Kiedy rozkuwali ściany, zobaczyłam pod tynkiem równo ułożoną trzcinę. Dopiero wtedy doszło do mnie, że całe swoje dzieciństwo spędziłam w prawdziwej mazurskiej gajówce, jednej z nielicznych, jakie się ostały.
Wyposażenie chałup zależne było od zamożności gospodarzy. Wnętrza jednoizbowe podzielone były na obszerną izbę, do której wchodziło się przez sień oraz komorę i zapiecek. Izba pełniła jednocześnie funkcje kuchenne i sypialne oraz jako pomieszczenie dziennego pobytu. […]Głównym elementem wnętrza był ogromny piec. W drugiej połowie XIX wieku do mazurskich chałup zawitały przyozdobione firankami i koronkami kredensy. Pod oknem znajdował się stół, malowane ławy i krzesła zydle zdobione ażurowymi motywami koniczynek, serduszek, lub półksiężyców. Przy stołach zbierały się rodziny do spożywania posiłków. […] Ściany domów w późniejszym okresie malowano wapnem. [z Wikipedii]
Do naszego domu wchodziło się zawsze przez sień i komorę, pamiętam też wielkie kaflowe piece w każdym pokoju i ogromny piec kuchenny, o który moja siostra poparzyła sobie kiedyś policzek.
W II połowie XIX wieku budownictwo murowane zaczęło wypierać drewniane. Powstawały charakterystyczne budynki mieszkalne i użytkowe z czerwonej cegły. Za panowania gaulaitera Ericha Kocha w latach 30 XX wieku masowo powstawały charakterystyczne kochówki – niewielkie, parterowe domki pokryte tynkiem z dwuspadzistym dachem o charakterystycznej linii z lekko wklęsłymi bokami. [z Wikipedii]
Do mojego domu wchodziło się od podwórza, a nie od ulicy, drzwiami umieszczonymi na dłuższej ścianie. Drzwi prowadziły do sieni, z której wchodziło się do korytarzyka, a z niego, kierując się w lewo, trafiało się do kuchni, a w prawo schodkami – albo na poddasze, albo do piwniczki. Z kuchni można było przejść do drugiego pokoju, który stał się z czasem łazienką, a kolejne drzwi prowadzące do następnej izby zostały zamurowane.
Jak widzicie na powyższych zdjęciach, pracy w naszym domu jest ogrom, a na dodatek jest ona utrudniona, ponieważ stare mury nie zniosą ekstrawagancji i dzikich pomysłów. Robimy wszystko, co możemy!
A oto efekt częściowego remontu:
Tu będę się kąpał! [w dawnym pokoju, z którego rodzice zrobili łazienkę, wymyśliłam sobie taką oto komorę prysznicową] |
Kuchnia [widok z wejścia od korytarza], przez którą wchodzimy do łazienki. |
Widok z łazienki na kuchnię i korytarzyk. Na korytarzu widać schody na poddasze i zejście do piwniczki. Zdjęcie pstryknięte szybko, ponieważ musiałam lecieć do Kosmyka, żeby nie spadł – możecie zauważyć, że zejście do piwniczki jest jeszcze niezabezpieczone 🙁 |
podpatrz u szafy tosi, oni sobie pieknie domek urzadzili 🙂
Myślałam, że łączy nas tylko podejście do macierzyństwa i chłop żołnierz, a tu proszę – Mazury też 🙂
Śliczny domek Jaskoleczko:-)
świetnie wam idzie 🙂
Ślicznie! My też mieszkamy na wsi gdzie nie widać żywego ducha i też mamy podobny układ domu który też należy do tych starych zabytkowych:-) pomimo odludzia jesteśmy tutaj szczęśliwi razem z nasza córeczka która też jest taka psotliwa jak Kosmyk!:-) od niedawna śledzę Twojego bloga i jestem pod wielkim wrażeniem,dodaje mi sił i energii której przy dziecku trzeba mieć full. Pozdrawiam serdecznie i
A tak z własnego doświadczenia. Uważaj kochana z beżami i brązami. Ja miałam szał na brązo beże i po roku mdło mi się od nich robiło. Ale na szczęście nastąpiło małe nieszczęście i se chałupę od nowa wyremontowałam i brązowawe to ostały się tylko meble 🙂
A co z piecami zrobiliście? A jakie były kafle? A foty masz? A jaka będzie kuchnia? Jakie meble? A okna drewniane macie, czy plastikowe? A na dachu co? Bosz… dajcie mi jakiś dom do wyremontowania i urządzenia, bo czuję mooooc 🙂
Piece już dawno rodzice skuli, nie dało rady palić w nich wszystkich i miejsca zajmowały sporo, założyli centralne. Teraz żałują, ale wtedy taka była moda i co zrobić. Okna plastik, ale na drewno robiony – na drewniane nie stać nas zwyczajnie 😀 Na dachu dachówka – mamy świra na punkcie dachówki zwykłej, do pensjonatu rodzice zjeździli pół Mazur, żeby dachówką był pokryty, a nie jakąś blachą.
a masz zdjęcia tych pieców? Bo ja mam hopla na punkcie starych kafli. Powzdychałabym sobie 🙂 Ja wiem, że teraz piece to nie ten tegas, bo życie trzeba sobie ułatwiać, ale z tych starych kafli (o ile się nadają), to cuda można robić. <br />A remont starych mebli… Powzdycham. Mam właśnie w planach latem odświeżyć coś ze staroci. Ale najpierw muszę je zdobyć. <br />W razie czego, wiem, gdzie
Nie mam 🙁 Rodzice je, co prawda, odłożyli, ale po przez 10 lat a to coś na nie spadło, a to tam się maszty położyło od żaglówek i całkiem skruszały, ja jeszcze ze szczątków, pamiętam, układałam zamki. Żałuję też wielkich mazurskich mocnych i ciężkich drzwi, które się wypaczyły i rodzice musieli je wymienić. Spróchniały w stodole…
Jeszcze powiedz, że masz tam gdzieś obok jakieś owocowe drzewo, to jak tylko wiosna nadejdzie, wbijam do Ciebie i rozbijam namiot na Twoim podwórku 8)
Będą! Toć ja bez drzewek nie wytrzymam! Chcę wszystko! I agrest, i porzeczki, i czereśnie, i maliny, i jeżyny, i aronię, i pigwę – wszystko!
To i ja przyjade 🙂
Piękny dom, trzeba będzie włożyć jeszcze sporo pracy, by postał kolejne lata. To prawda z tym co piszesz, że nie można szaleć, przy starych budynkach nowoczesny sprzęt może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Co mi przypomina historię z pracy mojej mamy, ponad stuletni budynek uczelni, zabrali się za remont tynków zewnętrznych za pomocą ciężkich maszyn i ściany budynku zaczęły pękać! Na szczęście w
Takie stare domy mają swój klimat.
Cudnie jest czuć oddech historii w miejscach, których przebywamy. Piękny dom.