Dziś wrzuciłam na fejsa dialog z moim synem dotyczący bajek dla dzieci i tego, jak bardzo mój syn lubi je oglądać. No lubi, nie oszukujmy się, każde dziecko ma jakiś zdecydowany pociąg w stronę animowanych bajeczek. Kwestia ich oglądania jest też od dawna jednym najbardziej kontrowersyjnych kwestii w internecie. Ktoś tam coś i mówi o tym, że nie powinniśmy ich oglądać, że czas przed telewizorem powinno się ograniczać, ale zaraz ucisza go zastęp matek, krzyczących: A jak my niby mamy w spokoju coś zrobić? Bajki to jedyny ratunek!
I to prawda. Bajki ratują tyłki wszystkim matkom, które oprócz jednego dziecka mają jeszcze drugie, a do tego obiad, pranie, sprzątania i… własną pracę. Nie byłabym szczera, gdybym powiedziała, że radzę sobie bez bajek. Kurde. Na niejeden mail odpisałam, ratując się bajką, niejedną rozmowę telefoniczną odbyłam z tłem dźwiękowym z Tosi i Tymka czy innego Bena i Holy.
Ale.
Bo musi być jakieś „ale”.
Tyle osób mówi o szkodliwości ekranów i o tym, jakie spustoszenie w mózgach naszych dzieci powodują bajki. My efektów tego nie widzimy na żywo. To wyjdzie za kilka lat pewnie. Już nie mówię o zepsutym wzroku czy nadpobudliwości. Ale nierozwijające się w efekcie bezmyślnego gapienia się w ekran myślenie abstrakcyjne, kreatywne i logiczne to już problem. Dodatkowo – przebodźcowanie. Wszystkie informacje zresztą o szkodliwym wpływie bajek znajdziecie u Mama Inspiruje: tutaj.
Bardzo ciekawe, tym bardziej że koleżanka przywołuje badania obalające mit, że dziecko z bajek nauczy się mówić:
Jakiś czas temu dość głośno było też o badaniu, w którym niespełna roczne dziecko posadzono przed rodowitym Chińczykiem rozmawiającym z nim w języku mandaryńskim. Dziecko to zachowało bardzo dużą zdolność do wychwytywania tonów i rozróżniania dźwięków tego języka. Gdy natomiast tego samego człowieka nagrano i odtworzono filmik przed tym samym maluchem, nie wykazywało ono w ogóle tej zdolności.
Badacze jakiś czas temu odkryli, że kontakt z żywym człowiekiem i interakcje z nim, obserwowanie akcji-reakcji daje dziecku o wiele więcej niż obserwowanie papierowych postaci na ekranie. Ma to związek z tym, że dzieci najpierw odczytują nasze słowa z ruchu warg – tego się nie da przenieść na ekran. Trudno też postaciom z kreskówki, choćby były najpiękniej w świecie narysowanym, naśladować żywe emocje człowieka towarzyszące wypowiadanym zdaniom. A to emocje, jakie mamy wypisane na twarzy, pomagają dziecku „rozszyfrować”, co chcemy powiedzieć. Pisałam już o tym – jeśli małe dziecko uderzy cię w twarz, a ty ze śmiechem mówisz, że tak nie wolno, to dziecko rozumie, że jego uderzenie przyprawiło cię o niesamowitą wesołość i uderzanie jest zabawne.
No ok, przekonujące, prawda? Ale i tak, kiedy dom nam się sypie na głowę, a telefony dzwonią jak szalone, panikujemy i włączamy tv, żeby „chwilę posiedziało i dało odetchnąć”. Prawda? No, przyznaj się.
Ja się przyznaję.
I wiem, prawdopodobnie tak samo dobrze jak ty, że skutki bajek dadzą o sobie znać w przyszłości. Że to nie do końca jest zdrowe. Ale upychamy to gdzieś tam w głowie, bo skutki, skutkami – my chcemy ten dzień przeżyć! Dotrwać do tej siódmej, ósmej czy dziewiątej i odhaczyć kolejny survival! A kiedy patrzymy na nasze dzieci – wygadane, zadowolone, szczęśliwe i spokojne, nie widzimy tych złych efektów bajek. Przecież się koncentrują, przecież myślą abstrakcyjnie, przecież wpadają na szalone pomysły i strach się bać, na jakie by wpadały, gdybym im te bajki zabrała i pozwoliła być im jeszcze bardziej kreatywnymi, no nie?
