O chłopcu, który przestał biegać

 

Biegł przez las na bosaka. Nie widział swoich stóp uderzających miarowo o ziemię, nie czuł muskających jego skórę traw, których dywan rozdzielał dwa pasma rozjeżdżonej leśnej drogi. Było ciepło, to w końcu początek wakacji. Był w spodenkach i koszulce, przygotowany na wyjście nad rzekę, ale nie zdążył nad tę rzekę iść. Teraz musiał zdążyć, więc biegł, najszybciej jak potrafił. Musiał zdążyć, musiał zrobić to dla mamy.

 

Mama zawsze cieszyła się, że lubił biegać. Wsiadała do auta, pakowała jego młodszego brata do fotelika, odpalała auto i wolno jechała, a jemu pozwalała biec tam, gdzie tylko chciał i tyle, ile chciał. I biegł, i czuł się wtedy wolny i szczęśliwy. Potrafił biec długo i rytmicznie, w czasie biegu uspokajał mu się oddech, czuł niemal, że leci, że wiatr go popycha, że żyje. Teraz czuł tylko strach, czy zdąży, czy da radę tak szybko dobiec tam, gdzie musi. Ściął zakręt, nie czując kłujących go w stopy szyszek i patyków. W głowie miał tylko przerażony krzyk mamy:

 

– Biegnij! Biegnij do babci! Ja złapię brata! Biegnij!

 

Więc biegł, ile sił w nóżkach, już nie patrzył, czy po leśnym dukcie, czy na wskroś. Nie poczuł gałęzi na policzku, nie przeszkadzały mu drobne kamyki pod stopami, które zazwyczaj omijał. Las szumiał znajomo, tak jak zwykle, gdy wychodzili tu na spacer. Zaraz dobiegnie do ścinki i minie kłody drzew, po których jeszcze wczoraj skakał radośnie, a mama się śmiała. Mama. Na kanapie. Z czerwoną twarzą, łapiąca oddech. Las. Znajome krzaki. Teraz w prawo i główna drogą, koło żwirowni. Teraz łatwiej, bo pod stopami miękki, ciepły piasek. Rozpływa się przyjemnie, gdy uderzają o niego stopy. Można biec. A co z bratem? Co on robi? Trzeba biec. I w lewo, tu przy znakach, pod górkę. Na drzewie stuka dzięcioł, tak jak wczoraj, tak jak zawsze. Jest dzięcioł, jest bieg, jest droga, którą tak dobrze zna. I dźwięk, który zna – jednostajny, spokojny szum.

 

Mija kolejny zakręt, przeskakuje nad krzakiem, dobiega do domu, do znajomego domu, w którym był, kiedy był – wczoraj, dawniej? Byłem tu, znam to, biegnę – powtarza sobie w myślach, wskakując na chodnik i dobiegając do drzwi. Otwiera je i wbiega do środka.

 

Później mówili, że miał krew na policzku, włosy rozwiane, oddech szybki i na początku nikt nie rozumiał, co mówi. Krzyczał, szlochał, ale jak to on. Myśleli, że jak zwykle wpadł w panikę i uciekł, na szczęście się nie zgubił. Dopiero po chwili zamarli, gdy zrozumieli, co wydobywa się z ust sześcioletniego wnuka:

 

– Tata dusi mame! Tata dusi mamę na kanapie! Musicie jej pomóc!

 

Rok później był już starszy, mądrzejszy i po prostu złapał telefon, który mu rzuciła matka i szybkim krokiem odszedł, wybierając znany, wyuczony numer. Mój tata chce zabić mamę – usłyszała spokojny głos dziecka rejestratorka na 112 i wzywając pomoc, spisywała dane siedmioletniego chłopczyka. Chłopczyka, który spokojnie dyktował swoje imię, nazwisko, adres, stojąc w bezpiecznej odległości od sceny, która rozgrywała się na podwórku. Wiedział, że zaraz ktoś pomoże mamie, że to się zaraz skończy, że zabronią mu wpychać jej ten obornik do buzi. Wytrzymaj, myślał, wytrzymaj. Zaraz pomogą. Przyjadą i pomogą. Złapał swojego młodszego brata za rękę i nakazał mu stać. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie uciekać. Obiecał, że nigdy więcej nie będzie już tak biec, jak rok temu.

