Wystarczyło kilkadziesiąt lat, żeby przeznaczony dziewczynkom niebieski kolor, mający symbolizować delikatność i łączyć się z kolorem przypisanym w kulturze chrześcijańskiej Matce Boskiej, został zamieniony na kolor różowy, dotychczas przypisywany chłopcom [jako pochodna czerwonego, koloru wojny, siły i ognia]. A cały ten podział zaczął się na początku XX wieku, po wiekach standardowego ubierania wszystkich dzieci w sukienki w kolorze białym.
Być może o tym wiecie, wszak co jakiś czas ktoś odkrywa tę Amerykę i dzieli się w internecie powyższą informacją [i dobrze!], ale najwyraźniej nie do końca skutecznie, skoro pod zdjęciem mojego dziecka w różowym pajacu pojawiły się komentarze, że to na pewno dziewuszka [dygresja: o matko, jakie to słowo jest brzydkie, fu!].
Ja w ogóle nie planowałam jakiegoś złośliwego ukrywania płci. W ogóle o tym nie myślałam – samo tak wyszło, przez moją ludzką ciekawość, jakie stereotypy związane z płcią tkwią w waszych głowach, jak bardzo są zakorzenione i jaki mają wpływ na postrzeganie świata.
I tak oto dowiedziałam się, że w różowego pajaca nie można ubrać chłopca, że jak samochód na bodziaku, to na pewno nie dla dziewczynki, że kolor szary i beżowy to też raczej chłopięcy, bo dziewczynka to żywsze [oczojebne mam wrażenie] kolory powinna mieć i że jeśli wyprawka jest w większości w kolorze niebieskim, to na pewno w brzuchu siedzi chłopiec. Płci domyślaliście się po kształcie mojego brzucha, główki dziecka, a nawet zabawki przyczepionej do wózka. Wy myśleliście, że się świetnie bawię w te podchody, a ja byłam coraz bardziej przerażona.
Bo jestem w stanie zrozumieć zwykłą ludzką ciekawość – wiadomo, wy też trochę żyliście tą ciążą, to moja sprawa, jak bardzo byłam zaskoczona, że aż tak żyliście. Ale cały czas się zastanawiałam, jak bardzo wam zależy na wiedzy o płci. Jakby określenie, czy dziecko jest dziewczynką czy chłopcem, miało zaważyć o losach świata. Miało pomóc w ukształtowaniu waszego przekonania o społecznej roli, jaką daje społeczeństwu chłopiec, a jaką dziewczynka.
Oprócz roli biologicznej, której nie ma co zaprzeczać, nie ma żadnej roli, naprawdę!
Ja wiem, że 90 procent ludzi nie ma pojęcia o gender, czytają jakieś bzdury o ideologii, która nie jest żadną ideologią, ale zwykłą nauką badającą stereotypy, kulturowy wpływ na postrzeganie kobiet i mężczyzn i i związane z tym męskie i żeńskie obowiązki. Na studiach [nota bene na katolickiej uczelni] mieliśmy cały semestr zajęć z gender, na których omawialiśmy to, w jaki sposób styl pisania kobiet kształtował się w do tej pory męskim świecie pisarzy i jaki wpływ miał ten męski świat na powstawanie wielkich „damskich” powieści. Ten wpływ był widoczny i sama jestem zdziwiona, jak wiele z niego zostało.
Jakiś czas temu na pewnym rodzicielskim forum padło pytanie, czy można pomalować chłopcu paznokcie. Chłopiec zobaczył u mamy i bardzo chce, ale mama jest nieprzekonana, bo to przecież damskie zajęcie. Nic, że dla kilkulatka te pomalowane paznokcie to zwykła zabawa, grunt, że mama w głowie ładnie poukładane, co jest dla dziewczyn, a co dla chłopców i w ten schemat wkłada też swoje dziecko. Pewnie podobne obawy miała jej praprabacia, która bulwersowała się na widok kobiety ubranej w spodnie. Pewnie tak samo bulwersowała się jej prababcia, obserwując córkę wsiadającą za kierownicę auta. Do tej pory są kraje, które zabraniają kobiecie prowadzić samochód. Nie dlatego, że rodzi dzieci, ale dlatego, że panuje społeczne przekonanie, że zwyczajnie nie potrafi, że nie jest do tego stworzona.
Kiedyś nie do pomyślenia było to, żeby kobieta mogła pracować, mogła głosować, mogła wreszcie ubrać się w spodnie. Kto czyta książki, ten wie, jakie głosy oburzenia padały, gdy ktoś proponował pozwolenie płci żeńskiej dostąpienie do urn. Każda kobieta, która nie wbijała się w stereotyp „prawdziwej kobiety” miała nie tyle pod górę, co często zwyczajnie tego psychicznie nie wytrzymywała. Maria Komornicka, co wybiła sobie wszystkie zęby, jest na to dość wyraźnym przykładem. Na szczęście to się zmienia i mimo że wciąż jakieś szkielety stereotypów zostały, to podejrzewam za kilkadziesiąt lat jakiś chłopiec będzie się śmiał z matki, co nie pozwoliła mu zrobić tak oczywistej rzeczy jak pomalowanie paznokci. Tak oczywistej jak dziś założenie przez ciebie spodni lub… piżamy, co kiedyś przecież było nie do pomyślenia. Nawet mężczyźni kiedyś sypiali w koszulach.
Bardzo dużą uwagę zwracaliście na kolor ubranek Drugiego, kierując się standardowym podziałem niebieski – różowy. W sumie bezsensownym, bo całkowicie odwróconym, i w żadnym wypadku nie tradycyjnym, bo tradycyjna i stosowana przez wieki była… biel. Płeć ma znaczenie, pisaliście mi, a ja pytałam, jakie? Czy chłopiec nie może spać w różowym pajacu? Dziewczynka w niebieskim? Czy chłopiec nie może bawić się lalką, gotować, sprzątać, a dziewczynka nie może naprawić z tatą samochodu? Zabawne jest to, że kiedy o to kogoś pytam, każdy odpowiada: Oczywiście! Może! Ale potem wraca do domu, a po drodze mimowolnie kupuje synkowi samochód, a córce różową spódniczkę.
Nie ubieram swojego dziecka zgodnie z kanonami konserwatywnych [acz błędnych, o czym pisałam na samym początku] przekonań. Jak mam pod ręką różowy pajac, ubieram je w różowy, jak mam niebieski – w niebieski. Kosmykowi również zdarzyło się paradować w różowych spodenkach czy bluzce i w nosie mam, co kto sobie o nim pomyśli. On też będzie miał w nosie. To nie tak, że chcę koniecznie pokazać, jak bardzo jestem luźna i jak bardzo mi nie zależy na opinii innych ludzi. Nie!
Kiedy kształtuje się świadomość dziecka, kiedy zaczyna ono rozpoznawać swoją płeć, pierwsze, co widzi to kolory, które, owszem, pomagają mu szybciej zidentyfikować się ze swoją płcią, ale też od początku dają sygnał, że między jedną a drugą płcią występują wyraźne podziały. Fajnie by było, gdyby ten podział ograniczył się do biologii, ale niestety, mało kto rozmawia z małym dzieckiem o rozmnażaniu, zazwyczaj ogranicza się to do pierwszych stereotypów, że dziewczynce to nie przystoi broić, chłopcu płakać, dziewczynka powinna pomagać mamie, a chłopiec tacie. Już od najmłodszych lat pokazujemy dziecku, że między jedną a drugą płcią istnieją podziały więcej niż biologiczne – a po co? Naprawdę istnieją? Od dawna niewielkie! Pokazuje to oburzenie na kampanię, z której wynikało, że kobieta nie powinna się realizować, ale szybko rodzić dzieci, bo potem będzie za późno. Teoretycznie jesteśmy za równouprawnieniem kobiet i mężczyzn, postulujemy o równe prawa, kobiety walczą z facetami o to, żeby pomagali w domu i przy dziecku, faceci coraz częściej walczą z kobietami, żeby te POZWOLIŁY im to dziecko wychowywać. A jednocześnie sami od najmłodszych lat wtłaczamy maluchom do głowy stereotypy, że chłopcy i dziewczynki mają zupełnie inne prawa i obowiązki. Bez sensu.