Wiem, że tak.
Ale.
Po raz drugi, bo już raz mówiłam „ale”, to teraz będzie już to faktyczne.
Jeśli chodzi o bajki dla dzieci, to mam z nimi jeden poważny problem
I specjalnie poświęciłam wczorajsze popołudnie przed telewizorem z dzieckiem, żeby to sprawdzić. Amerykański profesor Jamie Ostrov, który całe życie poświęcił badaniom dziecięcej agresji [tutaj znajdziecie jego prace] odkrył kilka lat temu, jaki naprawdę wpływ na zachowanie i agresję dzieci mają bajki dla dzieci. Wspólnie z dr Douglas Gentile – ekspertem w dziedzinie skutków oddziaływania mediów, badali dzieci w dwóch przedszkolach przez dwa lata. Potem Ostrov badał dzieci w jeszcze czterech przedszkolach w Buffalo w stanie Nowy Jork.
Badania te przyniosły jeden ważny wniosek: im więcej bajek edukacyjnych oglądały dzieci, tym ich agresja była większa. Wiązało się to z zabawnym i szokującym faktem:
W bajkach edukacyjnych przez 85 procent czasu dzieci oglądają konflikt, na którego rozwiązanie poświęca się raptem 15 procent czasu, z czego pięć to piosenka końcowa. Niby logiczne – wszak tak właśnie wygląda kłótnia. Najpierw się długo kłócimy, potem się szybko godzimy i spać. Ale – jeśli twoje dziecko przez 15 minut ogląda rozwalających przedmioty antagonistów, bijących się, brzydko się do siebie odzywających i w zasadzie bezradnych na to zachowanie bohaterów, by potem na pięć minut przyjrzeć się, że wszyscy się pogodzili, to jak myślisz, które zachowanie wbije mu się bardziej w głowę?
Mój mały eksperyment
Ja naprawdę poświęciłam całe popołudnie i z dzieckiem przez dwie godziny zerkaliśmy na bajeczki na popularnych bajkowych kanałach. Nie daliśmy rady oglądać ciągiem – przy okazji układaliśmy puzzle, lego i malowaliśmy, ale te bajeczki leciały i zwracałam baczną uwagę na to, co przekazują.
W Dorze przez cały odcinek rabuś kradnie przedmioty i świetnie się bawi, gdy główni bohaterowie tak naprawdę nie są w stanie temu zapobiec oprócz upominań, które czasami coś dają, a czasami nie, a rabuś robi swoje. Jeśli zobaczyłaś kiedyś swoje dziecko skradające się po kawałek czekolady z szelmowskim uśmiechem i zabierające je mimo twoich upominań – dziwisz się, czemu? Ja nie. A zdarzyło się takie zachowanie, nawet gorzej – syn widział, że patrzę i chciał konkretnie odegrać tę właśnie scenkę z bajki. Wydawało mu się zabawne to, że go upominam i tak jak w bajce rabuś nie robił sobie nic z upominań, tak Kosmyk miał moje w nosie.
Gupiki – najgłupsza bajka świata. Bardzo się staram nie włączać jej, kiedy przewijam po kanałach w poszukiwaniu jakiegoś zapychacza czasu i jest tak, od kiedy usłyszałam, że oni w tej bajce nazwali jakiegoś bohatera „głupim”. Do tego standardowe wyśmiewanie czyjegoś drugiego śniadania, obecne w każdym odcinku – bez sensu. To, że ktoś dostał marchewkę z groszkiem na śniadanie nie jest powodem do śmiechu. Nawet jakbym przyniosła na drugie śniadanie suchy chleb – to nie jest powód do śmiechu.
