Kilka osób, które ostatnio miały do czynienia z Kosmykiem, było zachwycone, że mój syn tak pięknie dziękuje, prosi i przeprasza. A ponadto ładnie mówi dzień dobry, dobry wieczór i do widzenia. Pytali się - jak ty go tego nauczyłaś? - a że w ciągu ostatnich miesięcy kilka osób wyraziło w mailu zaniepokojenie, że ich dzieci tego nie potrafią, postanowiłam zdradzić sekret.
Otóż:
- kiedy proszę, żeby moje dziecko coś zrobiło albo coś mu zwyczajnie podaję, mówię wyraźnie "proszę"
- kiedy moje dziecko zrobiło to, o co proszę albo ja sama coś od niego dostałam, mówię wyraźnie "dziękuję". To samo po skończonym posiłku
- kiedy chcę, żeby moje dziecko przepuściło mnie w drzwiach albo niechcący zrobiłam mu krzywdę, mówię wyraźnie "przepraszam"
- kiedy widzę kogoś znajomego albo wchodzimy do kogoś do domu, mówię wyraźnie "dzień dobry"
- kiedy z kimś się żegnam, mówię wyraźnie "do widzenia".
Już jakiś czas temu przestałam głupio zmuszać moje dziecko do mówienia tych słów. Im bardziej naciskałam, tym bardziej on stawał okoniem - taki efekt słuchania się "dobrych rad" zwolenników cyrkowej tresury i swoistego twórczego zapomnienia [a samo "no powiedz dzień dobry, powiedz" słyszałam praktycznie wszędzie podczas warszawskiej wizyty]. Dochodziło do absurdalnych sytuacji, gdy ja stałam nad dzieckiem, instruując "powiedz dzień dobry", a to dzień dobry z moich ust padało wyłącznie w tym zdaniu. Zmuszałam moje dziecko, do kultury, sama jej nie wykazując! Taktykę więc zmieniłam. Skupiłam się na sobie. Dziękuję mojemu synkowi, kiedy spokojnie i miło spędzimy ranek, proszę go, żeby się szybko ubrał, dziękuję, kiedy to zrobi, przepraszam, kiedy przez przypadek zrobię mu przykrość, nie zwracam uwagi, czy on mówi dzień dobry - wystarczy, że ja się przywitałam, a samo to przypomina Kosmykowi o konieczności odwzajemnienia. A coraz częściej sam wychodzi z inicjatywą.
Ten tekst jest też odpowiedzią na kilka pytań dotyczących tego, jakie gry do nauki grzecznościowych zwrotów polecam. Polecam dwie - praktykę i zwyczajną rozmowę.
Praktyka i życie to najlepsza nauka.
Ja też nie za bardzo lubię stania nad dzieckiem i mówieniem "A powiedz tak, a powiedz tak!".
Iga nauczyła się mówić "Dzień dobry" i "Do widzenia" od listonosza i kurierów.
"Cześć" od Darka (zawsze mówi cześć jak przychodzi z pracy".
No i "dziękuję" i "proszę" w zasadzie od wszystkich.
Tylko przepraszam jeszcze nie mówi 😉
Słowa przepraszam, nie wiedzieć czemu, zawsze jest ciężko się nauczyć, niezależnie od wieku 🙂
Dziwnie patrzą na nas inne mamy w przedszkolu, kiedy Iga żegna się słowami: "Do widzenia, matko" i ucieka na górę.
I podpisuję się pod tym, co napisała Asia, w 100%, bo przykład zawsze idzie z góry. Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok 🙂
Pewnie, że własny przykład najlepszy, wtedy dziecko uważa te słowa za część naturalnego języka. Czasami jednak trzeba coś podpowiedzieć, bo dziecko samo się nie zorientuje, np. Miśkowi musiałam powiedzieć (w cztery oczy): Jeśli idziemy razem i ja mówię komuś "dzień dobry", to ty też mówisz "dzień dobry", nawet jeśli tej osoby nie znasz.
A Miśce już nie musiałam tego mówić, bo jak słyszy taki chór, to dołącza się sama.
odpowiedz jest prosta: dobrym przykladem. tylko tak dziecko moze sie nauczyc.
Ech to tak jak u nas.Ostatnio wujek męża stwierdził,że od Lidki można nauczyć się kultury!Dumna jestem bardzo!
