Dwa tygodnie temu, co nie uszło waszej uwadze, powiłam dziecko, co również nie uszło waszej uwadze [a jaka płeć, a jakie imię… ble ble ble, ten temat muszę niedługo poruszyć :)]. Ale nadszedł czas, by spoić dzieci makiem, strząsnąć mleko z cycków i stanąć twarzą w twarz z niezliczoną ilością maili, wiadomości i wreszcie – z pierwszym, nie pisanym po porodowym szoku, tekstem. Od czego tu zacząć… Mam w domu noworodka i jest fajnie 🙂
A na serio, to serio spodziewałam się większego pogromu. Z Kosmykiem też się spodziewałam i nic mnie nie zaskoczyło, z Drugim Dzieckiem oczekiwałam przynajmniej pożogi, a zostałam zaskoczona… spokojem. Nie wiem, czy to doświadczenie i rutyna, czy po prostu trafił mi się taki egzemplarz [potrafi przespać pięć godzin pod rząd, co Kosmykowi przydarzyło się po pół roku dopiero!], ale dziś umyłam okna, zrobiłam dwa prania, zmyłam całą podłogę i zastanawiałam się, czy nie zrobić ciasta. I bym to ciasto zrobiła, gdybym nie przypomniała sobie o… blogu i… nie spojrzała w kalendarz. Chyba jeszcze nigdy nie miałam aż takich przerw w pisaniu… Ten tekst możecie potraktować jako taki tekst testowy, na rozruch.
Czas po porodzie to taki dziwny okres, kiedy dzień miesza ci się z nocą, poranki z wieczorami, obiad jesz na kolację, a o śniadaniu to już w ogóle zapominasz. Jedziesz na poporodowej naturalnej oksytocynie, więc prawie nie zauważasz niedoboru snu, jedzenia, rozrywek i każdą wolną chwilę spędzasz wgapiając się w trzy i pół kilo rozkoszy. No dziwny to czas, dziwny. Aż żałuję, że nie umiem go ładniej opisać. Chyba ta oksytocyna przestała działać, więc to dobry moment na zdroworozsądkowe podsumowanie.
Nie obejdzie się bez porównań
Pierwsze dziecko witane jest zazwyczaj na świecie w atmosferze podziwu, niedowierzania, dumy, szczęścia i oczekiwania, że każdy nazwie je najpiękniejszym, najwspanialszym cudem na świecie. Przez rodziców, oczywiście. Pamiętam, jak z łaskawym uśmiechem pozwalałam oglądać Kosmyka przybywającym pod nasz dach znajomym i z udawaną skromnością przyjmowałam nad pierworodnym zachwyty, a z niekrytym żalem akceptowałam zmianę tematu na inny niż kosmykowy. Ten czas szybko minął i… jak na razie się nie powtórzył. Drugie dziecko to już rutyna. Szczególnie, jak jest spokojne i miłe. Ostatnio, gdy odwiedzili mnie znajomi i spytali, gdzie dziecko, odpowiedziałam, że Kosmyk jest u babci, bo jakoś tak zapomniałam o bujającym się w hamaku noworodku. Serio ktoś chce oglądać pomarszczone i czerwone niemowlę? Nie lepiej poczekać aż wyładnieje? No i przecież śpi! A jak śpi to ja mam wolne! Cieszcie się mną! Cieszcie!
Dziecko spokojne i dziecko niespokojne
Może moje podejście związane jest z tym, że przy drugim dziecku, o ironio, mam okazję skupić się wreszcie trochę na sobie? Kosmyk był szalenie wymagającym niemowlakiem. Dopiero przy Drugim zobaczyliśmy z Chłopem, jaką gehennę czasami z nim przechodziliśmy. Krzyczał i płakał o wszystko – bo zasypiał, bo się obudził, bo jadł, bo skończył jeść, bo noc, bo dzień, bo za ciasno, bo za dużo miejsca, bo trzeba zmienić pieluchę, bo zmieniamy pieluchę, bo kąpiemy, bo kończymy kąpać. O wszystko. Skakaliśmy nad nim z Chłopem jak nad jajkiem, co to może się za chwilę stłuc i musieliśmy dość szybko wyznaczyć sobie tego skakania granice. Drugie Dziecko przy bracie to istny aniołek. Kochany, słodki, malutki aniołek, co szybko się w brzuchu nauczył, że żeby pokonać umiejącego walczyć o wszystko Kosmyka, musi zastosować inną, ciekawszą praktykę. Więc Drugie wybrało spokojną, ale zdecydowaną walkę w ciszy. To będzie ten typ dziecka, co to zamiast płakać, że nie kupiłeś mu loda, spojrzy ci się słodko w oczka, da buziaka, przytuli, a ty dopiero w domu zobaczysz przyczepioną do pleców kartkę „jestem gupi”.
