Znasz to. Na pewno to przeżyłaś. Pamiętasz ten pierwszy moment, kiedy wzięłaś swoje dziecko na ręce i poczułaś, że zrobisz wszystko, dosłownie wszystko, żeby je ochronić. Wokół ciebie nie dzieje się nic strasznego. Ot, szpitalny pokój, może twoja własna sypialnia? Wszystko jest ok, morderców nie widać, nikt nie czyha na życie maleństwa. A ty zaciskasz pięści, bo choćby nie wiem, co, zamierzasz za wszelką cenę ochronić tę kruszynę w beciku. Mijają dni, miesiące. a ty już wiesz, że w dniu porodu na świat przyszło coś jeszcze, co od teraz będzie ci towarzyszyć do końca życia. Że razem z dzieckiem rodzi się strach.
Orientujesz się nagle, że nie możesz oglądać pewnych filmów. Jakby za ruchem ręki z twojej listy wypadają wszystkie pozycje, w których ktokolwiek choćby jednym złym palcem dotyka niemowlę. Wszystkie filmy o chorujących dzieciach, o wojnie, o złu, które panuje na świecie, a przed którym ty starasz się chronić swoje dziecko.
Pamiętam „9 kompanię”. Kosmyk miał wtedy pół roku, a Chłop wrócił do pracy w wojsku i zastanawiał się nad wyjazdem na misję. Obejrzałam ten film ze łzami w oczach, a potem chorowałam trzy dni, mimo że Chłop mnie pocieszał, że przecież nic mu się nie stanie. Nie wiedziałam, jak mu powiedzieć, że nawet jakby mu się coś stało, to ja sobie poradzę. Ale co z dzieckiem? Z dzieckiem, które nie zobaczy ojca? Wychowa się bez niego? Uwierzcie, mimo że Chłop trzymał na rękach Kosmyka, ja zalewałam się łzami, bo moja zbyt bujna wyobraźnia już widziała dziecko jako smutną sierotę.
Każdy ich wyjazd, męska wycieczka. Zazwyczaj jest normalnie, ale zdarzy się, że przez głowę przemknie jedna lub druga głupia myśl. A co jeśli ten autobus, co przemknął właśnie obok domu zderzy się z nimi na tym ostrym zakręcie? Przecież oni powinni już wracać? Pewnie mieli wypadek, leżą teraz, Kosmyk próbuje wydostać się z fotelika albo już nie żyje z roztrzaskaną głową, bo drewno z pragi zleciało prosto do wnętrza samochodu [„Oszukać przeznaczenie”]? Albo może nie zapiął Kosmyka w foteliku, Kosmyk szalał z tyłu, a nagle wjechał im w dupę samochód i Kosmyk przeleciał przez szybę ginąc na miejscu? [mamy nakładkę na wajchę od skrzyni biegów, porządne foteliki, no i nie mam kochanka, więc scena ze „Świata według Garpa” nigdy nie będzie pełna].
Potem witam ich z uśmiechem na ustach, wściekła tylko na siebie, że głupimi myślami zepsułam sobie te 15 minut samotności.
Razem z dzieckiem rodzi się strach. Strach, że zachorują, że umrą, że ktoś je kiedyś skrzywdzi, obdarzy złym spojrzeniem. Trzymasz na rękach zdrowe, wesołe niemowlę, a w zębach kaganiec, żeby resztką sił uspokoić chęć pozbycia się każdego potencjalnego zabójcy twojego dziecka. Cierpisz na widok złamanego, podrażniającego skórę paznokietka, kaszel maluszka odbierasz niemalże jak obdzieranie ze skóry. Boisz się tych wszystkich chorób, które trapią inne rodziny, więc boisz się zasnąć, przekonana, że gdy tylko zamkniesz oczy, oddech twojego dziecka zaniknie. W życiu się nie spodziewałaś, że kiedykolwiek będziesz się tak bać.
Razem z dzieckiem rodzi się strach. Strach o jego przyszłość, o jego zdrowie, o jego dobre samopoczucie, o jego szczęście. Wypadł z ciebie tuż po dziecku, a jeszcze przed łożyskiem. Ciągła obawa, nadmierna wręcz empatia, która powoduje, że nieznośny jest dla ciebie nawet płacz obcego dziecka w reklamie, fingowana śmierć niemowlaka w serialu lub sama świadomość, że gdzieś tam jakieś dziecko zostało bez rodzica.
