Do przyjaciół, którzy zapomnieli, że mam dzieci i myślą, że będzie jak dawniej

Drogi przyjacielu. Piszesz mi „Wpadaj, jest impreza”. Albo dziwisz się, że kręcę nosem, kiedy zapraszasz mnie na posiadówę do nocy. Nie potrafisz zrozumieć, czemu jestem zaspana tuż po dwudziestej i nie wiesz, dlaczego jestem zła, gdy wpadasz niezapowiedziany w południe, gdy akurat usypiam małego. Ustalmy sobie jedno: nigdy już nie będzie jak dawniej.

 

 

Domyślam się, co czujesz. Przecież tyle gadałam, że macierzyństwo mnie nie zmieni. Wspólnie robiliśmy sobie heheszki, jak to będziemy się dobrze bawić, a dziecko zamkniemy w szafie. Zabawnie było, prawda? I powiedz mi – naprawdę w to wierzyłeś? Naprawdę sądzisz, że zostawię dziecko samo sobie i spokojnie wyjdę sobie z domu? No to witaj na świecie.

 

I wiesz, co? Przepraszam cię. Mówiłam, że się nie zmienię, ale się zmieniłam. Moje dziecko stało się ważniejsze od ciebie, a nie tak się umawialiśmy. Sama nie wiem, jak to się stało, że kiedy trzymałam je bezbronne na rękach, przestałam myśleć o tobie, a zaczęłam o nim. Bo wiesz, ty sobie poradzisz – sam zjesz, ubierzesz się, nawet włosów ci nie muszę przy wymiotowaniu na imprezie podtrzymywać, bo masz krótkie. A to dziecko… To dziecko sika pod siebie i nawet nie do końca wie, jak się nazywa.

 

Stało się. Nie miało się stać, ale się stało. Zmieniłam się praktycznie w jedną noc i kręcę nosem na wszystko to, do czego się przyzwyczaiłeś. Nie mogę wyjść wieczorem z domu, bo nie ma kto mi dziecka przypilnować i uwierz – to jest dla mnie tak samo frustrujące. A nawet bardziej, bo w domu siedzę całymi dniami i marzę o tym, żeby mój spacer nie ograniczał się do skweru pod  domem.

 

Nie odbieram telefonów, skarżysz się. No jasne, bo po pierwszej pobudce od natrętnego dzwonienia, wyciszyłam telefon na amen i nie mam zamiaru rezygnować z godziny spokoju dla 5 minut rozmowy z tobą, bo ty nie masz więcej czasu, a dziecko się i tak obudzi od mojego głosu.

 

Zastanawiasz się, o co się wściekam? Przecież wpadasz wesoły i krzykliwy, prosto do mojego domu, jak dawniej, a zamiast wesołej mnie, widzisz wściekłą, obcą, nieumalowaną babę. Nie wiesz, co jest nie tak? Naprawdę nie wiesz?

 

Nie wiesz, czemu na twoje smsy „Jest impreza, wpadajcie” odpowiadam wymownym milczeniem? Naprawdę nie wiesz, czemu się wkurzam, kiedy spóźnisz się i zamiast o 12, przyjdziesz godzinę później nie rzucając nawet przepraszam? Wciąż dochodzisz, czemu z uśmiechem kwituję twoje opowieści o zmęczeniu i o tym, jak chciałabyś zwyczajnie posiedzieć sobie w domu, jak ja? Siedzisz przy przy moim zawalonym dziecięcymi rzeczami stole, siorbiesz tę herbatę, którą zalałam zbyt zimną wodą i łypiesz na mnie okiem, zastanawiając się, co się zmieniło, że już nie jest jak dawniej. Gdzie ten kiedyś uporządkowany dom i gdzie ta wesoła, gotowa rzucić wszystko dziewczyna?

 

Powiem ci. Powiem ci mój drogi przyjacielu. Powiem ci, że zniknęła. Nie ma i na razie nie będzie.  Po tej jednej nocy, gdy wysłałam ci sms z wagą i długością tego małego człowieka, wszystko się zmieniło i albo się do tego dostosujesz, albo możemy się pożegnać, żeby uniknąć wzajemnej frustracji.

 

Jeśli chcesz się ze mną spotkać – umów się. To niewiele kosztuje, a wiele ułatwia. Po prostu napisz do mnie, kiedy bym mogła. Zapewniam, że zrobię, co w mojej mocy, żeby móc. Ale i ty zastanów się, czy możesz mi to spotkanie ułatwić. Korona ci spadnie, jeśli zamiast po galerii, pochodzimy z wózkiem pod blokiem lub w parku, prawda?

