Rzecz się tyczy niepozornego moim zdaniem, wrzuconego spontanicznie i napisanego dość szybko statusu z Facebooka, w którym to statusie opisałam niezwykle mało elokwentną oraz wulgarną rozmowę z moim dzieckiem. Rozmowa jak rozmowa, status jak status, ale wyszła tam na jaw rzecz, której w sumie nie ukrywałam nigdy, ale z racji szerokiego zasięgu tego jednego posta [przekaz trafił do jakichś dwustu tysięcy osób] ta wiadomość dotarła do wielu: otóż mój dwulatek nie mówi. A raczej mówi mało. I niezbyt poprawnie.
I co z tego? No nic. Pierwszy syn zaczął mówić dość szybko i dość poprawnie. Miał chyba półtora roku i specjalnie przejrzałam archiwa bloga ze znalezieniem jego dialogów, bo naprawdę wymiatał: znał mnóstwo słów, tworzył zdania i ku mojemu zdziwieniu dość rzadko je przekręcał, ta mania włączyła mu się dopiero jakiś rok temu, kiedy poznał uroki słowotwórstwa i zaczął sam tworzyć dziwne, niezrozumiałe nazwy. Idąc tym tropem, młodszemu synowi mogłam postawić wysoką poprzeczkę, wszak brat w jego wieku potrafił mnie zaskoczyć takim tekstem:
Sylwester. Zabawa trwa. Kosmyk biegnie do pokoju gości i wraca stamtąd z plasterkiem sera w łapce.
– My też mamy ser, Kosmyku. Mogłeś wziąć z naszej lodówki – odpowiada, zdumiona namiętnością synka do nabiału, matka.
Bardzo ciężko z dzieckiem, które nie mówi… jest zachować powagę
– Huja! – zakrzyczał uszczęśliwiony dwulatek.
Do logopedy z małym dzieckiem?
Jeżeli martwicie się o rozwój mowy Waszych dzieci i zastanawiacie się, czy czas już zgłosić się do logopedy, podrzucam Wam tabelkę przedstawiającą rozwój dziecka w obszarze mowy, opracowaną przez prof. Waltera Strassmeiera [tabelka w tekście tutaj]. Po lewej stronie znajdują się miesiące życia dziecka, w czasie których dana umiejętność powinna zostać opanowana. Jeżeli Wasz maluch odbiega od tych norm, jako logopeda pozwalam Wam dać dziecku 2 miesiące na to, aby nadgoniło jakąś umiejętność. Nie dłużej.
Bardzo polecam wejście w teksty Wioli i poczytanie o rozwoju mowy dziecka, również tutaj. I dzięki Wioli zupełnie się nie przejmowałam tym, że mój syn mało mówi. Nic a nic. Bo mimo że zaczął mówić późno, to wciąż był w normach. Jasne, nie wymawiał niektórych słów w powszechnym mniemaniu prawidłowo, częściej wolał pokazać coś niż powiedzieć, tworzył swoje własne wyrazy i konstrukcje zdaniowe, ale wciąż robił to, co dwulatki powinny robić mniej więcej w danym okresie, wciąż poszerzał słownictwo i… taki po prostu był i jest. Kiedy mówiłam mu, że za oknem stoi kot, to on powtarzał, że „jał toi” i obydwoje mieliśmy rację i oboje byliśmy w kompletnych normach wiekowych.
Normalnie, jak wszyscy.
I specjalnie czekałam z tym tekstem kilka tygodni, żeby tylko potwierdzić, że mam rację. Adasio nadal używa swoich dziwnych konstrukcji słownych, pewnie wylądujemy u logopedy za jakiś czas [a może nie?], ale jego język wzbogaca się z każdym tygodniem. Co tydzień dochodzi od trzech do pięciu nowych słów, zaczynają się pojawiać zdania i to całe straszenie mnie chorobami, przyszłymi problemami logopedycznymi [starszak świetnie wspomina pracę nad jego „r” – pozdrawiamy naszą panią z przedszkola!], a najlepsze – straszenie mnie autyzmem było naprawdę niepotrzebne. Dziecko z autyzmem nie reaguje, ma swój świat, nie nawiązuje specjalnie kontaktu i jeszcze kilka innych poważnych rzeczy się z tym wiąże. A mój syn jest wesołym, żywym, kontaktowym, chłopcem, którego jedyną przywarą w rozumieniu ludzkim jest to… że nie chce mówić „normalnie”, jak wszyscy. A w czasie pisania tego statusu nie miał nawet dwóch i pół roku [wiecie, ile czasu zajęło mi policzenie tych miesięcy? :D]. W każdym razie jeszcze nie musiał mówić normalnie.
