Informacja o tym, że dwuletnie dziecko wyszło w nocy z domu i zostało znalezione kompletnie wyziębione dopiero po kilku godzinach dotarła do mnie gdzieś koło południa. Pierwszy wstrząs, żal i palącą potrzebę dowiedzenia się, co dalej, postarałam się powstrzymać. Do internetu zajrzałam dopiero późnym popołudniem, gdy chłop już wyjechał, a Kosmyk bawił się z babcią. Szybko znalazłam odpowiedni link, przeczytałam komentarze pod nim i... zamarłam. Cała sprawa dotknęła mnie niesamowicie, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że to mogło być moje dziecko. Gdyby było, wyrok byłby jednoznaczny: winna, bo spała. Nieodpowiedzialna. Zła. Do więzienia.
Czytam o sprawie chłopca, który wyszedł sam z domu i czytam wszystkie komentarze. Rodziców lub podających się za rodziców osobników, którzy wprost piszą, że babcia jest nieodpowiedzialna, bo... poszła spać! Wredna, głupia, ograniczona kobieta. Nie czuwała całą noc. Nie zabarykadowała drzwi. Może nawet zapomniała przekręcić zamek. Nie wstawiła krat w okna. Nie postawiła straży. Jak mogła! Jak mogła głupia pipa położyć się spać, gdy obok spało dziecko? Jak rodzicie mogli być tak nieodpowiedzialni i podrzucić jej dziecko, a sami iść na imprezę?
Propozycje są różne - wychłostać rodzinę, babcię zamknąć w domu starców, rodziców do więzienia przynajmniej na 25 lat, chłopca do rodziny zastępczej, nawet do domu dziecka. Bo nikt nie może pojąć, jak mogło dojść do takiej sytuacji.
Co umie dwulatek?
I te słowa piszę wyłącznie z własnego doświadczenia. Dwuletnie dziecko potrafi przystawić sobie stołek do drzwi, przekręcić klucz i biegać w marcu po ośnieżonej trawie. Dwuletnie dziecko potrafi uciec mamie i schować się w piwnicy i czekać aż je ktoś znajdzie. Nawet pół godziny potrafi czekać. Pół pieprzonej, wyjętej z życia godziny, po której w moich włosach znalazłam cztery srebrne nitki. Dwuletnie dziecko potrafi wysłuchać codziennych tyrad o niewychodzeniu na drogę, po czym po kilku tygodniach takich tyrad, rozmów, wyjaśnień, zabaw, wylecieć za bramę pod pierwszy lepszy samochód. Dwuletnie dziecko potrafi podstawić sobie krzesło i wdrapać się na szafę. Dwuletnie dziecko widzi, gdzie chowamy wszystkie niebezpieczne narzędzia i zwyczajnie potrafi się tam dostać. Dwuletnie dziecko potrafi wreszcie... wszystko. Jeśli umie biegać, skakać, myśleć, potrafi dosłownie wszystko. Nam zostaje nic - czyli albo faktycznie zaczynamy żyć w więzieniu i staramy się przewidzieć każdy jego ruch, otoczyć kokonem, wstawić kraty w okno i wyprowadzać na smyczy, czym skazujemy się porażkę, albo zwyczajnie rozmawiamy z maluchem, liczymy na to, że zrozumie, a jednocześnie staramy mu się pokazać, że każde jego zachowanie może przynieść jakieś konsekwencje. Rozmowa to nasza potężna broń. Choć nie zawsze skuteczna, bo, powtórzę: dwulatek, trzylatek, czterolatek wpadnie na każdy pomysł, o jakim wam się nie śniło.
Wydarzył się tragiczny wypadek. Wypadek, który mógł przydarzyć się każdemu z was. Bo przecież nikt nie jest w stanie przewidzieć, co zrobi jego dziecko! Nikt. Choćbyście złotym puchatym dywanem opatulili jego kolanka, łokietki, główkę, to dzieciak sobie nos obetnie, bo wpadnie mu do głowy myśl, jaka wam nigdy by przez łepetynę nie przefrunęła! Zamkniecie drzwi na klucz - przystawi stołek i sobie dam otworzy. Zabarykadujecie wyjście - wyjdzie oknem. Schowacie noże, znajdzie nożyczki. Zapniecie go na sznurku - to się na nim powiesi i tyle z zabawy.
Trzymam kciuki za malucha, wierzę, że mały podróżnik wyjdzie z tego cało, a rodzinie ogromnie współczuję. Tego, że rano nie znaleźli dziecka w swoim łóżku i tego, co muszą znosić teraz, bo my, Polacy, zawsze mądrzy po szkodzie, jedyne, co potrafimy robić, to oceniać i wylewać pomyje na bogu ducha winną babcię, która położyła wnuka do łóżka, o trzeciej w nocy jeszcze do niego zaglądała, a rano nie znalazła go w ogóle w mieszkaniu. Smutno mi, że w obliczu takiego zdarzenia, zamiast słać wyrazy wsparcia i pocieszenia, wieszamy na rodzinie, której dotknęło nieszczęście i drzemy z niej łacha, bo przecież my, MY, jesteśmy tacy fajni, że nigdy byśmy do takiej sytuacji nie dopuścili! Wiemy, do czego jest zdolne nasze dziecko! Jesteśmy zabezpieczeni na wszystkie możliwe sposoby! Poduszki na kantach, kraty w oknach, drzwi na pięć zamków, klucze schowane [bo przecież dziecko nigdy nie widzi, jakim kluczem otwieramy drzwi - nigdy!].
I mówimy tak do pierwszego momentu, w którym nasze zabezpieczone ze wszystkich stron dziecko nas nie zaskoczy.
Bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Nie uchronimy naszego dziecko przed każdym nieszczęściem.
Jedyne, co nam zostaje, to wsparcie. Ale to słowo chyba jest przereklamowane. Lepiej pogadać. Bo nie nas to spotkało. I dopóki nie spotka, zawsze będziemy mądrzejsi.
PS. Kolejny dowód na to, że nigdy nie będziesz dobrą matką. Szczególnie, jeśli jesteście ojcami albo babciami. Ale tego się nie mierzy po równo.
AKTUALIZACJA!
Zajrzyjcie TUTAJ. Chłopiec przeżył, ponieważ najwyraźniej cierpi na sennowłóctwo - lunatyzm. Tylko to może wyjaśnić tak małe szkody w organizmie, których udało się uniknąć, ponieważ w trakcie lunatykowania człowiek... płycej oddycha.