Ale rozumiecie państwo, jak wam się nie podoba, nie musicie chodzić do naszej szkoły – słyszą często rodzice od dyrekcji szkoły, gdy zgłaszają jakieś problemy czy niedociągnięcia. „Jak się nie podoba, możecie sobie stąd iść” – tłumaczy szkoła, pokazując, gdzie naprawdę ma zarówno rodziców szkoły, jak i same dzieci do niej uczęszczające. I ja się tej maksymy posłuchałam. Nowy rok szkolny spędzimy poza murami istniejącej na ziemi szkoły. Będzie to rok Szkoły w Chmurze.
Szkolną bezduszność i – no muszę to powiedzieć – czasami arogancję, zastąpiłam niesamowitą wręcz empatią, zaangażowaniem i wyciągniętą ręką, dzięki której moi chłopcy, już pod koniec maja mieli dostęp do zajęć z psychologiem i do zajęć rozwijających bez proszenia i łaski. Durnowatość całego naszego odejścia i pobytu w szkole jest cudownym oparem absurdu w obliczu tego, z czym się spotkałam rekrutując się do Szkoły w Chmurze i jakim wsparciem zostaliśmy otoczeni przez społeczność. Społeczność. Początek był świetny, jak będzie dalej? Nie wiem. I jestem tego początku niesamowicie ciekawa. A że wiem, jak często rodzice słyszą te słowa, sparafrazowane do „nie zależy nam na was, idźcie sobie, zamiast się nas czepiać i czegokolwiek oczekiwać”, zachęcam innych rodziców, do posłuchania tego komunikatu. Co mądrzejsi nauczyciele też go posłuchali [oprócz tych, których trzyma prawdziwa pasja i miłość do dzieci] i już brakuje chętnych do uczenia w zwykłej szkole. Ale nie sądzę, że odpływ uczniów, skłoni co niektórych do przemyśleń, wręcz przeciwnie.
Szkoła w Chmurze zmaga się z wieloma problemami, głównie ze strony rządu, kuratorium, które są spanikowane tym, że tak wielka grupa dzieci rezygnuje z systemowej edukacji. Pod lupą są egzaminy online, co jest dziwne, bo można bronić pracę dyplomową uprawniającą do zawodu zdalnie, ale egzamin w podstawówce z tabliczki mnożenia już jest na to za trudny i zbyt odpowiedzialny. Niemniej, obserwując dyrekcję, od której bije spokój, optymizm i niesamowita wręcz pewność, że idą dobrą drogą, jestem spokojna i podekscytowana drogą, w którą w tym roku wyruszamy.
O tym, jak ta droga wyglądała wcześniej, jak wygląda teraz i jak może wyglądać, rozmawiam z Hanną Stróż, w sieci znaną jako Szalonooka. Zerknij na jej INSTAGRAM, BLOG I FACEBOOK, na Tik Toku znajdziecie ją jako _szalonooka_
A teraz zapraszam do wysłuchania odcinka. Poniżej znajdziecie bardzo luźny, naprawdę luźny transkrypt naszej rozmowy.
[nie mogłam się powstrzymać i popoprawiałam część zapisu, który tworzył się automatycznie, zajęło mi to sporo czasu, ale chciałam, żeby był bardziej czytelny, może nie wierny, bo opuściłam wiele powtórzeń czy wtrąceń, które w rozmowie są normalne, żeby łatwiej się czytało, ale mimo wszystko jest to transkrypcja, nie redagowany prawilnie wywiad, zdecydowanie lepsza w formie do odsłuchu].
Tekst powstał dzięki wsparciu Patronów: Monice Lassaud, Grzegorzowi Wiśniewskiemu, Jadwidze Trojan, Edycie Kubskiej, Agnieszce Adamskiej, Agnieszce Skowrońskiej, Marcie Szałwickiej, Bogumile Urban, Weronice Cierzniak, Marcie Magun, Joannie Bielawskiej, Annie Fronckiej-Zięborak, Magdalenie Norell, Justynie Różańskiej, Klaudii Bułce, Hannie Lech, Marcie Szczepanik. Kolejni wspierający zostaną wyróżnieni w kolejnym tekście <3
A jeśli chcesz zostać moim Patronem i dostawać co miesiąc moje przemyślenia bądź mieć ze mną bardziej regularny kontakt [z patronami prowadzę czasami zażartą korespondencję, a jedna już się ciągnie od maja], to zapraszam:
A jeśli chcesz po prostu postawić mi kawę, zapraszam TUTAJ.
A tutaj transkrypcja:
[powitanie i takie tam]
Hanna była dla mnie ogromnym wsparciem, kiedy usłyszała, że przygoda moich dzieci ze szkołą systemową się kończy, a jako że syn Hani jest w edukacji domowej i w Szkole w Chmurze od kilku lat [tu w tle pianie koguta], była dla mnie ekspertką w kwestii edukacji domowej, która dla nas zacznie się z dniem 1 września… a nie, czekaj 1 września po prostu będziemy nic nie robili 😀
Jeśli jesteście zainteresowani edukacją domową lub dołączeniem do Szkoły w Chmurze, to jest ostatni dzwonek, dlatego że rekrutacja wyjątkowo w tym roku zamyka się ostatniego dnia sierpnia. Nasza rozmowa z Hanią rozjaśni ci trochę, jak to będzie wyglądać.
Joanna: Cześć Haniu, zgadałyśmy się ostatnio na temat edukacji domowej Domowej, bo my, a dokładnie moje dzieci, od września zaczynają naukę w Szkole w Chmurze. Hania była informowana o tym w miarę na bieżąco i dopingowała mi bardzo oraz służyła radą. I powiedz mi jeszcze raz – jak ci jest w tej chmurze, tak skrótowo, bo się zgłębimy za chwilę.
Hanna: Aktualnie bardzo bardzo fajnie, to znaczy Szkoła w Chmurze ma ostatnio, na pewno słyszałaś i pewnie większość ludzi słyszało, ma nie małe problemy. No nie podoba się opcji rządzącej ten system nauczania, bo wychodzi grubo poza schemat i system. Cały czas są tam jakieś unowocześnienia, cały czas są jakieś kombinacje i my jako my, jako rodzina, czujemy się w chmurze świetnie. Natomiast są tam takie troszkę stresowe sytuacje, jak to będzie dalej. Kiedy przenosiliśmy się do Szkoły w Chmurze, a byliśmy już na edukacji domowej, to mieliśmy taką perspektywę przyszłościową, że będzie troszeczkę łatwiej, a teraz nasz rząd, a przede wszystkim minister Czarnek, dąży do tego, żeby Szkołę w Chmurze troszeczkę, powiem brzydko, uwalić i sprowadzić do parteru. Żeby było jak najtrudniej, żeby ludzie nie chcieli się w ogóle z systemu przenosić się na edukację domową.
Joanna: Wiesz, co ja to tak się obserwuję, bo podjęłam decyzję o przyjściu do Szkoły w Chmurze w maju i od maja zaczęły się problemy największe z Czarnkiem. Jakby mi na złość. Chociaż powiem ci, że jak tak patrzę na wypowiedzi, głównie na grupie, no bo ja jestem na tych grupach Szkół w Chmurze, patrząc się na wypowiedzi dyrektorki, to jestem jakaś taka spokojna, taki duży spokój czuję w wypowiedziach dyrekcji.
Hanna: Basia w ogóle jest, mam wrażenie, takim aniołem Szkoły w Chmurze. Zadziwia mnie jej spokój, bo jest bardzo młodą dziewczyną wbrew pozorom, ma malutkie dziecko, ona się strasznie poświęca tej szkole i ja ją naprawdę bardzo podziwiam. Nie wiem, skąd ona bierze czas, energię i nie wiem jakąś taką motywację musi mieć, naprawdę, samozaparcie w dążeniu do zmian, bo to widać że to jest człowiek z pasją przede wszystkim i ona właśnie nas wszystkich uspokaja na każdym kroku. A ja już też na edukacji domowej z moim synem jesteśmy czwarty rok, więc też już jakby mamy spore doświadczenie. Zaczynaliśmy od tej najprostszej drogi, gdzie na edukacji domowej, żebym ci nie skłamała, w całej Polsce było wtedy plus minus 10 000 osób, a jak przychodziliśmy do Szkoły w Chmurze, jakieś dwa lata temu, to w samej Szkole w Chmurze było chyba 1500 dzieci. W tym momencie jest 40 parę tysięcy, także to jest ogromny przeskok po prostu. A im więcej dzieciaków, tym więcej problemów, wiadomo. Szkoła mierzy się nie tylko z tym, że minister Czarnek chce utrudnić działanie, to jeszcze z nawałem dzieciaków, które lgną i które chcą do Szkoły w Chmurze należeć. Tam jest ogrom pracy i ja naprawdę podziwiam i Baśkę i wszystkich, którzy tam pracują, za wytrwałość, cierpliwość, empatię przede wszystkim.
