Tak jak kocham moje dziecko, tak uwielbiam ten moment, kiedy wreszcie zaśnie. Po ciężkim i kapryśnym dniu czuję wtedy ULGĘ. I spokój.
Tak po prostu jest. Kiedy on wreszcie pójdzie spać, powietrze pachnie bardziej, nogi ciążą mniej, a głowa powoli przestaje boleć. Wychodzę na dwór i oddycham zapachem drzew i trawy. Uspokajam oczy, które powoli wracają na swoje miejsce i już nie krążą dookoła głowy. Ręce zaczynają odpoczywać i bezczynnie spoczywają na kolanach. Nie widzę rozwalonych zabawek, nie słyszę jęków zmaltretowanego kota, nie zamierzam zdejmować z suszarki piątego dzisiaj prania, nie zamierzam nikogo gonić, pilnować i dbać, żeby się nie zabił lub nie zjadł czegoś trującego. Powoli wracam do siebie – puk, puk, to ja!
Nad jeziorem kumkają żaby, powoli budzą się świerszcze, z jeziora czasem zerwie się stado kaczek. Nic nie muszę, niczego nie chcę, po prostu siedzę i delektuję się spokojem. Wreszcie na chwilę mogę przestać być MAMĄ. Wreszcie mogę coś napisać, pomyśleć, popatrzeć się na jezioro, poczytać blogi. Wreszcie. Mogę! Świecie – to ja! Jestem tu na chwilę! Poczekaj na mnie! Wszystko nadrobię!
Oddycham dniem całym i powoli zapominam o poranku pełnym wrzasków, płaczów i awantur o klocek. Jestem gdzieś obok, gdzie wykopuję resztki swojej dawnej muzyki. Nie ma mnie dla dziecka, nie ma mnie w ogóle, krążę leciutko między dziś a wczoraj i zastanawiam się, jak to w jutro połączyć. Gdzie jest mama, gdzie ja, jak mam się ześrodkować w końcu, żeby ta ulga nie sprawiała mi takiej olbrzymiej radości?
W jaki sposób pokonać to przerażenie w oczach, kiedy wydaje mi się, że słyszę znowu jakiś płacz? Dlaczego pozwoliłam rozepchać się dziecku w sobie, a teraz nie możemy się razem pomieścić w pokojach?
Nad jeziorem milkną żaby. Coraz ciszej dzwonią świerszcze. Wdycham głęboko ostatnie chwile wolnej samotności i robi mi się smutno. Czas spać, bo za kilka godzin trzeba będzie wstać dla człowieka, który za chwilę zostawi za sobą otwarte drzwi, pusty pokój i zdjęcie na ścianie mojego serca.
Piękny czas, kiedy Kuka zasypia i modlę się by przespała przynajmniej ze 6 godzin. Wtedy leżę, czytam, oglądam, siedzę na fejsbuku:), cisza i spokój. Dziękuję za ten tekst, komuś kto nie ma dzieci wydaje się, że spędzanie całego dnia z maluchem to nic nie robienie i wieczorem nie masz prawa być zmęczona:)
HEHja tez nie moge sie doczekac kiedy moj zasnie…niby od roku a ma 3 lata zasypia sam nie musze byc bezposrednio obok niego wystarczy ze jestem w pokoju ale mimo wszystko gdy zasnie biore laptop czasem piwko papierosy siadam na hustawce hustam sie az nie zrobi sie ciemno, rozmyslam bez cienia nie pokoju o moje dziecko, umysl sie na te kilka godzin wieczornych odciąża…i tak jak napisalas głowa
Ujęłaś całą kwintesencję… To samo odczuwam każdego wieczora…
Mam nadzieję, że myślisz nad tym, aby kiedyś napisać książkę. Pięknie wszystko ubierasz w słowa. Pozdrawiam Iza
U mnie to samo, błogi spokój, czas na relaks, ksiazka + herbata imbirowa z miodem 🙂 pozdrawiam wszystkie matki-polki 😉
To moja absolutnie ulubiona pora dnia.
kiedy Julka pójdzie spać przeglądam Twojego bloga ;D
U mnie jest dokładnie tak samo…
Jeszcze jakiś czas temu wszystko – gotowanie pranie etc, teraz wiele jestem w stanie zrobić już z synkiem, więc często po 22 mogę się pouczyć.
