda.
Mnie w ogóle dobija ocenianie innych i wymądrzanie się, jak by to zrobili na czyimś miejscu.
G.. wiedzą, bo nigdy nie byli. I nie będą.
A już tragedia ludzka jest świetnym pretekstem, żeby pokazać, jacy to są moralni, odpowiedzialni, mądrzy, fantastyczni….
Ech…
Mam nadzieję, że z maluszkiem będzie wszystko dobrze. I bardzo współczuję jego rodzinie.
PS. Córka ostatnio złamała rękę. Złamanie skomplikowane, operacja, bardzo długa rehabilitacja. Jeździła konno od 3 lat. Kucyk był na lonży, ale miał zły dzień, stanął dęba..
Co usłyszałam od mamy?
Po co jej pozwoliliście jeździć na koniu?
OMG. Co do komentarza ostatniego – „uwielbiam” coś takiego. Po co wychodziłaś z dzieckiem do sklepu, przecież wiadomo, że na drodze jeżdżą samochody, po co pozwoliłaś dziecku bawić się klockami, powinnaś przewidzieć, że się klockiem w czoło uderzy, po co je urodziłaś w ogóle… 😀
I nic już na to nie można odpowiedzieć.
amen…wreszcie cos sensownego! ja też trzymam kciuki za malucha i za tę biedną babcie która umarła juz pewnie z milion razy :/
Jasne że dużo potrafi. Taki 3 czy 4 latek potrafi jeszcze więcej. Jasne, że można winić babcię. Jeszcze nie dawno 4 latek uciekł z przedszkola, a u mnie w Wałbrzychu 4 latek spędził noc w lesie, bo dziadek myślał, że sam wróci. Tylko, że to były ciepłe miesiące, więc nic się nie stało. A moje chłopaki coraz częściej „próbują” sami coś zrobić. Wiedzą, że nie wolno, ale co z tego? Prąd dokładnie wyjaśniłem, że nie wolno. Nie złapią za przedłużacz? Złapią! A ja codziennie przyglądam mu się i sprawdzam, czy przypadkiem nie jest uszkodzony. Kto z Was ma zamknięte kontakty i szuflady z nożami? Kto chemię ma tak wysoko, że nawet ze stołka dziecko nie dostanie? A macie zamki w oknach (są takie specjalne klamki)? Myślicie, że to pomoże? Pewnie nie pomoże, ale zmniejszy szansę na zrobienie sobie krzywdy.
Jedno jest pewne, sami musimy zadbać o pewne rzeczy, bo dzieci nas obserwują. Kurczę, przyspieszę pracę nad tematami związanymi z bezpieczeństwem na blogu.
Czasem lepiej, żeby dziecko zrobiło sobie krzywdę, nawet kontrolowaną przez rodzica, ale jednak. Wie wtedy, że rodzic nie uchroni go przed każdą krzywdą, a samo nie jest też „nietykalne”.
Właśnie tak samo czasami uważam. Ktoś, gdzieś mówił dziecku, że nie wolno się rozpinać z pasów bo można sobie krzywdę zrobić jak ostrzej zahamuje, ale dziecko jak to dziecko przyjęło to wiadomości i tak robiło co chciało. W końcu po ostatnim ostrzeżeniu ojciec delikatnie mocniej zahamował i dzieciak głową uderzył się w siedzenie przed sobą. Krzywdy sobie nie zrobił ale nauczył się, że w aucie siedzi się z zapiętymi pasami.
A ja się z tym nie zgadzam. Jako Ojciec bliźniąt w dodatku chłopców, uważam, że takie zachowanie rodziców jest błędne. Po pierwsze, to dzieci nas obserwują, więc jak mówimy i robimy coś zupełnie różnego, to nie spodziewajcie się, że dziecko będzie słuchać. Po drugie, dziecko będzie zawsze ciekawe, więc czasem zamiast NIE WOLNO, może pokazać co może się stać i pozwolić dziecku dotknąć. Przykład z pasami w samochodzie całkiem niezły, zapewne zaczerpnięty z filmiku na YouTube. To proszę propozycję dla noża i przewodu elektrycznego, a co tam, niech się skaleczy albo prądem porazi. Na pewno się nauczy. Zrobię wpis na swoim blogu o takich pomysłach…
Ale kto każe mówić i robić coś zupełnie innego? Potępiam wręcz coś takiego!