Blaze i mega maszyny – ukochana bajka Kosmyka, za którą ja nie przepadam, bo również przez 85 procent odcinka Blaze walczy z konkurentem, konkurent chce zrobić na złość Blaze’owi i mu to świetnie wychodzi. Oczywiście, na koniec dostaje za swoje, ale kto by się tym przejmował – to przecież tylko 3 minuty, przy 17 dobrej zabawy. Warto. Naprawdę warto robić komuś na złość.
Ni chao, Kai Lan – bajeczka edukacyjna, mająca za zadanie zapoznać dzieci z językiem chińskim. Już wiemy, że nie przyniesie to takiego efektu, jak zwykła rozmowa z Chińczykiem, ale bajeczka jest, można ją oglądać. W bajce zwierzaki, przyjaciele Kai Lan, borykają się z różnymi problemami – kłamstwem, agresją, odrzuceniem, problemem dzielenia się, strachem przed czymś. Wygląda to tak, że przez większą część odcinka obserwujemy brzydkie zachowanie, na którego rozwiązanie w odcinku znajduje się jakieś 2-3 minuty. Byłam przekonana, że mojemu synowi coś ten program daje, wszak problemy, które dotykał, dotyczyły i nas. Kilka razy wspomniałam Kosmykowi „A pamiętasz, jak w tej bajeczce…?”. Nie pamiętał. To znaczy pamiętał, że zwierzak się bał, pamiętał, co zwierzak robił, ale rozwiązanie nie wbiło mu się w głowę. Dziwicie się? Ja nie. Poświęcono mu tylko chwilę.
Ostrov w artykule o swoich badaniach napisał:
Dzieciom w wieku przedszkolnym sprawia trudność połączenie informacji na końcu programu z tym, co zdarzyło się wcześniej. Możliwe, że małe dzieci nie przyswajają sobie całej „lekcji” w taki sposób, w jaki potrafią to dzieci starsze albo dorośli, a zamiast tego uczą się poszczególnych prezentowanych zachowań.
Cytat za „Rewolucja w wychowaniu” ,
Po Bronson, Ashley Merryman,
Świat Książki 2011
W poszczególnie prezentowanych zachowaniach jest: robienie na złość, wyśmiewania, przezwiska i ogólna niemoc bohaterów pryz wzbudzających radosnych śmiech zachowujących się źle antybohaterach. Naprawdę sądzisz, że po 15-20 minutach oglądania dokładnie pokazanego złego zachowania, które pokazane jest w zabawny sposób, wzbudzający śmiech i radość, dziecko na pięć minut skupi swoją uwagę, żeby zrozumieć morał? I że ten morał zapadnie mu w pamięć?
Czy pozwolić dzieciom oglądać bajki?
A róbcie sobie, co chcecie! Ja osobiście łapię się tej możliwości, szczególnie kiedy Chłop jest na poligonie, moja mama zajęta, a ja z chłopakami zdani jesteśmy tylko na siebie. Do 15 sobie radzimy, po 15 czuję, że za chwilę mogę wybuchnąć i pozwalam Kosmykowi zerknąć na jakąś bajkę. Ale – wybieram ją rozważnie. Obecnie króluje u nas „Jak to działa”. Kosmyk lubi też oglądać piosenki na youtubie i słuchać ich, kiedy coś sobie buduje w pokoju [wszystkie płyty z piosenkami mamy już tak porysowane, że nawet nie kupuję nowych – spotka je ten sam los].
A więc? Z rozwagą. I rozumem.
Bo jeśli zastanawiasz się, czemu twoje dziecko źle się zachowuje i kompletnie nie wiesz, skąd się u niego to wzięło, zerknij na tę miłą bajeczkę edukacyjną, którą czasami ogląda. I zapomnij o tych dwóch czy trzech minutach zakończenia. Już wiesz?
