Czy przeklinać przy dziecku?

Pamiętam wszystkie moje przemyślenia z czasów ciąży i to, jak one wszystkie zostały brutalnie zderzone z rzeczywistością. Ale pamiętam też jedno, najważniejsze – nigdy nie bądź hipokrytką, niech twoje dziecko ma jasny obraz twojej osoby, bez niedomówień i niedopowiedzeń. Dlatego, kiedy ktoś zwraca mi uwagę, że przeklęłam przy dziecku, patrzę się na ktosia z szeroko otwartymi oczami i pytam – dlaczego mam tego nie robić?

 


Przecież prędzej czy później dziecko przekleństwo usłyszy. Jeśli nie ode mnie, to od kogoś na ulicy, jeśli nie ode mnie, to w telewizji… Zresztą. Swój okres ostrego przeklinania ma za sobą. Chcecie wiedzieć, jak z niego wyszedł?

Pamiętam ten dzień, kiedy jechaliśmy ze sklepu, a Kosmyk całą drogę darł się:

– Kulwa, kulwa, kulwa, kulwa, kulwa.

Potrafił nawet stworzyć z kurew piosenkę na całkiem ładną nutę… A przecież tej kurwy nie usłyszał od nas! On ją usłyszał w sklepie i niesamowicie mu się spodobała. Tak bardzo, że kolejny tydzień upłynął nam na pełnej kurwie. Usiadłam wtedy i zaczęłam myśleć. Jeśli moje dziecko, mimo moich usilnych starań, żeby nawet podczas stąpania na klocek, zawiązać język i nie wykrzyknąć wiadomo czego, przeklina, to w sumie nie rozumiem, po co mam się ograniczać?

Przekleństwa nie są złe – są tylko świadectwem tego, że nasze umiejętności językowe są na tyle nieudolne, że nie potrafią wyrazić tych wszystkich emocji, jakie w danym momencie nami szarpią, inaczej jak właśnie przekleństwem.

No bo co powiedzieć, kiedy budzisz się rano, ledwo widząc na oczy, zmierzasz do łazienki z zamiarem wiadomym, ale ostatecznie doślizgujesz się do niej na półmetrowym rozwolnieniu swojego psa, a że nie masz praktyki w tej aktywności, niezdarnie zarywasz łbem w pisuar, dzięki czemu z twojej skroni zaczyna płynąć strużka krwi?

Znacie jakieś słowo w języku polskim, które oddałoby pełnię tej tragedii?

No właśnie. Można to wszystko podsumować w tylko jeden sposób. I dodać „mać” ewentualnie.

Czy przekleństwa są złe? Nie. Są naszym ratunkiem w sytuacjach kryzysowych, pozwalają rozładować napięcie, czasem stanowią element humorystyczny, są obecne w naszym języku od zawsze. Od zawsze.

Swoją drogą, wiecie, że gdybyście kiedyś nazwali jakąś niewiastę „kobietą”, ta śmiertelnie by się na was obraziła, a nawet posądziła o zniesławienie [o ile takie wtedy istniało… zapewne jej amant zwyczajnie by was wyzwał na pojedynek i rozszarpał wam jelita]. Tak, tak, słowo „kobieta” oznaczało kiedyś pannę lekkich obyczajów i żadna porządna niewiasta nie chciała być w ten sposób nazywana.

Przekleństwa ewoluują. Zmieniają się. Widać to na przykładzie chociażby „cholery”, którą kiedyś grożenie było ostatnią deską ratunku [„a żeby cię cholera wzięła!” krzyczano, życząc solidnych i osłabiających wymiotów żółcią], dziś nie robi żadnego wrażenia.

Tak samo, jak wrażenia nie robią na Kosmyku moje przekleństwa, kiedy coś mi nie wyjdzie, albo kiedy jestem czymś wyjątkowo rozemocjonowana. Widzicie, kiedy usiadłam i zaczęłam myśleć o przekleństwach i o tym, co zrobić, żeby nie były dla Kosmyka atrakcyjne, doszłam do jednoznacznych wniosków: zacznę przy nim przeklinać.