Z wpisem na swoim blogu – dobry pomysł. Lepiej tam, niż tutaj 🙂
Czasem lepiej, żeby dziecko zrobiło sobie krzywdę, nawet kontrolowaną przez rodzica, ale jednak. sam zaczęłaś 😉 nie chciałbym żeby dzieci uczyły się bezpieczeństwa w ten sposób, ale żeby ufały rodzicom na tyle, że gdy usłyszy nie wolno, to zapyta dlaczego, ale nie ruszy. Wielu rodziców zapomina, że zakazane kusi, więc zaspokoić ciekawość trzeba, ale nie robiąc krzywdy.
Kompletnie nie zrozumiałAś, o co mi chodziło i masz o to pretensje? Oczywiście, moje słowa można interpretować w ten sposób, że należy od razu dać dziecku siekierę i pozwolić, żeby odcięło sobie rękę, ale to trzeba mieć wtedy naprawdę złe intencje 🙂
Chwila, chwila, nie pretensje. I fakt nie zrozumiałem. Nie zdążyłem tylko posta usunąć. Ale ty też mnie nie zrozumiałaś…
Chodziło mi o to, że często dzieciom mówi się, że czegoś nie wolno robić, podczas gdy sami to robimy. Przykład z czerwonym światłem na przejściu, albo mówiąc dzieciom, że palenie szkodzi jednocześnie odpalając papierosa… Sorki za brak zrozumienia…
Akurat przeciwko czemuś takiemu jestem stanowczo przeciwna – było kilka wpisów o tym – i zupełnie nie o to mi chodziło 🙂 Ale też zrobiłam skrót myślowy, bo często obrywam za zdjęcia dziecka na pomoście i dostaję po twarzy, że pozwalam dziecku chodzić po nich samemu [jestem tylko obok, ale nie trzymam go za rączkę]. Zawsze się wtedy pytam – mieszkamy nad jeziorem, jak moje dziecko ma się nauczyć szacunku do natury, jeśli będę go od niej odcinać? Jak mam mu pokazać, że pomosty są śliskie i może się wywrócić, jeśli sam nie zobaczy tego pod własnymi nogami? Na początku, oczywiście, starałam się tłumaczyć, ale kiedy mi się wyrwał i zwiał na pomost – śliski – i się na poślizgnął [nie spadł do wody, upadł na pupę], to dopiero wtedy wiedział, że na pomostach trzeba podwójnie uważać. Od tamtej pory bez mojego pozwolenia nie wejdzie – i tak dużo, jak na trzy latka, ale nie osiągnęłabym tego wyłącznie gadaniem, sorry, moje dziecko jest zbyt żywe i ruchliwe 🙂
Mam dwóch chłopaków (3,5 roku), więc Cię rozumiem. Lecz… czy idąc wzdłuż ruchliwej ulicy zrobiłabyś tak samo? Już nie koniecznie. Natomiast widziałem filmik na którym ojciec prosi syna o zapięcie pasów, a gdy ten tego nie chce robić, to ojciec hamuje. Bardzo śmieszne, ale nie dla mnie, i trochę do tego się odnosiłem. W ten sposób nie powinno się dzieci uczyć, i o tym chciałem napisać.
(może już nie będę przedłużał wątku, co?) 😉
Hej, hej ale ja nic nie wspomniałam o tym, żeby mówić i robić coś innego przy dziecku. No bo jak dziecko ma rozumieć, że palenie jest niezdrowe jak rodzice palą sobie od razu po przebudzeniu? Przykład z pasami był jednak przykładem gdzie wiadomo było, że dzieciak większej krzywdy sobie nie zrobi. Nie bardzo rozumiem złośliwości o nożu i przewodzie elektrycznym. Chociaż może dla mnie to jasne, że do niektórych przykładów nie podchodzi się, aż tak dosłownie…
bo prawda jest taka, ze dziecko pozostawione pod opieką dziadków jest bardzo często niedopilnowane!!!!
powinna byla zamknac drzwi, kazdy kto ma male dzieci wie ze potrafią uciec… baba bez wyobrazni! sorry ale to jej i tylko jej wina!
Bez wyobraźni to są osoby sądzące, że są w stanie przewidzieć każdą sytuację i zabezpieczyć się na 100% przed pomysłami sprytnego dziecka. Oby życie nie zweryfikowało później tych wyobrażeń w dość bolesny sposób.