PS Tosia i Tymek są też fajni i oboje z Kosmykiem lubimy tę bajkę 🙂
Oglądanie bajek, jest tak samo naturalną czynnością jak czytanie książek, oglądanie krajobrazu z okien samochodu i podziwianie dzieł sztuki w muzeum. Oczywiście lepiej jest być twórcą dzieła w muzeum niż oglądającym, ale zarówno bierne uczestnictwo w danych czynnościach jak i czynne uczestnictwo wzbogaca człowieka. Innymi słowy, odpowiedzcie sobie na pytanie, czy patrząc na dziecko oglądające Tosię i Tymka mamy wrażenie, że dzieje się coś złego? I jeśli tak to jak złego? Jak dla mnie jest to jedna z wielu codziennych czynności i zauważam wiele innych mniej korzystnych czynności (szczególnie w przedszkolu) niż fascynacja bajką. Fascynacja, która jak widać po nas dorosłych mija pozostawiając jedynie miłe wspomnienia. Oczywiście we wszystkim ważny jest umiar, więc gdy Wasze dziecko zacznie chcieć spędzać kilka godzin dziennie stojąc na parapecie okna i oglądając zaokienne widoki, wtedy można się niepokoić, ale dopóki lubi oglądanie bajek nic złego się nie dzieje. Wszystkie dzieci to lubią.
„Tosia i Tymek” są super. Zdarza się, że włączam ich sobie podczas nocnych prasowań kiedy wszyscy już śpią 😀
Lubię też „Nelę małą podróżniczkę”. Staram się, by Córeczka nie oglądała, nawet takich, bajek sama. Włączam je, gdy muszę na chwilę usiąść. Oglądamy bajki razem i, w trakcie ich trwania, „rozmawiamy” o tym, co widzimy 😉 Córeczka po swojemu nawija, więc ja raczej tłumaczę sobie te jej wywody.
Bardziej jednak od bajek lubimy muzykę 😉 Włączamy radio lub piosenki dla dzieci z CD i tańczymy, śpiewamy, gramy balonami lub układamy przy tym klocki.
Bajki bywają ratunkiem, ale potem mam ogromne wyrzuty sumienia… 🙁
Mimo braku potomstwa (chyba jeszcze;) bacznie obserwuję co się dzieje w telewizji dla dzieci, ze względu na pracę zawodową. Poza tym wszystkim, o czym piszesz, jestem przerażona poziomem dowcipu, piosenek, no i wiadomo – treści. Jest to żenujące i smutne… Nie chcę mówić, że za moich czasów było lepiej ale… chyba muszę pooglądać Bolka i Lolka żeby to skonfrontować 🙂 pozdrawiam!
A my z żoną mamy własną kolekcję zwariowanych melodii dla naszego malca, plus stare dobre bajki pelnometrazowe jak kosmiczny mecz, czy krol lew. Do tego pakiet dla młodszych dzieci w netii, zeby rano milej mu sie zajadalo sniadanie (a i ja lubie taka nieskomplikowana rozrywke na niedobudzoną głowe przed pracą 🙂 )
Ze śniadania się wyśmiewają ? … ja to zupełnie inaczej zrozumiałam … moim zdaniem uczy poczucia humoru i dystansu do samego siebie- z niektórych rzeczy po prostu trzeba się śmiać 🙂 … Wszystko zależy od interpretacji mamusiu 😉 … i jestem pewna, ze moje dziecko będzie to kiedyś rozumiało tak jak ja 🙂 …
Ja (nieszczęsny pedagog) biję się w pierś bo włączam… Rano 5 minut do nocnika (5minut na moje śniadanie i mycie zębów). Czasem po południu 10-20 minut jak muszę. A mój syn jest taki, że MUSZĘ, bo inaczej mogłabym mu wylać wrzątek na głowę (bardzo angażuje mnie we wszystko co robi:/). Teraz większość dnia spędzamy na spacerach więc po południu nie ogląda. Ale zawsze wybieram bajkę: zwykle kształty, kolory,litery i cyfry, budowanie w stylu „Tutitu”. Telewizora specjalnie nie mamy, żeby nie polegać na kanałach.
My oglądamy, razem, Sofia The First, Doc McStuffin i Daniel the Tiger. Wszystko po angielsku, bo akurat u nas w domu angielski to majority language. Uważam, że te trzy kreskówki nie wnoszą żadnych negatywnych treści i wręcz uczą nie tylko dzieci, jak sobie radzić z wieloma sytuacjami, ale tównież dorosłych :)) (Daniel the Tiger) :)) Oczywiście oglądamy z umiarem i rozsądkiem :)))
A co z bajkami muzycznymi? Typu Lato Muminków? U nas króluje na zmianę z Piotrusiem Panem i Calineczką. A jest ich dużo dużo więcej. Polecam!