 

A jeśli się umawiasz – bądź punktualny. To nie moja fanaberia, to wymóg, bo moje życie jeszcze trzymają w ryzach drzemki dziecka i jeśli chcesz pogadać w spokoju, też weź je pod uwagę. Serio, jeśli umawiamy się na 12, to ja cały dzień ustalam sobie na tę 12 i od bladego świtu układam dzień dziecka tak, by punkt 12 padło i dało nam spokojnie porozmawiać. I kiedy ty się spóźniasz, to odbieram to jak policzek na całe moje starania. Bo uwierz – spotkanie z tobą to dla mnie często okazja porozmawiania z jakimś dorosłym człowiekiem. Przychodząc po drzemce dziecka, obojgu z nas odbierasz tę przyjemność. A ja zamiast czekać na ciebie, mogłam się kurde zwyczajnie wyspać.

 

I wybacz, ale tak – można nie spać przez pół roku i żyć. Ja żyję. I kiedy mówisz mi o swoim zmęczeniu, policz najpierw czerwone żyłki na moich oczach, a potem zastanów się, czy zmierzwione włosy i nieumalowaną twarz mam na pewno od nadmiernego wypoczywania. Fakt, bałagan sam się nie robi, ale na litość, uwierz, nie bałagan mi teraz w głowie. Dzieci są może małe, ale nawet nie wiesz, jak wiele rzeczy w ciągu minuty biorą do rąk. Przeszkadza ci bałagan? To se go posprzątaj, albo mi dzieci zabierz, to se posprzątam sama. Albo umów się pod tym blokiem i oboje odpuśćmy sobie widok zabawek na dywanie i pomalowanych ścian. Choć na godzinkę.

 

Martwisz się, nie mówisz tego, ale widzę, że dziwisz się mojemu stłumionemu refleksowi i że nie rzucam już ciętymi ripostami. Wybacz. Przez pół dnia zmieniam pieluchy, a telewizor włączam bez głosu – naprawdę ciężko mi policzyć czasem do dziesięciu, choć pamiętam wszystkie kupy przewinięte przez ostatnie trzy dni.

 

No i cześć, witaj. Spotykamy się po raz pierwszy, od kiedy jestem matką. Przyjrzyj się dokładnie, bo to całkiem nowa ja. I zrozum to, bo jeśli uda nam się dogadać, być może wypracujemy sobie takie relacje, które przynajmniej dadzą nadzieję, że może jeszcze być tak fajnie, jak dawniej.

 

Dzieci przecież kiedyś dorosną.

 

 

 

Zdjęcie: Aidan Meyer

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

0 0 votes
Ocena artykułu
23 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Gosia
Gosia
7 lat temu

Mocno antykoncepcyjny tekst

Magda
Magda
7 lat temu

Mysle, ze w tekscie ukazane postawy sa bardzo jednostronne. A zwyczajnie
– brakuje otwartej komunikacji, zaufania i delikatnosci wzgledem siebie
przyjaciol i po prostu zrozumienia. Przyjaciolka w tym momencie nie
jest ani kobieta posiadajaca dziecko, ani ta, ktora go nie ma. Obie
wygladaja z tektsu jak snobki – chociaz oczywiscie, latwo tak ocenic
siedzac przed klawitura i czytajac sobie ot tak tekst przy herbacie i w
przerwie od pracy, nie bedac wewnatrz zaognionej sytuacji.

Katarzyna Kowalczyk - Murynka
Katarzyna Kowalczyk - Murynka
7 lat temu

A ja bym chciała, żeby moi znajomi mnie odwiedzali.. siedziałam przez 8 miesięcy w domu z córką, syn przedpołudnia spędzał w klubiku, a potem też był z nami i czułam się jak w więzieniu. Wychodziłam z propozycjami spotkań (spacer z wózkiem i starszym za rączkę w naszej okolicy), zapraszałam w gości, ale nikt nigdy nie miał czasu, może raz na miesiąc któraś z koleżanek przychodziła w odwiedziny i dla mnie to było święto po prostu… Tak mi brakowało kontaktu z ludźmi, że aż polubiłam przychodzących do mnie regularnie Świadków Jehowy.

EDIT: I nie, nie zamęczałam w kółko tematem „dzieci, dzieci, dzieci”. Gdy koleżanka poruszała ten temat (niektóre moje koleżanki bezdzietne marzą o dzieciach, planują je, pytały więc o różne rzeczy), to opowiadałam chętnie, ale ten temat nie dominował.