Najgorsze to jest to, ze ci sami ludzie, ktorzy tak chetnie linczuja opiekunow w przypadku takiej tragedii jak mowa np. o karach cielesnych to rownie chetnie by zlinczowali tych, ktorzy ich nie stosuja.
Mój jeden z Młodych, schował sie pod łóżeczko i tam…zasnął. To było jakies 25 lat temu. Do dziś pamietam.
Nawet nie chcę myśleć, co ta babcia teraz przeżywa. I cała rodzina. Nie powinnam, ale tak się cieszę, że u mnie nic losowego złego się nie zdarzyło. I mam nadzieję, że ta rodzina nie przeczyta tego, co tylu polaczków napisało rano, przy kawce porannej, między pudlem a innym kwejkiem, bez jednej refleksji i odrobiny empatii…
Ja mieszkam na codzień w Turcji i tutaj był przypadek całkiem niedawno że 3 letnie dziecko wyszło z domu i przez 3 dni nie mogli go znaleźć, mimo że w domu był pod opieką matki, znaleźli go po 3 dniach utopionego z basenie na pobliskiej posesji, basen był przykryty niebieską plandeką, dziecko wpadło do wody ześlizgnęło się pod plandekę i tyle. Sama mam 22 miesięcznego szkraba który bierzę kuchenne krzesło podstawia sobie pod górną szafkę otwiera ją i wyciąga „ciasteczko”. wchodzi na stół w salonie i patrzy na wszystko z góry, ja już się przyzwyczaiłam do jego wybryków ale kiedy przychodzi babcia to czasem ma stan przedzawałowy, a ja tylko ze stoickim spokojem powtarzam „spokojnie mamo nic mu nie będzie robił to 100 razy” Podczas zabawy w chowanego (tak dwulatek potrafi się bawić w chowanego ) schował się w szafie nawet zasunął drzwi i po ciemku przesiedział tam w zdobre 20 minut a ja z mężem nawet pod dywan zaglądaliśmy… masakra. co prawda w drzwiach mamy zamontowaną blokadę z którą jeszcze sobie nie radzi ale to i też pewnie kwestia czasu. Wystarczy się odwrócić na sekundę… podczas wizyty u rodziny na 7 piętrze w kuchni okno otwarte – przyznam nie zwróciłam uwagi, odwróciłam się gdy babcia mnie zawołała, mały jedna noga na kaloryferze ręce za oknem i się wspina dalej…. na szczęście obejrzałam sie w porę, ale traume mam do dziś od miesiąca nie odwiedziliśmy babci, ciągle widzę to okno oczyma wyobraźni… Trzeba być bardzo ostrożnym dzieci są niesamowicie sprawne i fizycznie i intelektualnie.
moja 22miesięczna córa też wspina się na meble, stół, parapet, umie sobie nawet okno otworzyć.. dobrze że mieszkamy na parterze 😉 i że jest straszy brat, który przypilnuje przez minutkę w razie czego 🙂
Jestem mamą 15 miesięcznego malucha i patrząc na jego obecne pomysły boję się myśleć ile razy w przyszłości wylądujemy na pogotowiu. Sama byłam dzieckiem ” szatana”, jeśli mogę tak to nazwać więc wielu wypadków unikamy właśnie dzięki memu dziecięcemu szataństwu – jak mój mały biegnie w jakimś konkretnym kierunku jakoś nie wiem skąd ale od razu mam odpowiedź na pytanie dlaczego akurat tam. Historie z życia wzięte ( mojego): jak miałam 4 lata weszłam do tzw. tapczanpółki zaciągając za sobą łóżko- trzeba było wzywać pana z administracji bo niestety ilość tlenu w tapczanie jest ograniczona( cała rodzina była w domu ), mając 3 lata wsadziłam głowę między barierki na klatce schodowej- mama zamykała drzwi ( trzeba było wzywać ślusarza), mając 5 lat weszłam po otwieranych szufladach do pawlacza pod sufitem, siedziałam tam aż zasnęłam- akcja poszukiwawcza całej rodziny i sąsiadów ( 6h), podczas gdy moja mama prasowała ubrania stałam i przytakiwałam jak mówiła, że gorące i dotykać żelazka nie wolno ale nie wiem czemu postanowiłam sprawdzić czy mówi prawdę- ( pogotowie 