Zwolennicy teorii o ideologii gender [która jest li i jedynie nauką badającą stereotypy takich zwolenników] mówią, że całe to pomieszanie sprawia, że jest coraz więcej gejów i transseksualistów. Zawsze polecam im poczytanie chociażby o Skamandrytach, których życie z przekonaniem, że robią coś złego, było więcej niż okropne [biedny Lechoń, biedny Iwaszkiewicz] i pytam się, jak bardzo odwróciliby się od swojego dziecka, gdyby okazało się, że właśnie ono… Ostatecznie to nie gejów jest więcej, ale zwyczajnie mają więcej odwagi niż kiedyś, żeby nie gnić w przeczuciu, że robią coś złego. Kropka.
Zwolennicy teorii, że gender miesza w głowach, sami powoli zaczynają mieszać w głowach swoim dzieciom. Krzycząc przeciwko czemuś, co już się dokonało. Facet może zostać z dzieckiem w domu, bez większego zdziwienia społeczeństwa, kobieta może zarabiać więcej od męża, mało tego – objąć kierownicze stanowisko. W telewizji coraz częściej widzimy płaczących mężczyzn i coraz mniej głosów, że to jest słabe i kobiece. Jesteśmy oburzeni, gdy ojciec domaga się praw opieki nad swoim dzieckiem i wcale się nie dziwimy, że chce z tych praw korzystać, że nie chce uciec do kopalni i widywać dzieci wyłącznie przy niedzielnym obiedzie. To już się stało. Podziały w dużej mierze zniknęły, mimo protestów, oburzeń, gadania. Czy jest sens od małego uczyć dzieci, że jednak są? Dajcie już spokój temu gender.
Czy ma jakieś znaczenie to, jakiej płci jest Drugie dziecko? Nie ma. Jakiejkolwiek byłoby płci, i tak będzie pomagać mi w domu, a ojcu przy samochodzie. I tak będzie ubierać takie ubranko, jakie akurat wyjmę z szafki, a bawić się będzie tym, na co akurat ma ochotę. I nie ma też dla mnie znaczenia to, kogo za kilkanaście lat przedstawi mi jako swojego partnera. Czy będzie to dziewczyna, czy chłopak – nieważne. Ważne, żeby Adaś był szczęśliwy.
I dajcie mi jeden sensowny powód, jak bardzo fakt, że jest chłopcem, pomoże mu zmienić świat [bo to, że zmieni, jest oczywiście wiadome :D]?
Jak ja się cieszę, że znalazłam tego bloga! Czytam posty po kolei i znowu mam wrażenie, że myślimy dokładnie tak samo.
Gdy kompletowałam wyprawkę dla mojej córki, napisałam post o tej samej tematyce, bo wcześniej kilka osób zapytało czy mam już „pokój/ciuszki księżniczki”. Jednej z nich w końcu powiedziałam co myślę o tym wszystkim i w odpowiedzi o niej przeczytałam, że – uwaga – dziecko nie będzie wiedziało, jakiej jest płci, jeśli nie będzie miało konkretnych kolorów i zabawek, a później odpowiednich zajęć (czyli np. balet dla dziewczynki, a piłka nożna dla chłopca). Złapałam się za głowę i nie dowierzałam, a osoba ta mówiła całkiem poważnie.
Dopiero dziś doczytałam, bo odrabiam zaległości. Totalnie zmieniłam zdanie na temat różnic płci od kiedy mam dzieci obojga płci. Widzę jak bardzo zachowanie i pewne zainteresowania mają związek z płcią. To nie ja wybrałam mojemu synowi samochodzik jako ulubioną zabawkę, bo we wspólnym pokoju dzieci miał tuzin lalek do wyboru i tylko jedno autko. Te ubranka z traktorami, superbohaterami też sam sobie wybiera, a tych po siostrze nie chce nosić i tak ma od kiedy może sam decydować i wybrać. Wyraźnie widzę, że nie interesują go bajki z kucykami czy Barbie w roli głównej, córka za to nie przepada za tymi z autkami czy Spidermanem (ulubieńcem mojego Adasia). Owszem przyznaję Ci rację co do stereotypów, ale naprawdę nasze mózgi się bardzo różnią ze względu na płeć i o ile budowa męskiego mózgu nie przeszkadza mu w myciu garów, o tyle na pewno lepiej ze względu na tę budowę odnajdzie się w reperowaniu samochodu niż szydełkowaniu np. (oczywiście to żadna reguła)
Już to widzę … Kosmyk idzie do szkoły w różowych spodniach i najlepiej w kwiatki (bo modne) a koledzy i koleżanki z klasy mają niezły ubaw „że ubrał się jak baba”, ale Kosma jest wychowany tak, że jemu jest to zupełnie obojętne, jego to nie obchodzi, że jest wyśmiewany przez inne dzieci. BZDURA co piszesz. Spróbuj syna ubrać w różowe szmatki i zaprowadź do przedszkola lub szkoły, a zobaczysz z jakim nastawieniem dziecko wróci do domu. Już nigdy nie pozwoli robić z siebie „luzaka”. Tak, zwracam uwagę w co ubieram mojego syna i na pewno nie ubiorę mu różowych butów.
Gdyby się nie tworzyło durnowatych podziałów na kolory, to nikt by się z nikogo nie śmiał 🙂 I doskonale, że nie ubierasz butów. Buty źle wyglądają w ubraniu.
Ale się tworzy i niestety nie masz na to wpływu. Ps. Moje buty w czarnym ubraniu wyglądają cudownie 🙂
Przez to że napisałam w komentarzu pod różowym bodziakiem „dziewuszka” ( czego nie uważam za fuj :P) czuję się, jakbyś wspomniała o mnie w tekście personalnie, haha. Choć nie mam z tym żadnego problemu. Wydaje mi się że trochę za duża ideologia powstała przy całym tym zamieszaniu z płcią Twojego drugiego dziecka. Myślę sobie że to po prostu zwyczajna ludzka ciekawość do której mają prawo, a Ty poniekąd jesteś osobą publiczną (sic!?) 😉
Pozdrawiam
Ale nie tylko ty użyłaś tego słowa! Luzz 🙂 Zresztą, moja niechęć do dziewuszki [samo słowo ma swoją historię, nie jest nowe, więc w sumie fajnie, że jeszcze jest w użyciu] nie powinna nikogo skłaniać do niewypowiadania go 🙂
Rozumiem, ze Adaś to chłopiec czy imię tez wzielas jakie miałaś pod ręką? Bo co do pajaciw czy koszulek to jeszcze rozumiem ale nie wyibrazam sobie chlopca ubrac w sukienke
Ty sobie nie „wyibrazasz” sukienki u chłopca, ja nie wyobrażam sobie, jak można pisać bez polskich znaków i przecinków… Ale ja się jakoś umiem z tym zwyczajnie pogodzić 🙂
Chyba nie polskie znaki są tu przedmiotem dyskusji ale to, że mężczyzna i kobieta mają zupełnie inne mózgi, wiąże się też z tym gospodarka hormonalna. Kobiety są bardziej uczuciowe, mężczyźni mniej odporni na ból. Owszem mogą wykonywać te same zawody ale niestety kobieta nigdy nie będzie np górnikiem bądź strażakiem bo to zawody, w których wymagana jest duża siła. Dlatego też zawody sportowe rozgrywane są z podziałem na płeć. Natury nie oszukasz.