Joanna: Z perspektywy osoby, która dołączyła do Szkoły w Chmurze, ostatnie dokumenty złożyłam w lipcu, powiem ci, że rekrutacja to jest sama przyjemność. Napisałam do nich że słuchajcie, no nie ogarnęłam, wyjechałam i nie odebrałam świadectw. Szkoła miała wysłać te świadectwa, nie wysłała, muszę po nie jechać, nie mam kiedy, bo coś tam. A oni, spokojnie przedłużymy ci czas do końca lipca, spoko, wszystkie inne dokumenty są, luz. Tak miło, tak sympatycznie.
Hanna: Ja mam wrażenie, że ta Szkoła w Chmurze to jest chodząca empatia, oni dlatego mają takie powodzenie też między innymi, że chcą absolutnie każdemu dziecku pomóc, że każde absolutnie dziecko chcą przygarnąć, bo wiedzą, że to jest zupełnie inna historia I że bardzo często szkoła w chmurze i jej podobne bo już zaczęły powstawać podobne twory chmurze to jest często ratowanie życia, tak na dobrą sprawę, tym dzieciakom, to jest ostatnia deska ratunku i cały czas ktoś tam wrzuca post odnośnie tego, co Szkoła w Chmurze, bo mówimy w tym momencie stricte o Szkole w Chmurze, cały czas ktoś wrzuca swoją historię, czy rodzice, czy dzieci, jak Szkoła w Chmurze zmieniła życie, jak uratowała niejedno dziecko, tych historii są dziesiątki.
Mam wrażenie, że to wszystko opiera się na empatii, na takim podejściu do dziecka, do rodzica jak do człowieka. I to jest, mam wrażenie, przede wszystkim sukces tej szkoły, główny sukces.
Joanna: Ja ci powiem, że w czerwcu były jeszcze te warsztaty online i jako że już miesiąc wcześniej złożyłam papiery i dołączyłam do tych grup Szkoły, to moje dzieci mogły w tych warsztatach uczestniczyć. I pierwsze warsztaty syna były z psychologiem o kreatywności. No i syn się krępował pokazać swoją twarz, w ogóle wszedł z mojego zooma, czyli jako Joanna Jaskółka. No i tam oni trochę byli zdziwieni, ale zaczął pisać na czacie, nie pokazywał twarzy w ogóle. Cały czas słuchał i rysował, co tam pani mówiła i w pewnym momencie chciał coś dopowiedzieć – podszedł do mnie i mówi że on chciałby powiedzieć to i to. No to mówię, powiedz to, no ale on się wstydzi, więc ja włączyłam ekran i powiedziałam, że dzień dobry, ja jestem Jaskółka, mój syn się trochę wstydzi pokazać twarz, ale słucha i robi te ćwiczenia i chciałby powiedzieć to i to i ta pani psycholog była tak mega rewelacyjna! Powiedziała spoko, Kosma, machamy do ciebie, jakbyś nie widział, fajnie że w ogóle jesteś, możesz pisać na czacie. I słuchaj, on zaczął pisać na czacie i w ogóle wiesz, dziecko w spektrum autyzmu, które ma lęk przed obcymi ludźmi, tak fajnie na tych pierwszych warsztatach się zaangażował, to ja już wtedy wiedziałam, że stanę na głowie, a tę rekrutację dokończę, bo dla takich ludzi warto. Tym bardziej że na nasze odejście ze szkoły było bardzo smutne.
Hanna: Tak, znałam historię, opowiadałaś, nie wiem jak finalnie stanęło, ale mniej więcej miałyśmy podobne problemy, tyle że mój syn nie ma żadnych diagnoz ale też chodził do szkoły takiej wiejskiej, gdzie no, umówmy się, nawet jeżeli była jakaś tam opinia, to była średnio respektowana i wiejskie szkoły zazwyczaj bo nie chcę wkładać wszystkich do jednego worka, ale często wiejskie szkoły rządzą się nadal swoimi prawami. I powiem ci, że Maks do dzisiaj ma takie doświadczenie, już otwiera się coraz bardziej, ale wciąż jest bardzo wycofany. Ma takie naleciałości z systemu, że boi się odpowiedzieć na pytanie, mimo że zna odpowiedź na. I ci nauczyciele są tak doświadczeni z różnymi dziećmi, że potrafią tę wiedzę z tych dzieciaków wyłuskać. I nie raz było tak, że ze dwa albo trzy razy po egzaminach dzwonili do mnie ze szkoły, wyobraź sobie, dzwoniła pani psycholog, że to nie jest tylko tak, że twoje dziecko ma egzamin, dostaje ocenę i nara. Tylko to jest tak, że Ci nauczyciele i to jest bardzo duży zarzut właśnie jeszcze na marginesie, jeżeli chodzi o Szkołę w Chmurze, że egzaminy są online i te egzamin też między innymi dlatego chcą ukrócić, że nauczyciel ma minimalny kontakt z uczniem, więc jeśli w domu dzieje się coś złego, coś złego dzieje się z dzieckiem, bardzo ciężko nauczycielowi jest to wychwycić podobno. Niby na egzaminach stacjonarnych będzie to łatwiejsze. Z czym się absolutnie nie zgadzam natomiast mówię, że ze trzy razy spokojnie po takich egzaminach dzwoniła do mnie pani psycholog zapytać, jak tam, co tam, czy Maks potrzebuje jakiś konsultacji z psychologiem, czy my nie potrzebujemy czasem, bo on jest taki wycofany, czy on się wstydzi, czy on taki jest na co dzień. Więc jest duże zainteresowanie ze strony nauczycieli i ze strony psychologów w szkole, biorąc pod uwagę ogrom uczniów, jaki mają w tym momencie. To nie jest tak, że my jesteśmy pozostawieni sami sobie, że to jest bardzo komercyjna platforma i szkoła, że idą na ilość, a jakość w ogóle się nie liczy. Absolutnie z tym się nie zgadzam, jest wręcz odwrotnie z mojej perspektywy.
Joanna: Co do tych wiejskich szkół to ja się zgadzam, Ja sama, kiedy dałam orzeczenie o kształceniu specjalnym mojego syna i jak były problemy z jego respektowaniem, to usłyszałam, że to przecież nie jest szkoła specjalna, gdzie w orzeczeniu wyraźnie było napisane, że ta szkoła specjalna nie jest dla mojego syna najlepszym wyjściem i w ogóle dla osoby spektrum autyzmu wysoko inteligentnej. No to ta szkoła specjalna to jest raczej zamknięcie go jak w więzieniu. I gdy rozmawiałyśmy na rozmowie rekrutacyjnej z tymi z psycholożkami, bo mieliśmy rozmowę rekrutacyjną, nie wiem, czy wszyscy mają rozmowę rekrutacyjną z psychologami…
Hanna: Nie, Asiu, jak my przychodziliśmy, to nie było żadnych żadnych rozmów. Złożyłam podanie przez platformę, dosłałam świadectwa, praktycznie od razu miałam odpowiedź, ale w tym momencie zmieniają się cały czas przepisy, Szkoła w Chmurze walczy z ciągłymi kontrolami i cały czas coś tam usprawnia, unowocześnia, próbuje się dopasować do wymogów Ministerstwa Edukacji i próbuje przetrwać, więc być może w tym momencie takie rekrutacje są.