2h czekania, leczenie oparzeń do dziś a mam 28 lat) mając 6 lat poszłam do koleżanki zobaczyć szczeniaczka, zeszło mi z jakieś 5h, zapomniałam tylko babci powiedzieć, że gdzieś idę jak rozmawiała z sąsiadką i najlepszy pomysł ever- w dzień mojej komunii, wpadliśmy z moimi kuzynami na pomysł, że nazrywam nosków z drzewa- ja stałam na parapecie w komunijnej sukience wychylając się przez okno a oni trzymali mnie za nogi. Dodam że mieszkałam na 3 piętrze, pod oknem był wylany betonowy podjazd a dom był pełen ludzi( do dziś nie zapomnę hasła mojej mamy, że nie dostanę w ciory tylko i wyłącznie dlatego, że jest dzień mojej komunii- w sumie trochę się dziwiłam- dzień wcześniej byłyśmy na pogotowiu, założyli mi 15 szwów na plecach bo biegnąc nie trafiłam w okno drzwi tylko jakoś niefortunnie obok- w szklaną szybę ). Współczuję strasznie chłopcu i jego rodzinie ale prawda jest taka, że nikt tam nie zawinił, wypadki się zdarzają zawsze- mniejsze lub większe. A co do strasznych komentarzy ludzi to dam sobie rękę uciąć, że mówią to rodzice noworodków lub osoby, które po prostu dzieci nie posiadają a już dawno same zapomniały co im do głowy przychodziło za młodu
Nie potrafiłabym zlinczować takiej babci. Chyba dlatego, że zwiałam rodzicom, jak miałam 2,5 roku i wiem w jakich okolicznościach. To była przemyślana strategia. Nie mieli szans mnie upilnować. Szczęście, że był środek lata, szczęście że był to zamknięty ośrodek campingowy i kolejne szczęście, że miałam nieco oleju w głowie, by nie wchodzić głębiej do jeziora niż do pół łydki. Do tej pory kocham Mazury, bo to się zdarzyło w Giżycku (pierwsze mocne wspomnienie z dzieciństwa), ale też pamiętając o tym – zabezpieczam mieszkanie, jak umiem. Dziecko nadal śpi w kojcu, na noc zawsze 2x sprawdzam drzwi, bo a nóż się w końcu nauczy z tego kojca wyłazić? Drzwi z klamki otwiera bez problemu. A mimo to nadal mam stracha, że coś przeoczę i ona zwieje (wiem, że ma tendencję do chodzenia na wycieczki po spacerach na zewnątrz – doskonała orientacja w terenie). To trudny wiek. Boję się czytać newsów o tym biednym dziecku. Źle trafiło z pomysłem wycieczki. Latem by się nic nie stało, ale na takim mrozie? On praktycznie nie ma szans. Taka tragedia. 🙁
Dobrze, że napisałaś ten tekst. Mądry bardzo!
Niestety mamy społeczeństwo które wszystko wie najlepiej nie widzi swoich błędów natomiast mnie przeraża jedna rzecz.Obecnie zaczynamy traktować nasze dzieci w sposób dla mnie nie pojęty,zamykamy je w złotych klatkach wychowujemy w ten sposób społeczeństwo,które nie bedzie zaradne życiowo.I tego zdaje się nikt nie dostrzega.
O tym chyba niedługo będzie cały mój blog – że nie można zamykać w złotej klatce. Temat niesamowicie mi bliski…
Cóż może trzeba zacząć o tym mówić coraz głośniej bo dalej brnąc w to co obecnie mamy na naszym poletku aż się włos na głowie staje.U mnie niedługo też ukaże się tekst o złotej klatce ;)Edukujmy może do kogoś coś dotrze
A przepraszam, macie Panstwo jakies przygotowanie pedagogiczne,ze czujecie sie zobowiazane edukowac? Czy to kwestia potrzeby serca, tudziez wewnatrzengo glosu?
Może jedno i drugie?
Tak, rozumie, poczucie misji.
Ja mam przygotowanie i mogę edukować! Z tym, że w przypadku dzieci potrzebne są różne rodzaje edukacji – jedna z nich wynika z doświadczenia, wiedzy bezcennej bo zdobytej empirycznie, wiedza teoretyczna jest drugim elementem, takim formalnym zabezpieczeniem Instrukcji Obsługi Człowieka.
