Pamiętacie to uczucie ekscytacji związane z nowym rokiem szkolnym? To penetrowanie po raz enty plecaka, czy aby wszystko się zgadza? Wąchanie nowych książek [tak! jestem od tego uzależniona!], pakowanie, rozpakowywanie, znów pakowanie, bo przecież na wszystko trzeba jeszcze raz popatrzeć…
Co roku to robiłam. I co roku po jakimś miesiącu szał mnie opuszczał – wszystko wrzucałam jak leci do plecaka, byle do popołudnia przetrwać. Przewieszałam przez ramię skórzaną torbę, poprawiałam na szybko swoje czerwone włosy [czasem zielone, w zależności od farby] i pędziłam znajomą drogą ku kolejnej walce o mi tylko znaną prawdę na świecie.
Nienawidziłam tej szkoły – kurde, jak często! Wkurzało mnie to, że nikt nie chce się do mnie dostosować. Na lekcjach mówili to, co ja wiedziałam, a jeśli czegoś nie wiedziałam, to znaczy, że nie było to godne mojego wielkiego umysłu zdobywającej świat artystki. Te chwile buntu wspominałam potem, siedząc po nocach i kując do matury wszystko to, czym gardziłam jeszcze rok wcześniej. Nie plułam sobie w twarz, o nie. Nauka nigdy nie była dla mnie problemem. Nawet ją lubiłam, o ile szła moim ulubionym rytmem, zgodnie z moim planem i według mojego upodobania do licznych zamyśleń, przerw i kontemplacji. Dlatego studia i możliwość dostosowania sobie zajęć, nadrobienia i zdobywania wiedzy często wyłącznie własnym sumptem, będąc jedynie na łasce szanownej pani Biblioteki, stały się dla mnie wybawieniem.
Co nie zmienia faktu, że kilka lat po tym, jak stanęłam w progach domu z maturalnym piątkowym świadectwem, kilka lat po tym, jak zakrzyknęłam tryumfalnie „Nigdy już nie wrócę do szkoły!”, kilka lat po tym… Zatęskniłam do tego prostego, usystematyzowanego życia, gdzie jedynym problemem było wydostanie się przez płot „na miasto” oraz parszywie trudna klasówka z matmy.
Nie miałam skórzanej torby. Włosów nie farbowałam od lat. Nie kupiłam książek. Nie miałam nawet przy sobie notesu z długopisem. Ale jeszcze raz przeszłam tą drogą. Postałam na tych samych schodach. Przemaszerowałam przez ten sam parking.
Tylko że tym razem obok mnie kroczył chłopczyk, który za kilka lat przekroczy te same, co ja kilkanaście lat temu, mury. I tak samo będzie się przepakowywał, sprawdzał, czekał, z takim samym entuzjazmem wkroczy na pierwszą lekcję w klasie. Pewnikiem z równą mi furią oburzy się na zasady i obowiązki. Na pewno będzie się nudził na lekcjach.
Oby tylko nie farbował włosów na czerwono…
Wpis powstał pod patronatem Klubu Toyota Kids, do którego możecie dołączyć i poćwiczyć przed pierwszą lekcją geografii wszystkie flagi świata [starsze dzieci] oraz flagi Europy [dzieci młodsze] – wszystko to na planecie Aygo – i na którym do 31 sierpnia trwa fantastyczny konkurs. Możecie wziąć w nim udział, tak jak ja [wzięłam, a co, sami zobaczcie!], wystarczy przesłać do galerii konkursowej zdjęcie/obrazek/kolaż przedstawiający najważniejszy dzień z waszych wakacji. Nie musicie się ograniczać do jednego dnia – łącznie na konkurs można przesłać trzy obrazki 🙂 Jury 1 września wyłoni 10 zwycięzców, więc szanse na wygraną są spore. Próbujcie!
Wszystkie wpisy związane z Klubem Toyota Kids znajdziecie dzięki etykiecie „toyota„.
Jak tam wasze dzieci? Gotowe na pierwszy dzień szkoły?
