Hej. Jestem Asia i powiem dziś kilka słów o ADHD u dorosłych. Mam dwójkę synów w spektrum autyzmu i z ADHD, a swoją diagnozę uzyskałam trzy lata temu.
Jestem roztrzepana, zapominalska, gubię wątki oraz dokumenty, klucze, pieniądze, nie wiem, ile to 30 minut, macham rękami, kiedy z tobą rozmawiam i od roku nie przeczytałam ani jednej książki. Za chwilę zaczynam studia, a ten tekst nie powstałby, gdyby nie leki.
Kiedy robiłam sobie diagnozę ADHD, wiedziałam o tym zaburzeniu więcej niż większość specjalistów w tym kraju. Miałam już dwójkę dzieci w spektrum autyzmu i z ADHD [w skrócie AuADHD] i z właściwą sobie koncentracją tylko na tym, co mnie interesuje [a przecież małe dzieci były wówczas w centrum mojej uwagi] przewierciłam temat od deski do deski, włączając w to również podręczniki akademickie i potężne badania oraz obszerne kłótnie o terminologię i wszystkie szczegóły. A także wszystkie badania związane z ADHD u dorosłych.
Do spotkań diagnostycznych z psychologiem podchodziłam na zasadzie „no dobra, miejmy to już za sobą i niech to będzie oficjalne”. Zaskoczył mnie jedynie wysoki wynik. Mimo świadomości bardzo starałam się wypaść „normalniej”. Jeśli się jednak trafi na dobrego psychologa, można się starać maskować, a brud i tak wyjdzie bokiem.
ADHD u dorosłych – czym jest?
Po „naszemu” to zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. W Polsce termin znany jest od prawie 30 lat, ale zdążył obrosnąć w tyle mitów, że nie wszystkie udaje się do dziś zwalczyć nie tylko u przeciętnego zjadacza chleba, ale również u specjalistów, co boli najbardziej.
Największe mity o ADHD u dorosłych [i dzieci]
- że odkrywca ADHD, Leon Eisenberg, przyznał się na łożu śmierci, że wymyślił tę chorobę. – No nie, nie przyznał. Przyznał na pewno, że „psychiatrzy dziecięcy powinni dokładniej określić przyczyny psychospołeczne, które mogą prowadzić do problemów behawioralnych, zamiast od razu przepisywać tabletki na ADHD.”. A szerzej na ten temat rozpisał się Demagog, który dementuje fake newsy i bardzo dokładnie je sprawdza.
- ADHD mają tylko chłopcy, dziewczynki po prostu są nieuważne i z natury spokojne – co jest totalną bzdurą i choć badania potwierdzają, że faktycznie liczba diagnoz chłopców jest dwa razy większa niż dziewczynek [meta analiza Polanczyka z 2007 roku], to jednocześnie podkreślają one, że diagnozy skonstruowane są głównie pod chłopców i dziewczynki uciekają statystykom. Badanie Josepha Biedermana jasno określiło, że dziewczynki, jako te spokojniejsze rzadziej są kierowane na badania diagnostyczne w kierunku ADHD, choć doświadczają podobnych trudności z koncentracją jak chłopcy, a dodatkowo są bardziej narażone na lęki i depresje, co zaburza obraz i zamiast diagnozy ADHD, leczą się na skutki tego zaburzenia – czyli właśnie depresje, stany lękowe, nerwice.
- ADHD to efekt bezstresowego wychowania – a tu się zaskoczycie, choć o bezstresowym wychowaniu już pisałam, że nie istnieje, ale też naukowcy wciąż nie do końca kumają, które geny są odpowiedzialne za ADHD. Kumają na razie tyle, że wiadomo, że ADHD występuje rodzinnie i że jeśli jedno dziecko już zostało zdiagnozowane, to bardzo możliwe, że kolejne też dostaną diagnozę. Ale wpływ wychowania określają na jakieś 30% [wpływ genetyczny to 70%] i nawet badania sprawdzające, czy styl rodzicielski wpływa na diagnozę ADHD u dziecka pokazują jedynie korelację, czyli powiązanie stylu z występowaniem zaburzenia. Wynika z tego, że styl wychowania może wpływać na zachowanie dziecka, ale zachowanie dziecka też może wymuszać określone zachowania u rodzica.
- że z ADHD się wyrasta i nie ma czegoś takiego jak ADHD u dorosłych – i tu dochodzimy do clue tego wpisu, czyli tego, że nie. Z tego się nie wyrasta. Kto zresztą siedzi na insta czy na tik toku i widzi wysyp diagnoz kolejnych influencerów, może odnieść wrażenie, że teraz „każdy ma ADHD”. To wrażenie, że „każdy ma teraz coś” opisałam w tekście o spektrum autyzmu:
Bo teraz wiemy więcej. Po prostu wiemy więcej. Nie zamykamy dzieci w piwnicy, nie zostawiamy ich samych sobie, nie ignorujemy, bo jakoś sobie poradzą, a jak nie poradzą to umrą. To nie jest też tak, że spektrum nagle się stało. W historii ludzkości mamy masę osób, których cechy ewidentnie były spektrumowe. Vincent Van Gogh, Leonardo da Vinci, Albert Einstein, Hans Christian Andersen czy Thomas Edison. I większość z nich bardzo cierpiała. A jeśli nie cierpiała, nazywano ich w najlepszym przypadku ekscentrykami, w najgorszym, wioskowymi głupkami.