Ja z kolei jestem pełna podziwu dla Kosmyka. Byłam z nim "w gościach" u mojej przyjaciółki (przy okazji Świąt z Wnukiem - szkoda, ze już się skończyły :() Kosmyk wszedł do domu, przywitał się z wszystkimi domownikami, przedstawiał się wszystkim, pytał nowego kolegę czy może bawić się zabawkami, podziękował za wszystko, prosił o miejsce dla wyścigówki zdalnie sterowanej słowami "przepraszam, czy możemy przejechać?", wychodząc (chociaż początkowo pozytywnie zareagował na zaproszenie zostania "na całkiem") powiedział wszystkim "dobranoc". Zaświadczam więc: NAUKA NIE POSZŁA W LAS 🙂 Pozdrawiam! KBD 🙂 babcia Kosmyka i jego Braciszka albo siostrzyczki 🙂 matka Damiana
Ja z kolei jestem pełna podziwu dla Kosmyka. Byłam z nim "w gościach" u mojej przyjaciółki (przy okazji Świąt z Wnukiem - szkoda, ze już się skończyły :() Kosmyk wszedł do domu, przywitał się z wszystkimi domownikami, przedstawiał się wszystkim, pytał nowego kolegę czy może bawić się zabawkami, podziękował za wszystko, prosił o miejsce dla wyścigówki zdalnie sterowanej słowami "przepraszam, czy możemy przejechać?", wychodząc (chociaż początkowo pozytywnie zareagował na zaproszenie zostania "na całkiem") powiedział wszystkim "dobranoc". Zaświadczam więc: NAUKA NIE POSZŁA W LAS 🙂 Pozdrawiam! KBD 🙂 babcia Kosmyka i jego Braciszka albo siostrzyczki 🙂 matka Damiana
Z tym naśladownictwem to tez trzeba uważać. Będąc małą dziewczynką (sześć, może pięć lat), miałam sąsiadkę, która nie wymawiała "r". Chciałam być dla niej miła i chciałam żeby nie czuła się samotnie w swoim "kalectwie" i rozmawiając z nią tez przestałam mówić to "r". I witając się z nią mówiłam "Dzień dobły pani Łenato". I specjalnie w rozmowie mówiłam dużo słów z r, no żeby jej było przyjemnie ze mną łozmawiać. Ale chyba nie było bo przyszła na skargę do moich rodziców, że ją przedrzeźniam. Do dzisiaj pamiętam to rozczarowanie - ja chciałam być miła a ona ze skargą? Na szczęście rodziców to tylko rozbawiło ale poprosili żebym już się z sąsiadką "nie bratała".
Wisienką jest to, że jako dziecko długo nie wymawiałam "r" a jak się nauczyłam to wszystkim się chwaliłam. I tak razu pewnego podeszłam do mojej cioci
- Ciociu, a ja już mówię "r".
- To powiedz coś.
Chwilkę trwało nim znalazłam słowo i wydusiłam
-Mrrrreko!!
Obie historyjki należą do anegdot rodzinnych, którymi z przyjemnością i (mam nadzieję) z uśmiechem się z Wami dzielę.
Zgadzam się z Twoim wpisem w 100%. Często wydaje mi się, że ludzie wymagają więcej od dzieci niż siebie samych bo przecież oni wiedzą, że się mówi "dzień dobry", "proszę", "przepraszam" tylko pozostaje to w teorii. Jednak od dziecka wymagają wprowadzania dwojej teorii w praktykę bez pokazania w jaki sposób.
Moja córcia naśladuje wiele zwrotów od nas i te kulturalne nie sprawiają jej najmniejszego problemu, a że jest małą gadułą to często bardzo słyszymy je 🙂
Ja tez spedze sylwestra w domu z mezem ale nie martiw mnie to wcale 🙂
Mnie też 🙂
..
A nie patrzą na Ciebie dziwacznie? Bo jak Pierwszy przy stole świątecznym "poprosił o pierogi" i na moje "proszę bardzo" odpowiedział "dziękuję mamusiu", to połowa stołu się zakrztusiła, a druga zapowietrzyła - czyli "biedne, tłamszone dziecko" raczej niż "dobrze wychowany dwuipółlatek". Nie mogę tego skumać.
Tak! Właśnie! Dlatego powstał ten wpis 😀 Żeby wytłumaczyć niektórym, jak okropnie tłamszę moje dziecko 😀
Ech, my potwory ;]