„Mamo a wiesz , mózg sprawia że myślimy ” powiedział mi kiedyś mój wtedy 3 letni syn. „Tak to prawda, a skąd o tym wiesz?” -zapytałam. Bałam prawie pewna, że odpowie że tę wiedzę zawdzięcza babci (bo ja sama nie przypominalam sobie żebyśmy o tym rozmawiali ). „Z Bąbelkowego Świata Gupikow ” – odpowiedzialo mi dziecko. Ale do tego czasu uważałam że to najdurniejsza bajka ze wszystkich z całego „zestawu „.
Ogólnie jestem przeciwniczką wiecznego gapienia się w ekran. Ale też rozważam, że ten typ człowieka będzie juz trochę inny. Jego uwaga będzie rozproszona na 3 ekrany jednocześnie i kto wie, może będzie umiał korzystać z tego wszystkiego naraz.
Dla mnie to trochę nie do ogarnięcia bo jestem juz trochę stara i technologicznie w tyle.
Nasza 3-latka oglada max 30 min dziennie i koniec, Jestem w tym nieugieta i ona to wie, ze ze mna nie wygra, choc poczatkowo byly podejmowane proby, ktore konczyly sie krzykiem i tupaniem nogami. Teraz jak mowie wylacz, to idzie sama i wylacza. Jestem bardzo selektywna w doborze bajek, nie ma miejsca na „smieci” u nas. Z dzieciakami trzeba twardo, zachecic do tego, zeby cos z nami porobily, ot np nigdy nie traktowalam TV jako niani, a jesli cos mam zrobic, to corka mi pomaga a to przy obiedzie, zrobienie prania, NIGDY nie mowie, ze nie mam dla niej czasu, bo obiad, do inna rzecz. Z jednej strony twarde zasady, a z drugiej MEGA oparcie.
Aha, no i dobrze jest z dzieckiem ogladac cos razem i tlumaczyc, a nie olac i zostawic.
Przy dwójce dzieci nie jest już tak prosto…
Miałam taki okres w życiu, że moje dziecko oglądało więcej bajek niż powinno. Tak wyszło. To była moja głupota. Po Dorze zdarzyło jej się krzyczeć złodziej/rabuś na ulicy lub tak kogoś przezwać. Mogłabym mnożyć przykłady. Wyłączenie bajek równało się awanturze. Często budziła się w nocy. Ukróciłam to. Teraz są max 2 bajeczki popołudniu i koniec. Za to, jeśli chodzi o odległe skutki oglądania bajek – są tragiczne. Znam osobę, która jest teraz w wieku 20 – kilka lat. Jest to ktoś z mojej rodziny. Dziecko cartoon network od rana do wieczora. To jest ktoś mi bliski pod względem więzów rodzinnych, więc nie chcę się rozpisywać, ale jako że to drugie takie „dziecko cartoon network” jakie znam, śmiem twierdzić, że pewne cechy w życiu dorosłym są powtarzalne. To są ludzie, którzy mają własny świat. Żyją głównie komputerem, grami, Internetem. Czasem przez to wcześnie porzucają edukację. To jest świat, do którego ciągle uciekają przed tym prawdziwym, przed problemami. Kompletnie nie potrafią się odnaleźć.
Wątpię, żeby przyczyną takiego zachowania było zbyt częste oglądanie bajek, ja w młodości też sporo oglądałem, sporo siedziałem przed komputerem, internetem (gdy już był dostępny). Teraz mam prawie 40-tkę na karku, szkoły pokończyłem, mam pracę, rodzinę, jednym słowem jestem „normalny”.