Te wszystkie mity powstały głównie z dlatego, że świadomość, czym jest ADHD, a szczególnie ADHD u dorosłych, jest wciąż niska. Kiedyś była jeszcze niższa i nawet specjaliści nie wiedzieli, co robić, jak pomóc, w jaki sposób leczyć. Jeśli specjaliści nie wiedzieli, to matki, które opiekowały się hiperaktywnym, nadruchliwym, impulsywnym dzieckiem, również nie wiedziały i tak powstał mit, że dziecko z ADHD to dziecko niewychowane, a jego rodzice zwalają wszystko na zaburzenie, choć tak naprawdę ci rodzice byli zwyczajnie bezsilni, a wiedza o tym zaburzeniu te 20-30 lat temu była mniej niż skromna.
Kompletnie inaczej wychowuje się też dziecko z ADHD, kiedy sam jesteś dorosłym z ADHD – nie zauważasz rzeczy, które sam masz, a na rzeczy, które są dla ciebie trudne, znalazłeś jakiś sposób, żeby sobie z nimi radzić. Ja na przykład kompletnie nie mam poczucia czasu, choć nigdy się nie spóźniam. Zazwyczaj jestem grubo przed godziną spotkania, bywa, że czekam na to spotkanie 30-40 minut już na miejscu. Nie dlatego, że tak się nie mogę doczekać – nie potrafię dokładnie określić, ile zajmie mi podróż, dojście do samochodu, z samochodu, parkowanie i te wszystkie rzeczy, więc wyjeżdżam o wiele za wcześnie i tracę czas, czekając. Ostatnio zauważyłam, że mój syn, który ma zajęcia online o 10 rano, nastawia budzik na 7 rano, żeby przypadkiem się na te zajęcia nie spóźnić, bo nie wie, ile mu zajmie ogarnięcie się rano i woli poczekać, jeśli uda mu się to zrobić szybko. Jabłko, jabłoń, no widać to wyraźnie.
Czym jest ADHD u dorosłych i z czym się mierzą dzieci na co dzień?
Główne objawy ADHD u dorosłych i u dzieci można podzielić na trzy kategorie:
TRUDNOŚCI Z KONCENTRACJĄ:
- Problemy ze skupieniem uwagi na jednej czynności,
- Szybkie rozpraszanie się,
- Zapominanie szczegółów lub wykonywanie zadań niekompletnie.
I tu mam widok siebie ze szkoły zbierającej uwagi, że zamiast słuchać, to rysuję w zeszycie. Wiesz, ja jestem rocznik 85, dorastałam w świecie, gdzie dziecko ma siedzieć i gapić się bez ruchu na nauczyciela, a ja uparcie odlatywałam myślami i w koncentracji pomagało mi rysowanie podczas słuchania. Za co dostawałam uwagi. Więc albo nic nie zapamiętywałam z lekcji, bo traciłam wątek, albo pamiętałam, ale miałam uwagi z zachowania. Dorastałam z przekonaniem, że nie jestem wystarczająco mądra [choć tydzień lekcji nadrabiałam w domu w dwie godziny], nie zasługuję na pochwałę, bo nie umiem nikogo do końca wysłuchać i przerywam oraz jestem ogólnym debilem, bo albo gubiłam plecak, albo legitymację, albo książki do biblioteki, albo karty pracy, albo nieuważnie jadłam i się ochlapałam. Teraz jako dorosła osoba już sobie z tą samooceną dość dobrze poradziłam, ale ADHD zbiera swoje żniwo – średnio trzy, cztery razy w roku gubię albo dowód osobisty, albo prawko, albo kartę do bankomatu [mam już na wszelki wypadek trzy karty do trzech kont i czwarte konto, na którym działa tylko blik].
NADMIERNA AKTYWNOŚĆ [HIPERAKTYWNOŚĆ]:
- Ciągła potrzeba ruchu, np. bieganie, skakanie, wiercenie się,
- Problemy z siedzeniem w miejscu przez dłuższy czas,
- Mówienie w nadmiernym tempie lub przerywanie innym.
Jeśli masz dziecko z ADHD, wiesz, jakie zimne poty mogą oblać, gdy widzisz sporą kolejkę w sklepie/przychodni/gdziekolwiek i wiesz, jak to zniesie twoje dziecko. Ja zawsze staram się przepuszczać matki z dziećmi, nawet większymi, bo to uczucie znam aż za dobrze, a liczba przepoconych ze stresu koszulek przekracza powierzchnię mojego województwa. Sama też na przykład nie potrafię „normalnie” w ogólnym rozumieniu rozmawiać. Pisanie na mesengerze mnie irytuje do tego stopnia, że w pewnym momencie po prostu urywam rozmowę. Zdecydowanie moim stylem jest rozmowa przez telefon, bo wtedy mogę po prostu chodzić w czasie rozmowy i dopiero wtedy możesz mieć pewność, że słucham cię w stu procentach. Moja przyjaciółka [też z diagnozą] stała się moją przyjaciółką po pewnym wieczorze, który intensywnie przegadałyśmy… grając każda w swoją grę na telefonie. Zajęte ręce i oczy i obie nigdy nie czułyśmy, że tak dobrze się rozumiemy i że tak dobrze nam się gadało.