Zgadzam się, że kobieta i mężczyzna maja inne mózgi (widzę to bardzo wyraźnie w zachowaniu moich dzieci). Moje dzieci mają inne preferencje dotyczące zabawek, ale nie znaczy to, że syn bawi się tylko samochodami a córka lalkami. Bawią się wszystkim, tylko niektórymi rzeczami bardziej 😉 Różnica jest, na pewno, ale nie powinna być taka istotna. Każdy człowiek – nieważne jakiej płci – ma prawo robić to co go interesuje, kochać tego, kogo wybierze, ubierać się tak jak chce. I nie wiem skąd informacje, że kobieta nigdy nie będzie górnikiem czy strażakiem, skoro od dawna kobiety bywają i jednymi i drugimi? Mnie też zawsze ciągnęło do męskich zawodów, chciałam być pilotem wojskowym, potem leśnikiem, a w końcu zostałam informatykiem – programistą i nie przeszkadza mi to w robieniu sobie codziennie majkijażu i malowaniu paznokci.
To chciałabym zobaczyć jak kobieta strażak wyciąga kogoś z płonącego samochodu. A czy kobieta górnik pracuje tak ciężko jak mężczyźni? Nie mówię, ze nie mogą wykonywać danych zawodow ale zwyczajnie nie mają predyspozycji żeby robić to tak dobrze jak mężczyźni. Akurat informatyk nie potrzebuje siły. Co nie zmienia faktu, ze częściej to mężczyźni zostają np inżynierami a kobiety np pielegniarkami ( nie wymyślam tylko takie badania zostały przeprowadzone w Norwegii, gdzie od dawna promuje się gender), nie dlatego, że nie mogą tylko po prostu takie mają zainteresowania.
Kobiet Strażaków (strażaczek) w Państwowej Straży Pożarnej jest bardzo niewiele, a to dlatego, że muszą przejść dokładnie takie same testy sprawnościowe jak mężczyźni i po prostu w starciu z nimi przegrywają. Górnikiem dołowym kobieta być nie może tak samo jak maszynistą pociągu, ale to akurat wynika ze specyficznych czynników szkodliwych, które mogą mieć wpływ na jej płodność. Ja naprawdę jestem daleka od stereotypów, ale natury nie oszukasz. Hormony i budowa mózgu decydują o pewnych zachowaniach i wyborach oraz predyspozycjach. Podobno mózg faceta homoseksualnego jest tak zbudowany jak mózg kobiet heteroseksualnej, to by wyjaśniało ich super predyspozycje do zawodów raczej wybieranych przez kobiety.
Coś mnie zaczyna copraz bardziej uwierać w ostatnich wpisach. Mianowicie to, że ja, jako pojedyńcza stała czytelniczka (bo gdzieżbym śmiała pisać w imieniu innych czytających), zaczynam się czuć traktowana jak ciemna masa, przesądna, stereotypowa i zacofana. Bo wierni czytelnicy chcą znać płeć dziecka-krytyka (Ty sama byś się nie zainteresowała czy zajomym urodził się chlopczyk czy dziewczynka, prawda?) bo w ogóle jakoś tak za dużo by chcieli wiedzieć-krytyka (no przecież nie po to się pisze bloga, żeby się publicznie swoim życiem dzielić), bo mają inne zdanie na temat gender/wychowania-ciemnogrod (najlepsi czytelnicy to przyklaskujący czytelnicy). Gdzie się Jaskółko podziała tolerancja na odmienne zdanie, radość z tego, że ludzie w ogóle CHCĄ wiedzieć co się dzieje w Twoim życiu, a chcą poniedarzą sympaarza
I specjalnie wczoraj założyłaś konto, żeby napisać mi właśnie te słowa <3 Ach, ci wierni czytelnicy, co ujawniają się wyłącznie, gdy coś idzie nie po ich myśli lub gdy ktoś napisał coś, co im wyjątkowo nie pasuje <3 Siedzą przeważnie cicho, ale jak można dowalić to stają pierwsi w szeregu 🙂 Kocham was, szczerą miłością, nawet gdy wyrażacie swoje oburzenie nad tym, że blogerka lubi wyłącznie pochwały, mimo że na samym początku dyskusji jak wól stoi komentarz Lucy nie do końca się ze mną zgadzający, a całe popołudnie kulturalnie rozmawiałam sobie też tutaj z dziewczyną, która ma zupełnie inne zdanie niż ja. Kocham was, mimo że wydaje wam się, że jak opisuję swoje życie, to powinnam dzielić się wszystkim, czego chcecie, włącznie z miesiączką i hemoroidami i nie zakreślać własnych granic prywatności <3 Kocham :* Trzymaj się dzielnie, kochana, mimo mojej wredoty i bezczelnej krytyki wszystkiego. Może kiedyś przeczytasz uważniej komentarze i zobaczysz, że połowę swoich żali troszkę wyolbrzymiłaś 🙂 [nie usunęłam ani jednego komentarza, oprócz spamu, od miesięcy, bo nie było takiej potrzeby.]
PS. Tylko jedna prośba – nie musisz pisać "Twój" wielką literą, to nie jest blog epistolarny. Poza tym nie jestem aż takim autorytetem, żeby mnie wielką literą mianować. Jaskółka jestem.
PS2. Wiesz, że do niczego nie zmuszam, prawda?
Wczoraj? Ależ skąd ten pomysł! Konto mam od dawna, fakt, że nie komentuję zbyt często czegokolwiek. Że akurat teraz poczułam potrzebę, i że akurat po to aby wyrazić „oburzenie”-widocznie coś mnie do tego zmotywowało 😛 Tyle słów sprostowania, nie obraziłabym się, gdyby ten komentarz nie został opublikowany, nie na tym mi zależy, żeby publicznie wylewać żale. Napisałam bo nie rozumiem jedengo faktu-że ty (tak, z małej jak sobie życzysz, choć reszta komentujących też zachowuje szacunek, jak spojrzeć na inne komentarze) wkurzasz się, że my się wkurzamy, i że w ogole czegoś chcemy. Ludzie, od kiedy świat się kręci ciekawi byli i będą, będą też zadawać pytania, co jest wynikiem ich troski/ciekawości/braku ciekawszego zajęcia (niepotrzebne skreślić). Wiem, nie muszę tu być, nie muszę czytać i się wkurzać. Wystarczy kliknięcie w X na górze 😉 Po prostu liczę wciąż, uparcie, że weźmiesz pod uwagę to, że jesteśmy tu wszyscy zwykłymi ludźmi, niedoskonałymi, którym może się zrobić przykro czytając pewne rzeczy. Tylko tyle 🙂 pozdrawiam!
Jesteś cudowna, gdy myślisz, że informacja „Joined June 26” jest wyłącznie dla ciebie <3 I jesteś cudowna, gdy myślisz, że można pisać tak, żeby nigdy nikogo, ale to nikogo, nie urazić <3 I jesteś cudowna, gdy myślisz, że ja się na coś wkurzam [swoją drogą nie ja napisałam o ciemnogrodzie i tych innych epitetach, podziwiam wyobraźnię, że aż tyle możesz wywnioskować <3]. I w sumie masz szczęście, że nie widziałaś mnie wkurzonej.