Pytanie dotyczylo doroslych. jesli ktos odczuwa potrzebe edukowania doroslych w kwestii wychowywania dzieci, bo ma wewnetrzne przekonanie, ze dorosli zle wywiazuja sie z tego obowiazku, to poza pragnieniem i wewnetrznym przekonaniem ,ze on/ona sam/a wie lepiej niz inni, powinien dysponowac jeszcze czyms wiecej. Dorosli bowiem w swojej istocie sa mniej latwowierni od swoich dzieci i potrzebuja dowodu, ze pobieranie od kogos lekcji ma sens.
Ja również mówiłam o edukowaniu dorosłych. Nie wiedziałam, że każdy rodzi się z wiedzą o rozwoju dziecka i potrafi jak rękawa wytrzepywać najlepszymi sposobami wychowawczymi. Zgadzam się, że poza wewnętrznym przekonaniem o swojej nieomylności ten, kto edukuje rodziców / dorosłych w kwestii sprawowania opieki powinien być przygotowany merytorycznie. Jednak takie przygotowanie daje też doświadczenie, którym należy dzielić się w sposób życzliwy a nie krytyczny. 🙂
o jaką złotą klatkę ci chodzi kobieto? 😀 tu chodzi o BEZPIECZENSTWO
A czy myślisz ze uchronisz swoje dziecko przed wszystkim ? Czy sadzisz ze uchronisz je przed życiem? A może życie też przeżyjesz za wlasne dziecko?
Z rozumem to jest tak, ze jest najsprawiedliwiej rozdzielony, kazdy bowiem uwaza, ze otrzymal go wiecej niz inni. Nie ma podzialu na narody.
Co do traktowania dzieci przez rodzicow, to uwazam, ze twierdzenie ,ze nasze dzieci wychowujemy na niezaradnych zyciowo jest zdecydowanie przesadzone. Po pierwsze zalezy kto kiedy i jak.
Co innego opieka nad maluszkami, a co innego wychowanie do zaradnosci zyciowej w doroslosci. Obie sprawy dotycza dzieci w zupelnie innym przedziale wiekowym i dotycza zupelnie innych spraw. Nie pozwole 2,3, 4 czy 5 latkowi na samotne eskapady w ramach zaradnosci zyciowej. Bo takie dziecko nei bedzie ani kszty bardziej zaradne zyciowe a jego szansa na przezycie calo i zdrowo takiej eskapady to ulamek procenta.
Rodzic ma byc rozsadny a nie nonszalancki w ramach tzw.”uczenia zaradnosci zyciowej”.
Proszę czytaj ze zrozumieniem widzę trend który wkracza na tory niebezpieczne.Nadmierna ochrona doprowadza do nie zaradności i wiem co mówię bo mam tyle lat,że pamiętam czasy PRL-u.Obserwacja moja sklania mnie do powiedzenia tego co powiedziałam Często rodzice chcą zabezpieczyć dziecko przed wszystkim. Niestety tego nie da się zrobić.To jest nie wykonalne chyba ze zamkniesz dziecko w zlotej klatce ale tam też nie edzie w pełni bezpieczne,to jest zaklęty krąg.Każdy według własnego uznania daje swojemu dziecku dać choć trochę autonomii i nie mowie tu o posyłaniu 2 latka po zakupy ale 5 latek czuje potrzebę bycia choć trochę niezależnym
A ktora czesc twojej wypowiedzi moglaby byc niezrozumiala?
Mamy inne zdanie.
Ja nie zgadzam sie z istnieniem owego rzekomego trendu, ktory wkracza na tory niebezpieczne.
Natomiast wyraznie widze trend, ktory niestety dotyka ludzkosc z pokolenia na pokolenie od byc moze poczatkow swiata. Kazde pokolenie narzeka na swoich nastepcow, jak to im wszystkiego brakuje od rozumu po samodzielnosc.
Wspolczesni rodzice nie wychowuja gorzej swoich dzieci niz poprzednicy, na wielu polach o wiele lepiej (np. zrozumienie, ze przemoc jest zlem a nie metoda wychowawcza). Ani wspoczesni rodzice, ani ich dzieci, ani nawet dzieci ich dzieci nie wpadna w zadne sidla braku samodzielnosci. Kazde pokolenie stoi przed nowymi wyzwaniami i jak do tej pory kazde sobie lepiej lub gorzej z nimi radzilo.
No ale kazdy ma prawo do wlasnego widzenia swiata.
tylko jedno słowo: mądre!