Krzysztof MC
Krzysztof MC
7 lat temu

O! Trochę za dużo uszczypliwości, ale rozumiem, choć mamą nie jestem. Inna kwestia. Dla mnie, pierwsze pół roku życia córki było mega stresujące. Stresowało mnie wszystko! Ten stres sprawił, że funkcjonowałem na zasadzie praca – dom – praca – dom, a jak niedługo potem straciłem pracę to tylko dom – dom – dom – dom… Jak się stresuję, to wiadomo, zamykam się w osobistym bunkrze. W moim musiało być miejsce dla płaczącej małej istotki i w rezultacie jej mamusi, która często miała po prostu dość… a to jak wiadomo nie ulubiony stan tego bunkra, bo ma być pusty! I teraz, jak ktoś miał do mnie pretensje, że czegoś nie robię bo… w sumie to nie wiem, „bo co?” bo miałem go gdzieś… Nie z niechęci, zadzierania nosa, dogłębnej znajomości prawdziwego życia, czy nielubienia, po prostu nie było dla niego miejsca. Do dziś nie udało mi się odbudować wszystkich straconych znajomości, nawet tego nie chcę. Uważam, że przetrwały po prostu prawdziwe przyjaźnie. Moja rada dla świeżutkich mamuś i tatusiów. Bądźcie wdzięczni. Dziecko zrobiło wam 100% pewny filtr znajomych, którym warto poświęcać czas. 😉

szip
szip
7 lat temu

wow, ileż goryczy, gniewu, uogólnień, a przede wszystkim bzdur! oby dzieci wyrosły na mniejszych frustratów;)

Pionierka
Pionierka
Reply to  szip
7 lat temu

Każdemu czasem się uleje, a gniew i gorycz to normalne składniki egzystencji. Mnie też się ulało po kolejnym pytaniu „kiedy ty”, więc rozumiem, że i dzieciaci mogą się wkurzyć na coś.

Joanna Jaskółka
Reply to  Pionierka
7 lat temu

Akurat jestem zdziwiona tą nadinterpretacją i raczej w komentarzu szip widzę gniew i gorycz [komentarz o frustratach], ale masz rację, Pionierko, cały czas spotykam się z tekstami o wrednych dzieciatych, to i poczułam potrzebę uderzenia z drugiej strony 🙂 Potrzebę nie wynikającą z frustracji, bo jak się domyślasz, dzieci mam trochę większe niż opisane w tekście i żadnego problemu ze znajomymi 🙂

Pionierka
Pionierka
Reply to  Joanna Jaskółka
7 lat temu

Ja dla odmiany spotykam głównie o niedzieciatych, co życia nie znają, a pytanie dzieciatych koleżanek „a kiedy ty się zdecydujesz” sprawiało, że miałam ochotę wylać na łeb kaszkę z mlekiem 🙂 Ale za pół roku znajdę się po drugiej stronie barykady, to zobaczymy… Mam nadzieję, że ani ja nie będę wredna, ani dla mnie nie będą.

Beata J
7 lat temu

Mam chyba dużo szczęścia, bo póki co to wszyscy się do mnie dopasowują, co mi naturalnie pasuje. PS fajny wpis, wypowiedziałaś głośno coś bardzo potrzebnego.

Pionierka
Pionierka
7 lat temu

„Moja droga, dzieciata przyjaciółko. Wiem, że Twoje życie się zmieniło. Od początku się tego spodziewałam. Ale wiesz, moje też się zmienia. Zapytaj prosze czasem, co u mnie słychać. Rozumiem, że to nie jest tak istotne, jak wychowywanie małego człowieka, ale byłoby miło, gdybyś wykazała odrobinę zainteresowania. Wiesz, dla mnie to, co robię ma znaczenie. Jeśli ja pytam, co u Ciebie słychać, mogłabyś się czasem zrewanżować. Nie dawaj mi też proszę do zrozumienia, że nic nie wiem o życiu, bo nie jestem matką. Owszem, matką nie jestem, ale nie jestem też bezrozumnym stworzeniem o poziomie rozwoju ameby. Zrozum też proszę, że można być zmęczonym, bardzo zmęczonym, nie mając dziecka.Ja nie mówię, że odpoczywasz sobie, bo siedzisz w domu, to nie mów mi prosze, że moja praca to jak wakacje. Wiesz, chętnie umówię się z Toba wtedy, kiedy Ci pasuje, możemy spacerować z wózkiem, możemy iść na plac zabaw. Ale nie traktuj mnie wtedy jak powietrze, bo na tym placu masz nowe, fajniejsze koleżanki. takie, które znają prawdziwe życie”.