Akurat u tej osoby zaczęło się od bajek i komputera w wieku 3 lat. Trzylatek siedział codziennie kilkanaście godzin patrząc raz w jeden, raz w drugi monitor. Teraz 20-kilkulatek nie uczy się i nie pracuje, bo cały czas patrzy w monitor. Ja uważam to za uzależnienie, jeśli ktoś przez kilka lat nie ogarnia się życiowo, bo nie może, bo czuje przymus siedzenia przed grami w komputerze od godziny 12.00 do godziny 5.00 rano, potem sen i na nowo. Uważam, że miały na to wpływ bajki i komputer, bo spędzał przed tym czas od wstania do momentu pójścia spać non stop. Innego życia nie znał. To po prostu kontynuacja.
Staram się unikać bajek, bo po pierwsze widzę, jak starsze dziecko (4,5 roku) tę bajkę ogląda, przepraszam, ale tępo i nawet próby zagadania w trakcie niewiele dają – absorbuje się cała, nie da się robić z nią czegoś innego jak u ciebie z Kosmykiem. Po drugie widzę, jak potem dziecko się nakręca. Kiedyś miała regularnie dobranockę w TVPABC (gdy młodsza córka była super mała i tak, zaczęło się od naszej.mojej wygody, by ogarnąć jakoś wieczór), problem był z jej późniejszą nadaktywnością. W edukacyjne walory dla przedszkolaków absolutnie nie wierzę, chyba że to typowe filmy przyrodnicze. Wydaje mi się, że moje dziecko nie jest jeszcze gotowe na ten natłok i przebodźcowanie i dlatego np. nie spieszy mi się do kina z nią, choć przecież wszystkie dzieci już chodzą regularnie….
Za to autentycznie inna reakcja na bajki słuchane, dziecko komunikatywne w trakcie, coś tam sobie rysuje, śpiewa, na bieżaco zdaje relacje i tego się teraz bardziej trzymamy
Orzeszek, to się teraz trochę zmartwiłam. Oglądamy bajki i wydawało mi się, że wybieramy je z rozwagą chodź i tak ciągle mam wyrzuty sumienia, że młody zaczął oglądać zbyt wcześnie (ale to był jedyny ratunek przy inhalacjach) i teraz czasem ogląda za długo. Będę się musiała przyjrzeć dokładniej temu co ogląda. Teraz ma znowu fazę na Boba budowniczego albo Moich przyjaciół (Puchatek) i te bajki mi się wydawały pozbawione rywalizacji, jest w nich rozwiązywanie problemów, ale nie wynikających z czyjejś agresji.
Mój młodszy brat oglądał w dzieciństwie Pokemony. Miał może 4 lata. Szlaban się pojawił, kiedy po każdym odcinku chwilowo cofał się w rozwoju i „zapominał”, że umie mówić, powtarzając tylko swoje zniekształcone imię. Jak Pikachu…
Nie wiem, jakie są teraz bajki w TV, ale cieszę się, że nie mamy telewizora. Może dzięki temu będę mogła prowadzić selekcję… Na razie życie mi ratuje aplikacja na telefon z grzechotką, w którą mój niemowlak patrzy jak zaklęty i zapomina, że w tramwaju się ryczy 😉 Ale zawsze, kiedy jej używam, mam potworne wyrzuty sumienia.
Jak dla mnie wygrywa CBeebies… Tam jest najwięcej programów, które jak na mój gust coś wnoszą. Moje dziewczynki lubią te programy. Pan Robótka – robi coś z niczego. Potrafię gotować i kucharz duży i mały – no wiadomo, proste przepisy i dziewczyny chętnie chcą je realizować. Tosia i Tymek – w miarę ok, zawsze jest jakiś drobny problem do rozwiązania. Andy – różne ciekawostki, zwłaszcza o dinozaurach. Mój zwierz i ja – no więc dokładnie to samo, dzieci się trochę dowiadują o zwierzaczkach. Nina i neuronki – też nie muszę tłumaczyć. Co do animacji i innych programów – są dla mnie tochę dziwne ale nie zauważyłam w nich nic co by miało zaszkodzić… może nie pomagają ale nie nazywają nikogo „głupim”, „grubym” itd… więc już i tak duży +. Są tam programy i dla maluszków i dla starszych.