No, ale nie uprzedzajmy faktów.
Zazdrość
Przez całą ciążę bałam się reakcji Kosmyka na Drugie. Podejrzewałam nawet, że jego marcowo-kwietniowe histerie związane są z pierwszymi uczuciami zazdrości o rodzeństwo… Mogłam i nie mogłam się doczekać spotkania Kosmyka z Drugim Dzieckiem – nie wiedziałam, czego się spodziewać i w sumie nie mogłam się spodziewać, że dzidziuś wystraszy Kosmyka:D Nie wiem, co on w swojej główce uroił, ale chyba zupełnie inaczej wyobrażał sobie noworodka. Strach, że Drugie nie zostanie przez syna zaakceptowane nie mijał, wciąż miałam obawy i bacznie obserwowałam Kosmyka. Najwięcej strachu miałam o karmienie – bo przecież w trakcie jestem całkiem unieruchomiona i nie mogę być na każde zawołanie dziecka. Wiedziałam, że u Kosmy może to wywołać frustrację i złość, że dzidziuś zabiera mu mamę, ale na szczęście zwyciężył pragmatyzm:
– Mamo! Nakarm natychmiast to dziecko, bo tak płacze, że kompletnie nie słyszę swoich piosenek!
Drugie Dziecko
Noworodki [nawet Kosmyk :D] są fajne – większość dnia śpią, jedzą i tylko trochę czuwają. Dopiero przy Drugim zobaczyłam, że tak naprawdę ten okres noworodkowo-niemowlęcy, nieważne czy ze spokojnym dzieckiem, czy z tak rozedrganym jak Kosma, są najlepszym i najspokojniejszym okresem, jaki może się rodzicom przytrafić. Kosmyk był szalenie wymagający – potem nie było łatwiej. Drugie jest spokojne – myślę, że nie na długo 🙂
Piszę więc chaotycznie i bez ładu, bo czerpię jeszcze siły z noworodkowego spojrzenia, żeby przygotować się na potem 🙂 A dodatkowo – odpowiem na kilka najczęstszych pytań:
Czy zdradzisz płeć?
– Tak, zdradzę, tylko nie wiem, kiedy 🙂
Napiszesz, jak się nazywa Drugie Dziecko?
– Tak, napiszę, tylko nie wiem, kiedy 🙂
Czy pokażesz, jak wygląda?
– Tak, pokażę, tylko nie wiem, kiedy 🙂
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania – pozostaję do dyspozycji w jedynej słusznej pozycji – o tej 🙂
Kocyk Drugiego: prezent od Fabryki Wafelków. Nie rozstajemy się z nim <3
Moja córka pierworodna była mocno wymagająca. Ja wtedy czułam się bardzo niepewnie jako matka, ostatecznie nikt nas tak naprawdę nie przygotowuje do tej roli. Czemu ona tak oddycha, czemu płacze, czemu nie płacze, czemu teraz śpi , a może powinna teraz jeść, odłożyć ją czy jeszcze potrzymać na rękach, wyjść z domu czy może jest za zimno/za ciepło/za mokro? Odwiedziny cioć, wujków, sąsiadów, przyjaciół i znajomych.” Musisz być bardzo szczęśliwa.” No właśnie, muszę, a nie jestem.
Synuś miał płakać 3 miesiące według położnej. Płakał rok. Ale już nie przejmowałam się tak bardzo wszystkim. Mąż owszem. Odwiedziło nas parę osób, ale niezbyt wiele. Po nocnym myciu butelek przy córci zdecydowana byłam na karmienie synka piersią. Córcia mówiła „Mamo weź coś z nim zrób żeby nie płakał”. A on płakał i płakał.
Trzecie dziecko jest najspokojniejsze i ja przy nim też. Nie wiem czy on jest spokojny bo ja jestem spokojna , czy tez odwrotnie. Malutki śpi, je, czasem pomeczy, pochrzęści, poskrzeczy. Jak wyjdę na spacer z nim to fajnie, jeśli się nie uda , trudno. Ciężko pójść tam gdzie się chce z wózkiem gondolką i za rękę z dwulatkiem. Jak pozmywam podłogi to się cieszę. Starcza to na 3 godziny przy trojce maluchów więc jeśli nie pozmywam to też nie ma wielkiej różnicy. Nigdy nie myślałam o sobie jako potencjalnej matce trojga dzieci. A tu masz, trafiło się.