I jesteś cudowna myśląc, że wzięcie pod uwagę czyjegoś zdania to nie to opublikowanie komentarza, to nie odpowiedzenie na niego, ale chyba wyłącznie pełna z nim zgoda, co zresztą zarzucasz komentującym, że się ze mną zgadzają, ale sama oczekujesz do siebie tego samego [o matko, jaką ty musisz mieć cudownie skomplikowaną psyche <3]. Ja też mam szczęście, że mam tylu czytelników, co zgadzając się ze mną bądź nie, stale poprawiają mi humor <3
Pozdrawiam!
Nie moja wina, że teraz pisząc z konta google +, facebooka czy innego dziadostwa, za każdym razem trzeba wybierać z czego chce się komentować. Wcześniej komentowałam z fb, teraz z googla, przysięgam, że mimo tego jestem jednym i tym samym człowiekiem, bez rozdwojenia jaźni 😀 Ja wymagam pełnej zgody? Ależ skąd! Wyraziłam zdanie, a czy się ktoś nim podetrze, czy też przynajmniej poprawi ono humor, to już nie ma znaczenia! Wywołałam tu mini dyskusję, jakiej nie udalo mi się wszcząć przy chwalących koemntarzach 🙂 mogę iść żyć sobie dalej szcześliwie
Czego niezmiennie życzę 🙂
Kolejna dobra cegiełka w niekończącej się nagonce na gender 😀 biedne te badania są strasznie, a ja zęby straciłam (hehe) na próbie wytłumaczenia tego moim znajomym niezorientowanym w temacie inaczej, niż przez skrawki usłyszane tam i tu (głównie „że te gendery nas zjedzo”). Ryś ma różowe gacie z kucykiem pony (takim prawdziwym, pulchnym, a nie tymi nowymi szkapami, których nie lubię D:), prababcia mu kupiła bo były tanie i chyba nie spojrzała, ale jemu to nie przeszkadza, bo konik jest kolorowy i gites.
Swoją drogą dobry tekst żeby rozładować jakoś to nadbudowane napięcie nad „UJAWNIENIEM PŁCI OLABOGA” 😉 pozdrawiam!
Szacun za tekst!
A ja tak sobie myślę, że chciałaś po prostu potrzymać czytelników trochę w niepewności z tą płcią, żeby nie wiem-podgrzać atmosferę?zapewnić sobie więcej wejść na bloga? I nie jest to złośliwy komentarz z mojej strony-sama czekałam, kiedy to „ogłosisz” 🙂 I oczywiście masz rację-jakie to ma znaczenie, jaka płeć-żadnego, ale tak już jest, że jak ktoś ze znajomych jest w ciąży to każdego interesuje płeć dziecka. Ciekawość i już. I szczerze nadal nie rozumiem, po co było to całe trzymanie nas w niepewności-trzeba było od razu przedstawić Adasia bez owijania w bawełnę 🙂
Ach, sorry, pewnie musiałam się pomylić, skoro wiesz lepiej ode mnie 🙂 Zapomniałam, że zawsze mogę się poradzić czytelników, którzy zawsze powiedzą mi, co mam robić i pisać na moim blogu 🙂
No ba! 🙂
wczoraj zlatałam pół galerii poszukując koszuli różowej dla synka( 4,5l) bo lubi i pieknie wygląda, znalazłam.. kilka dni temu malowałam paznokcie na krwista czerwień (to ejgo ulubiony kolor aktualnie) więc chodzi do przedszkola z kciukiem an czerwono, co neiktórych dziwi i bulwersuje.. ja uwazam, ze to neigroźne i nei będe się z nim o to ścinac co Panie przedszkolanki neizbyt akceptują, ale niech mi podadzą konkretny argument nawet, ze do przedszkola nei wolno, a nei ,ze chłopcu nie wypada 🙂 mojemu wypada 😛 jednak to wszystko nie przeszkadza mu odmówic zrobienia laurki dla taty na dzień taty bo sa ” dziewczyńskie” pytam: czemu przecież mamie robiłeś.. a on mamie tak bo dziewczyna tacie nie bo chłopak 🙂
Nareszcie nie jestem związana tajemnicą! Chociaż dzisiaj trochę zdziwiły mnie komentarze. Czyżby w cień poszło najważniejsze??? Jestem babcią KOSMYKA i ADASIA!!! Pozdrawiam! KBD
Asiu, jesteś mistrzynią kamuflażu;)
zgadzam się , chociaż akurat różowe – niebieskie jest z
najlżejszego gatunku stereotypów 🙂 Sama się zresztą przed nimi nie obroniłaś – chociażby w zdaniu „będzie pomagać MI w domu – a OJCU przy samochodzie ” 🙂 Co tylko potwierdza fakt jak role kulturowo są silnie przypisane. Ciekawy temat. Myślę, że oprócz podziału ról w przedłużaniu gatunku, inne tez natura jakoś tam determinowała – chociażby dając mężczyzną większą masę (przynajmniej statystycznie 😉 i siłę.
Pewnie facetowi łatwiej niż kobiecie był obronić się czy uciec przed dzikim zwierzem na polowaniu.
To oczywiście do czasu kiedy nie wymyślono bardziej intelektualnych form polowania i wtedy to już pełne pole do popisu dla kobiet 😉 Się nie znam, się nie wymądrzam . Gratuluje Rodzicom Adasia – i życzę miłości, wolności i niepodległości 🙂 Aśka matka Jaśka
Temat bardzo ciekawy, dzięki za zwrócenie uwagi na kolejny stereotyp wynikający z tego, że nas również wychowano w stereotypach [poza tym nawet lubię sprzątać w domu, a chłop zawsze coś grzebie przy samochodzie – i to też jest ciekawe: lubimy to, bo tacy jesteśmy, czy nam wmówiono,że to lubimy? :D]
nienawidzę siedzieć w domu i tych wszystkich prac związanych z utrzymaniem jako takiego porządku, ale za to uwielbiam ganiać ze szlifierką, wkrętarką, jeszcze tylko spawarkę bym się nauczyła obsługiwać… ale zwyczajnie brak czasu bo jednak jako „prawie samotna mama” ktoś ten cholerny bajzel musi ogarnąć… i teraz nawiązanie do tego gender… nie umiem ani posprzątać, ani ugotować tak na 5 z „+” nie umiem uciąć deski, ani wywiercić dziury na 5 z „+” ile było by teraz łatwiej gdyby rodzice byli jednak za podziałem na płci i przyuczyli do „roli” kobiety a nie mówili: „a ty będziesz kim tylko zechcesz”…
Tez nie lubię sprzątać czy krzakach się koło domu w takim iście kobiecym stereotypowo stylu. I tez nie umiem tego zrobić idealnie.
Tez preferuję zajęcia z puli elektryk/informatyk/mechanik itp. I tez w domu jako dziecko miałam pewien wybór czemu chce się poświęcić.
I to ja wybrałam pulę zajęć którym poświęciłam na tyle dużo czasu i energii by je realizować na 5+ jednocześnie samodzielnie wybierając pulę gdzie zadowolenie osiągam przy 4 i nie zamierzam nad tym pracować.
Innymi słowy czy rola rodzica jest wybranie za dziecko jego drogi i pchnięcie ku perfekcji? Czy raczej pokazanie różnych możliwych dróg i mobilizowanie do osiągania najlepszych wyników?