IMPULSYWNOŚĆ:
- Trudności z czekaniem na swoją kolej,
- Przerywanie innym w trakcie rozmowy lub działania,
- Działanie bez zastanowienia nad konsekwencjami.
Pamiętam ten moment, gdy usłyszałam od jakiejś pedagog, że to oczywiste, że partner robi mi awantury i mnie bije, przecież pewnie mam ADHD, jestem więc impulsywna i tym go prowokuję. To jest przykład tego poziomu wiedzy sprzed 20-30 lat. W impulsywności w ADHD nie chodzi o robienie awantur. Większość ludzi z diagnozą, jakich znam, to spokojni, ugodowi ludzie. Ale jednocześnie mega gadatliwi, gotowi pojechać ze mną do obcego kraju samochodem, zrezygnować z pracy z dnia na dzień, podjąć decyzję o rzuceniu studiów i przeprowadzce do innego państwa, kupić sobie zestaw do ćwiczeń, bo byli raz na siłowni i było całkiem spoko, zacząć remont mieszkania bez ogarnięcia, czy starczy im na to pieniędzy, wejść w związek z nowo poznanym typem, bo zdaje się, że na oko jest ok lub na bezczelnie zadane pytanie odpowiedzieć bez ogródek i równie bezczelnie, bo ciężko utrzymać język za zębami i co w głowie, to na języku. To jest taki rodzaj impulsywności, który nigdy nie powinien być karany przemocą [ja to wiem, ty pewnie też, no ale, wiadomo, jak jest].
Ale też taka impulsywność, która mocno wpływa na emocje – każdą przeżywa się bardziej, nieważne jaką, każda sytuacja wywołująca jakąś emocję przeżywana jest zbyt mocno, zbyt intensywnie i smutek z powodu niewielkiej uwagi może sprawić, że przepłaczesz kolejne pół godziny, a radość z powodu wizyty koleżanki sprawi, że nie będziesz potrafiła zrobić jej kawy bez rozlewania i rozsypywania z emocji.
Coraz częściej też zwraca się uwagę na objawy ADHD u dorosłych i dzieci, których nie widać. Bo mimo wszystko ADHD kojarzy się z rozbieganym, hałaśliwym chłopcem. A kiedy od ADHD [Attention Deficit Hyperactivity Disorder, czyli zespół nadpobudliwości ruchowej z deficytem uwagi] odejmiemy literkę H, czyli tę hiperaktywność, zostanie ADD [Attention Deficit Disorder] – czyli zaburzenia uwagi.
ADHD U DOROSŁYCH – Z CZYM MIERZYMY SIĘ NA CO DZIEŃ?
- z utrzymaniem relacji i podtrzymywaniem rozmów
- niemożność skupienia się, nawet jeśli rozpraszacze są w większości wyeliminowane
- zaburzone funkcje wykonawcze, czyli wiesz, jak coś zrobić, wiesz, do kiedy masz to zrobić, wiesz, po co masz to zrobić i nie możesz w ogóle zacząć tego robić. Funkcje wykonawcze odpowiedzialne są za planowanie i monitorowanie zachowań, które mają doprowadzić do jakiegoś celu w skrócie.
- paraliż wyboru, jeśli jest za dużo opcji i za dużo czasu na wybór [impulsywność rządzi]
- brak poczucia czasu, ciągłe spóźnianie
- problemy finansowe
- problemy z pamięcią o jedzeniu i piciu czy zażywaniu leków
- problemy ze snem [osoby z Adhd mają bardzo często przesunięty rytm dobowy, najlepiej pracuje im się w nocy]
- depresje, problemy z samooceną oraz problemy ze zdrowiem
- tryb oczekiwania [najgorszy koszmar – oczekiwanie na zdarzenie, które ma nastąpić i niemożność zrobienia niczego innego w tym czasie niż czekanie]
To wszystko jest naprawdę skrótowe, ale jeśli ma się wyobraźnię, można sobie uzmysłowić, jakim wyzwaniem w karierze zawodowej może być choć połowa tych punktów. Albo w ogólnym ogarnięciu swojego życia. Kiedyś oglądałam „Perfekcyjną Panią Domu” i tam Małgosia mówiła dziewczynom, z których pewnie spora część miała ADHD, że „ogarnięcie tego blatu w kuchni zajmie ci 10 minut”. Hahahaha. Mam 39 lat, nie mam pojęcia, ile to jest 10 minut. Widzę ten blat w kuchni i w mojej głowie krzyczy ktoś głośno, że nie mam godziny, żeby to sprzątnąć. Więc nie sprzątam. Za to, kiedy już zorganizuję sobie godzinę na sprzątnięcie blatów w kuchni, to z reguły posprzątam przez tę godzinę o wiele więcej niż tylko blaty, ale nigdy nie pamiętam, ile minut, co się czyści. Kiedyś zapisałam to na kartce. Zgubiłam kartkę.