Mam w domu 2 latka i niestety wiem do czego dzieci w tym wieku są zdolne. Drzwi wejściowe zazwyczaj zamykamy tyko na górny zamek ( nie na klucz tylko takie coś się przekręca) a nawet gdybyśmy zamykali na klucz to ten wisi sobie na haczyku przy drzwiach. Ja wiem, że gdyby młody wpadł na pomysł wyjścia z domu to wiedziałby jak to zrobić. Mamy jeszcze jedne drzwi przed tymi głównymi, których dziecko nie jest w stanie otworzyć ( ja czasem mam problem) ale nie zawsze je zamykamy, jakoś nie mamy takiego nawyku. Bardziej przewrażliwiona jestem na punkcie schodów do piwnicy bo są bardzo strome. Drzwi muszę zakluczać bo kot często je otwiera. No ale zdarza się, że zapomnimy. Ale nie okłamujmy się dzieci mają różne pomysły i nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć ani pilnować dziecka 24h. Ja kiedyś zastałam młodego na parapecie w salonie. Zawału prawie dostałam. Podstawił sobie krzesło i wszedł na parapet a mnie nie było w pokoju może 3 minuty. Też mogła się tragedia wydarzyć ale co? Mam dziecko brać ze sobą nawet do wc? A może zlikwidować wszystkie krzesła z domu?
Historia bardzo smutna 🙁 Mam nadzieje, ze dzieciak z tego wyjdzie cało i zdrowo. Winnych w tej sytuacji brak. Nie można mówić o zaniedbaniu. Nawet jeśli babcia nie zamknęła drzwi na noc ( też nam się czasem zdarza) Skąd mogła wiedzieć, ze dziecko wstanie w nocy i postanowi wyjść na dwór? Niestety ludzie bardzo lubią oceniać i obrzucać błotem innych bez zastanowienia tak jakby sami byli idealni i nigdy nie popełniali błędów. Ehhh szkoda słów…
Mnie najbardziej irytują teksty, że winni są rodzice! Bo zostawili dziecko pod opieką babci! Bo przecież nam rodzicom NIE WOLNO wyjść na imprezę! Bo skoro jesteśmy RODZICAMI to mamy być przywiązani do naszych dzieci, być przez nie ubezwłasnowolnieni. Ludzie! Litości! Nie wieżę, że piszący te kretyńskie komentarze spędzają ze swoim dzieckiem każde 5 minut, a w nocy wstają co 15 minut, żeby sprawdzić czy maluch aby na pewno śpi we własnym łóżku! Jestem mamą dwóch dziewczynek 5,5 i 3,5lat i czasem zastanawiam się skąd one biorą pomysły na „zabawy”. Dzieci są nieprzewidywalne. I żadna w tym wina babci, a tym bardziej rodziców. Może chłopiec to lunatyk? Nie nam to oceniać. A rodzice na pewno są w wielkiej rozpaczy!
Udostępniłam u siebie, to chyba wystarczający komentarz, prawda? 😉
Dzięki! 🙂
Dobre treści się udostępnia! Słucham Hatalskiej 🙂
kiedy przebierałam młodszą córkę córka starsza lat 2 otworzyła drzwi z klucza, przebiegła ogródek, otworzyła bramę i wybiegła na drogę….kiedy ją znalazłam nie wiedziałam czy bardziej się cieszę, że jest cała, czy bardziej chcę jej zlać dupę, aby nigdy więcej tego nie powtórzyła czy mam być dumna, bo założyła klapki i wzięła swój wózek zakupowy(kiedy ją znalazłam jakby nigdy nic powiedziała: idę do sklepu)
Ja również dyskutowałam z mężem o tej tragedii. Chociaż właściwie ciężko to nazwać dyskusją. Zgadzamy się, że to nieszczęśliwy wypadek. Współczuję ogromnie babci ( biedna kobieta trafiła na oddział psychiatryczny- wcale się nie dziwię) i rodzicom. Biedny Malec, jakie on musiał przezywać męki i psychiczne i fizyczne nie mogąc trafić z powrotem po ciemnicy do domu i tracąc siły z zimna i osamotnienia. Mam głęboką nadzieję, że cudem i wysiłkiem lekarzy oraz współczesnej medycyny odzyska zdrowie. I życie.