Moja córka ma wielkie niebieskie oczy, długie rzęsy i loki do ramion, ale że zwykle ubrana jest w niebieski/zielony/każdy nieróżowy kolor, to i tak pół placu zabaw mówi o niej per „ten chłopczyk” 😀 Ostatnio dwie dziewczynki w wieku przedszkolnym domyśliły się, że jest dziewczynką, bo co prawda dresik szary, ale sandałki były fioletowo-różowe (kurrrr…. swoją drogą, bo nie mogę kupić sensownych butów na nią nieróżowych). Najbardziej dobijają mnie napisy na koszulkach chłopięcych i dziewczęcych, bo dla chłopców są: „Jak dorosnę, będę strażakiem”, „Jestem gwiazdą rocka”, a dla dziewczynek „Jestem słodka”, „Jestem śliczna” itp. Wpieniło mnie ostatnio moje ulubione Endo, bo dlaczego niebieski T-shirt z napisem „Do odważnych świat należy” jest podpisany „dla chłopca”??? Często robię zakupy w dziale chłopięcym, ale czemu on nie jest dla obu płci???
Mój syn nie będzie chodził w różowym, bo po dwóch latach wychowywania córki i tłumaczenia wszystkim, że jej ubranka naprawdę nie muszą być koniecznie różowe, szukania nieróżowych bucików, kapelusików, skarpetek itp., czuję szczere obrzydzenie do tego koloru.
Czy naprawdę tylko ja uważam, że to ma znaczenie, czy jest się kobietą czy mężczyzna (czy dziecko jest dziewczynką czy chłopcem??). Czy naprawdę jest nas tak mało na świecie, albo wcale już nas nie ma, bo modny gender namieszał wszystkim w głowach. Jestem w szoku, bo dotarłam do starszego wpisu, w którym czytam, że pozwolisz drugiemu dziecku wybrać płeć…(???) Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł?? I czy faktycznie będzie ci obojętne, czy twoi synowie będą hetero czy będą gejami?? No pomyśl. No i naprawdę jestem pod wrażeniem cierpliwości Chłopa, którego syn ubierany jest w różowe ciuszki i super jeśli będzie gejem. Mało jest takich ojców.
Nie jestem z Pis-u, ani nie słucham rozgłośni dyrektora i mam tylko 30 lat. Widocznie jestem stara mentalnie i niereformowalna.
Nie jesteś z pisu, nie słuchasz rozgłośni, a czytać ze zrozumieniem nie umiesz 🙂 Chłop nie jest cierpliwy, po prostu uważa tak jak ja, że kolor nie ma znaczenia, a orientacja płciowa moich synów w żadnym stopniu ode mnie nie zależy 🙂
Jak mówiłam znajomym, że kiedyś różowy był dla chłopców to się pukali w głowę. Adaś! Piękne imię 🙂 Number one dla chłopca u nas 😀
A dziewczyna wyżej oburzona i podniecona cierpliwością chłopa, że pozwala synowi biegać w różowym 😀
Heh 🙂
A mojemu synowi jest do twarzy w rozowym 🙂 Nie widzie w tym problemu ( gorzej z ojcem dziecka )
Swietny tekst !
Zgadzam się w 100% mądrego to warto posłuchać (poczytać)
P.S. bardzo ładne imię 🙂
Kurcze ja chyba dziwna jestem bo jakoś nigdy nie uważałam, że moi synowie musza mieć męskie zabawki. Obaj lubią bawić się kuchnią, lalkami. Co do malowania paznokci i noszenia moich szpilek to cóż…to chyba taki wiek. Starszy często dobierał się do mojej kosmetyczki i chciał malować paznokcie. Młodszy za to uwielbia chodzić po domu w moich 12cm szpilkach 😛
Jak starszy się urodził to miałam dla niego pomarańczowy kocyk i większość ludzi myślała, ze jest dziewczynką 😀
Podoba mi się ten mały Dżender. A i jestem ciekawa wyników ankiety dotyczącej imienia dla dziecka. Może Matko Tylko Jedna podeślesz kilka propozycji czytelników?:)
A ja się nie zgadzam. Plec ma znaczenie i inaczej wychowuje chłopców a inaczej dziewczynki. Jestem przeciwna temu, zeby mojemu synowi w przedszkolu ubierano sukienki w ramach równości we wszystkim. Pozwólmy chlopcom byc chlopcami. Co nie znaczy, ze nie mogą ubrac różowej bluzki 😉 jezeli będzie miał ochotę pozwolę mu również wymalować paznokcie, ale sama go do tego nie będę namawiać. Z jednej strony kobiety chca zeby mężczyźni przepuszczali je w drzwiach, kupowali kwiaty itd s z drugiej każą im gotowac, plakac itd. Uważacie ze to się tak bez problemu da pogodzić?
Co to znaczy „inaczej”? Jak inaczej? Że chłopcu można przylać w dupę, a dziewczynce nie? Nie rozumiem tego inaczej.
A w drzwiach przepuszcza się zawsze tego, co wychodzi ze środka 🙂
No chyba, że wszyscy idą w jednym kierunku. No muszę przyznać masz „charakterek”
Nie do końca się zgodzę. Płeć ma znaczenie. Jestem kobietą i dobrze czuję się w swojej roli. Gdybym nie była kobietą pewnie byłabym mężczyzną. Nie mogłabym urodzić dziecka, mogłabym je spłodzić.Tak, nie ma znaczenia w jaki kolor ubieram swoje dzieci (chłopczyka i dziewczynkę) i nie ma znaczenia jakimi zabawkami się bawią. Niemniej to, że syn jest chłopcem a córka dziewczynką jest ważne (dla mnie).
Co do płci Twojego dziecka. To zupełnie naturalne, że chcemy wiedzieć (tak, chcemy. Ja też). Piszesz, że jesteś zaskoczona, ile osób śledziło Twoją ciążę. Nic więc dziwnego, że ze zwyczajnej ludzkiej ciekawości te osoby są zainteresowane tym, czy urodził się chłopiec, czy dziewczynka. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że np. Kate i William, którym tak wiele osób kibicowało podczas ciąży księżnej tak po prostu wychodzą ze szpitala i informują ludziom, że oto urodziło się „ono”. Poddani (tak, poddani) poczuliby się zawiedzeni. Dla mnie, to co robisz, to trochę taka zabawa w kotka i myszkę. I tak, czuje się zawiedziona. Jeśli to co czuję, sie liczy.
Ale ja nie jestem królową, żeby mieć jakieś obowiązki wobec poddanych. Dziękuję za porównanie, ale niestety – jestem tylko blogerką, która pisze tyle, ile chce napisać i wtedy, kiedy chce.
Nie odpowiedziałaś za to na pytanie – jakie znaczenie [oprócz biologicznego, co oczywiste] ma płeć? Naprawdę jestem ciekawa!
Ależ biologiczne znaczenie jest wystarczające!
Mój mąż nie pociągałby mnie gdyby zaczął np. malować poznakcie u stóp i ubierać sukienki. Gdyby mój mąż był kobietą nie mogłabym z nim założyć rodziny (lub precyzyjnie: nie mogłabym mieć z nim dzieci). Gdybym była mężczyzną sama nie mogłabym urodzić dziecka. Itd.