ADHD u dorosłych – życie z tym jest o wiele za drogie
Problemy, które dziecku pomagają w dużej mierze kontrolować rodzice lub nauczyciele [bądź dzieci są na tyle mocno zastraszone, że spinają się do samokontroli] nie mijają, gdy nadchodzi dorosłość. Towarzyszą do końca życia i są często przyczyną poczucia niespełnienia w najlepszym wypadku.
Naprawdę w najlepszym. Przeważnie niestety powodują depresje, stany lękowe, bezsenność i inne problemy, czyli uzależnienia. Gdy rozmawiałam o tym tekście z psychiatrką, Justyną Szyburską, zwróciła mi uwagę, że to się dzieje bardzo często. Przychodzą osoby z depresją, ze stanami lękowymi, z innymi problemami, które się leczy latami, a one nie znikają. I nie znikną, jeśli źródło problemu, czyli właśnie ADHD, nie zostanie zdiagnozowane.
Wspomniałam o tych uzależnieniach bardzo delikatnie, bo nie chciałabym, żeby partnerzy osób pijących robili sobie nadzieję, że po zdiagnozowaniu ADHD te osoby pić przestaną. Akurat problem z zaawansowanym uzależnieniem jest bardzo skomplikowany, uzależnionym zostaje się do końca życia i smutny fakt jest taki, że najczęściej wszystkie te problemy związane z ADHD u dorosłych sprawiają, że osobom z tym zaburzeniem o wiele łatwiej popaść w nałogi i uzależnienie – jest to jeden ze sposobów radzenia sobie z tym życiem, w którym ciągle nie jesteś w stanie być „normalny”.
Badanie przeprowadzone w 2011 roku wykazało, że osoby z ADHD mają od 2 do 3 razy większe ryzyko uzależnienia od substancji psychoaktywnych w porównaniu z populacją ogólną (źródło). Badanie z 2014 roku udowodniło, że 15-25% dorosłych osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych ma również ADHD(źródło).
Jakie ADHD, przecież każdy o czymś kiedyś zapomni!
ADHD u dorosłych to wciąż temat bagatelizowany. Kiedy wspominałam, że podejrzewam u siebie ADHD, zazwyczaj spotykało się z to rozbawieniem, bo „teraz wszyscy mają”, kiedy starałam się przekazać, że coraz bardziej zaczyna utrudniać mi życie, słyszałam, że po prostu mam za dużo na głowie, a jeśli mówiłam, że wcale nie, to na pewno dlatego, że nie umiem się zorganizować. I teraz tak – od sześciu lat sama utrzymuje dom i w 90% dzieci, prowadzę firmę, mam cztery koty, dwa psy i drób, jeśli w tym wszystkim jeszcze nie utonęłam, to tylko dlatego, że jestem świetna w organizacji, a mój mózg potrafi pracować na obrotach 200 procent, jeśli musi.
Jeśli musi – to bardzo ważne zdanie. Trochę więcej o nim za chwilę, ale teraz zobaczmy, co się dzieje, kiedy nie musi?
ADHD u dorosłych to koszty. Koszty zapominania, spóźniania, niedokładności. W zeszłym roku dwukrotnie zgubiłam dowód osobisty. W swoim życiu gubiłam go już z 10 razy i tylko temu, że głupi ma zawsze szczęście, przypisuję fakt, że musiałam wyrabiać go na nowo wyłącznie dwa razy. Kiedy wchodzę do banku, jestem witana słowami: O, Asia, zgubiłaś czy coś zepsułaś? Bo kartę do bankomatu gubię średnio raz na 3 miesiące. Aktualnie mam jeden komplet kluczy do domu, bo reszta się gdzieś wala i trzymam kciuki, że gdzieś w domu, a nie w lesie czy w mieście. Regularnie pozbawiam się zniżki za fakturę opłaconą w terminie, a najczęściej jeszcze mi doliczają, że nie opłaciłam jej wcale. Nie potrafię przeczytać instrukcji obsługi, co jest ciekawe, bo kończyłam polonistykę i czytałam barokowe rękopisy bez chwili zastanowienia, ale instrukcja nie jest barokowa, więc większość mebli, jakie sama składałam jest złożona na odwrót lub na moje oko i albo się dawno rozwaliła, albo potężnie się chybocze.
To są takie materialne, podstawowe rzeczy, które faktycznie zdarzyć się mogą raz na jakiś każdemu, i tak to sobie większość życia tłumaczyłam, starając się nie zwracać uwagi, że inni ludzie nie gubią codziennie kluczy, nie szukają telefonu 20 razy dzienni lub dzwonią do mnie przerażeni, bo raz jeden raz zapomnieli zapłacić rachunku i co teraz, potrafią skończyć to, co zaczęli i nie odpływają w połowie opowieści o tym, co widziałaś na wycieczce. Z podziwem patrzyłam na koleżanki, które robiły kawę, nie rozsypując niczego wokół i kroiły ciasto, nie rozsypując wszędzie okruszków. Zazdrościłam znajomym, którzy wieczorem siadali na kanapie i oglądali film patrząc się w ekran, kiedy ja cierpiałam katusze, bo co zrobić w tym czasie z rękami, nogami, głową, trzeba coś robić, więc obgryzałam paznokcie, dłubałam sobie dziurę w bluzie lub zdrapywałam krosty, gdziekolwiek by były.
