Oprócz koleżanki, która zmotywowała mnie do wyprawkowego cyklu, piszą do mnie czytelniczki, które wprost przyznają, że nie ogarniają tych wszystkich niemowlęcych ubranek. Ile, czego trzeba, czy wszystko ma być firmowe, czy nowe, z czym nie przesadzać, a czego nie zaszkodzi mieć więcej. W drugim poście miałam się skupić na ogólnej wyprawce, ale porządny odzew mailowy [dwie godziny odpisywania i dalej mam zaległości!] skłonił mnie do poruszenia tematu ubranek.
Z wyprawką ubrankową nie będę oszukiwać – calutką mam z odzysku po Kosmyku lub z ciuchlandu, na który zrobiłam dwukrotny najazd w poszukiwaniu szerszej bluzki do pracy w ogrodzie. Ale z ubrankami dla noworodka to jest taka loteria – niby na USG mówią 4 kg, a rodzisz ledwo 3 kg i zaczynasz z ubrankami od zera. Dlatego wyszłam z założenia, że odkopię pierwsze ubranka Kosmyka i ponownie je wykorzystam, bo niektóre rzeczy synek założył ledwie kilka razy. Potem dokupiłam kilka sztuk w lumpeksie – mniejszych i większych i zakładam, że będzie dobrze. Tym bardziej, że rodzę pod koniec maja – nie potrzebujemy kombinezonu, kurtki ani puchowych swetrów. Letnia wyprawka jest prosta, chociaż zimowa różni się w sumie od letniej wyłącznie kombinezonem i jedną więcej warstwą ubrań.
Przy wyborze pierwszych ubranek dla noworodka obowiązuje kilka podstawowych zasad:
- przede wszystkim: naturalność. Lubię bawełnę i wiem, że taka sprawdza się rewelacyjnie przy noworodku czy małym dziecku. Zresztą nawet teraz widzę na Kosmyku, że łatwiej mu „się nosi” naturalne tkaniny. Na początek możesz sobie darować wszelkie poliestry, plusze, dżinsy czy inne sztruksy – dzieciak się w tym może wyślizgnąć, spocić, a przede wszystkim różnymi dziwnymi przebierankami krępujesz mu ruchy. Pamiętam, jak wcisnęłam Kosmyka w jego pierwsze dżinsy… takich oczu nie ma nawet mój kot w kuwecie. Z unieruchomionego sztywną tkaniną dziecka zostały tylko wielkie oczy, więc czym prędzej go rozebrałam i zwyczajnie okryłam kocykiem. Co mnie obchodzi, czy rodzina się zachwyci pięknym ubrankiem, czy nie. Ważne, żeby dziecku było wygodnie i żeby mógł się ruszać.
- miękkość: nic mnie nie wkurzało przy pierwszych ubrankach Kosmyka, jak ta sklepowa „sztywność”. Ubranka synka prałam kilkanaście razy przed porodem [również ze względu na koty], licząc, że stracą tę sztywną formę i zrobią się miękkie. Dobrze robiłam, bo potem dowiedziałam się, że nie każda bawełna to stuprocentowa czysta bawełna, a żeby pozbyć się wszystkich toksycznych środków, jakie były wykorzystane do uzyskania nici, warto naprawdę przeprać ubranka kilka lub nawet kilkanaście razy. Dlatego też na wyprawkę preferuję ciuchlandy – tam te małe ciuszki nie dość że tanie, to z pewnością przewirowane w pralce jak żadne. A ich niska cena jest istotna, ponieważ nie będąc pewnym wagi dziecka, warto na wszelki wypadek zaopatrzyć się w kilka rozmiarów.