Joanna: Wydaje mi się, że to dlatego, że było to orzeczenie. Fajne było że właśnie otacza się opieką takie dzieci .Także ja byłam bardzo zadowolona i teraz tylko się boję, jak mój rok przyszły będzie wyglądał. Opowiedz mi o tym…
Hanna: Wiesz co, strach chyba jest nieunikniony, ja się bałam, jak przychodziliśmy w ogóle na edukację domową. Ten pierwszy rok, nawet nie rok, bo to było półrocze, bo ja urodziłam w styczniu Alexa, 15 stycznia i 15 stycznia to jeszcze był moment, kiedy potrzebne były zgodne z poradni psychologiczno-pedagogicznej orzeczenie. I dokładnie 15 stycznia urodziłam i 15 stycznia dostaliśmy informację, że ta zgoda na nas czeka. To taka moja nasza symboliczna data była. Kiedy przeszliśmy na tę edukację na drugi dzień chyba czy dwa dni później pojechaliśmy do szkoły, wybraliśmy wtedy szkołę przyjazną edukacji domowej, do szkoły Montessori i był strach w takim sensie, czy damy radę, czy my jesteśmy kompetentni, zwłaszcza ja bo syndrom oszusta, jakieś tam kompleksy i stereotypy przede wszystkim, że jak możesz uczyć swoje dziecko? A przecież potrafisz czytać, pisać, liczyć, masz kompetencje żeby wychowywać swoje dziecko, nikt tych kompetencji nie sprawdza, ale już uczyć podstawowych rzeczy, to już każdy jakieś braki zarzuca ci, że nie dasz rady… Na tej zasadzie później, jak przychodziliśmy do Szkoły w Chmurze, to nadal było coś nowego. To była szkoła, która działała stacjonarnie, to nie był twór, który powstał nagle. Ta szkoła działała stacjonarnie, to było chyba liceum w Warszawie, stacjonarne, i zaczęli właśnie tworzyć platformy do edukacji domowej. Ja o tym wiedziałam w pierwszym roku ich działalności, ale jakoś tak nie byłam przekonana. No bo jak to – egzaminy online, jakaś platforma, a to najprawdopodobniej jest płatne. Jak można dać dziecku całe praktycznie narzędzie i za to nie płacić, jak to może funkcjonować w ogóle, jakim sposobem to ma mieć prawo bytu? Natomiast, jak sama zasiadłam do tej platformy, zaczęłam ją sobie przeglądać i zobaczyłam, jak ona jest intuicyjna, jak prosta, jak łatwo i fajnie przede wszystkim zdobywa się wiedzę, że są warsztaty na różne tematy, nie tylko stricte naukowe, tylko podnoszenie kompetencji dzieci czy społecznych, czy jakieś tam warsztaty ze sztuki, z różnych zainteresowań, że możesz, oczywiście, zadzwonić do szkoły, masz też czat i czy ty, czy dzieci możecie się cały czas ze szkołą kontaktować. W miarę rozwoju szkoły pojawiały się inne opcje i to mnie zaczęło uspokajać. Oczywiście, największy strach jest przed egzaminami, bo to są nowi ludzie, to jest nowa forma… Ja ci absolutnie nie straszę, ja cię na pewno będę uspokajała…
Joanna: Nie mów mi… ja już siedzę na tych forach już trzeci miesiąc i patrzę, zastanawiam się, jak to będzie tak w praktyce… Czyli co – wstajemy o 10:00…
Hanna: O 10:00?
Joanna: Ja w ogóle wstaję o 6:00, ale jak muszę coś zrobić na 8:00, to zawsze zaśpię.
Hanna: To jest fajne właśnie w edukacji domowej, że jest ta wolność i to nie ty dostosowujesz się do szkoły i jesteś pod linijkę i musisz, tylko ten system edukacji domowej dopasowujesz do siebie i do swoich dzieci. Jeżeli twoje dzieci uczą się, na przykład, lepiej, efektywniej rano, to wstajecie sobie rano pod warunkiem, że twoje dzieci wstaną wyspane, że nie będzie na pewno awantur o złe skarpetki, które cisną, o zgubione buty, o jakiś tam strój. Tylko wstajecie, siadacie w piżamie do śniadania na lajciku i wybieracie sobie, czego danego dnia twoje dziecko będzie się uczyło. I nie że bo ty musisz, bo dzisiaj masz sprawdzian, odpada ci cały ten stres. Na samym starcie każdy dzień wygląda lepiej, łatwiej. Natomiast każde dziecko jest inne. My musieliśmy też, zresztą każde dziecko potrzebuje, się na początku odszkolnić, czyli wyjść z takiego schematu, że ty „musisz”, że to jest zadane, że jak nie zrobisz, to będą konsekwencje jakieś takie horrendalne z dnia na dzień, nie ma tego stresu i dziecko się musi tego nauczyć i ty też. U nas to trwało. Później jak przeszliśmy do Szkoły Chmurze to też się tego uczyliśmy, ale było łatwiej, dlatego, że jak należeliśmy do szkoły Montessori, to uczyliśmy się z podręczników. To była jeszcze trzecia klasa podstawówki, więc były ćwiczenia, były książki i lecieliśmy po prostu za podręcznikiem. No i ty masz syna w drugiej klasie, więc ty jeszcze będziesz musiała temu młodszemu troszeczkę będziesz musiała pomóc, czy czy starszy brat mu pomoże. Natomiast później na początku była kontrola straszna, ja sprawdzałam Maksa, a teraz Maks wstaje rano, o której tam się wybudził, je śniadanie i on sobie siada do platformy, sam sobie odpala, sam sobie wybiera temat, ilość czasu, jaki poświęca stricte – u nas to jest dwie godziny tak plus minus. Ale to też to nie jest tak, że siadamy codziennie, to nie jest tak że musisz nadrobić zaległości, odrobić zadania, przepisać zeszyty, tylko jest czas na to, żeby chorować, jest czas na to, żeby mieć słabszy dzień. Materiał w szkole jest po prostu przeładowany. A poza tym dzieciaki idą do szkoły na 8 godzin, jest sprawdzanie obecności, są jakieś durne dyskusje z dzieciakami, bo ktoś tam czegoś nie przyniósł, bo ktoś czegoś zapomniał, a dlaczego, wiesz to jest strata czasu
Joanna: Wiem, dużo czasu się traci na takie pierdoły. Na dojazdy i tak dalej. To jest ogrom czasu który my zyskamy ale ja największą korzyść widzę, bo nie wiem, czy wiesz, ale w Biedronce są przybory szkolne…
Hanna: Tak już dawno nie kupiłam…
Joanna: Ja chodziłam po tej biedronce i tak patrzyłam: o zestaw ołówków – nie muszę kupować. Kolorowe kartki – nie muszę! Bo to zawsze jest, że blok techniczny kolorowy, blok techniczny biały, blok rysunkowy biały, kolorowy – nie muszę. Kupię sobie takie, jak nam się będzie chciało.
Hanna: 16 różnych ołówków o różnej miękkości…
Joanna: Wiadomo, że teraz te pieniądze z 300 plus pójdą na coś innego, bo muszę im jakieś tam miejsce do nauki przygotować, ale i tak wyszłam szczęśliwa z tej Biedronki.
Hanna: To też jest fajne, że dziecko też nie musi, to jest właśnie kwestia indywidualnea. Tak na dobrą sprawę jedyne narzędzie, jakie potrzebują dzieciaki w chmurze, to laptop, bo na laptopie jednak najwygodniej, masz większy ekran. Laptop i internet. I czy ono się będzie uczyło w łóżku w piżamie, czy przy biurku, to już jest kwestia indywidualna. Ale u nas na przykład co do zasady jednak lepiej sprawdzają się konkretne godziny nauki, czyli Maksa nauka jest efektywniejsza rano. Na przykład jest tak, że rano musimy coś załatwić, jedziemy do miasta, no to dobra, to pouczysz się po południu, ale przyjeżdżamy po południu i ja już widzę, że on jest zmęczony, on jest przebodźcowany, że on jak siądzie do tego laptopa, zacznie się uczyć, to to będzie w ogóle bezsensowne, nieefektywne więc mówię, dobra zostaw to, jutro wstaniesz sobie rano na spokojnie. I też tak jak mówisz, miejsce do nauki takie stałe, dlatego, że lepiej mu się skupić w jakiś sposób. Każdy ma jakieś swoje sposoby do nauki.
Joanna: Ja na przykład mogę pisać w każdym miejscu, nie mam tego problemu, jak miałam coś w głowie, to napiszę to nawet w kałuży, na klęczkach napiszę. Ale moje dzieci, tak mi się wydaje, powinny mieć takie jedno stałe miejsce, żeby im się kojarzyło z nauką. Pokój, który im się kojarzy z zabawą i z graniem, i ze spaniem, i już widzę, jak im się będzie chciało tam uczyć. Więc w ogóle tworzę im nowy kącik do uczenia. No ale wiadomo, ja sama wiem, że mam biurko do pracy, a siedzę u siebie w sypialni właśnie.
Hanna: Nie no ja też przecież mam. Mam duży dom, mamy taki pokój gościnny, który miał być moim biurem, biurko zrobiłam, szukałam tygodniami krzesła, wszystko tam miałam szufladki na swoje notesy, no wszystko – raptem 3 razy może tam siedziałam. Bo zazwyczaj na szybko, gdzieś tam właśnie… U mnie najważniejsza jest kwestia ciszy, jak ktoś zaczyna koło mnie biegać, czyli dzieci, to od razu mnie rozpraszają i nie jestem w stanie się skupić.
Joanna: Zauważyłam, że mam to z wiekiem gorzej, im starsze tym gorzej. Jakoś tak razem chyba zaczynałyśmy pisać bloga, tak mniej więcej, i ja nie wiem jak, ja to robiłam, że te dzieci były małe i ja dodawałam te posty.