I tym sposobem liczba znajomych, przyjaciół, bliskich zmniejszyła się znacznie, bo ograniczyłam się wyłącznie do tych, którzy rozumieli, że podczas oglądania wspólnego filmu, gram w grę na komórce lub układam puzzle, a kiedy z nimi rozmawiam u mnie w domu, to najlepiej słucham ich wyłącznie wtedy, kiedy sprzątam, zmywam, układam albo po prostu chodzę. Liczba tych bliskich nie jest duża i mi to odpowiada, ale są osoby, które przez ten brak skupienia zwyczajnie są same. I cierpią.
ADHD U DOROSŁYCH – NIE MOGĘ PRZESTAĆ O TYM MYŚLEĆ!
ADHD, które najczęściej kojarzy nam się z nadruchliwością, teraz dzięki mnie, również z zapominaniem i brakiem koncentracji, to jeszcze przede wszystkim jest to ciągła, nieustanna, nie dająca odetchnąć, nawet chwili odpocząć PRACA TEGO CHOLERNEGO MÓZGU. Ładnie się to nazywa nieskoncentrowaną ciągłą aktywnością umysłową i oznacza to, że w ciągu kilku metrów, które muszę przejść, żeby położyć klucze na miejscu, jestem w stanie pomyśleć o tym, że strasznie kocham moje dzieci, że muszę zrobić siku, że wieczorem na fejsa dodam dialog sprzed roku, który właśnie mi się przypomniał, że jest pajęczyna nad lodówką, ale pralka się wyprała i można rozwiesić pranie i jak tego nie zrobię, to nie wyschnie, a ja potrzebuję czystych majtek, bo ogólnie to mam mało majtek, więc muszę dokupić, ale mam mało kasy na koncie, ciekawe, kiedy przyjdzie przelew, sprawdzę, może przyszedł, tylko potrzebuję telefonu, żeby się zalogować, gdzie mój telefon, a tutaj – i biorąc telefon, odkładam na jego miejsce klucze. Zapominam. Bo hałas w głowie już mnie pokonał.
Najczęstszym słowem, jakie słyszą dzieci z ADHD jest NIE!
Nie rób tego, nie biegaj, nie dotykaj, nie hałasuj, nie wierć się, nie, nie, nie. A potem najczęściej słyszy się, że znowu coś zepsułaś, zgubiłaś, zapomniałaś. W pewnym momencie nawet ja wpadłam w ten tryb i doszło do tego, że mój syn, idąc do mnie po coś, nawet jeśli to ja go wołałam, od razu mówił „przepraszam”.
Dorastając w przekonaniu, że nic ci ciągle nie wychodzi, wszystko zawalasz i mając wyraźne dowody na to, że w pewnych sferach po prostu brakuje ci czegoś, co mają inni ludzie i nie wiedząc, jak to naprawić, nie ma mowy o budowaniu samoakceptacji, pewności siebie, zdrowej relacji z sobą samym. To wszystko prowadzi do obniżonego nastroju, depresji, stanów lękowych w późniejszym życiu, bo ileż można żyć normalnie, mając świadomość, jak bardzo jesteś kiepski.
Dopiero jako trzydziestoparolatka, już w trakcie terapii, kiedy mój ojciec wszedł do mnie do domu i jak zawsze, gdy wchodził, czy do domu, czy do mojego pokoju w dzieciństwie, stwierdził „ale tu masz burdel”, nie przemilczałam tego, tylko warknęłam, że jak ci tak przeszkadza, że aż musisz zwracać na to uwagę, to posprzątaj, zrobisz coś dobrego”. Mój ojciec nie komentował tego mojego bałaganu złośliwie, też nadaje się do diagnozy i od tamtej pory ograniczył swoje komentarze, ale mnie uderzyło, jak długo żyłam nie tyle z takimi uwagami wypowiadanymi na głos, ale tymi ich echami, które były w mojej głowie.
Nie potrzebowałam tekstów ojca wypowiadanych na głos, one i tak były w mojej głowie jako niewypowiedziane myśli innych osób odwiedzających mnie, nawet gdy miałam porządek. Jako moje same myśli, bo przecież mam oczy. Jako moje własne biczowanie, które uskuteczniam na co dzień, orientując się, że znowu czegoś zapomniałam, znowu niedokładnie oszacowałam, ile będę pisać tekst, znowu coś rozlałam, a zamiast sprzątnąć, poszłam robić coś innego.