I mniej więcej powiedziałam mu to, co napisałam przed chwilą wam. Tyle że jemu tłumaczyłam to o wiele prościej i o wiele dłużej 🙂 W skrócie – doszliśmy razem do wniosku, że przeklinanie zarezerwowane jest dla dorosłych [tak samo jak kilka innych aktywności niedostępnych dla Kosmyka]. Kto używa dorosłych przekleństw [w tym rodzice] jest ostatnim zawodnikiem w wyścigu po miano najlepszego mówcy na świecie [a zawody są czymś, co Kosmyk chwyta  w lot, uwielbia się ścigać z każdym, nawet jeśli jest to Flejtuch]. Ale jeśli Kosmyk nie będzie mógł poradzić sobie z emocjami, a tupanie nogami nie zadziała, może przeklinać swoimi własnymi, zarezerwowanymi dla dzieci, przekleństwami – kacze pióro, motyla noga, koci trampek, papuży ogon, psie życie… oj sporo ich wymyśliliśmy, całe popołudnie nam to zajęło 🙂

Chodziło mi przede wszystkim o to, że obserwując moich znajomych i wracając myślami do własnego dzieciństwa, doszłam do jasnych wniosków, czemu kiedyś przekleństwa były dla mnie tak atrakcyjne – bo nikt mi, kurde, nie wyjaśnił, o co w nich chodzi, dlaczego ich się używa i czemu niby miałyby być tak bardzo zakazane? Przez te zakazy, przez to, że nie miałam z przekleństwami kontaktu, klęłam jak szewc, kiedy tylko rodzice nie słyszeli ku grozie i przerażeniu wszystkich starszych pań mijających mnie na ulicy. I robiłam to z przekonaniem, że jestem bardzo, ale to bardzo dorosła.

Teraz, poduczona na studiach i na własnym doświadczeniu, doskonale wiem, o czym świadczą przekleństwa. Jestem świadoma, kiedy ich nadużywam, kiedy sobie folguję, kiedy nie powinnam tego robić. Ale mimo to – zdarza mi się. Jestem tylko człowiekiem.

I co – mam ukrywać to przed dzieckiem, żeby żyło w błogiej nieświadomości, ewentualnie zostało brutalnie o tym doświadczone w podstawówce albo na placu zabaw? Miałabym całe życie okłamywać moje dziecko, przekonywać o swoim przekleństwowym nieskalaniu, a gdy wreszcie Kosmyk skończy 18 lat – uhonorować to [już mogę!] soczystą wiązanką?

Nie. Chcę, żeby Kosmyk miał mniej więcej transparentny mój obraz. Jestem człowiekiem. Zdarza mi się popełnić błąd. Zdarza mi się przeklinać. Nic w tym dziwnego. Nic atrakcyjnego. To normalne. Jedyne, co nas różni, mnie i jego, to stopień doświadczenia życiowego i jedyne, w czym mogę mu pomóc, to być jego drogowskazem prostującym ścieżki. Ale nie wszystko musi robić dokładnie tak jak ja albo dokładnie tak, jak tata. Powinien iść swoją drogą, znaleźć swoje własne, równie dobre rozwiązania. Tak jak ja idę swoją i znajduję rozwiązania mi pasujące.

I oczywiście, zdarza mi się przeklinać po drodze. Jestem już dorosła. Grunt, żeby moje dziecko wiedziało, że ono może wyrazić się zupełnie inaczej. Grunt, żebym widziała, że on potrafi wyrazić się inaczej. Grunt, żebyśmy byli szczerzy i nie ukrywali przed sobą swoich słabości. Bo jeśli ja będę ukrywać swoje, on kiedyś nie będzie mi mówił o swoich. I nigdy się nie spotkamy na skrzyżowaniu.

I wiecie co? Jeśli zdarzy wam się przekląć przy dziecku [specjalnie piszę „zdarzy”, bo jeszcze nie spotkałam rodzica, który by rynsztokiem się non stop porozumiewał] – nie udawajcie, że nic się stało, nie zaprzeczajcie, że wcale wam ta „kurwa” ustami nie wyleciała. Siądźcie i powiedzcie dziecku, jak się sprawy mają*. Postawcie kawę na ławę, bo jeśli nie wy, to wytłumaczy mu to ktoś inny. Mniej kompetentny. I w sumie to jest najważniejsze przesłanie tego tekstu.

Żeby przeklinanie nie było dla nich atrakcyjną tajemnicą, na którą się czeka do osiemnastki albo robi, gdy rodziców nie ma w pobliżu.

Na koniec – od czasu mojego eksperymentu, Kosmykowi nie zdarzyło się przekląć ani razu. A potrafił puścić wiązankę ostrą, mimo żeśmy się przy nim bardzo pilnowali i praktycznie, w okresie największych kosmykowych wyskoków nasz język był czysty jak łza. Minęły już dwa miesiące, przestałam się hamować, gdy cisną mi się wiadome słowa na język, a Kosmyk nie powtórzył za mną ani razu przekleństwa, więcej – radził mi, jaki zamiennik mogłabym zamiast niego użyć.

Nasz słownik dziecięcych przekleństw się cały czas powiększa. I są one tak fajne, że coraz częściej wolę latającego holendra od swojskiej cholery. Czy wy też macie swoje dziecinne przekleństwa?