Hanna: No masz rację. U mnie to było tak, że Maks jest zupełnie inny z charakteru niż Alex, między nimi jest 10 lat różnicy i oni są totalnie inni i Maks na przykład potrafił się zająć sobą. Ja ja poszłam na studia, jak on miał dwa latka, nie wiem jak ja skończyłam w ogóle studia dzisiaj. Jak sobie pomyślę, że miałabym wrócić… Przy Aleksie nie ma takiej możliwości. Raz, że mi brakuje czasu, dwa siły, a trzy cierpliwości. Nie byłabym w stanie się uczyć do jakiegokolwiek egzaminu, kolokwium bo wiedziałabym, że Alex biega ,a on jest po prostu… Maks się potrafił zająć z tobą, Alex potrafi się zająć sobą, ale na mnie. Dom ma prawie 250, 300 metrów, a on wiecznie siedzi na mnie.
Joanna: Dlatego się trochę denerwuję tym rokiem szkolnym, że po prostu po miesiącu odpuszczę. bo nie będzie mi się chciało z nimi walczyć albo że się rozleniwimy, albo że ja się zacznę na nich wściekać, że się nie uczą. Najbardziej to ja się będę musiała odszkolnić chyba.
Hanna: Tak! Tego „a bo czemu tego nie zrobiłeś, a to już niedługo egzamin, a tu deadline, czasu do egzaminu tyle, a masz zaległości a tu tyle jeszcze…”. Natomiast mówię ci, to jest kwestia tego, że materiał szkolny jest bardzo przeładowany i tak jak na przykład niektórzy słyszą że Maks dwie godziny dziennie się uczy to jak to, dzieciaki chodzą na 8 godzin do szkoły, a on tylko dwie godziny dziennie? To trzeba się nauczyć, no może nie nauczyć, to trzeba samemu doświadczyć i przeżyć, żeby to zrozumieć i zobaczyć że da się inaczej.
Joanna: No ale ile trwa lekcja, 45 minut? 5 minut na ogarnięcie się po dzwonku, obecność, ble ble ble, jakieś tam problemy techniczne i na spokojnie z tego się robi nagle 20 minut takiej typowej stricte nauki i połącz to sobie i wyjdzie że w zasadzie można to zrobić szybciej i to bez prac domowych. I o, temat teraz właśnie, że są dzieci w klasie… To jest to o czym rozmawiałam ostatnio z moją czytelniczką, która się spytała, co z kontaktami społecznymi. Czy nie szkoda mi tego, że dzieci nie miały kontaktów społecznych. Ciężko mi było odpowiedzieć, bo moja odpowiedź jest taka, że jeśli moje dziecko przez rok rozwaliło sobie wątrobę i hormony, biorąc lek wyciszający, potężny, bez którego nie mógł funkcjonować w szkole, bo dostawał meltdownów potężnych i od maja nie bierze w ogóle leków, bo nie musi. No to co jest lepsze – kontakty społeczne czy rozwalony organizm? No ale załóżmy, że są dzieci, które nie muszą brać leków, a mieszkają też na wsi, jak ja, i no te kontakty społeczne są trudniejsze i co wtedy?
Hanna: Izolacja społeczna dzieci to jest pierwszy podstawowy zarzut w stosunku do ludzi, którzy przechodzą na edukację domową. Absolutnie każdy z edukacji domowej z takim zarzutem się chociaż raz spotkał i z takim zarzutem musiał zawalczyć, wiesz, zarzucić swoje argumenty. Ja już przestałam walczyć, natomiast mamy większe doświadczenie i powiem, że na początku było troszeczkę trudniej, bo to był nowy temat – edukacja domowa w Polsce – w sensie wiesz, kiedy przechodziliśmy na edukację domową to było ciężej. No bo to było takie trochę nowe i ja się śmieję, że ja we wszystkich tematach przecieram szlaki, bo my jesteśmy ateistami jako pierwsi w rodzinie też nie ochrzciliśmy dzieci, to samo było z edukacją domową, na edukację domową jeszcze nikt w rodzinie u nas nie przeszedł poza nami, natomiast no musiałam z tym walczyć. Z mojego doświadczenia widzę, że teraz jest łatwiej, bo jest coraz więcej dzieci na edukacji domowej, tworzą się różne grupy, spotykają się w całej Polsce, ostatnio było nawet u nas w Rzeszowie spotkanie Szkoły w Chmurze dzieciaków i rodziców. My nie poszliśmy, nie było nas, ale później widziałam zdjęcia tych dzieciaków: była masa, ja myślałam, że tam przyjdzie garstka, kilka osób, a tam było naprawdę dziesiątki osób… Więc kontakty społeczne, moja droga, ja uważam, że w dzisiejszych czasach najgorsze są właśnie w szkole. Dlatego że jest straszna rywalizacja, jest straszny wyścig z szczurów, te kontakty są sztuczne, sztucznie kreowane i nakierowane na właśnie na taką rywalizację między sobą. Nie wiem może niektórzy ludzie lubią rywalizować, ja na przykład nienawidzę. Ja uważam że dla każdego z nas jest miejsce na świecie i ja też wychodzę z założenia, że wokół szkoły się świat nie kręci. Są sąsiedzi, jest rodzina, są znajomi, są wyjazdy. My mamy więcej czasu na to, żeby gdzieś pojechać, poznać nowych ludzi, niekoniecznie z tego ciasnego, skrajnego środowiska, poszerzać możemy horyzonty, są różne różne spotkania, warsztaty, co kto lubi. Dzieciaki wreszcie mają czas wolną głowę i mogą rozwijać swoje zainteresowania i poznawać się rówieśników z centrum tych swoich zainteresowań. Dla mnie to już jest mit. Mit zamierzchłych czasów, a w tym momencie dla mnie to w ogóle nie jest żaden argument. Zresztą wiesz, ja się mimo wszystko bałam, bo cały czas są gdzieś tam mam w głowie ten syndrom oszusta, ale mimo że uważałam, że to jest dla nas i to będzie lepsza droga, to gdzieś tam świtało „a może jednak nie, a może zrobi się ze mnie dzik totalny i już w ogóle nigdzie nie wyjedziemy…” Tymczasem Maks no naprawdę bardzo się otworzył, on się totalnie zmienił, jest zupełnie innym dzieckiem, coraz bardziej śmielszym, wiesz kiedyś nie było opcji, żeby on poszedł do sklepu, coś sobie kupił. Jak przychodził na edukację domową, to miał 9 lat, w tym momencie ma 13, więc już taki podrośnięty nastolatek, który już mnie prawie przewyższa o głowę, ale pójdzie wszędzie sam, wszystko załatwi, gdzie pamiętam, jak chodził do podstawówki, to ja byłam przekonana, że on się chajtnie z mamusią będzie chodził do po urzędach i wszystko załatwiał, bo był tak wycofany i tak się bał.
Joanna. Wiem, o czym mówisz, bo ja ogólnie rezygnacje ze szkoły podpisałam w maju i stwierdziłam, że skoro mają same piątki i szóstki, to co oni tam mają do czerwca robić w tej szkole. Nie było opcji, żeby im ktoś pały z przedmiotu postawił. Na szczęście mam inteligentne dzieci, ale ja już zobaczyłam w maju, jaka jest różnica pomiędzy moim dzieckiem, które w kwietniu chodziło codziennie do szkoły, a dzieckiem w maju. Bo nagle w maju się okazało, że oni potrafią świetnie sprzątać, że oni chcą się nauczyć odkurzania, sprzątania, ja nie otwierałam kur w maju i czerwcu. Oni się tak zaangażowali. To w ogóle inne dzieci. Moja mama się zastanawiała, Jak to się dzieje, że oni są tacy, a ja mówię, mamo, mają przestrzeń w głowie na to. Wcześniej wracali ze szkoły 15:00- 16:00, godzina szybko na relaks, obiad, lekcje do 19:00, o 19:00 kolacja, mycie, spanie, rano wstajemy i taki kierat dzień w dzień.
Hanna: Brak czasu, zmęczenie, przebodźcowanie…
Joanna: Tak! A teraz… oni do Europy ze mną pojechali, wiesz, ja się nie mogę wstydzić za to, jak się zachowywali. Po prostu jeden i drugi mega, ja się nie mogę wstydzić. I teraz oni są bardziej otwarci na poznawanie nowych ludzi niż byli w szkole. W szkole właśnie nie chcieli poznawać. Zresztą, moim zdaniem, siedzenie osiem lat w takiej toksycznej grupie, która się nie zmienia, trochę ryje beret.