OlgaEs
Reply to  Pionierka
7 lat temu

To jest tak dobry komentarz, że już dawno nie czytałam lepszego i bardziej w punkt. 'Nie dawaj mi też proszę do zrozumienia, że nic nie wiem o życiu, bo nie jestem matką’ to zdanie wyryte w kamieniu powinna dostać każda matka po urodzeniu dziecka. I dożywotni ban na mówienie: 'Będziesz miała swoje, to zobaczysz jak to jest’.

Ewa Majewska
Ewa Majewska
Reply to  Pionierka
7 lat temu

Kocham ten komentarz !!!
Sama nie posiadam dzieci, ale zawodowo się nimi opiekuje Ale i tak usłysze, że nic nie wiem o życiu bo dzieci własnych nie posiadam.

ewa
ewa
Reply to  Pionierka
7 lat temu

Fantastyczny komentarz! Ja niestety czuje sie dyskryminowana po tej drugiej stronie i za kazdym razem gdy kolezanka czy przyjaciolka informuje mnie ze zostanie matka, ja odruchowo wpadam w zalobe bo wiem ze teraz ja juz nie istnieje i istniec nie bede nie przez okres niemowlectwa ale najblizsze kilka lat, nie w czasie gdy dziecko placze i potrzebuje ale z wyboru bo dla wielu, zbyt wielu matek ludzie, nawet ci do niedawna najblizsi przestaja byc ludzmi z ktorymi wogole trzeba sie liczyc.
Przyklad z niedawna, jeden z wielu ale zabrakloby mi czasu a tu miejsca by wypunktowac wszystkie lekcewazenia i przykrosci ze strony przyjaciolek mam.
Sms od przyjaciolki-mamy, dziecko jedno lat 3 – co u ciebie nie odzywasz sie,
Ja – sorry, mam dola stracilam prace, nie moge sobie poradzic
Przyjaciolka – oj ta, pewnie zaraz cos znajdziesz. ale mowie ci moj niunius znow ma katarek, ja juz nie wiem co robic, no kolejny raz, a wczoraj postanowilismy z mezem zapisac go juz do przedszkola bo wiesz miejsc potem nie bedzie, i on tak pieknie mowi, a jakie zarty sie go trzymaja normalnie nie moge, ale ten katarek to znow, no ktory to juz raz no nie wiem nie wiem. no czesc uciekam niunius robi papatki.
Czy widzicie ta przepasc miedzy uwaga w rozmowie poswiecanej przez mame tematom? Tematom ktorych nie dzieli sie na wazne, traumatyczne, lekkie, mniej wazne. Nie, jak sie zostaje mama tematy dzieli sie tylko na: moje dziecko i cala niewazna reszta.
TAK, uwazam ze cala nagonka na matki nie wziela sie z nikad.
Po kolejnym doswiadczeniu takich jak powyzsze zachowan, po ciaglym poczuciu ze sie jest nikim waznym, ze zaden problem, zadne zdazenie losowe nie przebije niunia ukladajacego klocuszki czy majacego katarek po prostu czlowiekowi sie odechciewa.
Bylam naiwna przez dlugi czas i przez wiele pierwszych ciaz i macierzynstwa przyjaciolek poswiecalam sie bez zajakniecia na calego. Nie mialam potrzeb, rozumialam ze dziecko wszystko zmienia, ale kiedy mijaly miesiace rok dwa a ja czulam sie nie jak przyjaciel, ba nawet nie jak czlowiek, zaczela we mnie narastac frustracja. z kolejnymi zaczelam wyrazniej stwiac granice i przestalam sie poswiecac ale tez nic nie dzialalo.
Teraz zwyczajnie sie sama odsuwam. Nie jestem masochistka, nie lubie tez jak ktos mi wmawia ze dla potrzeb dziecka musi sie tak zachowywac..wiekszosc z tych zachowan to zwykly maciezynski egocentryzm i nic wiecej i zero czlowieczenstwa w stosunku do kogokolwiek kto nie jest wlasnym dzieckiem