- zestawy: nie tylko czy masz odpowiednią ilość podkoszulek do pajaców, ale też czy są one mniej więcej tego samego rozmiaru. Oczywiście, że może być jak u mnie, że dziecko ma krótsze nóżki niż tułów i takie półśpiochy rozmiar 56 nosił do koszulki rozmiaru 60 [albo to takie mamy rozmiary :D], w każdym razie bardzo mi pomogło takie kompletowanie zestawów, bo wiedziałam mniej więcej, że jeśli mam trzy pary śpiochów to muszę mieć przynajmniej jeszcze trzy bodziaki do tego – nawet pranie łatwiej mi było wtedy ogarnąć 😀
- daruj sobie guziczki, falbanki, sznureczki i inne takie ustrojstwa: serio, najlepszy jest minimalizm i funkcjonalność. Jeśli chcesz kupić dziecku coś pięknego, postaw na design, printy lub ładny kolor chociażby, ale nie pętaj dziecka w niepotrzebne klamerki – zapinając piętnasty guziczek i wiążąc trzydziestą tasiemkę przeklniesz dzień, w którym wydałaś na to pieniądze 😀 A poza tym dziecko się wścieknie, czekając aż to wszystko ogarniesz i pozapinasz. Napy, suwaczki – ogólnie jak najmniej. Dziękuję.
- rozmiar: najlepiej kupić kilka sztuk z rozmiaru od 56 do 60/62. Zawsze istnieje ryzyko, że dziecko będzie za małe lub za duże na ten rozmiar, dlatego warto mieć od razu kilka mniejszych i kilka większych sztuk ubranek. No i dlatego są koleżanki i ciuchlandy – od jednych możesz przygarnąć cała wyprawkę, na drugich obkupić się za grosze bez żalu, że stracisz masę pieniędzy.
- buty: kupowanie obuwia dla kogoś, kto nie chodzi? Pomyśl chwilę nad tym i dokup cieplejsze skarpetki 😀
Moja ubrankowa wyprawka dla Drugiego Dziecka wygląda mniej więcej tak:
Bodziaki [5-6 sztuk]
Przy Kosmyku bodziak to była podstawa. Urodził się wprawdzie w największe mrozy, ale mieliśmy dość ciepłe mieszkanie, więc wystarczyło go ubrać w body i leżał sobie, gaworząc, a ja nie miałam problemu z tysięcznym przebieraniem – w razie kłopotów zmieniałam szybko bodziak i tyle. Po Kosmyku [kilka body leżą w pudełku z pamiątkami] zostało mi kilka sztuk i myślę, że to wystarczy. Polecam bodziaki z napami na ramieniu albo rozpinane na brzuszku – łatwiej się je zakłada. Moje, na szczęście są bDo tego:
3-4 podkoszulki
Szybko się przekonasz, jaki to głupi wynalazek dla noworodka – podkręcają się pod plecki, odsłaniają brzuszek i jeśli nie mają napów na ramieniu – koszmarnie się je zakłada. Ale niektóre mają fajne napisy, więc zachowałam kilka najlepszych sztuk – do majteczek w upalny dzień będą idealne.
Półśpiochy i lekkie leginsy [5-6 sztuk]
Są idealne właśnie do bodziaków – dziecko ma wtedy z pewnością zakryte i brzuszek i plecki, a babcie nie dostają apopleksji [no chyba że nie zakładasz czapeczki]. Szczególnie polecam te w poprzek na samym dole, z miękkim pasem, który nie uciska gojącego się pępka. Zresztą – po okolicach pępka poznasz, że półśpiochy są za małe – zostawiają ślad.
Kaftaniki [2-3sztuki]
Nie doceniałam kaftaników przed pierwszym porodem – zaopatrzyłam się w jakieś dziwne bluzy, sweterki, kamizelki… głupota ludzka i wiadomo. Moja mama zrobiła mi prezent i podarowała kilka kaftaników jak ten po prawej na dole: rozpinane na brzuszku. Jeśli rodzisz pierwszy raz, też sobie kup 2-3 sztuki takich do szpitala i na początek. Dla niewprawnej osoby zapinany z przodu na napy kaftanik jest wybawieniem 🙂 Później już radziłam sobie z tym, co mam i w takich właśnie lekkich kaftanikach, przykryty tylko kocykiem, drzemał Kosmyk w mroźny marzec 2012 roku przy 18 stopniach i na słońcu. Gdyby ludzie mogli zabijać wzrokiem, pewnikiem już byłby sierotą. Ja mam ich o kilka za dużo, ale na letnią porę roku myślę, że 2 czy trzy w zupełności wystarczą.