Hanna: Ja miałam dokładnie to samo z moim synem. My też widzieliśmy, że na przykład jak chorował dłużej dwa tygodnie, jak on był w domu, to było zupełnie inne dziecko, jak poszedł do szkoły, wystarczył jeden dzień, on wracał i ja po prostu mówiłam, że ja nie wierzę. Wiesz, ja byłam bardzo współpracującym rodzicem, ja chodziłam parę razy w tygodniu…
Joanna: Ja zrobiłam 1000 kilometrów w kwietniu, jeżdżąc tylko do szkoły…
Hanna: Wierzę. No, my mamy podobną historię bardzo, rozmawiałyśmy o tym nie raz, więc ja byłam bardzo współpracującym rodzicem, ja, jak mi się coś zarzucało, przychodziłam, rozmawiałam, pokazywałam swój punkt widzenia, mówiłam że z Maksem można inaczej, że w ten sposób albo inny. No i my sobie rozmawiałyśmy na dywaniku, ja sobie porozmawiałam z Maksem w domu. Było super. Szedł do szkoły. Po godzinie telefon: proszę przyjechać.
Joanna: No wiem, też to miałam, telefonu typu: pani syn leży na podłodze, proszę przyjechać bo leży w drzwiach i nie można zamknąć drzwi, więc ja w samochód, jadę do tego miasta, wchodzę do szkoły, ciągnę syna za ręce, żeby go przesunąć i żeby zamknęli te drzwi, mówię: wszystko, dziękuję, mogę wracać.
Hanna: Mam podobne historie, nawet gorsze, ale nie chcę do tego wracać…
Joanna: No ja też, bo to smutne. Powiem tylko tyle, że moja mama się zastanawiała, co z tymi kontaktami społecznymi, że moje dzieci nie będą miały kolegów, to ja jej powiedziałam tylko tak: mamo przez 5 lat, kiedy mój starszy syn chodził do szkoły, nikt nas nie zaprosił na urodziny, nikt nas nie zaprosił na popołudnie razem. Po co on ma chodzić do szkoły z dziećmi i przebywać z ludźmi, którym na nim nie zależy.
Hanna: Z którymi poza szkołą nie ma żadnych kontaktów.
Joanna: Lepiej spotykać się z ludźmi, którzy chcą się z tobą spotykać.
Hanna: Mieć czas i przestrzeń na poznawanie nowych ludzi.
Joanna: No tak, a nie na zasadzie, chodzę z tobą do szkoły, to cię będę tolerował, bo jesteś w mojej klasie.
Hanna: Dokładnie i to nie są znajomości, to nie są przyjaźnie, to nie są normalne relacje, normalna przestrzeń do budowania relacji, to jest wszystko sztuczne, podsycane właśnie konkurowaniem ze sobą, tym wyścigiem szczurów, kto jest lepszy, kto jest fajniejszy, kto ma coś fajniejszego, co kto przyniósł, kto dostał i tak dalej, i tak dalej.
Joanna: No i średnio mi się chce, żeby moje dziecko przebywało wśród dzieci, które się na przykład wyzywają, bo tam już regularne przekleństwa w tych klasach 5- 6 wchodzą.
Hanna: Ja myślę, że przekleństwa są wszędzie.
Joanna: To znaczy ja sama przeklinam i pozwalam moim dzieciom przeklinać, bardziej mi chodzi o wyzwiska.
Hanna: Wyzwiska… Mnie to, co najbardziej raziło, to co mnie najbardziej u mnie, w mojej szkole zabolało i bolało, to wyzywanie się od downów. Ja miałam wrażenie, że w ogóle nie ma edukacji w temacie inności, mówimy tu także o dzieciach autystycznych, o dzieciach z Zespołem Downa. Dla nich Zespół Downa to jest jakieś debil, można go zwyzywać. Mało tego, opowiem ci historię, bo zapomnę, za chwilę zmienimy temat, to będzie szybko. Ostatnio rozmawiałam z mamą dziewczynki, z którą Maks chodził do szkoły. Była jakaś wycieczka, ja nie byłam świadkiem tej sytuacji, natomiast ta mama i jej córka są bardzo empatyczne i opowiedziała historię, jak oni byli w Warszawie, pojechali na wycieczkę, ze 20 osób z całej szkoły i gdzieś tam było spotkanie właśnie z dziećmi chyba ze szkoły integracyjnej czy coś takiego. Były dzieciaki z Zespołem Downa. Dzieciaki z naszej szkoły podobno podchodziły do do tych dzieci, było pokazywanie palcami, ty downie, ty coś tam, ha ha hi hi. I to, że dzieciaki się tak zachowywały, to jedno, ale dziewczynka opowiadała, że stała nauczycielka podobno obok i nie reagowała, więc wiesz, to mi banie ryje… Takie rzeczy się wynosi z domu, takie rzeczy wynosi się również ze szkoły.
Joanna: No ja właśnie teraz muszę odkszalniać moje dzieci z takich nawyków klasowych, czy z różnych powiedzeń, jakie tam były. Najbardziej mnie bawi akurat w tym kontekście historia, jak jakieś dziecko chciało pojechać mojemu starszemu synowi i powiedziało do niego: „ty aspergerze” , a mój syn: „no tak, mam i co?”.
Hanna: Mnie to boli trochę. Nie obelgi jako obelgi, tylko brak empatii u większości ludzi, takie zero reakcji ze strony starszych, ale mówię, jeżeli w domu tak jest, no to ciężko wymagać tego, żeby miały to dzieci.
Joanna: W szkole nie mamy wpływu na to, z kim nasze dziecko będzie w klasie.
Hanna: Zdecydowanie tak. Ja też na przykład słyszałam, że szkoła jest od nauczania, a od wychowywania są rodzice…
Joanna: Zawsze się odpalam, jak to słyszę. U nas dyrekcja cały czas to powtarzała. Ja się tak odpalam na to i zawsze powtarzam, że do cholery jasnej, to dziecko spędza w tej szkole połowę dnia!
Hanna: Biorąc pod uwagę że 8 godzin jest w szkole 8 godzin śpi, no to już masz 16 godzin, zostaje 8.
Joanna: Ja nie jestem w szkole, nie jestem w stanie wpłynąć na to, co dziecko w trakcie tego pobytu usłyszy, zobaczy. A że jestem samodzielną mamą, jestem z nimi sama i do tego pracuję, no to nie jestem w stanie naprawiać przez 4 godziny błędów i rzeczy, które dziecko usłyszało w szkole, bo ja „jestem od wychowywania”, a jeszcze trzeba zjeść, odpocząć, odrobić lekcje, więc ja jeszcze odwalam pracę za nauczycieli w wolnym czasie.
Hanna: Dokładnie u nas było dokładnie to samo, my o tym rozmawiałyśmy, że Maks wracał ze szkoły było nadrabianie zaległości ze szkoły, później trzeba było odrobić zadanie, później trzeba było nadrobić sferę psychologiczno-pedagogiczną, nauczyć dziecko co wolno czego nie wolno, postawić reprymendę i w pewnym momencie ja się zorientowałam, po co to moje dziecko chodzi do szkoły, po co tym nauczycielom płacę, no wiesz, w cudzysłowie…
Joanna: Ja płaciłam bo moi chodzili do płatnej.
Hanna: Ja nie chcę ujmować nauczycielom, bo ja wiem, że są nauczyciele, którzy z pasją, z powołaniem odwalają tą najgorszą robotę tak na dobrą sprawę, bo wiesz jest jeden nauczyciel na przykład na 10 i musi naprawiać to, co psują inni. Większość nauczycieli może ma wykształcenie pedagogiczne, ale pójść na studia, zrobić dyplom na piątkę, wykuć cały materiał, to jest jeszcze nic. Posiadać wiedzę, którą potrafi się później wykorzystać przy dzieciach, mieć jakąkolwiek empatię, podejście, to jest sztuka. Ja w pewnym momencie się zorientowałam, że moje dziecko idzie do szkoły, wraca przebodźcowane, przemęczone, wkurzone, ja muszę się z nim uczyć, nadrabiać zaległości, odrabiać zadania i przez to on był, wracając ze szkoły, już był zmęczony. Ja go męczyłam jeszcze bardziej, psuły się nasze relacje. To nie był dom, do którego on wracał z radością, wiesz, ciepły obiadek i tak dalej, dziecko przychodzi do takiej swojej bezpiecznej przestrzeni. Tylko przychodził, a tam znowu orka.
