Poszedł się myć, a telefon piknął. Kto to może być o tej porze? – pomyślałam i z ciekawości sięgnęłam po telefon. „Misiu, pamiętasz o kursie?” przeczytałam wiadomość i oblały mnie zimne poty. A więc to tak! – wykrzyknęłam w duchu – Zdrada! I to jaka bezczelna! Przecież sam mówił, jak bardzo nie znosi, kiedy mówi się do niego per misiu…
Wpatruję się w komórkę, usiłując rozgryźć, co robić. Do moich rąk powoli dochodzi, to, co zarejestrowały oczy i komórka w ich objęciach wibruje wraz z rytmem przechodzących przez moje ciało emocji. W jednej chwili robi mi się zimno, bo pierwsza fala potu na plecach zdążyła już oblać moje rozdygotane ciało. Coś na kształt niedawnych mdłości powoli zbliża się do przełyku.
To pewnie ta zdzira ze sklepu – myślę. Nikt normalny nie częstuje czyjegoś syna lizakiem bez powodu. Od początku wpadł jej w oko, pewnie dlatego wtedy specjalnie dla niego otworzyła sklep. Albo ta pieprzona lafirynda z pracy. Patchworkowej rodziny jej się zachciało.
Tempo prysznica powoli cichnie. Zaraz on weźmie ręcznik, wytrze się i wyjdzie, a ja muszę szybko zdecydować, co robić. Kładę komórkę na stole, bo roztrzęsione ręce nie są w stanie jej utrzymać. Przez głowę przelatuje stado myśli, cokolwiek zrobię, będzie źle. Pokażę – powie, że kolega dla jaj. Nie pokażę, będę się tygodniami gryzła, co to było. Sięgam po swój telefon i postanawiam szybciutko przepisać numer do swojej książki adresowej. Zadzwonię jutro do tej mendy. Sama się dowiem, o co chodzi.
Gdy wbijam ostatnią cyfrę, on wychodzi z łazienki. Staram się z całych sił udać, że nic się nie stało, więc on pyta, czego tak szukam, że kręcę się po pokoju jak ogłupiała. W jednym momencie staję na baczność, odpowiadam, że nic nic, a mój wzrok pada na wbity przeze mnie do telefonu numer komórki, który nagle, po przeanalizowaniu przez system książki adresowej przestaje być obcy.
On jest, delikatnie mówiąc, zdziwiony, kiedy podbiegam do niego i szaleńczo okładając go pięściami po klacie, krzyczę rozhisteryzowana, że jeśli nie zapisze wreszcie szwagra na kurs myślistwa, to osobiście ich krwiście oskalpuję.
Albo zejdę na zawał.
Swoją drogą, sama intensywnie smsuję z kilkoma osobami, których nie zdążyłam zapisać w adresach. Może zrobię chłopu mały rewanż? Każdy z nas przecież raz czy dwa zajrzał partnerowi do tajnej skrzynki z napisem „Odbiorcza”…
Zdjęcie: John Watson
Świetnie opisane 🙂
Ja swojemu nie zaglądam, między innymi dlatego, że nie umiem obsługiwać jego telefonu 😀 Ale jak gada ze swoim przyjacielem, to nigdy nie wiadomo, czy nie zaczną nagle świntuszyć, żeby powkurzać zazdrosne żonki 😉
Dobre, dobre! Serce wskoczyło do gardła, ale już wylazło, bo jednak szwagier to równy gość 🙂
Nigdy nie ruszam czyjegoś telefonu, nawet osoby najbliższej. To są prywatne wiadomości i tę prywatność potrafię uszanować. Jak coś ma pójść nie tak, to i tak się o tym ostatecznie dowiesz.
hmmm zdarza się :/
Podobna sytuacja.Wigilia 2005 roku. Biore telefon meza,zeby sprawdzic ,ktora jest godzina. Na ekranie nieskasowany SMS. Jestesmy obecnie 8 lat po rozwodzie. I powtarzam za Vonnegut’em-bywa i tak.
Tak mi sie przypomnialo,sorki.
Dobre 🙂 Musiał mieć fajną minę Chłop, jak na niego naskoczyłaś 🙂
Właśnie przeczytałam to mojemu Chłopu.
Pyta się, czy w powyższej sprawie coś się zmieniło.
:D:D:D
Złota zasada- mój telefon, nie ruszaj go. Kilka razy złapałam na czytaniu wiadomości, maili etc. Dostał po paluchach, nie praktykuje już tego więcej. + TouchID robi swoje ;D
ha ha ha… tak to czasem bywa… ja dla świętego spokoju nie ruszam komórki męża 🙂
a to historia! 🙂
haha, dobre 🙂
Obejrzałam swoją komórkę i mam sms od niezapisanego numeru. Jeżeli się nie wejdzie to widać tylko: „Ona jest taka cudowna, gdy się spotkacie (…)”. Chyba skasuję, bo chociaż chodzi o wyprzedaż w lokalnym sklepie to Przedmąż też zareagować jak Ty 🙂
ha ! byłam w podobnej sytuacji i wiem co wtedy czułaś 🙂
haha, płaczę:)
the best, hahahah świetnie to opisałaś 🙂
😀 poprosze o więcej takich historii!
Ta obrączka na zdjęciu mnie zmyliła, myślałam,że będzie o kursie przedmałżeńskim czy coś..;)