Sama drżę na myśl, że Tymon wyjdzie mi z domu, gdy obudzi się przede mną. Mamy w drzwiach dwa zamki – z dolnym już robi co chce. Na szczęście do tej pory nie wpadł na pomysł, żeby podstawić sobie krzesło pod ten na górze. Ale to tylko kwestia czasu, skoro potrafi przewrócić do góry nogami łóżeczko i wspinać się po nim na wyższe meble…
Trzymam kciuki za chłopca i jego rodzinę. Na komentujących brak mi słów…
Na szczęście, czytając o tym wczoraj na GW, trafiłam na same pozytywne komentarze. Nawet poczułam się mile zaskoczona. Inaczej chyba bym wyrwała kable ze ściany… Mam dwóch 4 i 1,5 – myślę, że są wyjątkowo odpowiedzialni, jak na dzieciaki. Młodszy wchodzi na parapet i potrafi otworzyć sobie okno, starszy lubi się chować i przy tym jest baaardzo cierpliwy. Nie chcę myśleć, jak czuje się teraz Rodzina tego chłopca, mam nadzieję, że są pod opieką dobrych psychologów.
Ja właśnie na pierwszy artykuł trafiłam na GW, potem weszłam na stronę TVN24, a potem w oczy mi wpadł link na fp tvn24 i zamarłam… osąd ludzi tam – aż się żyć odechciewa…
A cała rodzina jest pod opieką psychiatrów.
Wsyscy chorzy psychicznie? Czy moze o psychologow chodzi. Bo to czyni wielka roznice.
Chciałam napisać, że porządni (co to znaczy porządni?) ludzie rzadko angażują się w dyskusje i komentarze pod takimi wiadomościami, ale czy aby na pewno? Teraz sobie tu rozmawiamy i da się nie mieszać z błotem bogu ducha winnych ludzi. Myślę, że pod większością artykułów informacyjnych (i nie tylko) komentują ludzie, których na co dzień nikt nie chce słuchać i nie słucha, którzy po prostu muszą gdzieś „zaistnieć”, gdzieś się wyrzygać.
Dużo w tym prawdy 🙂
Słyszałam o tym wypadku ale od Ciebie dopiero dowiedziałam się że babcia jest o coś oskarżana. No litości! Położyła dziecko spać, zerknęła w nocy na dziecko i spała, jak normalny człowiek!
Nosz kurcze, to jak się ma dziecko już spać się nie da? Przy noworodku/niemowlaku nie można bo bezdech, śmierć łóżeczkowa, małe dziecko też nie bo wstanie w nocy i wyjdzie sobie gdzieś…
Babcia będzie mieć traumę do końca życia, to aż za wielka kara za to co się stało.
Głównie oskarżają komentatorzy… tutaj mama dwulatki: http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/lekarze-walcza-o-zycie-dziecka,494148.html.
No nie wierzę! Serio, znacie jakieś rodziny w których nigdy nie wydarzył się wypadek? Owszem, większość wypadków z dziećmi jest niegroźna dla życia – a to rozcięta głowa po dzieciak przywalił w ścianę (moja dwójka tak miała, za każdym razem byliśmy max 2 metry od dziecka!), a to obleje się gorącą herbatą, a to połknie coś czego nie powinno, a to będzie bawić się w chowanego.
Moja kuzynka „wybiła” kuzynowi oko, mieli po kilka lat i ganiali się po mieszkaniu. Zamknęła przed nim drzwi, takie stare z szybą, a on w nie wpadł i niestety stracił oko. Ich matka była w domów, kilka metrów od zdarzenia. Inny kuzyn złamał rękę bo skakał ze schodów, ot taka swobodna wyobraźnia 5 latka. Matka wówczas była w domu. Kolejny kuzyn zatruł się oparami bo chciał zobaczyć co zostanie z pomieszania ludwika do mycia naczyń i innych podobnych rzeczy i zaczął to gotować. Miał z 10 lat.
Ten kto ani razu nie wyciągał dziecku z rączki małego przedmiotu, który nie miał prawa znaleźć się w jego zasięgu, nie wyrywał nożyka czy nożyczek zostawionych nieopatrznie gdzieś za nisko, nie chłodził oparzonego herbatą/kawą ciałka niech pierwszy rzuci kamieniem.
Każda zabawa, każda czynność może być potencjalnie niebezpieczna. Jeśli się tego nie rozumie i w pewnym sensie akceptuje to lepiej nie zostawać rodzicem.
no napisałaś co pomyślałam…