Nie wszystko można zatrzymać

Tuż za płotem naszego podwórka stoi kawałek płotu, a w płocie – furtka. Mieliśmy ją rozebrać, ale ostatecznie zdecydowałam, żeby stała i robiła klimat. Poza tym, pomyślałam sobie,  zawsze dobrze mieć otwartą furtkę, drogę odwrotu. Jakieś drzwi, które otworzą nam drogę ewakuacyjną. U nas jest nią furtka. Furtka w kawałku płotu ze ścieżką prowadzącą do niczego. Trochę głupia ta nasza decyzja, bo jej drewno jest zmurszałe, stare. Jeszcze trochę, a szczeble całkiem się połamią i wylądują na ziemi, która pochłonie je, pożre razem z próchnem, unicestwi. Ale przecież nie wszystko można zatrzymać…

 

 

Wczoraj wieczorem wyszłam przed dom, bo znów zapomniałam ściągnąć pranie ze sznurka. Na dworze było już ciemno, w oddali słychać było skrzeczenie krutyńskich żab. Gdzieś tam na polu szczekał koziołek. A może nawet dwa, bo charakterystyczny odgłos dochodził chyba z dwóch miejsc niedalekiej polany. Pszczoły i żurawie już dawno spały, ale las wydawał znany mi od lat pomruk nie do końca uśpionych nocą owadów i ptaków. Miastowy powiedziałby, że tak brzmi cisza. Ja tej ciszy nigdy nie słyszałam. Dla mnie natura zawsze pełna była przeróżnych dźwięków, odgłosów, muzyki. I w tę muzykę, akurat gdy szamotałam się z zaplątanymi spodenkami Kosmyka, wdarł się nagle jakiś krzyk. Usłyszałam szamotanie na stryszku pobliskiej starej obory i charczenie.

 

Z kosmykowymi spodenkami w dłoni zamarłam, próbując rozpoznać i rozróżnić dźwięki. Do szamotania dołączył dziwny chrapliwy odgłos. Jakby na poddaszu starej obórki snuł się jakiś żądny krwi zombiak. Bałam się ruszyć. Chrapliwy dźwięk roznosił się po pomieszczeniu, uciekał przez jedyny otwór pod dachem, do którego drabinę już dawno pochłonęło próchno i trawa. Gdyby jednak stała, czy odważyłabym się wejść po niej i sprawdzić, jaki potwór opanował poddasze? Chrapliwe dźwięki się nasilały, sparaliżowały mnie, sparaliżowały koziołka na polanie, sparaliżowały las, który nagle przestał nucić i brzmieć. Nie śpiące jeszcze ptaki nagle zamilkły. Owady uciekły. A ja stałam bez ruchu, ze spodenkami dziecka w dłoni i zrozumiałam, że mam szczęście słuchać odgłosów miłości coraz rzadziej dziś spotykanej… płomykówki.

 

Bycie świadkiem czyjejś miłości zawsze jest doświadczeniem krępującym. Szczególnie gdy do naszych uszu dochodzą wyłącznie jej dźwięki. Niby powinnam udawać, że niczego nie słyszę, że wcale mi to nie przeszkadza, ale świadomość, że tam nad obórką dzieje się coś przeznaczonego wyłącznie dla dwóch istot, jest silniejsza. Nie wszystko można zatrzymać, ciekawości również. Ze spodenkami synka w dłoni, jako jedyny świadek prymitywnej miłości, stoję i wsłuchuję się w te dźwięki tak długo, dopóki nie ucichną. Zapada noc. Gwiazdy błyszczą niczym cekiny na sukience ponownie rozpoczynającej nocny koncert łąki. Na polanę znów wraca koziołek. Zbieram do końca pranie, zawracam w kierunku domu.

 

Tuż przed drzwiami zatrzymuje mnie głośny wrzask z poddasza. Miauczący, przerażony, zrezygnowany. No cóż. Miłość jest łapczywa – zawsze się po niej głodnieje. Jeszcze chwilę nasłuchuję, czy nie znajdzie się kolejna jej ofiara i wchodzę na werandę.