Logika mózgu w ADHD u dorosłych czyli usycham z braku dopaminy
Jeśli wzięlibyśmy dwa kubeczki i każdy z nich reprezentowałby człowieka, to jeden człowiek rano wstawałby z pełnym kubeczkiem możliwości, a drugi miałby ten kubeczek zapełniony do połowy. Pierwszy człowiek po zrobieniu podstawowych rzeczy rano i wyjściu do pracy około 12, po kilku godzinach nudnej miałby swój kubeczek zapełniony do połowy. Drugi po tym samym zapewne miałby już nie tyle pusty kubeczek, co wręcz dziurawy. Ten drugi człowiek to osoba z ADHD. A w kubeczku byłaby dopamina. Której osoby z ADHD zwyczajnie mają o wiele za mało. Konkretnie to mają większą gęstość transporterów dopaminy, co prowadzi do szybszego jej wychwytywania i jej mniejszych poziomów w synapsach mózgowych, ale o wiele prościej jest powiedzieć: ZA MAŁO.
Badanie Z 2009 roku wykazało, że osoby z ADHD mają niższy poziom dopaminy w mózgu, co może wyjaśniać ich trudności w utrzymywaniu uwagi i kontrolowaniu impulsów. [źródło]
I to badanie jest bardzo ciekawe, bo pokazuje ono, jak ten stały niedobór dopaminy może wpływać na zdolność do regulacji nagród i motywacji, a także zwiększać ryzyko rozwinięcia uzależnień. Ten deficyt dopaminowy sprawia, że często osoby z ADHD poszukują substancji i zachowań, które zwiększają dopaminę, takich jak alkohol, narkotyki czy hazard.
Człowiek z ADHD funkcjonuje zupełnie inaczej, często niezrozumiale dla innych ludzi. Na przykład moja mama do dziś nie może pojąć, jak można nie odkładać na miejsce kluczy do domu czy do auta albo karty do bankomatu. Ja sama też tego nie rozumiem, bo zawsze te rzeczy zamierzam na miejsce odłożyć, a to, że po drodze coś się wydarzy i odłożę w inne miejsce z zamiarem wrócenia po to i odłożenia na miejsce, o którym to zamiarze zapomnę po chwili, a jak trafię na te kluczyki, to boję się je wziąć drugi raz, bo znowu gdzieś je odłożę i notuję w głowie, że one tam są i że nie ma ich na miejscu, a potem zapominam. No cóż… Ale i tak słyszę: pamiętaj, żeby odkładać na miejsce. Ok. Pamiętam.
Justyna Szyburska, psychiatrka, która sprawdzała mi ten artykuł, przytoczyła porównanie, którym posługuje się podczas wyjaśniania pacjentom, czym jest ADHD u dorosłych i dzieci. To jest tak, jak z kiepskim wzrokiem i okularami. Mówimy dzieciom i dorosłym z ADHD:”skup się! odkładaj na miejsce! pilnuj! słuchaj!” i to jest dokładnie tak, jakbyśmy mówili osobom krótkowzrocznym: „widź wyraźniej!”, nie dając im okularów. Gorszy wzrok i mniejsza ilość dopaminy polegają na tym samym: nie polepszy się od mówienia, że ma się polepszyć.
Moje życie to ciągła walka o dopaminę. To jest próba utrzymania choć w połowie zapełnionego kubeczka. Jeśli ktoś dziwi się, po co mi cztery koty, dwa psy, drób i mieszkanie w środku lasu, to masz odpowiedź – kawa przestała działać, słodycze też, związek przemocowy, który dostarczał aż za dużo adrenaliny – również. Hazardu nigdy nie lubiłam, do alkoholu się zraziłam, narkotyki też mnie nie ciągnęły. A prowadzenie, wychowywanie, dbanie o zwierzęta daje taki rodzaj satysfakcji, który pozwala mi choć trochę ogarniać i inne aspekty życia. Nuda wysusza mój kubeczek. Nuda dla człowieka z ADHD to jak wiercenie wiertłem w nodze bez znieczulenia – boli, a ból każe uciekać w różne dziwne miejsca.
ADHD u dorosłych i dzieci – opanują je tylko leki?
O lekach na ADHD stworzono tyle mitów, że głowa mała. Ja sama przed wizytą u lekarza kilka sobie obaliłam, czytając kolejne badania. Na przykład informacja o tym, że wykazano, leki na ADHD zmniejszają ryzyko uzależnień o 50% mnie zdumiała. Ale to ma sens. Działanie leków jest specyficznie ukierunkowane na zwiększanie poziomu dopaminy i norepinefryny w mózgu, co poprawia koncentrację i kontrolę impulsów u osób z ADHD. A zazwyczaj to impulsywność prowadzi do używek i stymulowania sobie niedoborów różnymi dziwnymi zajęciami.
Albo informacja, że dzieciom leki na ADHD powinno się po jakimś czasie odstawić – mózg dziecka na lekach uczy się nowych rozwiązań, koduje pewne zachowania, które dzięki lekom są dla dziecka wreszcie osiągalne, i po odstawieniu takie dziecko o wiele lepiej funkcjonuje i nie musi już przyjmować stymulantów.