Fenomen na miarę ludzkości, przed którym się nie ostrzega, o którym się nie mówi, którego się trochę nie rozumie. Wczoraj oglądałaś spokojnie „Grę o tron”, dziś ryczysz spazmatycznie na samą myśl, że istnieje jedna tysięczna szansy, że twoje dziecko zachoruje i umrze.
Razem z dzieckiem rodzi się strach. Gdzieś tam w głowie. Taki mały przycisk. Natura wymyśliła to tak pięknie, że bojąc się o własne dziecko, jesteśmy w stanie zareagować na krzywdę innego. Funkcjonujesz normalnie, ale twoja empatia już nigdy nie wróci na dawny poziom. Może potem trochę ją zagłuszysz, ona się też z wiekiem dziecka na pewno zmieni, ale do końca życia na samą myśl, że twojemu dziecku lub dziecku w wieku twojego dziecka dzieje się krzywda, ciarki ci będą chodziły po ciele.
To normalne. To naturalne. Tak się dzieje, że razem z dzieckiem rodzi się strach.
Dzień dobry, jestem mamą.
Zdjęcie: źródło
Dobry wieczór,
tatełów też to czasami trafia 😉
Masakra. Jakbym o sobie czytała. Zwłaszcza te myśli jak syn jest z kimś innym 'na zewnatrz’. I bezdzietna siostra się śmieje, gdy dzwonię czy aby na pewno doszli bezpiecznie…
Ten strach zlokalizowany czasem w brzuchu, czasem w płucach, czasem tak że dech zapiera…
I czytając to mam łzy w oczach :/.
A swoją drogą jakie macie foteliki? Powoli muszę zmienić dla młodszego (wyrośnie zaraz z pierwszego fotelika) i cały czas się głowie…
uff, dobrze to czytać. Zatem jestem normalna 🙂
Teściowa mnie pocieszyła- za 20 lat będziesz już mogła normalnie wszystko oglądać. Trochę mi przeszło, (słowo klucz trochę) i dobrze bo pamiętam jak trzymałam trzytygodniową córcię w ramionach i ryczałam na Epoce lodowcowej 3 , bo Ela właśnie rodziła Brzoskwinkę i była z tym sama i w ogóle i…. .Uff
Dzięki za ten wpis. Dobrze wiedzieć, że inni też tak mają. Nie tylko boję się o własne dziecko, ale tak jak napisałaś również bardzo mnie boli nieszczęście innych dzieci. Jak widzę jakieś płaczące dziecko na ulicy, to mam ochotę podbiec i je przytulić:) Ostatnio w Gdańsku ujawniono ohydne zachowanie opiekunki do dziecka, kobieta biła po twarzy ok. 8 miesięczne niemowlę, którym miała się opiekować!! Kiedy oglądałam ten film płakałam i jednocześnie chciałam tą babę chwycić za fraki i zrobić jej to samo co ona temu biednemu dziecku. Staram się nie dopuszczać do siebie zbyt często myśli o tym jak cierpią dzieci na całym świecie ( z biedy, braku miłości, z głodu) bo serce mi pęka. Najgorsza w tym wszystkim jest bezradność, że nie mogę pomóc tym dzieciom. Co jakiś czas wspieram finansowo różne fundacje, oddaję ciuchy, ale to ciągle za mało, to tylko zagłuszanie wyrzutów sumienia. Ten strach, który się narodził jest bardzo ciężki. Kocham moje dziecko i jestem z nim szczęśliwa (mimo, że mały zbój zrobił mi dziś pobudkę o 3 nad ranem!), ale czasami ten strach jest przerażający.