Pajace, rampersy, śpochy
Śmieszna sprawa, bo ostatnio dostałam sporo maili z pytaniem, czym różni się jedno od drugiego i trzecie od pierwszego. No to lecę, chociaż oblatane mamuśki pewnie uśmiechają się pod wąsem. Śpioch to coś takiego jak to po lewej w paski, tylko że z nogami, bez nóg [tzn. z krótkimi nogawkami] i z rękawkami to rampers, a pajac wygląda tak:
O ile pajace serdecznie polecam i na wyprawkę do szpitala [te rozpinane w kroku i na brzuszku są idealne na pierwsze niewprawne przebierania, a będzie ich dużo – zmiany pieluchy, pielęgnacja pępka], na pierwsze dni w domu i w ogóle do snu [Kosmyk w pajacach spał bardzo długo, okropnie się wiercił i bałam się, że w czymś innym zmarznie, a jak zmarznie, to zacznie płakać, a jak zacznie płakać, to mnie obudzi – niemiła sprawa], o tyle z Drugim Dzieckiem postawiłam na kombinacje rampersowo półśpiochowe. Heloł, będzie lato: w chłodniejszy dzień na koszulkę lub bodziak założę rampers albo półśpiochy, a jak będzie jeszcze zimniej, dołożę kaftanikiem i luz. Pajac na noc. I myślę, że styknie. Tym bardziej że z pajacami zaszalałam – sporo zostało mi po Kosmyku i kilka sztuk dostałam w prezencie od znajomych mamuś 🙂
MAŁY TIP:
Jeśli nie lubisz ciuchlandów, a koleżanki mają już duże dzieci lub nie mają ich jeszcze w ogóle, zostają ci sklepy internetowe, gdzie znajdziesz prawdziwe perełki, a jak dobrze poszukasz okazji i zniżek, wcale nie za najwyższą cenę. Poza tym wiele mam robi wyprzedaże po swoich dzieciach i możesz wylicytować kompletną wyprawkę dla noworodka często jeszcze z akcesoriami.
Dodatkowo:
- 2-3 lekkie czapeczki
- 3-4 pary skarpetek
- lekki kocyk
- otulacz [ja mam taki]
- śliniaki [ten tutaj jest cudny <3, a tutaj znajdziesz jednorazowe ekologiczne śliniaki, przydatne na wyjazdach]
Co, waszym zdaniem, jest jeszcze potrzebne w wyprawce dla noworodka? Może wy o czymś zapomniałyście lub nie możecie sobie wyobrazić bez czegoś życia z niemowlakiem? 🙂
PS. Gender rządzi, w ostatnim wpisie o torbie do szpitala, czytelniczka starała się zgadnąć płeć po kolorze moich japonek i koszuli do porodu 🙂 A wiecie, że kiedyś niebieski był dla dziewczynek? 😀
Bardzo ciekawy wpis. 🙂
Polecam również swój najnowszy post na moim blogu na temat, co jest naprawdę konieczne, kiedy jest się w ciąży i po narodzinach dziecka:
http://mamapodprad.blogspot.com/2017/08/oszczednosci-ksiazka-ktora-uratowaa-mi.html
Jakie słodkie malutkie ubranka, można się rozczulić 🙂 Pamiętam te czasy gdy synek wyrastał z ubranek a te nadal były w stanie idealnym. Teraz użytkuje je tak intensywnie, że tylko ubrania z dobrych sklepów jak na przykład 5.10.15 dają radę 🙂
U nas od samego początku ubranka były kupowane w https://www.51015kids.eu/ i sklep jest tak fajny, że do dzisiaj się tam zaopatrujemy. Ciuszki sa miękkie, solidne, a wzorów kolorów jest masa do wyboru. Chyba bardziej mnie cieszą zakupy dla szkraba niż dla siebie samej 😀
Ostatnio segregując ubrania po synku zrobiłam własny ranking jakości i zdecydowanie ciuchy z Pinokia wygrywają: dobra jakość materiału, wygodne zapięcia , ciekawy design (panda, wieloryb, wesołe i jednocześnie subtelne połączenia kolorów). Polecam ubranka które można kupić na firmowym sklepie internetowym Pinokia. I najważniejsze ubranka są szyte w POLSCE. 😉
Jestem świeżo upieczoną mamą syna, także cieszę się, że taki wpis z pełną rozpiską wyprawki dla dziecka jest umieszczony. Bardzo dziękuję! Czegoś takiego szukałam! Jednakże ostatnio buszowałam w Internecie i znalazłam ciekawe propozycje ubranka dla niemowląt. Wybór ogromny i trudno się zdecydować, bo wszystko jest piękne!