Joanna: To nawet nie orka, bo jeśli ja dostaję telefon od pani, że mój syn nazwał jakąś dziewczynkę głupią. I słucham relacji, że słyszała to pani, która była koleżanką matki tej dziewczynki i ta matka tej dziewczynki też była nauczycielką i ta pani która to usłyszała poszła do tej nauczycielki i powiedziała że mój syn nazwał jej córkę głupią, ta nauczycielka uczyła też mojego syna… także to po prostu przedszkole. I ja nasłucham się tych rozmów, tych relacji, że mój syn zrobił, to mój syn zrobił tamto, i odbieram tego syna i po prostu mam ochotę strzelić go w twarz i powiedzieć: Co ty odwalasz gówniarzu? I na starcie jestem wściekła na niego. I mimo że jestem w stanie zrozumieć, z czego wynika to, że on się zachowuje w taki czy inny sposób, ale ta presja tych takich wyrzutów, że to źle zrobił, tego zadania nie miał, tego zapomniał, to zgubił, tu się zdenerwował i słyszysz przez cały dzień całą tę litanię, co się działo w szkole. I ja nie mam ochoty powiedzieć temu dziecku „cześć, kochany synku”, tylko „ ja pierdzielę, weź ty się ogarnij, chłopaku, nie gadam z tobą do 17:00.
Hanna: Dokładnie tak i ja wiem, że ty i ja jesteśmy jakby bardziej otwarte na emocje naszych dzieci, ale większość ludzi, rodziców ma coś na zasadzie jak na wsi „dzieci i ryby głosu nie mają”, jak jak tam dostanie w tyłek, to mu się krzywda nie stanie, a się nauczy i takie takie takie rzeczy. I my wiemy, że emocje naszych dzieci wynikają z czegoś i próbujemy dążyć do tego, z czego to wynika. A przychodzisz do szkoły i słuchasz tych litanii, że twoje dziecko jest takie owakie i próbujesz dojść, dlaczego jest takie i słyszysz, że jakie to ma znaczenie, on on ma siedzieć w ławce jak trusia przez 45 minut, pisać, ma być grzeczny, nieważne, co się dzieje dookoła, nieważne, że ta nauczycielka nie panuje nad swoimi emocjami, ale to dziecko musi. To jest dla mnie niepojęte.
Joanna: Ja przez te dwa miesiące zauważyłam że moje relacje z chłopakami jakoś tak się całkowicie wyrównały, że nie ma już jakiegoś takiego napięcia nie ma. Oni zawsze się migali od obowiązków domowych, a dzisiaj młodszy odkurzał cały dom.
Hanna: Gratulacje! Wystarczyło tylko rzucić szkołę!
Joanna: Słuchaj, to brzmi dziwnie, wiem, ale mówimy o dziecku, które jest w spektrum autyzmu i potrzebuje godziny, żeby odreagować godzinne spotkanie z kolegami. Dla mnie, matki tych dzieci, takie małe sukcesy, to pękanie z dumy.
Hanna: Ja czasami też się zastanawiałam, że może mojemu coś faktycznie jest, może pójdę, może sprawdzę, może, jak przyniosę papier, będzie wiesz lepiej.
Joanna: Czasem jest gorzej…
Hanna: Słyszałam. My mieliśmy jakiś tam papier z poradni psychologiczno-pedagogicznej, prywatnie chodziłam, miał jakieś tam deficyty uwagi i ma do dzisiaj nie jest taki rozkojarzony natomiast trochę próbowałam już tak szukać na siłę. To po prostu kwestia tego, że moje dziecko było trochę buntownikiem, ciekawe po kim, tak swoją drogą, nie potrafił, może nie tyle nie potrafił się dopasować, on nie chciał się dopasowywać do miejsca i rzeczy, które były jakby poza jego percepcją, nie empatią. On po prostu od małego wiedział, że on nie musi w sytuacji, w której coś jest nie tak, nie musi się zachowywać tak, jak ktoś od tego od niego wymaga, on może powiedzieć „nie”, on może powiedzieć „stop”, on może zjeść kanapkę albo napić się w trakcie lekcji, bo akurat naszła go ochota i to jest śmieszne, że pani może, a dziecko nie może nie.
Joanna: Są teorie takie, to znaczy to nie jest teoria, tylko fakt, że są ludzie z cechami spektrum, z cechami ADHD i to wcale nie musi znaczyć, że potrzebują diagnozy, po prostu mają te cechy. Bo ludzie są różni i jest i to jest faktem że tego tych diagno Spektrum jest coraz więcej tych diagnoz ADHD jest coraz więcej dlatego, że mamy coraz lepszą diagnostykę, no i to, że nasze mózgi też się dostosowują do świata. Także ja ci bardzo wierzę, że twój syn tak może mieć, bo tak wiele dzieci ma, tylko albo się tłamszą w sobie, albo w domu odreagowywują. Mój syn do 6 roku życia przez cały etap przedszkolny po przedszkolu półtorej godziny wył mi na werandzie…
Hanna: U mnie było dokładnie to samo…
Joanna: Nie to, że coś mu się stało, tylko on po prostu musiał odreagować to, że on te 8 godzin był w tym przedszkolu, że było głośno, że było dużo dzieci…
Hanna: U nas było to samo, jak wsiadał do auta pytałam go, jak dziś było w przedszkolu, i odpowiedź: Nie mów do mnie, nie pytaj mnie… On był przebodźcowany, rozdrażniony i może coś tam w przedszkolu go zdenerwowało, wydarzyło się o czym nie chciał mówić, ale później dwie godziny musiało minąć, zanim on się wyciszył, uspokoił i zanim byliśmy w stanie o czymkolwiek porozmawiać…
Joanna: Z naszej rozmowy wynika, że tylko dla dzieci potrzebujących większej uwagi jest Szkoła w Chmurze…
Hanna: Właśnie też miałam powiedzieć, że troszkę zeszłyśmy z tematu.
Joanna: No bo z tego, co czytam i widzę na tych forach, to tam jest, mimo wszystko, większość takich dzieci, które dobrze sobie radziły w szkole, takiej systemowej, i sobie radzą teraz w chmurze.
Hanna: Zdecydowanie tak. Ja mam takie spostrzeżenie, że edukacja domowa, nie tylko Szkoła w Chmurze, ale edukacja domowa, jest przede wszystkim dla ludzi z bardziej otwartymi umysłami, którzy nie chcą żyć w schematach, nie potrafią żyć w schematach, nie lubią schematów, którzy szukają swojej drogi, którzy są bardzo indywidualni, to znaczy wszyscy jesteśmy indywidualistami, tylko niektórzy się bardziej dopasowują, potrafią się dopasowywać z różnych powodów i względów, a niektórzy nie chcą chcą. Chcą być sobą i mają do tego prawo i edukacja domowa na to pozwala, dzięki temu mogą się rozwijać, mogą bardziej skupić się na swoich pasjach, na rozwijaniu swoich pasji, mają czas na podróżowanie, są dziewczyny, które wygrywają jakieś konkursy skrzypcowe, są sportowcy i to nie jest to, że oni mieli jakieś właśnie zaburzenia, po prostu chcieli mieć więcej czasu na to, żeby poświęcić się swoim pasjom. Jest dziewczyna, która napisała książkę…
Joanna: Ja dzisiaj widziałam dziewczynę, która pojechała jako aupair do Ameryki, uczyła szkołę w Szkole w Chmurze. To jest niesamowite, nie mogłaby tego zrobić w typowej szkole, a tutaj to zrobiła, i nie dość że zarobi pieniądze, to jeszcze skończy szkołę, to jest świetne.
Hanna: Edukacja domowa przede wszystkim daje niesamowitą wolność i wolność taką, że masz więcej czasu, możesz podróżować, ale też wolność taką emocjonalną, to jest dla mnie wiesz największy plus edukacji domowej.
Joanna: No ja jestem to niby influencerką, ty też, dostajemy propozycję od hoteli różnych, które nas zapraszają i ja w zeszłym roku dostałam sporo takich zaproszeń i z żadnego nie skorzystałam. No bo przecież w poniedziałek będzie szkoła, jak my wrócimy w niedzielę, ja ich do szkoły nie puszczę, bo będą rozwaleni i tak trzeba będzie ich odbierać po godzinie.