Wierzę w to, że czasem zwrócenie uwagi na jakiś problem może bardzo pomóc, ale wydaje mi się, że zbyt często robimy z siebie wszystkowiedzących lekarzy i straszymy matki na wyrost. Choć też jest zwrócenie uwagi i Zwrócenie Uwagi. Inaczej brzmi „nie martwisz się, że dwulatek nie mówi”, na które mogę odpowiedzieć „Nie, bo… ” [i wyliczyć, dlaczego się nie martwię, że jeszcze jest czas na rozwój mowy itp., rozwiewając przy tym wątpliwości]. A inaczej „Pędem do logopedy!” lub „Jeszcze się tym zajęłaś? Ja bym już była u lekarza!” [w domyśle: jestem dobrą matką, dlatego tak bym zrobiła, a ty jesteś ta zła].
Kiedy twój dwulatek nie mówi… nie przyjmuję skierowań od tych lekarzy
Nie przejmuję się takimi tekstami. Obserwuję swoje dziecko, pilnuję tabelki, rozmawiam z nim, reaguję na te jego twory, podejmuję rozmowę, czytam, opowiadam, a do logopedy pójdę wtedy, kiedy naprawdę nie zobaczę ani postępów, ani żadnej poprawy. Za skierowania od domorosłych logopedek, które nawet mojego dziecka nie znają ani nawet nie wiedzą, ile ma lat, serdecznie podziękuję.
A mój syn totalnie się rozgadał. W 26 miesiącu życia [policzylam!]. W górnej granicy tabelki.
I fajnie.
Moja córka nie mówiła wiele jako dwulatka mama baba i daj z tego co pamiętam i gesty. A jak zaczęła to buzia się jej nie zamykała 🙂
Poszła do logopedyczne bo miała problem z dz r i innymi takimi. Do tej pory mówi śmieszne r a ma 14 lat. Pocieszyła mnie jej germanistka że lepiej jej będzie mówić w obcych językach. I faktycznie uwielbia angielski (niemiecki trochę mniej)
U mnie bylo tak samo w rodzinie, do dwoch lat ani slowa
Zerknęłam w podlinkowaną tabelę P.Wołoszyn „Rozwój mowy w drugim roku życia”.
Wyrazy amorficzne, reduplikowane sylaby, początki fleksji, deklinacja, odmiana czasownika w znaczeniu 1 os. trybu orzekającego…
WTF? Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać 😉
U mnie ze starszs corka tez tak bylo. Do skonczenia 2 lat raptem kilka slow wypowiadala. A kakos krotkto po 2 urodzinach sie rozgadala, codziennie nowe slowa itp. A dzis to jiz jej sie buzia od rana do wieczora nie zamyka. Co gorsza brat ma 1,5 i raczej idzie w Twojego Kosme i jiz sie boje co bedzie jak obydwoje beda w kolko gadac.
Moja Córka ma dwa lata i ileś tam miesięcy (z kwietnia jest) i tak dziś z nią rozmawiam: ona: ja jestem tulinka! ja: jesteś tulinką? ona: nie mamo! jestem tulinką ja: aaaa jesteś dziewczynką ona: tak, tak mamo, jestem tulinką, nie tulinką, jestem tulinką!
No.. w sumie to nieźle gada, tylko niektóre wyrazy wychodzą jak widać.. Dzieci są różne, syn mówił w jej wieku więcej, kuzyna córka nawijała od skończenia roku pięknymi zdaniami.. kuzynki syn zaczął mówić po pójściu do przedszkola.. po co niepotrzebnie histeryzować?
U mnie bylo podobnie, corka zaczela mowic zanim skonczyla rok, jako poltoraroczna dziewczynka dyskutowala sobie z lekarzami, bardzo smieszne to bylo, bo nie umiala jeszcze wypowiadac wszystkich glosek poprawnie, ale prowadzila konwersacje calymi zdaniami i wcale nie ubarwiam, miala naprawde poltora roku, nie da sie zapomniec bo miala wtedy operacje w szpitalu a ja bylam w polowie ciazy. Potem urodzil sie syn i okazal sie zupelnie inny. W wieku poltora roku mowil pare pojedynczych wyrazow, raczej obserwowal i sluchal, potrafil sie doskonale komunikowac pokazujac o co mu chodzi, ale z mowa w porownianiu do corki to byla przepasc. Chodzil wtedy do zlobka, zadna z pan nie zglaszala niczego nieprawidlowego, wrecz odwrotnie, byl bardzo skrupulatny, dokladny, a jego pokolorowana na czerwono biedronka swiecila na tablicy jako przyklad wspanialego talentu (kolory miescily sie w obrysie, co u dwulatka jest rzadko spotykane). Ale kiedy skonczyl zlobek i poszedl do przedszkola, sie zaczelo. Geba mu sie nie przestawala zamykac, od razu zaczal mowic bardzo poprawnie i calymi zdaniami, nawet „r” mu wychodzilo. Smialismy sie z tej jego hiperpoprawnosci, bo naprawde wymawial wszystko az za porzadnie, na przyklad w wyrazie przedszkole slychac bylo wszystko: przed-szko-le, albo wyrazy jak strzykawka, skrzypce itp. Tylko to gadanie od rana do wieczora :-)))
Z tym nie nawiązywaniem kontaktu przez dzieci autystyczne do akurat nieprawda. Tzn. Są takie dzieci autystyczne Ale są też takie, które są bardzo kontaktowe chociaż brakuje im umiejętności wchodzenia w relacje. I mimo, że dziecko chce nawiązać kontakt to mu się nie udaje, bo druga strona po prostu nie ,,kuma” o co chodzi. Moje dziecko jak miało 2 latka zaczepiało ludzi non stop. Podchodził i szczerzył się do nich a potem uciekał. No i mimo wszystko ma asd. Oczywiście to nie dowód, że Adaś jest autystyczny, nie wiem jak można w ogóle ludziom takie rzeczy sugerować nie znając dziecka. Chciałam tylko zwrócić uwagę na pewien mit wokół autyzmu – to naprawdę nie jest tak, że wszystkie dzieci z asd są zamknięte w sobie, nie mówią i nie komunikują się. To jest dużo bardziej skomplikowane.