Polecam body, śpioszki i inne ubranka firmy Next. Sama tam kompletowałam wyprawkę dla mojego maluszka. Bardzo dobra jakościowo bawełna, gruba i bardzo dobrze się pierze, a kolekcje ubranek są po prostu śliczne.
Więcej informacji: https://www.facebook.com/groups/ubrankamarkoweukiusa/
Ubranka nowe z metkami, a ceny bardziej przystępne niż na stronie producenta.
Rzeczywiście wpis bardzo fajny ;)) uwielbiam te pielucho majtki te materiałowe, wielokrotnego użytku ;)) na pierwsze dni w domu faktycznie super sprawa, do szpitala nie warto :)) ale ale ja bym jeszcze wspomniała o czapeczkach :)) https://www.izikids.pl/niemowleta-0-1-rok/196-czapka-popielato-blekitna.html bawełniana cienka czapeczka to naprawdę podstawa ;))
Jeśli chodzi o ubranka to fajne mają tutaj: https://bobo-mania.pl/ Wszystko ładnie odszyte i z bawełny a nie jakichś sztucznych materiałów i do tego od polskich producentów. Można też złapać fajne rabaty: jak się zapisze do newslettera 10%, a za zakupy powyżej 100 zł 20 zł rabatu, więc myślę że się opłaca
jest bardzo mało informacji na temat ciąży bliźniaczej. Niby wiadomo, że trzeba kupować to samo x2, ale warto by poruszyć ten temat
Dziwią mnie te kaftaniki, ja żadnego nie miałam chyba, a dziecko listopadowe 🙂 Na początku jechaliśmy głównie na zestawie krótkie body + pajacyk. A lumpeksy są niezastąpione, mogłabym odziewać bliźnięta w te stosy znakomitej odzieży, które kupuję za grosze dla mojego jedynaka 🙂
Dla mnie delikatna i miękka bawełna to podstawa ubranek dla dzieci.
Dokładnie:) i rozpinane na całym ciele, najlepiej poprzez napy bo z tego co pamiętam tak się to profesjonalnie nazywa. My się obkupiliśmy w promocjach na escallante .pl i to chyba za dużo nawet. WIęc taka uwaga ode mnie by też nie przesadzić z ilością ubranek, bo szybko dzieci rosną:)
Hej, bardzo przydatny artykuł. Sama za niedługo będę mamą i zaczęłam się edukować w tej kwestii. Bardzo fajnie że tworzysz takie treści i doradzasz nam co powinnyśmy kupić – to pomaga ominąć wiele błędów. Dlatego chciałam zapytać Ciebie jako specjalistkę. Na jednym z forów znalazłam informację o bezszwowych ubrankach dla niemowlaczków firmy gluck. Czy jest sens kupować coś takiego, czy to tylko taki marketingowe gadanie i nie ma żadnej różnicy?