 

 

Następnego dnia po oknie i wystających ze ściany cegłach wdrapuję się na poddasze. Panuje tu straszny bałagan, a pod krokwią, wśród piór i sowich kup, znajduję jeszcze świeże kostki ledwo co odstawionego od matki kota. Gdzieś w kącie słyszę miauki – świetne miejsce na ulokowanie młodych znalazła sobie kotka sąsiadów, doprawdy świetne. Chcąc, nie chcąc, urodziła pyszny obiad dla przyszłego kwiatu polskich sówek.

 

Kocicę z gniazdem przenoszę w bezpieczne miejsce schowka za obórką.

 

– Tu będziesz z dziećmi bezpieczna – mówię, a jej wielkie oczy i syczący głos każą mi czym prędzej się oddalić, jeśli nie chcę być bardziej podrapana i pogryziona. Idę. Przechodzę obok wieszaka na pranie, na którym wisi malutka koszulka Drugiego. Jest niewiele większa od mojej podrapanej dłoni. Kiedyś należała do Kosmyka. Teraz synek nie zmieściłby w niej nawet łokcia, a trzy lata temu, gdy się urodził, ta koszulka była na niego trochę za duża. Nie wszystko można zatrzymać. Dzieci rosną, wymykają nam się z rąk, wyrastają z koszulek, spodenek, butów i miłości, którą staramy się je otaczać.

 

Jestem matką, ofiarą swojej własnej miłości. Patrzę się na syna i mrużę oczy jak ta kocica, która starając się za wszelką cenę uchronić swoje młode, przez przypadek skazała je na śmierć. Nie wszystko można zatrzymać, nie zatrzymamy miłości, nie zatrzymamy przy sobie dzieci, nie zatrzymamy też śmierci.

 

Myślę o tym, patrząc w kierunku poddasza i widząc, jak po cienkiej desce wraca na nie kocica, niosąc swoje młode z powrotem do gniazda w bliskim sąsiedztwie płomykówki.

 

Nie wszystko można zatrzymać. Miłości, dzieci, śmierci i… chcącej dobrze głupoty.

 

 

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

0 0 votes
Ocena artykułu
10 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Matylda Jasmin
Matylda Jasmin
9 lat temu

Nie wszystko można zatrzymać. Wiele można zapamiętać. Myślę sobie,że nawet bolesne wspomnienia są bezcenne. Są nasze. Niewiele rzeczy należy wyłącznie do nas. Tak mnie naszło.

Monika Grudzińska
9 lat temu

Patrzyłam na zdjęcie płotu, na tytuł i poczułam, że będę urzeczona tekstem. Było cudownie, niezapomniana podróż…

KolorowaMatka.pl
9 lat temu

Piękny tekst 🙂
Niestety nie można niczego zatrzymać. Czas płynie bez względu na otaczający go świat. Czasami mi żal, ale może to dobrze. Na jego upływ nie mają wpływu pieniądze, władza, prośby. Jest niezależny od ludzi.
Należy się cieszyć tym co się ma, pięknymi chwilami, młodością, uśmiechem i szczęściem. Bo jutro może nam tego zabraknąć. Ale też wiemy, że czas smutku, problemów „uleczy” czas. I znów nastaną chwilę radości.

MoonMarry
9 lat temu

A czy nie lepiej pomyśleć o tym co jest teraz i tak zwyczajnie cieszyć się tym…? 🙂

Monika Kilijańska
9 lat temu

Piękne…

Ola Kępka
Ola Kępka
9 lat temu

Prawdziwe i niezwykle trafne. A najbardziej poruszyło mnie ostatnie zdanie: ,, Nie wszystko można zatrzymać. Miłości, dzieci, śmierci i… chcącej dobrze głupoty.” Takie życie…

Iwona A.
Iwona A.
9 lat temu

No cóż, zwierzęta kierują sie przede wszystkim instynktem. Bardzo smutny wpis, ale jakże trafny.

Miejska Legenda
9 lat temu

Piękny, poruszający wpis 🙂

Steezy PL
Steezy PL
9 lat temu

Gratulujemy bloga prowadzonego z pomysłem

Zapraszamy do naszego sklepu internetowego z modną biżuterią i odzieżą

http://www.steezy.pl – strona naszego sklepu KLIK

https://www.facebook.com/steezyfashionshop – strona naszego fanpage KLIK

Pozdrawiamy

Anna Malec Pacek
Anna Malec Pacek
9 lat temu

Pięknie wpisałaś się w mój dzisiejszy nastrój tym tekstem…