Właśnie poczułam to o czym piszesz ;-)<br />Mój synek własnie zasnął – 2 godziny pozniej niz zwykle i to ostatnie godziny byly pelne marudzenia i poplakiwania wiec radosc z ciszy i blogostan tym wiekszy 😉
wsiadam na kompa, potem czytam, a czasem padam z małą (córka zasypia między 21.30 a 22.30, zwykle za 15 😉 ) i rano jestem zła, bo niczego nie zrobiłam przyjemnego 😀
Mam dokładnie to samo – gdy młoda idzie spać jakoś tak człowiek od razu się regeneruje
Kiedy moja córa zaśnie ja mam chwilkę odpoczynku. Siadam wtedy z książką, masz czas na spokojne wypicie ulubionej zielonej herbaty i wsłuchanie się w świerszcze:)
Piękny, poetycki wręcz tekst. Wzruszyłam się.
Ja uwielbiam, gdy Demolka śpi. Każdą chwilę Jej snu uwielbiam. Jeszcze żeby spała bez rzucania się co chwilę i wrzasku "maaamaaa" to dobrze by było 🙂
No cóż, ja również odczuwam ulgę, ale dopiero wtedy odczuwam jak bardzo jestem zmęczona…. Rzucam się na kanapę i tyle mnie widzieli… wieczór jest tylko mój. dziś wyjątkowo – byłam na basenie 🙂
Ten fragment z rozbieganymi oczami jest właściwy 😉 Cóż ja wtedy zazwyczaj padam koło małego G śpię 1.5 godziny do następnego karmienia…
Ten fragment z rozbieganymi oczami jest właściwy 😉 Cóż ja wtedy zazwyczaj padam koło małego G śpię 1.5 godziny do następnego karmienia…
Tylko szkoda, że wieczór krótki
To prawda, że kiedy dziecko zasypia czas smakuje jakby inaczej.
Świetnie to napisałaś… rewelacja!!!
czasem ide spac razem z nim czasem czytam ksiazke czasem blogi i siede cicho 🙂
ten post będę dzisiaj czytać w kółko. Jest piękny!
Dziękuję 🙂
Ja… Robię wtedy wszystko to, na co nie miałam czasu w dzień – składanie prania, zmywanie, sprzątanie… i czytanie blogów 😀
Kurczę, napisałaś wszystko o czym myślę. Że wieczór gdy dziecko zaśnie jest najspokojniejszym, a czasem najlepszym momentem dnia. A kiedy Mała już zaśnie – to najpierw sprzątam, a potem zabieram się do nadrabiania pracy zarobkowej, potem trochę przeglądam internet, czasem czytam, czasem obejrzę jakiś odcinek serialu, czasem coś podziergam i nie wiem kiedy robi się północ i przydałoby się już
Właśnie wchodzę w stan, który opisałaś. Mała śpi, a ja właśnie się resetuję…
o tym samym myślałam dzisiaj, jak już łaskawie zasnęła; tylko u mnie jeszcze mąż domaga się mojej dla niego obecności 🙂
Ha! I to jest plus tego, że chłop na poligon pojechał! Dziękuję 🙂
Ja tez dziś miałam podobnie i ten lęk czy przypadkiem się nie obudziła;) jak to jest że się je tak kocha a tak cholernie męczą. A jak się rano budzi i to poczucie jezu to już?! o nie jeszcze trochę prosze śpij jeszcze minutę, nie drzyj się przez chwilę 🙁
ej ubiegłaś mnie, też kiedyś chciałam o tym napisać, czuję dokładnie to samo, co ty, tylko nie mam takiej przyrody za oknem, żeby sobie pójść i po delektować się kumkaniem itp…
Pocieszę Cię, że kumkanie może czasem przeszkadzać 🙂
Karol<br /><br />Pani Jaskółko. Zróbcie sobie jeszcze pare dzieci. Wtedy one będą się same między sobą zajmować. Wtedy trzeba sobie wyrobić rolę sędziego, i będzie miodzio.
Taa, kupę dzieci. Na pewno zajmą się sobą. Jak chodziłam w drugiej ciąży, wszyscy mnie pocieszali że drugie dziecko będzie spokojniejsze. Nic z tego. Mam teraz dwóch wojowników w wieku 4 lata i 20 m-cy. Ze mnie świetny sędzia kalosz ;-)<br />Ada