Kiedy pierwszy raz bujak Good Wood wpadł mi w oczy na fejsie, nie mogłam przestać o nim myśleć – jakie to by było cudowne, gdyby chłopcy mieli takie coś, pozwalające im się poruszać w zimowe lub deszczowe dni i rozwijające ich kreatywność. Gapiłam się i gapiłam, w końcu nie kupiłam. Stwierdziłam, że nasze dwa pokoje to za mało miejsca na taki gabaryt. Żałowałam.
Ale kiedy napisałam na stories któregoś razu, że pokazuję to i to w ramach mojego osobistego planu wsparcia polskich marek, odezwał się kto? Good Wood. Myślałam, że z krzesła spadnę. Czaiłam się na ten bujak tyle czasu! Tyle czasu myślałam, czy się zmieści, czy nie. Tak się zastanawiałam, a teraz mogłam sprawdzić – jeśli nie spełniłby swojej funkcji, to bym oddała. Tym sposobem od lutego miałam okazję przetestować tę cudowną zabawkę, która nie tylko jest ładna i bajerancka, ale też spełnia wiele funkcji i jest wspaniałą alternatywą dla hamaka.
[O hamak też pytacie – terapeuteczny hamak tutaj]
Gdybym miała jednym zdaniem odpowiedzieć, czym jest Good Wood, powiedziałabym: „Good Wood to zabawa”! To, co robimy, to przecież rodzaj placu zabaw dla dziecka, na którym można robić wszystko, co tylko podpowiada wyobraźnia. […] Dla małego człowieka zabawa jest tak naturalna, jak jedzenie czy spanie. To czynność, która jest bardzo ważna w rozwoju malucha – to poznawanie świata, mierzenie się z nim całym ciałem, wszystkimi mięśniami i zmysłami. Zabawką może stać się każda rzecz otaczająca małego człowieka. Będzie ona interesująca o tyle, o ile pozwoli młodemu eksperymentatorowi na odkrycie czegoś nowego. Zabawa ma służyć do doświadczania świata, zaspokajania rozmaitych potrzeb i opanowania konkretnej umiejętności. I właśnie tu z pomocą przychodzi Good Wood. – Magda, założycielka marki.
Kosmyk bujawkę wykorzystuje aktualnie do odreagowywania lekcji online. Na każdej przerwie młodszy karnie wdrapuje się na łóżko lub okno, a starszy odreagowuje kontakty z równieśnikami przez komputer.
Kiedy oglądałam bujak po raz pierwszy na zdjęciach i nie wiedziałam, jeszcze, że będę go mieć, myślałam sobie tak:
- przede wszystkim zaspokoi potrzebę ruchu
- jest bezpieczniejszy niż moja deskach na dwóch kołkach, którą organizowałam chłopcom na podwórku
- będzie pole do wyobraźni! Przecież chłopcy zrobią z tego samochód, okręt, rakietę, zjeżdżalnię, tor, skrytkę, norkę zwierzęcia, wszystko!
- będę miała domowy plac zabaw, przecież na tym można zaspokoić potrzeby sensoryczne chłopców bez wychodzenia na dwór w brzydką pogodę: bujanie się, kołysanie, balansowanie, wspinanie, zjeżdżanie,, w domu na małej powierzchni.
- kupię im ten bujak z blatem, wreszcie będą mogli rysować razem w pokoju, a nie w kuchni
- ale fajny sprzęt, żeby poćwiczyli sobie jogę!
Okazało się, że z bujakiem można zrobić o wiele więcej – chłopcy się po nim wspinają, zjeżdżają, robią tor dla swoich czapek i samochodów, budują z niego bazy, używają go do wspólnych pikników [tak, jedzenie na środku pokoju to piknik], młodszy rozwiesza na nim pranie, bo lubi je robić, robią sobie z nim challenge nie dotykania podłogi albo używają go do toru przeszkód, ogólnie od dwóch miesięcy bujak stoi na środku pokoju w zależności od potrzeb albo ze zjeżdżalnią, albo z drabinką. A kiedy proszę, żeby chwilę poczekali, bo rozmawiam przez telefon albo coś innego robię, to jeden buja się w hamaku, a drugi na bujaku i w ten sposób rozładowują trochę napięcie wynikające z niecierpliwości.