 

 


Tekst powstał we współpracy z portalem czasnarelacje.pl

 

 

 

Ta historia mogła się wydarzyć. Mogła spotkać też twoje dziecko. Zgodnie ze statystykami w samym tylko marcu 2020 r. policjanci przeprowadzili 32 615 interwencji, w czasie których wypełnili 5 438 niebieskich kart. Statystyki za rok 2021 r. wyglądają z pozoru lepiej – zmniejszyła się ogólna liczba odnotowanych 141 409 sytuacji przemocy (2021 r. – 141 409, 202o r. – 164 065 przypadków), zaś liczba wypełnionych formularzy „Niebieska Karta -A” wyniosła 64 250 formularzy (w stosunku do 2020 roku liczba spadła ta o 11,50%).

 

Liczby te nie oddają rzeczywistej skali problemu, z oczywistego powodu: akt przemocy nie zawsze skutkuje apelem o pomoc. I po co też wzywać pomoc, skoro w Polsce w kwestii przemocy domowej, siedem spraw na dziesięć jest umarzanych. Głównie dlatego, że w polskim prawie nie ma czegoś takiego jak przemoc domowa – żeby skazać kogoś, kto się nad nami znęca, trzeba udowodnić przestępstwo. Czy biegające po lesie dziecko wołające o pomoc dla matki jest wystarczające? Jedna z babć tego dziecka wyraźnie stwierdziła, że dziecko mogło sobie to zdarzenie wymyślić. Czy wpychanie do buzi obornika jest przestępstwem? Jak je udowodnić, jeśli nie zostały ślady? Jak zrobić obdukcję obornika w buzi? Idąc na obdukcję, bardzo często można usłyszeć, że nie zostanie ona zrobiona, ponieważ nie ma widocznych śladów. Nie ma śladów i aż żal, że bił ręką, a nie nożem. Bo jak uderzy znowu, to znowu nic się nie da z tym zrobić. Nikt nie uwierzy.

 

W tych związkach żyją dzieci i nawet jeśli przemoc nie jest skierowana wobec nich, są one świadkami tej przemocy i jednocześnie jej ofiarami, często do końca życia, ponieważ sąd nie zakaże kontaktu ojca z dziećmi tylko dlatego, że ów ojciec regularnie bił ich matkę.

 

Sytuacja jest kuriozalna i dostrzegana przez prawników zajmujących się sprawami o przemoc. Tak właśnie powstał pomysł narzędzia, które wesprze wszystkich dotkniętych przemocą domową. Stworzyły go kobiety, prawniczki, Alina Sieradzińska i Elżbieta Bansleben, które pokierowały zespołem, zdobyły środki i stworzyły NIEBIESKI KALENDARZ. Aplikację, która ma na celu wspomóc zebranie dowodów w sprawach sądowych, ale też umożliwić kontakt  z instytucjami, które mogą udzielić Ci pomocy.

 

Aplikacja jest już na etapie ostatnich testów i wkrótce będzie gotowa. Zapisz się TUTAJ, żeby uzyskać informację, gdy będzie gotowa do pobrania. Zajrzyj też na portal czasnarelacje.pl, gdzie znajdziesz pomocne materiały.

 

 

Autorka zdjęcia głównego: Andrika Langfielda

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

0 0 votes
Ocena artykułu
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marta
Marta
2 lat temu

Dziękuję, że o tym mówisz. Dzisiaj na pewno przypomnę córce jak zachować się w sytuacji zagrożenia, znów o tym porozmawiamy. Licząc, że nigdy nie będzie musiała wyjść poza teorię

Monika
Monika
2 lat temu

Ja byłam takim dzieckiem, biegnącym nocą do dziadków. Zawsze na warcie. Zawsze nasłuchując. Przerażonym w każdej chwili. Ciągnącym brata za rękę, z niebieską piżamką pod pachą, żeby się wymknąć do babci, kiedy on nie patrzy. Dzieciństwo jak na wojnie. Z pewnych ran nie wygrzebię się nigdy.

Justyna
Justyna
2 lat temu

Cały czas mam nadzieję, że to jednak fikcja literacka… Ale takie rzeczy się dzieją, ciągle, wokół nas… Nie wiem co powiedziec