Jazzi
Jazzi
Reply to  Pionierka
7 lat temu

Podpisuję się pod tym komentarzem!!!! „Zrozum też proszę, że można być zmęczonym, bardzo zmęczonym, nie mając dziecka.” Dodałabym jeszcze, „nie traktuj proszę jak oczywistość, że to ja powinnam się dostosować, bo przecież Ty (o mój Boże!) masz dziecko, a mi przecież korona z głowy nie spadnie:). Poproś, zrozumiem, podziękuj czasem, że spotkałyśmy się 10 razy dalej od mojego domu czy pracy, bo Tobie tak wygodniej z dzieckiem”. Amen

Martyna
Martyna
7 lat temu

A ja czuję w tym tekście dużo uszczypliwości. Według mnie jest mega złośliwy. Nie zamykajmy ust przyjaciołom, którzy prowadzą taki a nie inny tryb życia, nie bagatelizujmy ich zmęczenia. Też kiedyś byłam po stronie tej singielki, która nie rozumiała tego, że koleżanka wyszła za mąż i zawsze przychodziła na spotkanie z dzieckiem. Jej błyszczały oczy z dumy, a mi ze złości, że przecież mogła je z kimś na tą godzinę zostawić. Mój światopogląd zmienił się kiedy urodziłam dziecko. Nawet straciłam kontakt na 2 lata z moją przyjaciółką, która w momencie kiedy ja wyszłam za maż i zaszłam w ciąże, była nadal sama. Nasze oczekiwania się rozjechały. Bardzo mi jej przez ten czas brakowało. Odnowiłyśmy kontakt i teraz przyjaciółka ma narzeczonego, planuje dziecko.. Może ta przerwa była nam potrzebna. Zmieniłyśmy się. Teraz jest cudownie. Nie umniejszam nikomu zmęczenia tylko dlatego, że nie ma dwójki dzieci. Czasem fajnie jest posłuchać o tym, jak to ktoś imprezuje i to go tak wyczerpuje. Mnie interesuje życie mojego przyjaciela. A jeśli spóźni się na spotkanie, które w późniejszym czasie uniemożliwi dziecko, to następnym razem jeśli będzie mu zależało, przyjdzie na czas. I zastanawiam się czy to aby na pewno jest przyjaciel, jeśli nie można z nim otwarcie porozmawiać i wyjaśnić zmian jakie zaszły w naszym życiu. Początkowy brak akceptacji, zrozumienia i żal też jest elementem przyjaźni. Należy to albo wyjaśnić, albo przeczekać taką sytuację i dać czas na oswojenie się ze zmianami.

Kat Nems
7 lat temu

czekałam na jakieś mocniejsze zakończenie, coś co by mi staneło w gardle:))
ale i tak mi się podoba.
co bym dodała?
coś w stylu, że ja będę dla ciebie przyjacielu jak przyjdzie twój czas rodzica

Joanna Jaskółka
Reply to  Kat Nems
7 lat temu

Następnym razem 🙂

Paula Suchocka
7 lat temu

A ja się trochę dziwię 😉 Bo tacy ” przyjaciele ” to nie przyjaciele, to raz , a po drugie to straszni ignoranci 😉 Większość dorosłych ludzi chyba ma świadomość tego ze życie kobiety zmienia się o 180 po pojawieniu się dziecka.

Olga | Napisawszy.pl
7 lat temu

Dla moich niedzieciatych znajomych od pół roku nie istnieję. Może to i dobrze… Gdyby mi mieli dziecko budzić, to by mnie szlag trafił.

Joanna Jaskółka
Reply to  Olga | Napisawszy.pl
7 lat temu

😀

Beata Kos
Beata Kos
7 lat temu

Nie nazwałabym takiej osoby przyjaciel tak w skrócie

Marta Rusek-Cabaj
Marta Rusek-Cabaj
7 lat temu

Fajny tekst! Dzięki 🙂
Przyda się każdemu niedzieciatemu 🙂
Mnie np. wkurzało wpadanie rodziny bliższej czy dalszej wtedy, kiedy usypiałam albo miałam uspanego synka – i mi go budzili i nie rozumieli, że jak wpadli np. po wiertarkę i rzucają „oddam ci za kwadrans!”, a ja wkurzona, że nie, że oddadzą innym razem traktowali jak jakiś wyrzut, że przecież dla nich nie ma problemu, żeby od razu przynieść… Nie docierało 😉 Do czasu, aż im samym nie pojawiły się dzieci 😉

Joanna Jaskółka
Reply to  Marta Rusek-Cabaj
7 lat temu

Oj tak, to wpadanie na chwilę jest najgorsze. Jak już wpadłeś i obudziłeś dziecko to siedź, kawy, herbaty? 😀