Lub porównanie leków na ADHD do morfiny. Głośno było przez długi czas, że leki na ADHD to narkotyki, bo przecież są pochodną amfetaminy. Do dziś niektóre członkinie grup dla dziewczyn z ADHD opowiadają, jak to odmówiono im wydania leków w aptece, bo „ja narkotyków nie sprzedaję”. No i weźmy taką morfinę – morfina jest pochodną opioidów, które są silnie uzależniające, ale w odpowiednich dawkach jest bezpieczna jako lek przeciwbólowy i stosowana w szpitalach.
Albo insulina – tu porównanie na zasadzie braku. Niedobory insuliny należy wyrównać lekami. Jest to oczywiste. Niedobory dopaminy również. I oba leki wyrównujące te niedobory przyjmowane w nadmiarze, mogą zaszkodzić.
Jako że leki psychostymulujące same w sobie wywodzą się z grupy substancji o dużym potencjale uzależniającym, przez lata podejrzewano, że ich przyjmowanie może prowadzić do uzależnienia się od nich oraz predysponować do uzależnień od innych substancji. Żeby to zweryfikować, przeprowadzono liczne badania. W kilku meta analizach dla tych badań wykazano, że leki psychostymulujące stosowane w leczeniu ADHD nie zwiększają ryzyka uzależnienia od alkoholu, nikotyny, kokainy oraz marihuany [4]. Można też podejrzewać, że właściwie stosowane leki psychostymulujące sprzyjają utrzymaniu abstynencji od innych substancji uzależniających, zmniejszając potrzebę tak zwanego „samoleczenia”. [źródło]
Jestem na lekach na ADHD – tylko dzięki nim, mogłam stworzyć ten tekst
„Pani doktor, przeżyłam wszystko, diagnozę dwójki dzieci, długą terapię młodszego, przemocowy związek, pobicie, samotne rodzicielstwo i w tym wszystkim napisałam dwie książki i dawałam radę normalnie funkcjonować, teraz wreszcie mam spokój, jestem szczęśliwa, w domu spokój, dzieci podrosły, a ja nie jestem w stanie się wysikać na raz, bo mój własny mózg mnie hakuje”. – powiedziałam na pierwszej wizycie u lekarza i to była prawda.
W czerwcu sytuacja była na tyle poważna, że pomijając problemy z wysiedzeniem kilku minut na kiblu, kompletnie zignorowałam dwie propozycje współpracy, w tym jedną, przeze mnie wymarzoną, bo nie byłam w stanie usiedzieć tych kilku minut przed komputerem, skupić się, zebrać statystyki i odpisać. Patrzyłam na te maile, wiedziałam, że muszę odpisać, ale nic nie robiłam, bo wciąż coś mnie w głowie rozpraszało i nie byłam w stanie się zebrać nawet na chwilę. Zero sprawczości, zero jakiejkolwiek możliwości działania.
Wyjazd do Rumunii i adrenalina z nim związana postawił mnie na nogi i uzupełnił niedobory na tyle, że się zebrałam i tuż po powrocie umówiłam wizytę. Leki na ADHD wciąż są trudno dostępne – tu się przydają przyjaciele w innych miastach, którzy mogą zrealizować receptę w innej aptece, jeśli w promieniu 100 km nie ma nawet grama Asentry.
Ale też w mojej głowie dział się armagedon, bo mimo że widziałam konieczność przyjęcia leków, wciąż zastanawiałam się: JAK? Całe życie przeżyłam radząc sobie swoimi sposobami z brakiem koncentracji, chaosem, rozpraszaniem, cechy spektrum też bardzo w tym pomagają, bo kiedy ADHD mówiło na przykład, żebym ryzykowała, dopieściła adrenalinę, przejechała przez ten przejazd bez zatrzymywania, spektrum mówiło: nie, jest nakaz zatrzymywania, musisz stanąć choć na chwilę, musisz [raz dzięki temu uniknęłam mandatu za brak świateł, serio, policjant zauważył, że jako jedyna prawilnie się zatrzymałam na przejeździe i mi darował].
Wspominałam, że wrócę do tego wykresu, na którym przedstawiono rozwój ADHD w ciągu lat – widać na nim wyraźnie, że zazwyczaj objawy ADHD u dorosłych z wiekiem się zmniejszają, szczególnie w sytuacjach, gdy prowadzona była terapia. W przypadku osób, u których nie rozpoznano zaburzenia bywa tak, że objawy nasilają się w okolicy 30, czyli wówczas, gdy człowiek absolutnie samodzielnie zarządza swoim życiem i nie ma już takiego wsparcia rodziny.
Jednym z powodów nasilających się objawów ADHD u dorosłych może też być uraz mózgu. No i cóż. Ja czekam na rezonans. Faktem jest, że moja głowa była obijana o ścianę i że od tamtej pory o wiele ciężej niż zwykle ogarnąć mi proste sprawy. Ale faktem jest też to – że żyłam w przemocowym związku kilka lat i w tym napięciu, ciągłej adrenalinie, typowym kole przemocy, moja dopaminka skakała jak na parku trampolin i mój mózg nauczył się w tej presji pracować. Bez tej presji, w całkowitym spokoju i szczęściu, zwyczajnie nie ma paliwa. Prawdą może być pierwsze, drugie albo oba.
Co się dzieje w głowie po lekach na ADHD?