*[Swoją drogą, Kosmyk będzie chyba jedynym dzieckiem w Polsce, który etymologię nierozsądnie użytych przekleństw będzie miał w małym paluszku ;)]. Taką właśnie karę, za nieuzasadnione przeklinanie, wymyśliłam sobie dla siebie jeszcze w ciąży – popołudnie ze słownikiem etymologicznym 😀

PS Zdjęcie jelenia [bo mi się podobało] autorstwa Gala.
Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy

0 0 votes
Ocena artykułu
26 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Dariusz Goralski
Dariusz Goralski
8 lat temu

Masz racje. Calkowicie sie z Toba zgadzam. Wulgaryzmy sa czescia jezyka. Masz swietne podejscie, ze wyjasniasz dziecku zamiast negowac istninie faktow. Przy okazji mam pytanie. Czy osoba dorosla obca ma prawo „bluznic” przy dziecku. Ktos mojemu synowi (ponizej 13 lat) wyslal „cytat” z wulgaryzmami. Nie moge znalezc zadnego info na necie. Darecki

Anonymous
Anonymous
9 lat temu

Mam odmienne zdanie.Jestem już stateczną matroną z nastoletnim i trzy letnim dziecięciem. Nie przeklinam w ogóle. Raczej nie używam brzydkich słów. Nie chwalę się tym. Tak mam od zawsze. Moja mama klneła straszliwie. Mam uraz i jak słyszę, jak rodzice mówią do swych dzieci, to ciarki przechodzą po plecach. Mój starszy syn bardzo ładnie mówi i "chyba" nie przeklina (jak mówi wśród

Anonymous
Anonymous
9 lat temu

Dziś moja 4 latka <br />MAMO! Kotek mi spierdolil!<br />Słucham? Co ty powiedziałaś? <br />No co, powiedziałam spierdolil 0_o 😀

surrealistka
9 lat temu

Ech… nie byłabym soboą gdybym czasem nie rzuciła mięchem 😉

Anonymous
Anonymous
9 lat temu

No i Urwał nać do wuja!- mami

Różyczka
9 lat temu

Moj tato twoerdzil ze pierwsze slowa moich dzieci to beda wlasnie tego typu 😉

Prezentuje Prezenty (Asia)
9 lat temu

Do dziś pamiętam mój szok, gdy jako nastolatka już usłyszałam jak moja mam powiedziała &#39;k…&#39; – było tak jak piszesz, zupełnie mi to nie pasowało do obrazu jej jaki miałam w głowie.

Anonymous
Anonymous
9 lat temu

A ja wyznaje inną zasadę :moje dzieci mają znać przekleństwo,wiedzieć, że istnieje takie slowo ale jednocześnie wiedzieć, że nie można go używać. A jak już się powie &quot;kurwa&quot;,&quot;dupa&quot;,bądź &quot;cholera&quot; to trzeba powiedzieć &quot;przepraszam to brzydkie słowo &quot;.

Aanikka Ż
9 lat temu

Ja jakoś tak mam, że nie przeklinam, po prostu nie czuję potrzeby, mężowi czasami się zdarza. Dzieci od małego wychowane, że przeklinanie jest nieeleganckie. Długo żyłam w przekonaniu, że nie przeklinają nie tylko w domu, ale też i poza nim. Jakież było moje zdziwienie, kiedy podczas rodzicielskiej kontroli telefonu kom. starszego syna (10l.) przeczytałam sms do niego od kolegi cyt. &quot;Ty huju

Oko na kulturę
9 lat temu

W sumie Twój tekst zmusił mnie do tego, aby przypomnieć sobie jak to było u mnie. I moja mama, gdy poniosły ją emocje, przeklinała. My z braćmi natomiast nie podchwyciliśmy ani razu tych przekleństw – mieliśmy za to mnóstwo zamienników, dokładnie jak napisałaś. A teraz zastanawiam się – jaką matką ja będę 🙂

takasobiematka
9 lat temu

Nie samo przeklinanie mnie boli, tylko ta ewolucja właśnie. Bo, jak pisałam ostatnio o tym samym, &quot;to nie kurwa jest problemem, ale to, że biedna nie ma się ostatnio gdzie podziać. Póki jej tożsamość była jasno określona, póki miała swoje miejsce w języku, swoje królewskie rejestry, do czegoś służyła. A potem się wyemancypowała. Wydrukowała się w ogólnopolskich dziennikach, dumnie wkroczyła