Albo się zakręciłaś, albo nie wiem, z czym się nie zgadzasz o.O
Wyjść za kogoś to skrót od „wyjść za mąż”. Obecnie używane w odniesieniu do kobiet…. ON wyszedłby za ciebie z miłości jest ewidentnie błędem językowym. Albo się zakręciłam…. albo nie wiem, z czym się nie zgadzasz 🙂
Faktycznie, błąd, ale zostawię, bo jakbym poprawiła, to wasze komentarze nie miałyby odniesienia i byłyby bez sensu 🙂
Ale gdyby Pani mąż malował paznokcie i nosił sukienki, to (z biologicznego punktu widzenia) nadal mógłby mieć z Panią dzieci. Czy to znaczy, że istnieją jakieś różnice pozabiologiczne, które decydują o tym, co jest właściwym ubiorem dla kobiet i mężczyzn?
W zasadzie każdy (płodny) mężczyzna mógłby mieć ze mną dzieci, ale ma tylko mój mąż. Spodziewam się, że nie zwróciłabym na niego (na mojego męża) uwagi, gdyby malował sobie paznokcie i ubierał się w sukienki. Oczywiście nie zdyskredytowałabym go jako człowieka, ale kandydata na mojego męża owszem.
Już w czasach prehistorycznych podział na role męskie i kobiece był wyraźnie zarysowany. Nie rozumiem filozofii, która próbuje udowodnić, że nie ma różnicy między kobieta a mężczyzną. Ja te róznice widzę.
Nie próbuję nikogo przekonać, że mam rację. Próbuję tylko powiedzieć jak ja to widzę..
Ps. W moim domu podział obowiązków wygląda różnie. Nie boję się wziąć śrubokrętu do ręki, mąż dobrze czuje się w kuchni. Ale w moim domu to ja noszę sukienki ;).
Nie próbujesz i dobrze, bo nie wiem, jakim argumentem mogłabyś przekonać. Piszesz tylko, że są różnice, ale przez szereg komentarzy nie napisałaś konkretnie, jakie, oprócz tego, że kobieta jest kobietą, a mężczyzna mężczyzną. Takie pitu pitu.
Piszesz, że nie zwróciłabyś uwagi na męża, gdyby malował paznokcie. A pomyśl, co by było gdyby bardzo chciał malować paznokcie, ale społeczeństwo by mu na to nie pozwalało. Wyszedłby za ciebie, pewnie z miłości, ale nie czułby się nigdy szczęśliwy, męczyłby się, bo by miał ogromną ochotę ubrać się w sukienkę lub pomalować paznokcie. Z frustracji zatrułby życie sobie i tobie, powiesiłby się na poddaszu, tuż po tym, jak dzieci, styranizowane jego frustracją, skończyłyby cotygodniową sesję u psychologa.
Ale na szczęście wiesz, że twój mąż nie ukrywa takich rzeczy – z jednego szczęśliwego powodu – bo coraz więcej osób nie ukrywa takich swoich skłonności, wie, że ma do nich prawo, że to normalne, że są ludzie o takich preferencjach, że nie zostanie na ulicy obrzucony za to, za przeproszeniem, fekaliami. I dzięki temu wiesz, że twój mąż nie musi czegoś takiego ukrywać i żyjecie sobie szczęśliwie, pewni, żeście się idealnie dopasowali. I dobrze. I po to właśnie nie można tłumić pewnych rzeczy, jeśli potrzeba tych rzeczy nie krzywdzi niczego oprócz czyjegoś poczucia estetyki.
Joanno, gdyby okazało się, że jesteś mężczyzną czy byłabyś w tym samym punkcie swojego życia, w którym jesteś? Nie. Nie zostałabyś matką swoich dzieci, nie doświadczyłabyś porodu, nie zaznałabyś macierzyństwa. Czy ten argument dla Ciebie to „pitu pitu”?
Jestem kobietą i świetnie się w tej roli odnajduję. Lubię swoje ciało, lubię swoje cycki i lubię moje orgazmy. Lubię sobie od czasu do czasu pomalować paznokcie, włożyć sandałki i seksowną czerwona sukienkę. I lubię widzieć, jak to działa na mojego męża.
Pisałaś w jednym ze swoich postów, że pozwolisz swojemu dziecku wybrać płeć. Ale przez wybór imienia, zgodnie z polskim prawem nadawania imion, dokonałaś już potwierdzenia jego fizycznej płci, czyż nie jest tak? 😉 Rozumiem jednak, co miałaś na myśli. NIe chcesz swojego dziecka ograniczać stereotypami. Czyli, że kupujesz nie tylko róże i niebieskie ubranka, ale i spodnie i sukienki dając mu możliwość wyboru już od samego początku, czyż tak?
Od dziesięciu lat mieszkam w kraju, w którym mniejszości nie dziwią, nauczyłam się tolerancji (tak, nauczyłam, bo nie wyssałam jej z mlekiem matki). Nikogo nie dziwi, że np. w przedszkolu chłopcy przebierają się w różowe sukienki baletnicy a podczas rozmowy w sprawie pracy pyta się kandydata o jego reakcję na tego typu zachowanie. Jeśli mój syn chciałby zmienić płeć musiałabym uszanować jego wybór. Czy byłabym szczęśliwa? Nie.
Szanuję drugiego człowieka bez względu na jego przekonania polityczne, seksualne. Ale też mam swoje zdanie. Wbrew modzie, wbrew nowemu światopoglądowi chcę moje dzieci wychowywać wedle utartych stereotypów. NIe chce im próbować tłumaczyć, że ich płeć nie ma znaczenia. Jeśli się okaże, że pójdą inną drobą, powiem: TRUDNO.
No spoko, wychowuj, jak chcesz. Przy okazji zwróć uwagę na czytanie ze zrozumieniem, czyli „jakieś inne różnice oprócz biologicznych”, bo napisałaś wyłącznie o cechach biologicznych, których nie zaprzeczam nigdzie.
I tak, jak będzie chciał sukienkę, to mu kupię sukienkę, poprzedzając kupno rozmową, że nie wszyscy mogą to jeszcze akceptować [zresztą nie odmówiłam, gdy dla zabawy chciał, żebym mu udrapowała sukienkę z prześcieradła]. I, nie, moje dziecko nie jest frikiem, wychowującycym się bezpłciowo [czytanie ze zrozumieniem obejmuje też ironię zawartą w tamtym wpisie]. Zdarzyło się mojemu synowi powiedzieć, że samochody są dla chłopców, a motylki dla dziewczynek [nie zamknę go przed innymi ludźmi], co zostało potem dogłębnie wspólnie przegadane, że niekoniecznie taki podział istnieje, bo dziewczynki też mogą się interesować samochodami, a chłopiec może mieć motylki na bluzce czy gdziekolwiek.
PS. Naprawdę powiesz im TRUDNO? Nie zazdroszczę… A raczej byłoby mi bardzo przykro, gdybym coś takiego od swojej matki usłyszała, ale to twoja sprawa i twojej rodziny, więc wybacz tę prywatę 🙂
Nie widzę w tym co powiedziałaś troski o własne interesy kosztem dobra publicznego (czyli tzw. prywatę), więc nie mam co wybaczać.
I tak, masz rację. Moje poglądy i moja reakcja na sytuacje w mojej rodzinie to sprawa tylko i wyłącznie mojej rodziny.
„Wyszedłby za ciebie, pewnie z miłości”. To kiedy będą jednak poruszane kwestie gender-językowe….
Zazwyczaj siedzę sobie po cichutku, czytam i czytam i czytam…
Czasem się z czymś/kimś zgadzam a czasem nie – mam po prostu własne zdanie i już.