Kiedy zwierzyłam się mojej babci przez telefon, że jestem na lekach na ADHD, przeraziła się, że chodzę na haju, bo sama spotkała się właśnie z tą opinią, że to narkotyki [tak myślenie o lekach na ADHD jako o narkotykach to myślenie mojej prawie 90-letniej babci]. Dopiero, jak mnie zobaczyła, była zaskoczona tym, jak bardzo jestem spokojna i opanowana. Moim celem w braniu leków było tylko zwiększenie koncentracji, żebym mogła pracować i funkcjonować normalnie. Od znajomych słyszałam dwie wersje: na jednych leki działały tak, że przez 6-8 godzin byli skoncentrowani na zadaniu jak nigdy. Inni działania leków prawie w ogóle nie odczuwali.
Ja nie doświadczyłam jakiegoś ogromnego skoku koncentracji i pisania jak maszyna przez 8 godzin książki, wciąż też chaos mi w jakimś stopniu towarzyszy, ale… dwa tygodnie po przyjmowaniu leków zauważyłam, że przestałam pić słodką kawę, bez której nie wyobrażałam sobie poranka i która miała cztery łyżeczki cukru i którą – bywało – żłopałam po 5-6 sztuk dziennie, żeby podkręcić dopaminę, a potem już z przyzwyczajenia. Wstaję rano przytomna. Co jest dla mnie odkrywcze, bo przytomność po wstaniu odzyskiwałam całe życie przez ponad godzinę i po wypiciu dwóch słodkich kaw. Ogarnięcie spraw firmy zajmuje mi dwie godziny, a nie dwa dni. Odpisanie na maila – 15 minut. Praktycznie w ogóle przestałam zwlekać z robieniem czegoś – przypomina mi się, że muszę opłacić obiady syna, lecę do kompa, opłacam je i po sprawie. Pierwszy raz w życiu dostałam zniżkę u mojego operatora komórki za opłacenie faktury w terminie. Pierwszy raz od trzech lat udało mi się umówić do ginekologa i pójść na tę wizytę [rok temu poszłam dzień wcześniej, bo mi się daty pomyliły, a potem zapomniałam].
ADHD u dorosłych – czy leki są jedynym rozwiązaniem?
Dobry psychiatra, który przyjmuje pacjenta z ADHD, a nawet w pierwszej kolejności psycholog diagnozujący ADHD u dorosłych, na samym początku powinien poprosić o badania. Morfologia, ferrytyna, OB, CRP, TSH, fT4, Na (sód), K (potas), kreatynina z GFR, ALT AST, glikemia na czczo, poziom witaminy D3. Może wydawać się to sporo, ale walcząc z moim własnym mózgiem widziałam, że lepiej pracował w momencie, gdy pamiętałam o przyjmowaniu suplementów. Problem w tym, że ADHD u dorosłych łączy się z zapominaniem. Więc zdarzało mi się zapomnieć nie tylko o dawce magnezu i potasu, ale też regularnie o jedzeniu czy piciu wody. Ale kiedy pamiętałam, funkcjonowałam jak w tylko trochę zepsutym zegarku, moje wskazóweczki chodziły chaotycznie i miały opóźnienie, ale chodziły. Tylko że w pewnym momencie przestały. I nawet magnez nie pomagał.
Tak. W ADHD u dorosłych bez wsparcia farmaceutycznego można funkcjonować i jakoś sobie radzić. Zapewne to te jakoś sobie radzące osoby nie odczuwają aż takiej różnicy w funkcjonowaniu po lekach. Przez lata wyrobiły sobie sposoby i triki, żeby ogarnąć swój mózg. I dobrze.
ADHD u dorosłych – skazana na sukces czy porażkę?
Kiedy pisałam o spektrum moich dzieci, dostawałam wiadomości, czy nie boję się pisać o tym publicznie, bo chłopcy mogą mieć problem ze znalezieniem pracy w przyszłości. ADHD, również to u dorosłych, ma tak złą sławę, że nie zdziwię, jak także teraz będą pisać do mnie zaniepokojeni czytelnicy. Tymczasem borem lasem, nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie moje ADHD. Mój mózg nie funkcjonuje tak jak wszystkich i często się zawiesza, ale jeśli chodzi o wiedzę – jest jak Wikipedia. W rok nauczyłam się ogrodnictwa, przestudiowałam podstawy treningu psów, gdybym miała pracować na etat – zgłaszam się do działu kryzysów, jestem w stanie szybko ugasić pożar, przeorganizować plan działań, przeanalizować dane rzucając na nie okiem [też niektóre liczby świecą wam się na różowo?] i zrobić porządny risercz z podsumowaniem i wskazówkami na przyszłość. Wyczuwam emocje ludzi i nie muszę patrzeć na ich twarze [i tak mało ogarniam mimikę innych], żeby wiedzieć, jakie mają intencje i czy są fajni do współpracy. I ok. Napisanie tego tekstu zajęło mi tydzień, z czego faktycznego pisania i gmerania w źródłach było może z cztery godziny.
Ale go napisałam i jeśli ci się choć trochę przydał – daj mi proszę znać, bo nie wiem, czy żałować tych godzin.