Hanna: My jesteśmy na przykład osobami, które strasznie lubią podróżować, ale nie lubimy podróżować w sezonie, jak podróżujemy gdziekolwiek, to wybieramy takie miejsca, gdzie nie ma ludzi , czy w sezonie, czy poza sezonem, jakieś takie pipidówy, uciekamy od ludzi, uciekamy od zgiełku, fajnie się zgubić w takich wiesz pipidówach, jakichś tam uliczkach, zobaczyć taką codzienność…
Joanna: Ja też wyjeżdżam z chłopakami tak po prostu po okolicy pojeździć, popatrzeć co tam w naszych okolicach się pozmieniało…
Hanna: Ja jestem trochę taką romantyczką marzycielką, lubię ludziom do okien pozaglądać. Nie że jestem wścibska, tylko ja zawsze mam, w szkole też tak miałam, że wyglądałam przez okno i jak zobaczyłam kogoś, to sobie dopisywałam historię i tak samo mam z oknami, jak przejeżdżam gdzieś samochodem wieczorem, widzę, że pali się światło, to sobie dopisuje historię, jak jadę gdzieś po takich zadupiach, zaglądam za płot i myślę, co tu się wydarzyło i jak ta rodzina żyła przed laty . Dzisiaj sprzątałam skarpę za swoim płotem, sprzątaliśmy skarpę po poprzednich właścicielach działki, gdzie były zakopywane śmieci w workach z dekad po prostu z jednej strony poszłam tam entuzjastycznie, że my to posprzątamy, a w pewnym momencie straciłam jakąkolwiek nadzieję, opadłam z sił i jak wyciągaliśmy jakieś takie stare garnki jeszcze przedwojenne, to zaczęłam sobie w głowie odpalać jakąś tam historię do tego garnka. Także ja jestem straszna w tym temacie…
Joanna: Ach, ja bym chciała takie stare garnki poznajdywać, bym sobie na płocie pozawieszała…
Hanna: No, u ciebie by to pasowało… U mnie jest trochę nowoczesny dom, ale u ciebie faktycznie by pasowało.
Joanna: No dobra, czyli mówisz, że damy radę we wrześniu…
Hanna: Zdecydowanie dacie radę, macie nas i macie całą Szkołę w Chmurze, która jest bardzo fajną społecznością. Przyciąga takich fajnych ludzi, którzy się wspierają, pomagają sobie i myślę, że nie będziecie mieć najmniejszego problemu, zwłaszcza że ty masz bardzo mądre dzieci. Moja rada jest taka, że dajcie sobie czas i pozwólcie sobie na lenistwo. To wam najlepiej zrobi, bo wiesz, jak masz mądre dzieci to to nie jest kwestia tego, że one się nie nauczą, tylko może kwestia tego, że nauczą się po prostu chwilkę później. A podejrzewam, że zanim się odszkolnicie, to trochę minie i na pewno będziecie potrzebowali też, żeby odpocząć, rozładować emocje, oduczyć się tego systemowego „muszę” i później pójdzie z górki. O tym Jestem w ogóle przekonana.
Joanna: A powiedz mi, jak będzie wyglądał początek roku szkolnego? Jakoś go będziecie świętowali?
Hanna: Nie. On będzie wyglądał dokładnie tak, jak nasz dzisiejszy dzień w zależności od pogody – trzeba będzie skosić trawę, pojechać na zakupy, o szkole w ogóle na samym początku września nie będziemy myśleć, chociaż Maks idzie teraz do siódmej klasy, dochodzi nam fizyka, chemia i dodatkowy język, więc musimy troszeczkę sobie to rozplanować, bo na przykład nie wiem, jaki wy planujecie, to znaczy jeszcze pewnie nie planujecie, system nauki. My na początku uczyliśmy się wszystkiego i zdawaliśmy egzaminy na samym końcu roku, a w tym roku uczyliśmy się po dwa przedmioty i po półtora miesiąca, maksymalnie dwóch, Maks zapisywał się na egzaminy i zdawał dwa, czyli tak wiesz, blokowo.
Joanna: Jak rozmawiałam o tym z synem, to on stwierdził właśnie, że chciałby tak po przedmiocie, że się nauczy przedmiotu i zda. On jeszcze uwielbia historię, więc on by się chciał do olimpiady historycznej przygotowywać w międzyczasie jeszcze…
Hanna: W Szkole w Chmurze jest najlepszy nauczyciel w ogóle w Polsce historykiem, nie pamiętam, jak on się nazywa, Staroń chyba.
Joanna: Tak, Przemek Staroń, cieszymy się z tego. Syn ma fascynację historią, w wakacje ogarnął historię Francji, teraz weszliśmy w Serbię… No powiem ci jest ciężko, jeśli się nie interesujesz historią, a ja nienawidziłam historii od zawsze.
Hanna: Ja też ja też nienawidziłam i to jest też fajne, bo ja się nie historią zainteresowałam dopiero jako dorosła. U mnie działa to trochę też tak, że jak z Maksem zaczęłam się uczyć do egzaminów na edukacji domowej… ale czekaj, to jest też fajny temat, skąd ludzie na edukacji domowej, którzy nie mają kompetencji, posiadają wiedzę, żeby uczyć swoje dzieci. Kiedyś się szło do biblioteki, mozolna praca, szukanie książek, teraz wchodzisz do internetu jest wszystko. Słuchaj, są nauczyciele którzy nagrywają swoje kanały, cały materiał szkolny z każdego przedmiotu znajdziesz na youtube.
Joanna: Wracamy po problemach technicznych. Rozmawiałyśmy o tym, że jednym wystarcza podręcznik, który moim zdaniem nie jest taki zły, a ty mówiłaś że twojemu Maksowi to totalnie nie podeszło i chciałaś chyba powiedzieć, jakich rzeczy używacie, żeby się dokształcić.
Hanna: U nas podręczniki się nie sprawdzały, może to było jeszcze kwestia tego, że on dłużej się może uczył czytania ze zrozumieniem, bo nie był w stanie się skupić, potrzebował czasu. Dla niego książka kojarzyła się z czymś no takim „bo muszę”, czytał, żeby przeczytać i może dlatego u nas się to na początku nie sprawdzało. Więc ja zaczęłam szukać alternatywnych rozwiązań i znalazłam wtedy różne kanały na YouTubie, które prowadzą nauczyciele z absolutnie każdego przedmiotu i cały materiał szkolny można na YouTubie znaleźć, każdy temat fajnie wytłumaczony, wiadomo jeden nauczyciel to nagrywa fajnie, drugi gorzej, mniej ciekawie, ale każde dziecko znajdzie dla siebie jakiś taki ciekawy kanał, który go przyciągnie i który w ciekawy sposób da jakąś tam wiedzę. W jednych to zaszczepi bardziej pasję i gdzieś tam zainteresuje, może jakąś odkryje w sobie smykałkę do danego przedmiotu, tak jak tu rozmawiałyśmy wcześniej, że ja wynajdując te kanały znalazłam kanał Historia w pigułce i w pewnym momencie tak się wciągnęłam sama, że składałam pranie i słuchałam tego kanału i zaczęłam się zastanawiać, kto się do tego egzaminu przygotowuje, czy Maks czy ja.
Joanna: Mój syn znalazł Lekcję Historii Miłosza Szymańskiego na Spotify, przesłuchał po dwakroć cały podkast i się wkręcił jeszcze bardziej w historię. Jeśli chodzi o naukę, to na przykład u nas tak się sprawdzało, że starszy syn z historii dostawał zakres tematów i jakie pytania mogą być zadane i on w podręczniku czy gdzieś w internecie szukał odpowiedzi na te pytania i to czego nie wiedział, to co mu zajmowało mu bardzo dużo, żeby zapamiętać, zapisywał sobie na kartce na takiej mapie myśli.
Hanna: Okej, czyli wy umiecie w mapę myśli. U nas właśnie totalnie się nie sprawdzają takie zapiski, nam się to gubi. Maks jest w ogóle wiesz roztrzepany, te kartki nam się też gubią.
Joanna: Nam też się gubią, tylko mój starszy to, co zapisze, to zapamiętuje.
Hanna: Okej, w ten sposób.
Joanna: No prostu to, co zapisze, to zapamiętuje i jemu prościej, jak zapisze to mu łatwiej się skupić, bo kojarzy mu się nauka z tym ruchem ręką, ma jakieś tam zajęcie.
Hanna: Rozumiem, Maks z kolei jak ogląda, buduje z Lego. Jeżeli chodzi o Lego to on takie rzeczy tworzy… i do dzisiaj Siedzi i jego to wycisza i ja nie wiem, jak to on to robi bo mi się zawsze wydawało, że nie jest w stanie się skupić wiesz na budowaniu z Lego i na wyłapywaniu informacji z danego filmu, który mu tam zapuszczam, a okazuje się że nie, właśnie jemu to pomaga. Budowanie z LEGO łączy sobie z tym filmem i to u nas się sprawdza świetnie i to właśnie pokazuje też, jak różne są dzieci i jak różnych sposobów nauki potrzebują. A dzieciaki w szkole systemowej: tablica, nauczycielka jedzie raz dwa trzy i wszystkie mają się nauczyć tak samo.
Joanna: Mój młodszy syn z kolei, jakby miał zapisywać cokolwiek, to by odleciał z nerwów.
Hanna: Wracamy do podstawy. Szkoła w Chmurze, edukacja domowa, daje wolność wolność na sposób nauki, wolność rozwijania siebie przede wszystkim w dowolny sposób, w taki, który tobie odpowiada, a nie taki, który ktoś ci narzuca, do którego ty z różnych względów, nie jesteś w stanie się dopasować .