Ale dziś MUSZĘ się pokusić o to pytanie -skierowane wcale nie do autorki tylko do komentującej:
„Czy gdybyś miała dwóch synów (lub dwie córki) też czułabyś się zawiedziona? Czy miarą rodzinnego szczęścia i obrazka idealnej rodziny jest posiadanie „parki?”
Nie jestem gender-manką i żyję w moich stereotypach – nie chcę zniewieściałego chłopa i ani mi samej śni się nim być. Ale i ja umiem wbić młotek a i mój mężczyzna nie stroni od sprzątania.
A kolor gaci moich synów (synów!) po prostu mi „zwisa”. To tylko powłoczka.
Bo nie kochałabym ich mniej gdyby byli dziewczynkami. I idiotyzmem jest musieć udowadniać społeczeństwu, że MOŻNA kochać dziecko, mimo, że nie spełniło jego (no właśnie! JEGO?) oczekiwań co do płci.
Mama Dawida i… Adasia (też drugiego) 🙂
Zdrowia dzieciom – szczęścia wszystkim.
Mam wrażenie, że w tej dyskusji każdy ma swoje zdanie i nawet nie próbuje zrozumieć swojego oponenta. Dlatego śpieszę z wyjaśnieniami. W mojej wypowiedzi nie było ani słowa o tym, że (cytuję za Tobą): miarą rodzinnego szczęścia i obrazka idealnej rodziny jest posiadanie „parki”. Mówiłam natomiast, że płeć moich dzieci ma znaczenie. NIe chcę mojemu synowi odbierać jego chłopięcości (o ile takowe słowo istnieje) i mojej córce dziewczęcości. I nie chcę synowi wiązać warkoczyków tylko mojej córce. Nie chcę z mojej córki robić plastikowej Barbie, ale to ją będę ubierać w sukienki i stroić w kokardki a nie syna. Gdybym miała dwóch synów to po prostu zapomniałabym o sukienkach.
Uważa Pani, że dziewczynki mają jakąś wrodzoną potrzebę warkoczyków i sukienek z falbankami, której chłopcy są pozbawieni?
Wystarczy, że to ja mam taką potrzebę. I jak powiedziałam wcześniej synowi warkoczyków nie będę plotła ale mojej córce tak.
W wypowiedzi było tylko o tym, że „tak, czuję się zawiedziona” i odczytałam to jako zawód płcią. I myślę, że nie tylko ja.
A mojej córeczce bylo bardzo do twarzy w niebieskim.
ostatnio wśród mężczyzn róż też jest popularny, szczególnie te różowe koszule- fuj. jak moje dziecię było małe wszyscy brali ją za chłopca, bo zamiast wózka róż, ubranek róż i najlepiej opaski z kwiatem na głowie nosiła ciuszki „unisex” w kolorze beżowym. chociaż szczerze mówiąc nie ubierałam jej tak „na złość” innych tylko po prostu z wygody i z mojego wyczucia estetyki ( co nie znaczy, że w szafie nie miała sukienek)
Bim sala bim i w końcu wszystko jasne! To tytułem wstępu: dzień dobry Adamie 🙂
w temacie genderyzmu, i podziału świata na to co niebieskie i różowe, przypomina mi się wywiad, który oglądałam kiedyś z Martyną Wojciechowską; opowiadała, jak to cieszyła się, że udało jej się córkę uchronić od różu, falban, i tego całego takiego słodkiego „typowo dziewczyńskiego” ustrojstwa, i że dumna tak nawet była, że stylówką córka próbuje ją naśladować: czerń, spodnie bojówki etc, do czasu… pierwszego dnia w przedszkolu, po powrocie do domu Marysia rzekła: Mamo, ale dziewczynki, to się tak nie ubierają, i od tego czasu nastała era różowego 😉
Na Kosmę też zewnętrzne kontakty mają wpływ 😀 Powiedział mi ostatnio, że nie powinnam się bawić samochodami, bo one są tylko dla chłopców 🙂 I trochę z nim posiedziałam, żeby wyjaśnić, że nie tylko 🙂
Cudownie! Mnie teraz wszyscy pytaja, odpowiadam, chociaż oprócz samej wiedzy, nie ma dla mnie większego znaczenia czy będzie syn (o, to za trzecim razem się uda) czy córka (o, będzie parka). Antek chodził we wszystkich kolorach świata, numer dwa też będzie. Lubi lalkę z Biedry po kuzynce.
Moja ciekawość odnośnie Twojego numeru dwa była, jak wiesz, zaspokojona wcześniej przy jakiejś rozmowie, wobec czego miałam niezły ubaw przy rozpoznaniu po różowej opasce i niewielkiej dłoni.
Asia, to zdecydowanie jeden z moich ulubionych wpisów na Twoim blogu.
Adaś 🙂 Moje wymarzone imię dla syna. Niestety, zbojkotowane przez męża…
O zgrozo, jak słyszę słowo „gender” to mam taki odruch bezwarunkowy wybuchnięcia śmiechem. Dlaczego? Dlatego, że tak jak Ty, wiem czym gender jest. I w nosie mam to, czy mój synek będzie nosił rożowe ubranka (choć raczej nie będzie, bo JA nie lubię różowego za bardzo :P) i co powiedzą na to sąsiadki (które, swoją drogą, zawsze znajdą powód do gadania, bo tak już mają). Fakt, że nie będę zachęcać go do malowania paznokci nie oznacza jednak, że wyślę go do psychologa w obawie, że jest gejem, jeśli będzie chciał się tak bawić. Zachowajmy zdrowy rozsądek, przecież nic złego się nie dzieje – póki co, większość tych zmian – od prawa głosu, przez noszenie spodni – jest naprawdę dobra, bo przecież nie każda kobieta sprawdza się w roli matki polki, niektóre lubią swobodę bycia dobrze płatnym pracownikiem, tak jak mężczyzna. 🙂
Ja tam w ogóle nie maluję paznokci, bo ich prawie nie mam 😀 A poza tym, trudno znaleźć lakiery bezpieczne dla dzieci, jakoś miałabym obawę, chociaż raz na spróbowanie… w każdym razie ogranicza się to do obawy o zdrowie, a nie o to, jakie to szkody w umyśle poczyni. [mnie też już ten strach na słowo gender wkurza się śmieję :D]
Nie pomyślałam o tym, że mój syn pewnie też nie pomyśli o malowaniu paznokci, bo ja maluję je od wielkiego dzwonu.. 😛 Trudno malować coś, czego prawie nie ma, masz rację 😀
I się z tobą zgadzam w całej rozciągłości. Jest Adaśko super. Byłaby dzioucha równie super. Dla mnie ta cała otoczka wokół Drugiego była tylko zabawna. Fajnie że pokazałaś swój punkt widzenia.
Zgadzam się z całym tekstem, ale zupełnie mnie nie dziwi, że ludzie potrzebują zdefiniować sobie człowieka wedle płci. Patrzę przez okno i chyba pierwsze co robię to mimowolnie sobie oceniam „idzie facet”, biegnie kobieta” – do niczego konkretnego mi to niepotrzebne, ale gdy nie jestem w stanie tego rozpoznać, to czuję jakiś brak w postrzeganiu. Z założenia płeć jakąś każdy ma, zwykle uwidocznioną, a wiedza o niej jest przydatna choćby pod względem językowym przy formułowaniu wypowiedzi. Taka „bezpłciowa” to więcej gimnastyki.