Sens jest, nawet duży – jeśli masz dziecko nadwrażliwe na dotyk i szwy lub różne zagniecenia mogą powodować u niego irytację, a nawet ból. Ale… nie wiesz, czy będziesz miała takie dziecko, masz na to niewielkie szanse, więc myślę, że lepiej kupić zwykłe ubranka lub z ciuchów porządnie je przeprać, a jeśli czujesz parcie,to kup jedną lub dwie sztuki body dla świętego spokoju i sprawdzenia na sobie, czy warto i ogólnej bajery. Jeśli chcesz, oczywiście 🙂
Super dziękuje Ci bardzo za odpowiedź. Myślę że pójdę za Twoją radą i kupię jedną albo dwie sztuki, tak na próbę. W sumie jak cenę porównałam z normalnymi ubrankami to wychodzi jakoś 10 czy 15 złotych drożej, więc jakoś to zniosę, a być może mojemu przyszłemu maluszkowi bardziej przypadną do gustu! Dziękuje Ci bardzo za odpowiedź 😉 Pozdrawiam 😉
Naturalność i miękkość – ja na te aspekty stawiam najbardziej.
Mam pytanie tak trochę z boku, ale w temacie ubrań 🙂 Co, droga Matko, sądzisz o Takich samych ubraniach dla matki i córki? Różniących się tylko rozmiarem?
Ja się z takimi zetknęłam – w Warszawie, sklep The Same. Nie powiem, bardzo uroczo to wygląda, mama i córeczka np. w takiej samej sukience na jakiejś uroczystości rodzinnej.
Przydatne informacje, ciekawie opisane. Jeżeli ktoś poszukuje np. konkretnej listy rzeczy to można ją znaleźć tutaj http://listomaniak.pl/lista,221,wyprawka-dla-noworodka
Ja dla synku uparłam się, że muszę mieć wszystkie nowe ubranka, przy córce już zmądrzałam i kupiłam fajną paczkę używanych ubranek.
I to jest kompleksowa informacja którą młoda mama potrzebuje. Świetny wpis.
Ciekawy temat, muszę przyznać, że cały czas sam szukam informacji na temat wyprawki 🙂 Nasza już prawie skompletowana, sam nawet spisałem na blogu wyprawkę z mojego punktu widzenia… a przynajmniej jej początki 🙂 Także zapraszam do lektury 🙂 http://tatowyzwanie.blogspot.com/2016/02/tatowyzwanie-nr-4-wyprawka-z-punktu.html
Co prawda nie jestem jeszcze mamą ale polecam posiadanie pieluszek tetrowych i jak ktoś chce flanelowych. Do takiej pielusi dziecko chętnie się przytuli, nosi na nim swój zapach. Poza tym taką pieluchą można przykryć wózek by słońce nie raziło dziecka a w upalny dzień przykryć dziecko gdy śpi a nie chcemy by mu dokuczały jakieś muchy czy inne owady. Taka pielucha świetnie się sprawdza jako chustka na szyję lub głowę. Pieluchy tetrowe i flanelowe są miłe w dotyku, przewiewne i często w urocze wzory 🙂 kiedyś prane i gotowane oraz noszone pod pupą zamiast jednorazowych pieluch, których oczywiście nie było albo były bardzo drogie 😉
A z kolorami było tak, że niebieski jako kolor maryjny był przeznaczony dla dziewczynek a różowy (kolor chrystusowy) dla chłopców 😉
Bardzo przydatna wiedza! Mam dwa pytania 🙂 Jak niebieski byl dla dziewczynek, to jaki kolor byl dla chlopcow?
Różowy 🙂 Jako odcień czerwieni – koloru walki, ognia, mężczyzny 🙂
Dzięki! 🙂
dobrze mieć krople Sab Simplex na kolkę
zapraszam na facebooka..
Kocham ten wpis. <3 Jestem tą małą, biedną, zagubioną przyszłą mamą, ktora na razie ma tylko milion sztuk body. 😉 A co do niebieskiego – babcia mi ostatnio o tym mówiła! Tylko że przy tym upierała się, że kiedyś niebieski był dla dziewczynek, a różowy dla chłopców… 🙂
Dobrze mówiła!
Ale z tym różowym dla chlopaka też? 🙂
Tak! Niebieski to kolor nieba, czystości [św. Maria, matka Jezusa], a różowy to pochodny czerwonego – koloru ognia i walki [kolor królewski] 🙂
Wow. 😀 Może z czerwonym prędzej bym zakumała, ale różowy był mi całkiem nie po drodze. 🙂 Ale takie są babcie – zawsze mają racje. 😉 Moja już podobno świruje i kupuje ubranka dla malucha – medal dla wzorowej prabaci! 🙂
Bardzo fajny wpis, kompletuje moją pierwszą wyprawke dla noworodka i taka lista jest bardzo przydatna !