Kiedyś córcia ze starszym synkiem kąpali się i wrzeszczeli w tej kąpieli i wygłupiali się pełni energii. Ja bez mocy, oczy na zapałki, i zadałam mężowi pytanie, które miało być retoryczne „Co to by było jakbyśmy tych dzieci nie mieli?” A córcia odpowiedziała: ” Jakbyście nas nie mieli to byście płakali.” Ot i cała prawda.
50 lat temu pewna kobieta miała gromadkę dzieci i każde poiła makowiną, żeby były spokojniejsze. Żadne nie wyrosło na w pełni normalnego człowieka 😉 To tak a propos maku ciekawostka.
A może to nie Drugi jest spokojniejszy, tylko Ty jesteś już tak zaprawiona w bojach 😉
Żyję tą nadzieją, że numer dwa będzie spokojniejszy. Hahaha 😉
U nas aniołkowatość trwała do 4. miesiąca. Z ukończeniem przez córkę 3 miesięcy zaczęły się częste nocne pobudki i rzadkie dzienne drzemki, a z czasem doszło jeszcze marudzenie, gdy tylko oddalam się na dalej niż metr…
Mnie tez przy drugim dziecku zaskoczylo to ze jego obsluga byla duzo prostsza. To chyba nazywa sie doswiadcznie
Pozdrawiam serdecznie beata
ech czas szybko leci już Twój maluszek ma 2 tygodnie mam wrażenie że to chłopak :p no Nasz drógi też był spokojny sama nie wiem co oczekiwać po trzecim bomblu hehe. ciesz się puki możesz spokojem jeszcze to się może zmienić :p (obu nie )
Może moje drugie nie okazało się takim aniołkiem jakbym chciała, ale zgadzam się z tym celebrowaniem pojawienia się małego człowieczka. Większa świadomość, choć nie uniknęłam porównań i niepotrzebnie się nimi nakręcałam…
a u mnie jest dokładnie, kropka w kropka tak jak piszesz. Pierwsze dało nam nieco popalić za to drugie…spokojniutkie, cichutkie jakieś takie…i chłonę tą atmosferę i te chwile ulotne :):)
U Nas zazdrość, taka prawdziwa, pojawiła się dopiero po roku czasu. Od dwóch tygodni mam w domu sajgon – dzieciaki biją się i wyją o wszystko! Nie mogę przytulić jednego, bo drugie od razu leci z płaczem, że też chce i próbuje odepchnąć ode mnie to drugie. I wtedy jeszcze większy płacz… ech 😉
Zazdroszczę niemowlaczka 😉
Też tak myślę, że najlepsze przede mną 😀
Oj tak… Ale i tak będzie super! 😀 Już nie mogę doczekać się postów, w których to opiszesz, bo na pewno zrobisz to genialnie 😉 Mi brakuje słów…
Dobrze ze z maluchem jest wszystko dobrze i ze radzicie sobie Gorące pozdrowienia
To wiesz co. Ja mam/miałam kompletnie na odwrót, więc znów napiszę – fajny egzemplarz noworodka ci się trafił. U nas druga wrzaskun jak się patrzy, wszystko musi być na już, bo wrzask, czasem wrzask bo wrzask i tak już szósty miesiąc idzie 😉
Ale ja tam wolę dalsze etapy dzieciowe, nawet z buntami, niż ten etap kiedy dziecko wrzeszczy, ty mimo zrobienia wszystkiego dalej nie wiesz o co biega, a potem okazuje się że jednak chce to mleko mimo, że dwie sekundy temu nie chciało.
Trzymajcie się zdrowo!
No właśnie fajny 🙂 Myślę, że to nagroda po Kosmyku… jak sobie przypomnę te jego dwudziestominutowe drzemki i potem dwadzieścia minut płaczu, i znów dwadzieścia minut drzemki i dwadzieścia minut płaczu…. jak ja to przeżyłam? 😀
Twój wpis (o ile nie upiększyłaś go za mocno w swojej wyobraźni 😉 daje mi wiarę na to, że tak bardzo wymarzony „blat/siostsycka” może nie być kulą u nogi starszego dziecka 😉
Heh, ostatnio odwiedził mnie ktoś, kto czyta bloga i stwierdził, że myślał, że upiększam, a teraz widzi, że czasami zbyt obrzydzam 😀
Aż takie słodkości i przyjemności ? 🙂 Ja po pierwszym sądzę, iż gorzej być nie może, więc drugie będzie relaksem 🙂