Przez pierwsze dni największą furorę robiła zjeżdżalnia. Chłopcy wprost nie mogli wyjść z zachwytu, że mają w domu własną zjeżdżalnię [ich marzeniem, kiedy w końcu zrobimy poddasze, to łóżka na antresoli, z których mogliby zjeżdżać]. Zjeżdżalnia służy do zjeżdżania, oczywiście, ale też do wyścigów samochodów, do wyścigów czapek i do wspinania się po niej oraz zabawy w spadanie ze skały [jeden kładzie się na zjeżdżalni, a drugi go ratuje, czyli wciąga na górę].
Podczas zabawy na bujaku dziecko wspiera rozwój motoryki dużej. Mówiąc inaczej, maluch stymuluje rozwój układu nerwowego podczas ruchu. Ten ruch to chodzenie, skakanie, bujanie czy pokonywanie toru przeszkód. Wspierając rozwój dziecka, nie powinniśmy zapominać o zmysłach – te często są odsuwane na boczny tor, a tymczasem pełnią bardzo ważną rolę w całym tym procesie. Podczas zabaw ruchowych na bujaku stymulujemy rozwój układu przedsionkowego, czyli równowagi – jest ona jednym z najważniejszych zmysłów w naszym ciele. Nie tylko odpowiada za rozwój i rozkład napięcia mięśniowego, ale również ma wpływ na naszą sylwetkę. Obok zmysłu równowagi ogromne znaczenie ma zmysł propriocepcji, potocznie zwany czuciem głębokim. To dzięki niemu potrafimy określić położenie poszczególnych części naszego ciała w przestrzeni. Nie musimy nawet patrzeć – i tak wiemy, jak ułożone są nasze kończyny. Życzę zdrowej i dobrej zabawy! – Magdalena Zujewicz, fizjoterapeuta dziecięcy, fizjoterapeutka z misją
Obaj moi chłopcy mają zaburzenia SI, w tym zaburzenia czucia głębokiego właśnie. Ich potrzeba bujania, dociskania, łapania równowagi jest ogromna i do tej pory mogli ją wyłącznie zaspokajać na dworze lub demolując mi kanapę. Aktualnie bujak zaspokaja ich potrzebę w 100 procentach. Nie mogę uwierzyć, jak ostatnio są spokojni i skorzy do współpracy [po dzisiejszej sesji z naszą psycholożką, wiem, że ona to potwierdzi].
Szczerze powiem – naprawdę myślałam, że bujak będzie dedykowany naszemu podwórku. Że chłopcy chwilę pobawią się nim w domu, a potem go schowam do garażu i postawię, jak się zrobi cieplej, na naszym podcieniu. Nic z tego. Mam zakaz usuwania bujaka z naszego głównego pokoju, a chłopcy z niego korzystają codziennie. Żałuję, że dopiero pod koniec zeszłego roku wpadłam na niego – zaoszczędziłabym sobie ciut nerwów, gdy latali jak pokręceni po domu, szukając wrażeń lub rozrywki. Teraz starszy, nawet kiedy szuka sobie czegoś w internecie, robi to, bujając się ze swoją kołderką obciążeniową.
No i tak, nie skłamię, jeśli powiem, że te całe szaleństwo z puszczeniem dzieci do szkoły, odesłaniem do domu, znów puszczeniem [bo na Mazurach trochę z tym było przejść, dzieci wróciły na tydzień do szkoły, a potem musiały znów uczyć się w domu] przetrwałam dzięki bujakowi. Gdy zamknęli przedszkola, z bujaka robiłam stolik i stawiałam go w dużym pokoju dla młodszego do rysowania i słuchania słuchowiska, a starszy uczył się sam w drugim pokoju. Ja, co prawda, latałam z jednego pomieszczenia do drugiego, jak pies z jęzorem i miałam stereo w uszach, ale co zrobić, nie chciało mi się we wrześniu remontować poddasza, bo wystraszyłam się pandemii, to teraz mam. Zresztą, jakbym się wówczas podjęła, to bym zbankrutowała. A tak to mam bujak i jakoś sobie radzimy. Do wakacji przetrwamy!
W ramach współpracy z Good Wood bujak został mi podarowany.
Tylko bujak. Recenzja niepłatna.