Pamiętasz? Historia, jakich wiele. Plac zabaw i kupa dzieciaków. Na placu zabaw dziewczynka, która nie chce iść z mamą do domu. Wyrywa się matce, krzyczy. Wyraźnie chce zostać jeszcze chwilę. Matka coś próbuje jej wyjaśnić, ale zanim skończy zdanie, podchodzisz do niej i zwracasz się do dziecka
– A ty co jesteś taka niegrzeczna? Nie chcesz iść z mamą? Jak nie pójdziesz to ja cię zabiorę! Zobaczysz, wezmę cię ze sobą!
Dziewczynka zamiera, a po chwili wybucha płaczem. Płacze tak mocno, że powrót do domu staje się niemożliwy. Matka z westchnieniem odkłada torby i pochyla się nad córeczką. A ty zdajesz się być zdziwiona, ale ostatecznie uśmiechasz się głupkowato i odchodzisz kręcąc głową z politowaniem.
Masz rację z tym politowaniem. Z politowaniem patrzę się na te twoje zabiegi wychowawcze i pustą wiarę, że uda ci się nimi cokolwiek zdziałać. Z politowaniem patrzę, jak wierzysz, że zdrowe, normalne dziecko ze strachu przed tobą zrobi, co mu każesz. Z politowaniem patrzę, jak straszysz mojego syna i otwierasz szeroko oczy, gdy syn odpowiada, że zadzwoni na policję, jak jeszcze raz wspomni pani o porwaniu.
A ty otwierasz oczy szeroko i mówisz, że moje dziecko jest bezczelne.
Nie, moja droga, nie jest bezczelne. Jest dobrze wychowane i wie, co znaczy, gdy obca osoba mówi mu, że go zabierze.
Ja naprawdę myślałam, że czegoś to cię nauczy. Że wyciągniesz wnioski. Skoro pięciolatek mówi ci, że nie możesz robić, tego, co robisz, to może dojdzie to ciebie, że to oczywista i powszechna prawda. Ale nie. Ty wierzysz w swoją rację. Ty masz przekonanie, że jak się dziecko nastraszy, to ono zrobi dokładnie to, czego od niego chcesz.
I naprawdę trzeba było tragedii, żebyś czegokolwiek się nauczyła.
Pamiętasz? Wtedy, gdy ten chłopiec stanął w kałuży i nie chciał z niej wyjść i podejść do mamy. A ona stała za barierką i nie wiem, czy z obawy, by nie wyjść na zbyt agresywną czy ze zwykłego lenistwa, nie podeszła do dziecka, by stanowczo wyciągnąć je z kałuży. Już widziałam, jak strugasz ostrogi, by wziąć sprawy we własne ręce. Już widziałam, jak ruszasz dupsko, żeby wetknąć nos w nie swoje sprawy. Ruszyłaś i zaczęłaś swoją mantrę. Mimo dziesiątek dzieci, które swoimi słowami doprowadziłaś wyłącznie do płaczu, a nie do posłuszeństwa, z tymi swoimi surowo ściągniętymi brwiami, podeszłaś i rozpoczęłaś standardową gadkę.
– Jak ty jesteś taki niegrzeczny i nie słuchasz się mamy, to ja cię wezmę ze sobą! No chodź! Wezmę cię ze sobą, jak nie chcesz iść z mamą!
I wyciągnęłaś ku niemu ręce.
I wtedy stało się coś oczywistego. Czego każdy zdrowo myślący człowiek może się domyślić, ale najwyraźniej ty nie jesteś do końca normalna, przepraszam. Na pewno nie. Bo kiedy chłopiec zrobił najbardziej zwykłą rzecz, którą zazwyczaj się robi, kiedy ktoś ci grozi albo chce cię skrzywdzić, ty znowu podniosłaś swoje brwi w zdumieniu, kręcąc głową z niedowierzaniem. A czego się spodziewałaś? Że nie ucieknie? Każdy, kto jest zagrożony, ucieka.I ten chłopiec też uciekł. Od ciebie, od mamy, wziął nogi za pas i poleciał, przebiegł pod barierką i wbiegł na drogę.
Prosto pod koła samochodu.
Ta historia zakończyła się szczęśliwie, ale jeśli kiedykolwiek przemknie tobie lub komukolwiek z twojego otoczenia, żeby nastraszyć obce dziecko, pamiętaj, że ryzykujecie tym, że owe dziecko zachowa się zdrowy, normalny człowiek. Zamrze w bezruchu. Rozpłacze się. Albo ucieknie na ślepo od ciebie, byle najdalej od zagrożenia. I szukaj wiatru w polu. Albo na pogotowiu. I w sądzie, bo ja takiej sprawy bym nie odpuściła. Więc łaskawie, odpierdolcie się od moich dzieci, jeśli zamierzacie je straszyć, bo będziecie mieć ze mną do czynienia, a to nie będzie wcale tak przyjemne, jak myślisz. I ty, durna babo, też.