Mama z Sosnowej
Reply to  takasobiematka
9 lat temu

(Też bym zacytowała samą siebie z komentarza spod Twojego posta, ale to by był jeszcze wyższy stopień lamerstwa). Ja na ten przykład nie przeklinam. Ale nie, że się powstrzymuję, po prostu nie mam takiej potrzeby częściej niż raz do roku, przy jakiejś wyjątkowej okazji. I ludzie przy mnie też raczej nie przeklinają, a jeśli przeklinają, to zdarza się, że się z tego powodu sumitują okrutnie, nie

Gosia Skrajna
9 lat temu

Ja bluźnie. Ale uczę Syna alternatywnych słów. Ma czas na zwykłą &quot;k.u.r.w.a&quot; czy &quot;j.a. p.i.e.r.d.o.l.ę&quot;.<br />Przy córce się pilnuje. Ostatnio palnęłam tekst do małża &quot;I hate you&quot; – a za chwilę słyszę młoda &quot;aj hejciu, aj hejciu&quot; z bananem na ustach…khmm..czyżby czas na naukę języków obcych ? 😛

Twoja Mireczka
9 lat temu

OK, Twoja argumentacja do mnie przemawia. Aczkolwiek nadal twierdzę, że jesteśmy rodzicami, powinniśmy się hamować, kontrolować. Jasne, że się zdarzy, każdemu się zdarza, a kurwa to zwyczajna forma ekspresji, o której uczyli mnie nawet na studiach. Mnie samej się zdarzyło i zawsze tłumaczyłam Tosi, że to brzydkie i złe. A przecież jesteśmy tylko ludźmi. Buziaki!

Krystyna Bieniawska - Dąbek
9 lat temu

Nie lubię wulgaryzmów! Tak mam i już;) Z moimi dziećmi mi nie wyszło. Z tego co wiem Chłop i mój drugi Syn używają&quot;różnych&quot; słów. Ale w pracy wymyśliłam , prawie tak chytry sposób jak słownik etymologiczny 😉 Jesteś wulgarny – to nauczysz się wiersza i wyrecytujesz z pamięci na forum grupy. Moje koleżanki wątpiły w powodzenie tak prostej behawioralki u młodzieży.. A tu niespodzianka –

Anonymous
Anonymous
9 lat temu

Najpierw jak przeczytałam, że czemu by nie przeklinać przy dziecku to otworzyłam aż oczy ze zdumienia. No bo jak to? Nie tak mnie od dziecka uczono;). Ale z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej się przekonywałam, teraz zgadzam się z Tobą w 100%:)

Joanna
Reply to  Anonymous
9 lat temu

A kim, kim jesteś? 🙂

faankaa
9 lat temu

Ja nie mam zamiaru udawać że nie przeklinam. Niech dziecko wie jaka jest jego matka. Nie mam zamiaru się ukrywać za grzeczną zasłoną. Podrośnie to jej wytłumaczę co i jak.

Niciutka
9 lat temu

Ja też nie widzę w przekleństwach nic złego, o ile nie używa się ich w zastępstwie przecinków 😉

Joanna
Reply to  Niciutka
9 lat temu

Dokładnie tak. W ogóle nie zdarzyło mi się nigdy przekląć w stronę dziecka, wyzwać go albo co, czasem po prostu… no nie da się inaczej 😀

Sue
9 lat temu

Ja też przeklinam, namiętnie, przy moim dziecku i przy cudzych. Po babci to mam, która kurwiła z pasją. Moja córka ma 7 lat i raz sobie zabluźniła, jakieś 3 lata temu. Siedziała grzecznie i jogurt wcinała, a ja na drabinie stałam i kurze z półek ścierałam. I w pewnym momencie słyszę, takie dobitne i siarczyste &quot;Kurwa, ale się ujebałam&quot;. Powiem szczerze, że troszkę się zdziwiłam :).

Nasze Kluski
Reply to  Sue
9 lat temu

Z mężczyznami trzeba obrazowo:) Dobrze zripostowane 🙂

Joanna
Reply to  Sue
9 lat temu

To piwo to sobie podbiorę 😀

Anonymous
Anonymous
9 lat temu

Będę to musiała wykorzystać jak i mój syn będzie starszy

Nasze Kluski
9 lat temu

No u nas ten temat jeszcze niedopracowany. Ale tak a propos porannej sytuacji w łazience, to myślę, że gdyby to była scena z amerykańskiego filmu, który z lektorem trafił do naszej, polskiej telewizji, to tłumacz na pewno znalazłby jakieś bardziej &quot;cywilizowany&quot; komentarz. Coś bardziej w stylu &quot;ojej&quot;, &quot;kurczę&quot;, &quot;och jaka ze mnie niezdara&quot;…

Anonymous
Anonymous
9 lat temu

Bardzo dobry tekst:-) dokładnie w ten sam sposób zamierzam podejść do tematu kiedy mój syn podrosnie:-)<br />pzdr<br />ania