W mojej rodzinie do dzis krazy opowiesc o 3 letniej mnie ktora stoi pod mebloscianka i robie: meee meee. Moj tato przeszukal wszystkie ksiazki w poszukiwaniu kozy albo owcy. Okazalo sie ze chodzilo mi o banana. Do dzis wszyscy z tego zartuja. 3 letnie dziecko a mowilam Ponoc tylko: mama tata baba dada nie tak aa papa amam. Rodzice byli ze mna u logopedy. Byli zaniepokojeni poniewaz moja o 2 lata strasza siostra gdy miala 3 lata recytowała z pamieci dlugi wiersz na jakims weselu. A ja taki gamoń 3 lata i mowa jak dzidsius. Ponoc przyszedl taki dzien ze z kompletnego nic nie mowienia zaczelam mowoc zdaniami. Teraz buzia mi sie nie zamyka. Nadrabiam 😉
Cóż tu dodać, skoro temat idealnie wyczerpałaś? Mogę Ci jedynie przyklasnąć. ??
Moja córka na poziomie Twojego dwulatka mówiła do piątego roku życia, a potem bum i zaczęła mówić płynnie. Synek ma dwa latka i dwa miesiące i mówi mało nie łączy jeszcze słów czasem tylko mu się uda.
Kocham takie komentarze. Spotkałam się kilka razy z takimi niemowami. Znajomej synek chociaż starszy (ok 4 lat) bardzo malutko mówił. W luźnej rozmowie spytałam czy jak się tak niepokoi czy była u logopedy, który stwierdził, że wszystko jest w normie(co jej jednak nie uspokoiło). No i przypadek znajomego który wręcz był dziwny, jako dziecko nie mówił, rodzice ciągali go po lekarzach bo chociaż przejawiał inne zdolności nie mówił i już, za to kochał bawić się encyklopediami. I gdy rodzice już byli w trakcie diagnozy w kierunku jakiejś afazji dziecię w wieku lat 5 powiedziało coś pełnym zdaniem i poprawną polszczyzną, rodzina osłupiała, jak doszli do siebie spytali czemu nie mówił powiedział ” A o czym miałem z wami rozmawiać?” . Dzisiaj projektuje roboty dla stoczni niemieckich 🙂
Bo każde dziecko rozwija się inaczej… Mój pierwszy syn w wieku dwóch lat nawijał zdaniami. Drugi syn w wieku dwóch lat mówił tylko „mama”. Poczekałam cierpliwie… w swoim czasie nadgonił zaległości. Trzecia w kolejności córeczka też się nie spieszyła z mówieniem – teraz nawija jak najęta. A czwarta i jak na razie ostatnia nasza kruszynka – jeszcze nie ma półtora roku i już widzę, że będzie jak pierworodny, bo codziennie uczy się nowego słówka. I co? I nic 🙂
Mój zaczął więcej gadać jak skończył 2,5 roku (24 miesiące + 6 to będzie…30 miesięcy!) a teraz gada jak najęty i czasami mam dość jak 50 raz słyszę „Dlaczego? A ciemu? Gdzie? Dlaczego? Czemu?” a jeszcze nie dotarliśmy do drugiego śniadania. Buzia mu się nie zamyka… nawet ostatnio zaczął podśpiewywać na całe gardło „Ziabka kum kum, ziabka kum kum! Ziabka nie huhała mamyyyyy! Ziabka nie huhała MAAMYYYY!” 🙂 i tak jak przed magicznym 30 miesiącem mieliśmy regularny przyrost 4-10 słów na miesiąc tak potem lawinowo po kilka na dzień – szaleństwo 😀