Moja córka tak postraszona przestała krzyczeć. Spojrzała kobiecie prosto w oczy. I tak ją skopała po łydkach, że prawie zrobiło mi się pani żal. Prawie.
Moje dziecko jeszcze w brzuchu, więc nikt go nie straszy 😉 Ale bardzo często jest odwrotnie rodzic mówi „… bo Pani cie zabierze” zawsze z uśmiechem odpowiadam nie bój się nie zabiorę cię. Nie wiem dlaczego mina rodzica zawsze złowroga w takiej sytuacji 😉
Bo komuś się wydaje, że zna dziecko lepiej niż sama rodzicielka ? ?
Jak, ktoś mi się za bardzo wtrąca mówię: „Dziękuję za uwagę ale sama sobie poradzę”. I patrzę rozmówcy w oczy!
W wielu sytuacjach najlepiej po prostu przeczekać. Mówię sobie: „To minie Kasia, zawsze mija” ??
No i mija… 😛
haha, jak na czasie :D. Akurat mąż był w sytuacji odwrotnej. Pakowaliśmy się w ogródku kawiarnianym (nas dwoje plus dwóch synów), kiedy podbiegł do nas jakiś chłopiec, którego rodzina zajmowała stolik obok (dość oddalony) i jaka była metoda przywołania młodego przez mamę? „Chodź tu, bo pan Cię zabierze!” Na dzieciaku w ogóle oczywiście nie zrobiło to wrażenia, ale spojrzał na mnie, więc powiedziałam, że nie, nie zabierzemy go ze sobą. Mogłam dodać „niestety”.
Bosh! To najgorsza reakcja z możliwych – straszenie cudzego dziecka… Ja też spotkałam się z taką sytuacją – i jak uspokajałam synka, że nikt go nie zabierze, że nie pozwolę, żeby się nie bał, facet, który chciał mi wcześniej „pomóc” w ten sposób był wielce zdumiony… Co – może miałam mu dziękować za „pomoc”? Zwłaszcza że nie było w czym pomagać, bo synek nic nie robił, a obcy facet po prostu stwierdził, że „o, jakie ładne dziecko, wezmę sobie”? Szczyt bezczelności ze strony takich ludzi… Ale to obcy ludzie… Kiedyś na placu zabaw spotkałam matkę, która tak straszyła własne dziecko :/ Akurat byłam obok, więc to ja stałam się „tą złą” – że jak dziewczynka matki nie posłucha, to ja ją zabiorę. „Pani cię weźmie ode mnie!” – rzuciła matka. Od razu zaczęłam tłumaczyć małej, że nikogo brać nie zamierzam, nikogo z mamą rozdzielać itp. Kurczaki, a trzeba było czy to temu gościowi, czy tej babie bezpośrednio powiedzieć, że to, co robią, to świństwo. I że nic nie uzyskają. Tylko strach – a czy tego faktycznie chcą?
Mój synek dosyć często ma tak, że albo nie chce się ruszyć albo ucieka. Wtedy czekam spokojnie aż się namyśli. Zajmuje mu z 5 czasem 10 minut potem przytula się i idzie grzecznie. Wołam go na początku, ale później już nie patrzę w jego stronę, nie odzywam się, czekam i działa – przychodzi. Ale nie daj boże podejdzie taka ,,życzliwa”… kończy się to pluciem i awanturą. Młody ma autyzm, ale dla większości ludzi ,,nie wygląda” i potem oczekują jeszcze, że go skarcę za to ,,zachowanie”. A ja mam ochotę spuścić na nich bombę, bo idę o zakład, że nie próbowali okiełznać zdenerwowanego autystycznego pięciolatka :/
Mnie tak straszyła jedna „baba” jak byłam mała, za każdym razem jak widziała mnie lub moją siostrę, to mówiła że mnie weźmie, tak poprostu dla jaj. Dla mnie do tej pory jest czarownicą i gdy tylko ją widzę krzyżuję palce ?
Zawsze mam dość słów. Morze słów do wypowiedzenia i ułożenia ich w podrzednie złożone zdania. Ale przy takiej sytuacji mi ich brakuje. Po prostu normalnie wnerw mam taki , że nic poza nim nie umiem napisać ☹
Oj, tak. Czy to na placu zabaw czy jak starszy robi „jazdę” przy sklepie… Za każdym razem znajdzie się „chętna dopomóc”. Tylko ja już widząc jak zbliża się taka „pomoc”, od razu warczę i mówie żeby nie wtykała nosa w nie swoje sprawy i że takie gadanie nie pomaga, a wręcz odwrotnie… I o dziwo odchodzą, nie powiedziawszy słowa =D