Mi sie przydały jeszcze dresiki miałam jeden komplecik 🙂
Bardzo fajny wpis i świetna wyprawka 🙂 Ja miałem na początku problem z rozróżnieniem co to rampers, a co to pajacyk 😀 na szczęście już wiem co jest co, teraz dopada mnie kolejny problem w stylu „spowijanie”, „kangurowanie”, „obwijanie” itp wszystko brzmi bardzo podobnie 😀 Zapraszam na mojego bloga http://www.simed.pl/blog/cztery-anie-ktore-koniecznie-musi-poznac-mlody-tata/ można poczytać o moich przygodach 🙂
Kosmyk jest chyba 2 miesiące młodszy od mojego syna. Teraz też będziemy mieć różnicę 2 miesięcy, tylko w drugą stronę (rodzę na przełomie lipca i sierpnia ) 🙂 Nie mam jeszcze żadnych ubranek i jakoś w tej ciąży nie mam natchnienia do kompletowania wyprawki.
Kurcze, pamiętam jak przy Klusku miałam cały plan przygotowań, wyprawkę itd. Przy drugim maluchu w zasadzie nic nie przygotowywałam. Poza odkopaniem i upraniem ciuszków po Klusku. A i tak jakieś dwa tygodnie po urodzeniu spakowałam wielką torbę ciuszków i wywiozłam do domu dziecka. Nie były nam potrzebne. Ale faktem jest, że prze pierwszym dziecku, jak człowiek jeszcze wprawy nie ma, to na początku częściej zdarzały się wpadki – źle założona pielucha, sikanie podczas zmiany, zamazanie kupą i takie tam. Tak więc ogólnie ubranek więcej było potrzeba przy pierwszym dziecku. Dla nabrania wprawy:)
U nas na pewno nie potrzebne były niedrapki ani śliniaczki. Zwrócę jeszcze
u nas pajace i śpiochy rządziły 🙂 ja ze swojej strony polecam jeszcze mieć jedno ubranko 'wyjściowe’, przy nr 1 nie miałam z początku takowego i tego mi brakowało, teraz czekam na nr 2 i jestem już na to przygotowana. Zresztą jeżeli oszczędnie to faktycznie zgadzam się z Twoim wpisem, ale ja jednak olewam oszczędność i cieszę się jak dziecko buszując po 6 latach na działach dla noworodków, jakoś mam z tego nieocenioną przyjemność 🙂 PS to mój pierwszy komentarz a czytam już od roku! pozdrawiam!
Ja przy pierwszym buszowałam jak głupia, a i teraz mnie korci 😀 Pewnie się jeszcze przed porodem wybiorę na zakupy, przynajmniej online i pewnie się złamię 🙂
ubranka jak najbardziej w rozmiarze 56…. odpuscilabym sobie czapeczki bo nie uzylam ani razu mimo, ze synek urodzil sie zima… to tylko do wyjscia ciepla sie przydala i wiecej otulaczy woombie zdawalo egzamin i dobra suszarka 🙂
Głos rozsądku <3
Nie mogę patrzeć na takie małe ubranka… No nie mogę… Zaraz mi się włącza instynkt macierzyński i chęć na drugie dziecko 😛
Pajace, rampersy, takie wszytsko w jednym lubiałam najbardziej.
Ja tylko dopiszę że do teraz (panna ma 4,5m-ca) wielbię wszystko rozpinane na brzuchu – bodziaki,pajace. Pierwsza sprawa – zakładanie czegokolwiek noworodkowi przez głowę przekraczało moje umiejętności (przy obu córach, wsio rawno).Druga sprawa – ubierając dziecia na cebulkę na spacer łatwiej je rozebrać gdy śpi a jest ciepło. A czasem wystarczy rozpiąć i już się ciałko nie przegrzewa.