Święta prawda, bajki powodują agresję, którą ja u swojego syna widzę już po zakończonym seansie. I zawsze się dziwię, jak to możliwe, że bajka o jakieś tam księżniczce, może tak diametralnie zmienić moje dziecko. Próbowałam wyeliminować bajki z naszego życia, ale sorry nie jestem w stanie, tym bardziej teraz, kiedy przedszkole zamknięte, a chłop w delegacji przez tydzień, albo dwa. Staram się je natomiast dawkować młodemu i wybierać te najłagodniejsze, o ile można je tak nazwać. Myślę, że takie podejście jest jeszcze do zaakceptowania.
My czasem włączamy „Myszkę Miki” albo bajki Disney’a te z lat 90-tych.
Ostatecznie zrezygnowaliśmy z Peppy po tym jak kilka razy usłyszałam „głuptas tatuś”, „tatusiu jesteś za gruby” itp.
A moje dziecko dzięki Peppie nauczyło się skakać. Ale też mam w domu przeciwnika tej bajki w postaci… taty 😉 Fakt, obraz ojca jest w niej trochę spaczony.
pozdrawiam serdecznie 🙂
My mieliśmy kilka podejść do Peppy, bo moje dzieci ją uwielbiają. Ale ostatecznie nie było nam do śmiechu, kiedy młoda wypaliła „głupi jesteś tatuś” i zaczęła się śmiać (jak Peppa) i na nic tłumaczenia, że nie wolno tak mówić, bo „Peppa tak mówiła”.
Niestety, mi osobiście bajka bardzo przypadła do gustu, zwłaszcza do oglądania po angielsku, ale tymi tekstami do taty wszystko spalili…
U nas też króluje Peppa, wszyscy ją lubimy, choć niektóre odcinki już na początku są przez naszą córkę odrzucane – nie wiem dlaczego… (na przykład „Wesołe miasteczko”).
Nasza kluska ma 20 mcy i jeszcze nie mówi, ale coraz częściej zauważam, że powtarza po Peppie jakieś zwroty, więc za to oraz za pozytywny odbiór bajki daję plusy.
Spróbuję trochę obronić tę bajkę, bo z tego co pamiętam, występuje tam słowo „głuptas”, któe znaczy zgoła co innego niż „głupi” i może warto spróbować wytłumaczyć to Waszej córeczce? Mi „głuptas” wcale nie przeszkadza, ale być może dlatego, że sami niestety sporo przeklinamy (próbujemy się tego oduczyć……………..) i jakiś tam „głuptas” brzmi jak motylki 😉
Pozdrawiam!
Tu nawet nie chodzi o samo słowo głuptas, chociaż jak dla mnie nie brzmi to wcale lepiej niż głupi. Bardziej chodzi o ogólny odbiór taty w bajce, który jest fajtłapą, nic mu nie wychodzi, ciągle coś psuje, zawstydza się i nawet Peppa nieustannie mu to wytyka.
Patrząc z tej strony, rzeczywiście muszę przyznać rację… Biedny Tata Świnka!
bajki disneya (mam na myśli te krótkie na dobranocke kiedyś byly w tv) z naszego dziecinstwa wcale nie były dobre, masa przemocy i ksenofobicznych i stereotypowych zachowań. niestety moje dzieci czasem wyczają je na yotubie ale generalnie nie pozwalam im tego oglądać.
My raczej oglądamy dłuższe klasyki, np. Piękna i Bestia, Kopciuszek, Zakochany kundel, Król Lew itp.
Widzę, że oglądacie Nick Jr. Uważałam ten kanał za idealny dla małych dzieci, bajki edukacyjne, wesołe… do czasu… moja córka zaczęła używać słowa KUŹWA i nikt w domu nie wiedział skąd to wzięła. Babcia włączała jej Nick Jr i spokojna, że są tam same dobre bajki nie zwracała uwagę na to co Mała ogląda. Raz jednak się wsłuchała i oniemiała. Małpka z Kapeli Detektywów co drugie słowo używa KUŹWA. No i Kapeli Detektywów już nie oglądamy. No i wsłuchujemy się lepiej w dialogi bohaterów.