Dzięki Asiu jeszcze raz. Może masz jakiś pomysł jak sobie z nim radzić i odganiać?:)
też czasami drżę o dzieci ale nie można się dać zwariować
To nie tylko tak ze „z dzieckiem rodzi sie strach” -mi sie wydaje ze z miloscia rodzi sie strach, a ze dziecko jest najwieksza miloscia zycia to i strach wiekszy…
Od porodu mam to samo… gdy śpią w pokojach bezpiecznie, ja myślę, czy nic im się przypadkiem nie stanie, czy po mimo tego, że drzwi wejściowe są zamknięte nikt nie wejdzie i ich nie zabierze. Może to głupie, śmieje się sama z tego, ale nie wiem dlaczego tak mam…
I ja tez tak mam 😉 PS Aska, dobry post
Ja bym dodała jeszcze, że nie ma już szans na oglądanie filmów animowanych bez płaczu. Leci sobie takie właściwie mało traumatyczne „W głowie się nie mieści”, zakończenie raczej dobre – wiadomo z góry, my z mężem staramy się za głośno nie wyć. No Króla Lwa to ja nie wiem z kim moje dziecko będzie oglądaćn, bo ja nie dam rady 😉
Bardzo mądre. Dziękuję, bo wczoraj już chciałam zapisać się do psychologa.
Zawsze byłam bardzo otwarta i ciekawa świata. Ale po porodzie, „pomiędzy dzieckiem a łożyskiem”, narodził się strach. Chyba narodził się wcześniej, gdy zobaczyłam na wykresie, że temperatura rośnie i wiedzieliśmy, co to oznacza – co ciekawe, radość rosła obok strachu (choć Bogu dzięki wszystko było i jest dobrze) razem z brzuchem. To niesamowite, jak zmienia się postrzeganie rzeczywistości – od 4 miesięcy omijam wózkiem palaczy z daleka, w każdym dziecku widzę potencjale zagrożenie infekcją, chcę wyjechać z miasta, bo NATO, o wyjeździe na ŚDM nawet nie myślę, do babci do lasu nie pojadę, bo plaga kleszczy (dosłownie). Zmieniłam się. Podpowiedz, bo nikt o tym nie wspominał – jak nauczyć dziecko odwagi i ciekawości świata, skoro teraz drżę obok kichającego przechodnia?
Ojesssu, właśnie tak mam. Ostatnio ledwo przebrnęłam przez książkę „Nikt nie widział, nikt nie słyszał”… po niej wręcz oszalałam i obiecałam sobie, że już nigdy więcej takich historii, filmów, książek, wiadomości. I akcja powtarza się co jakiś czas, no bo w końcu coś trzeba czytać czy oglądać :/ A niedawno zaczęłam się zastanawiać, czy to się leczy? Ale dobrze, uff, jestem normalna.
Myślałam, że tylko ja tak mam,
Ciekawe, że nikt o tym nie mówi. Rodzicielstwo jest takie polukrowane. Moje dziecko ma trzy lata, a ja dalej nie mogę oglądać filmów, w których dzieciom się dzieje krzywda. Mój mąż nie jest tak wrażliwy na filmy, ale strasznie go trafiło, jak były akcje na Ukrainie i mówił, że mu się słabo robiło, jak słyszał o braniu dzieci na zakładników. Może to taki specjalny zabieg natury, żebyśmy byli bardziej świadomi zagrożeń i tym samym bardziej chronili nasze dzieci.
Tak jest. Nie zaskoczyło mnie to, bo moja mama, kiedy wstaję w nocy, też się zawsze budzi i dopytuje, czy wszystko ok. Twierdzi, że jest z nami połączona jak gumką i że ta gumka się czasem boleśnie naciąga, kiedy jesteśmy daleko. Jeszcze rok temu nie rozumiałam, o co jej chodzi.
Moja córka za kilka miesięcy kończy 18 lat a strach o nią jest taki sam jaki był kiedy była maleńkim człowieczkiem w beciku. Jak nie odbiera telefonu przez 20 minut potrafię oszaleć…
Bardzo Cie taką lubię Aska!:)))
Pamiętam moment, w którym narodził się mój strach, z krzyczącej kołyski, nieporadności moich rąk i wielkiego poczucia odpowiedialności. Pielęgnuje go czasami, żeby nie zapomnieć, że jestem dla kogoś całym światem, że muszę być wszystkim.
Mam to samo. Masakra. Do konca zycia ju z tak bedzie…