A i zazdroszczę ci rodzenia na wiosnę/lecie. Omijają cię te wszystkie kombinezony, śpiwory, grube koce do wózka. I wybranie się z wrzeszczącym dzieckiem na spacer o tyle łatwiejsze. Wkładasz do wóza bez przebieranie i jedziesz. Jak kiedyś padnie mi na mózg chęć posiadania trzeciego wycyrkluję tak by rodzić na lato 😉
Dla mnie najpraktyczniejsze były bodziaki. Do kaftaników nie byłam w stanie się przekonać nawet za drugim razem 😉
Niebieski tak, ale samochodziki dla dziewczynki? 😛
I szare ubranka do szpitala dla dziewczynki (jak na zdjeciu w poprzednim wpisie) ?? To albo zmylka, albo nieuwaga, albo sugestia 🙂 (doceniajac autorke, stawiam na pierwsze!)
A czemu szare niedobre dla dziewczynki?
Moja córa wyszła ze szpitala (listopad) właśnie w szarym polarowym pajacu, bo na te wszystkie różowości patrzeć nie mogłam 😀 do tej pory szare dresy, bluzy, kamizelki to moja wielka miłość + kilka kolorowych dodatków i mamy dziewczynkę 😀
A czemu nie? Jako dziewczynka nienawidzilam lalek ale samochody to do dziś moja wielka miłość. Tym bardziej takiemu maluszkowi ten nadruk jest obojętny.
ja pierniczę, czy noworodek albo nawet roczniak przeżywa, co ma na grzbiecie? czy miesięczna dziewczynka będzie bardziej płaczliwa, bo mama ubiera ją w samochodziki? -.-
btw. śpiochy powinny mieć „stópki”?
Tak, kaftaniki rządzą. Gdyby nie one, moje pierwsze ubranie synka w szpitalu najprawdopodobniej skończyłoby się katastrofą. Teraz używam już tylko body, bo nie podwijają się, a przy odrobinie wprawy zakładanie przez głowę nie jest już takie straszne. Ja popełniłam ten błąd, że wzięłam za mało kompletów (bodajże 5), a okazało się, że muszę zostać dłużej w szpitalu niż zakładałam (5 dni).
Gdzieś wyczytałam, jak pewien dermatolog radził, aby stosować używane ubrania, gdyż mają one już spraną tą całą chemię. Więc w sumie zgadza się, co piszesz i jeśli nie ma nikogo w rodzinie czy koleżanek z małymi dziećmi, warto rzeczywiście wybrać się do lumpeksu.
I oczywiście bardzo ważny jest rożek. Ja miałam jeden, rodzina musiała dowieść drugi, a i tak okazało się, że mam za mało. Synek okazał się małym złośliwym człowieczkiem i wciąż nas obsikiwał: i pielęgniarki, i mnie 😉
Jak dla mnie rożek to sprawa sporna. W szpitalu je uwielbiali, ale my z synkiem juz nie. Miałam dwa i praktycznie ich nie używałam. Za to kocyki różnego kształtu i koloru królowały.
Tu się zgodzę – gdy wróciliśmy do domu też dość szybko przestałam ich używać. Tym bardziej, że dość szybko z nich wyrósł. Natomiast w szpitalu chyba są najlepszym rozwiązaniem, szczególnie gdy jest to pierwsze dziecko. Mi pozwoliły się oswoić z tak małą kruszyną 🙂
To pewnie zależy od dziecka. Nasi znajomi oddali nam dwa swoje rożki, bo wcale ich nie używali, więc uznałam, że pewnie my też nie będziemy. Okazało się, że przez pierwsze trzy miesiące były w użyciu bez przerwy, ten z wkładką kokosową (czy coś w tym stylu, sztywną w każdym razie) okazał sie chyba najważniejszym elementem wyprawki.
Od innej znajomej dostaliśmy profesjonalny wiązany otulacz, który jej syn uwielbiał – a nasza córa wpadała we wściekłość przy kazdej próbie użycia, za to kochała być zamotana w tetrową pieluchę.