A ja się cieszę z tego że już nigdy nie muszę nawtet na szkołę patrzeć- fujka Pamiętm jaki był mój niepokój przed pierwszym dzwonkiem jak bardzo mi się w tej szkole nudziło i nie podobało, nie pomogły nowe przybory pachnące ksiązki? Podręczniki śmierdziały mi kieratem szkolnym.(Pachną tylko te ksiązki które chce się czytać!) Byłam dzieckiem od mamy a szkoła mi ją odbierałato była trauma i taką
Pozdrawiam! Fajnie, że jesteś 🙂
Ech nawet niedawno myślałam o tym jak to się ekscytowałam, jak nie mogłam się doczekać 1 września… u mnie zapał mijał w okolicach listopada, bo wtedy zaczynał się sezon urodzinowy w mojej familii i miałam inne rzeczy na głowie niż szkoła.<br />Fajnie jest wrócić do szkoły po latach i spojrzeć na nią z innej perspektywy. Zosia jeszcze długo progu szkoły nie przekroczy i raczej na pewno nie
Inny 1 dzień września w tym roku. Zestarzałam się, Ostanie nasze "niepokorne" dziecko zdało maturę. Już nie wezwie mnie dyrektor <br />do szkoły 🙁 Jakiś smutek czuję:( A przecież nie przepadałam za tymi "wizytami". A jako babcia…… pewnie bedę podziwiać, chwalić, cieszyć się z sukcesów, porównywać z synem (ale tylko w myślach) i usprawiedliwiać krótkim stwierdzeniem:
Tak, pamiętam tą ekscytację oglądania wszystkich nowych rzeczy 😉 To były czasy :)<br />Wtedy szkoła była największą karą a teraz myślę, że chętnie cofnęłabym czas ;D
Zatęskniłam do szkoły, ale tylko do mojej ukochanej nauczycielki języka polskiego i siedzenia z koleżankami w ławce.:)
Stawiam raczej na zielony niż czerwony. Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak :)<br />No ten kolor włosów młodego 🙂
Jak coś, to mu farby podmienię 😀
A czego to Chłop "Nigdy już"? 🙂
https://www.facebook.com/NigdyJuz 🙂
A ja bym wróciła do szkoły choćby po to żeby móc iśc raz jeszcze na wagary 😛 . Kochałam to uczucie podniecenia i strachu Cudowne czasy ..
Joasiu, pamiętasz czy za Twoich czasów Marion Dohoff odwiedzała szkołę? <br />Ewelina
Tak, odwiedziła nas po raz ostatni, kiedy byłam w pierwszej klasie. Jeszcze w starym budynku, w tej wielkiej sali teatralnej na górze.
A dla mnie szkoła była ucieczką. Dzieci na wsi to często tania siła robocza szczególnie w wakacje, gdzie pracy było od rana do nocy. Fajnie tam było chodzić.
Kupilam wyprawke, wydalam milion zloty na rozowe okladki, moj dzieciur zalozyl olbrzymi plecak i odlicza dni A ja sie boje to nasz pierwszy raz….nasza starsza zolza rozpoczyna 1 klase ….robie po majtach dokladnie tak jak bym szla na mature z polskiego 🙂
Jestem gotowa, nie mogę się doczekać, jeszcze tylko jakieś winko zakupię na toast:-D Dzieci się raczej cieszą, chodzą do szkoły społecznej, ą tam jest inaczej niż w zwykłych szkołach podstawowych czy gimnazjach. Więc do przodu!
Wiem, też chodziłam do społecznej. Myślę, że w innej by ze mną nie wytrzymali, a tam to zawsze było jakieś takie indywidualne podejście. Byliśmy imionami, nie cyframi 🙂
A ja wrócę do szkoły w najbliższy poniedziałek i szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać! Na dodatek w wymarzonej roli:-) <br />Coś mi się zdaje,że jak nasze pociechy będą rozpoczynały edukację to do szkoły pójdą z tabletem…
No tak… U Ciebie to inaczej 🙂 Czasem żałuję, że nie zostałam nauczycielką 🙂
Jasne, że jestem przygotowana… Już się nie mogę doczekać. Jeszcze troszkę i… nareszcie odpocznę :):):)
"Na lekcjach mówili to, co ja wiedziałam, a jeśli czegoś nie wiedziałam, to znaczy, że nie było to godne mojego wielkiego umysłu zdobywającej świat artystki." Miałam lub nawet nadal mam tak samo 😀 Młodość rządzi się swoimi prawami.