O dziecko ludzi zwykli tak zaciekle pytać chyba dlatego że ciężko to rozpoznać bez podpowiedzi (np. kolorystycznych). Poza tym można z taką wiedzą wysnuć sobie jakieś interpretacje rzeczywistości – np. 'ma dwóch synów, na pewno będzie jeszcze w ciąży’ 😉
No właśnie miałam dopisać jeszcze o kwestii językowej, ale w końcu zrezygnowałam, bo fajnie zostawić lukę na dopowiedzenie w komentarzach. Lucy jak zwykle jesteś bezbłędna 😀
Też się zgodzę z Lucy- dla mnie płeć ma znaczenie nie tylko biologiczne, ale i językowe. I jakoś tak mam, że lubię móc rozpoznać z osobą jakiej płci mam do czynienia. Co do ról społecznych, to poza taką oczywistością jak to, że to kobieta jest/może być matką, a mężczyzna ojcem, to z resztą – myślę m.in o zawodach,itp -wszystko mi jedno. Nie jestem jednak przekonana, że „upodabnianie się” (poprzez np malowanie paznokci [co u mnie i tak by nie przeszło-bo uważam, że nie jest to dla małych dzieci]) jest tożsame ze „zrównywaniem”/równością płci.
Co do językowej, nie zaprzeczam, co do tych nieszczęsnych paznokci – sądzę, że bezsensowne jest pokazywanie bariery, „że to jest wyłącznie dla dziewczynek”. Prędzej bym szła w kierunek, że dla takiego małego dziecka to niezdrowe i nieważne, czy jestes chłopce czy dziewczynką, nie powinnaś/powinieneś ich malować. Co do sukienek… dżizas, wszystko mi jedno. Pewnie bym starała się przekazać, że może mieć kłopot z ludźmi, którzy tego nie zrozumieją, ale jeśli bardzo chce, to pomogę mu znaleźć argumenty, że kiedyś sporo mężczyzn chodziło w sukmanach 😀
Toż o tym własnie napisałam w kwestii paznokci-„że nie jest to dla małych dzieci” 🙂
Adaś! Piękne imię. 🙂 Niech mu się spełni wszystko! 🙂
I dajcie mi jeden sensowny powód, jak bardzo fakt, że jest chłopcem, pomoże mu zmienić świat [bo to, że zmieni, jest oczywiście wiadome :D]?
Pomoże mu wyemancypować mężczyzn XXI i stworzyć nowy model męskości, w którym mężczyzna nie pomaga w domu, tylko wykonuje SWOJE domowe obowiązki we współpracy z osobą z którą dzieli ten dom 😀
Mój 18letni syn nosi różowe bokserki, 9 letnia córka ubiera się na czarno, a 3latke ubieram na szaro i niebiesko. Owszem zdarza się, że córka „ustroi się na landrynkę”. Obie córy lubią samochody, obie bawią się samochodami-córki i wnuczki mechaników samochodowych, za to syn nieźle gotuje 😛 Żadne nie ma problemu z określeniem swojej płci, oczywiście syn nosi długie włosy 😛
Włosy twojego syna są dla mnie problemem, Twoje zresztą też…Tak bardzo zazdroszczę <3
To zazdrościmy sobie wzajemnie, moim marzeniem od zwsze były ciemne, kręcone włosy
mam 3 synów – najstarszy 15latek uwielbia kolor czerwony, nosi długie rude
włosy i ma w nosie stereotypy, średni – 8 latek lubuje się w kolorze
różowym, doradza mi w kwestii mojego ubioru i wyglądu !, najmłodszy –
typowy chłopak, bez żadnych odchyleń ;) - wszyscy chowani tak samo, jako maluchy mieli swoje misie/laki bobasy, wózek dla nich i tak paradowali po dzielnicy, wzbudzając zainteresowanie z oburzeniem ;), mają swoją kuchenkę, drewniane jedzenie, gotują mi obiadki :), leja się jak bracia, budują z Lego, zbierają resoraki
teraz ma być córka – więc ja szaleję, po latach chłopięcych szaroburych ubranek (dopiero teraz mogę ich kolorowo poubierać, od kiedy szyję dla nich, bo w sklepach nadal podziały ), ale że mam wszystkie rzeczy odłożone po synach, to córa też będzie paradowała w tym, co znajdę w szafie – jeszcze nie zdurniałam do reszty, żeby wywalić wszystkie dobre śpiochy/bodziaki/pajace, tylko dlatego, że są niby chłopięce
wiadomo, że pragnęliśmy dziewczynki po 3 ogonach, ale wkurzały mnie litościwe stwierdzenia pań w sklepie/znajomych – a co jak będzie 4 chłopak ? to odp, że zostawię w szpitalu, albo odetnę mu siuraka 😛
denerwują mnie stereotypy i to, ze ludzie się wpierdzielają komuś w życie i zawsze wiedzą lepiej i nie omieszkają cię o tym poinformować
no, to se ulżyłam troszku
pozdrawiam
Kasia
Do głowy mi nie przyszło, jakieś 17 lat temu, że sprzeciwię się ogółowi. Nie kupiłam żadnego różowego dla córy, królował niebieski, zielony i inne kolory, łącznie z granatowym. Kilka razy zdarzyło się pytanie o to „co to jest?” (to też brzydkie pytanie, na które odpowiadałam, że to jest człowiek). Natomiast dzisiaj mój syn ma włosy dłuższe niż siostra, ma 9 lat i wszyscy mówią do niego jak do dziewczynki. Na początku się irytował, ale po kilku rozmowach sam się śmieje ze stereotypowego traktowania długowłosych.
Pozdrawiam 🙂
Ajlawiu. Urodzę córkę i ją wydam za twoich synów. Albo syna urodzę w sumie. I wydam. jedyne, na co będę nalegać, to monogamia.
Gender srender. Wyciągane na potrzeby załatwiania jakichś innych spraw i robienia dobrze bądź robienia źle tym co „to” popierają bądź zwalczają. Jak dla mnie – to taka łycha wielka służąca do mieszania w naszym kotle narodowym.
Dziecko trzeba wychować, a nie ubierać.
Tu się nie zgodzę. Gender to nie tylko wyciąganie. Zasadniczo gender ma za zadanie uświadomić różnice, a jest ich więcej niż za przeproszeniem cycki i ich brak. To na przykład inne objawy zawału serca – z tej niewiedzy umiera na zawał więcej kobiet. Przykładów jest wiele i dlatego nie jest to ideologia, a zwyczajne ukazywanie różnic. To, że niektórzy nadają temu znaczenie ideologiczne (bądź seksualne!!) i walczą między sobą, to jedno, a to że to ważna sprawa, to drugie. Pozdrawiam.
Ależ oczywiście, mówiłam bardzo skrótowo bo nie bardzo miałam czas się rozpisać. Gender to jest nauka i jest to nauka bardzo mądra i dobra, chodziło mi wyłącznie o gender srender używany ideologicznie.
Tak myślałam 🙂
Ej to może ja zaklepię Kosmę? W sumie gdyby został na Mazurach to fajna miejscówka by była! „D
Nie zaklepuj, moja deroga, bo nakażesz córce wybrać mężczyznę! A co jeśli będzie chciała kobietę? Hę?
Z kobiet łatwiej wybrać dobry egzemplarz, poradzi sobie! A w przypadku rodu męskiego taki zaklepany może być przydatny 😛
No i super, mam takie samo podejście. Mój syn też paradował w różowych ubrankach, do tej pory ma w swojej garderobie różowe rzeczy i jest mu w nich bardzo do twarzy 🙂
Joanno święta prawda 🙂
Ważne że zdrowe, szczęśliwe i ma mądrą bardzo mamę 🙂
pozdrawiamy