Joanna: No i pięknie, tak ładnie to powiedziałaś. No nic, za chwilę wrzesień i to jest ostatni miesiąc, czyli sierpień, kiedy można się w ogóle zapisać do Szkoły w Chmurze, bo do edukacji domowej można przejść w ciągu roku chyba normalnie, z miejsca.
Hanna: Póki co, z tego co ja wiem, tak można w ciągu roku nadal przechodzić na edukację domową, natomiast to trzeba cały czas monitorować, bo to cały czas bardzo bardzo szybko się zmienia. Natomiast, jeżeli chodzi o Szkołę w Chmurze to to jest bardzo istotna informacja. Dlatego też w tym momencie nagrywamy ten podcast, że Szkoła w Chmurze od tego roku nie przyjmuje nowych uczniów w ciągu roku, chcą się skupić na uczniach, którzy już w szkole w chmurze są, a nie nie rozpraszać swoich zasobów na różne jakby tematy, bo jest ich sporo i uczniów, i tematów do ogarnięcia. W związku z tym, jeżeli macie taką chęć, potrzebę, czujecie ten system, no to do września możecie się jeszcze zapisać do Szkoły w Chmurze .
Joanna: Mi się wydaje, że w ogóle Ministerstwo to chce rybę psującą się od głowy naprawić od ogona.
Hanna: Ja mam wrażenie, że tam w ogóle żadnego naprawiania nie ma, szkoła systemowa ma takie braki i tam trzeba tak przysiąść i tyle rzeczy naprawić i zamiast się na tym skupić, to się czepia ludzi, którzy próbują się z tej szkoły ratować.
Joanna: Tak jak ci mówiłam, mój syn zeszły rok przeszedł na bardzo silnych lekach, żeby w ogóle mógł funkcjonować w szkole i jak ja wam wybrać z zszargane zdrowie mojego syna, hormony, wątrobę, nerki i tak dalej a jego zdrowie, no to wybór jest dla mnie prosty.
Hanna: Ale wieszm dlaczego. Bo system edukacji, według mnie, należy zaorać tak jak jakieś pole i wszystko zbudować od nowa. To jest w ogóle praca od podstaw, od pierona pracy. W ogóle doceń, że staram się nie przeklinać bardzo.
Joanna: Doceniam, w ogóle spotkałam się z czytelniczką przed naszą rozmową i strasznie przeklinałam i ona tak mówi, czy czy ja tak zawsze przeklinam, a ja że nie, tylko przed nagrywaniem, żebym na podcaście nie przeklinała.
Hanna: Rozumiem. Jeżeli chodzi o system edukacji, wszystko należy zaorać, zbudować od nowa, a edukacja domowa jest taką społecznością, która te wszystkie błędy systemu widzi i punktuje na każdym kroku, buntuje się, ucieka z tego systemu i nie jest podatna na tę całą manipulację Ministerstwa Edukacji i w ogóle naszego rządu pięknego, wspaniałego. Więc rząd skupia się na tym, żeby niszczyć to, o co my chcemy budować. Reszta niech tam się kisi w tej w tym systemie, skoro są podatni, skoro się nie buntują, skoro jakby chcą w tym siedzieć. No to zostawmy ich niech to dalej kiśnie i się psuje, a my zniszczmy to, co fajnego budują inni, bo oni są przeciwko nam i punktują, i pokazują nasze błędy i tak mi się wydaje że o to przede wszystkim chodzi.
Joanna: No, faktycznie, jak Ministerstwo widzi, że dzieci w edukacji domowej są takie spełnione i tak dalej, może i być im przykro, że wszyscy na systemową szkołę ciągle się narzekają.
Hanna: Słuchaj to nawet nie chodzi o spełnienie i szczęście naszych dzieci tylko tu chodzi o to, że te dzieci po prostu są mniej podatne na manipulację i myślą samodzielnie i później będą rosły z nich być może mądrzejsze głowy naszych państw, które naprawią też w którymś pokoleniu naszą politykę.
Joanna: Słuchaj, bo ja przed tym, jak zaczęłam się interesować edukacją domową, to miałam wrażenie, że w edukacji domowej to są same takie oszołomy typu płaska ziemia i tak dalej i dopiero jak zaczęłam się tym coraz bardziej interesować, widząc co się dzieje z moim dzieckiem, to ja zauważyłam, że w tej edukacji domowej są naprawdę bardzo wykształceni ludzie i tacy sensowni.
Hanna: Tak, zdarzają się tak zwane oszołomy, jak wszędzie, natomiast ja też mam takie spostrzeżenia, mam wrażenie, że to są bardzo wykształceni, bardzo mądrzy, empatyczni ludzie z dystansem do pewnych rzeczy, a jeżeli w coś wchodzą tak całym sercem, w jakimś temacie się wymądrzają, to mają mają wiedzę i doświadczenie. To nie jest tak, że spisek rządu, bo mi się wydaje, bo Ciotka Klotka od mojego sąsiada coś tam powiedziała, a ja powtórzę. Zdarzają się wyjątki, ale tu zazwyczaj za człowiekiem idzie wiedza i doświadczenie.
Joanna: Tak jeszcze wrócę do tego rządu, bo ktoś skomentował, że w edukacji domowej były kiepskie wyniki matur, to ja tak tylko przypomnę, że skończyłam dwa kierunki studiów, zapisuję się w tym momencie na trzeci, jestem na razie na liście rezerwowych, a moje wyniki matur wcale nie były super idealne.
Hanna: Nie wiem, skąd ty masz siłę, czas i ochotę na to, natomiast ja też ja też byłam strasznym średniakiem zawsze w szkole i to też wynika z różnych rzeczym, podejrzewam u siebie ADHD, nie byłam w stanie się skupić, nie notowałam na lekcji, ale też miałam bardzo słabych nauczycieli, którzy też nie byli mnie w stanie zainteresować, przekazać wiedzy, więc moje wyniki też były średniawe i jedyne te przedmioty, które były moim jakimś tam konikiem, pamiętam, że miałam taką nauczycielkę, jedną z wielu z polskiego, która była zachwycona moim piórem i ona ona była przekonana, że ja będę jakąś pisarką. Jeszcze pisarką nie zostałam.
Joanna: Ja miałam czwórkę z matury z polskiego, a od 10 lat żyję z pisania. No i co te wyniki matur mają znaczyć, dla mnie nic nie znaczyły. Chodzi o to, żeby te pasje mieć ze sobą, w sobie. I co najlepsze ja tej czwórki nie dostałam za brak nie wiadomo jakiej wiedzy, tylko za 4 przecinki.
Hanna: Ja sobie próbuję przypominać… ja miałam tróję na maturze z pisemnej, z ustnego chyba miałam czwórkę. Natomiast moja nauczycielka polskiego była zachwycona moim piórem i ona mi tak dodała skrzydeł do tego, że może faktycznie to, co piszę, ma sens. Natomiast idziesz później na maturę, piszesz, podobno masz świetne pióro, a tu przecinki i kropki. No może nie kropki, kropki to w miarę każdy potrafi, ale przecinki…
Joanna: Wielu ludzi nie potrafi wielokropka używać…
Hanna: Teraz ludzie coraz gorzej piszą, dlatego że mamy przecież słowniki w telefonach, niektóre poprawiają błędni, tyle co ja walę byków przez słownik…
Joanna: Słuchaj, jak ja widzę, jak ktoś stawia spację przed kropkami czy przecinkami to mnie normalnie aż strzela.
Hanna: Ja już przestałam na to zwracać uwagę, bo bardziej od tego, że ktoś stawia spację przed przecinkiem, denerwuje mnie, jak ludzie po chamsku zwracają innym uwagę na to, że właśnie piszą z błędami w internecie. To mnie bardziej denerwuje, więc znowu zbaczamy z tematu, w każdym razie moje wyniki matur też nie były super.
Joanna: Ja nie zdałam na polonistykę za pierwszym razem, dostałam się dopiero, kiedy skończyłam w inny kierunek studiów i od 10 lat utrzymuję się z pisania, te wyniki matur o niczym nie świadczą, nie zaważyły na moim życiu, ponieważ to, co mi się udało zachować, to udało mi się zachować tę pasję do pisania i to wydaje mi się wielkim osiągnięciem. I wydaje mi się że taka systemowa szkoła, mimo wszystko, zabija tę pasję. Mój syn, który był zawsze dobry z geografii, przerzucił się na historię, bo geografia go troszeczkę do siebie zniechęciła w szkole.
Hanna: Wiesz co, to jest jeszcze jedna rzecz, której oducza edukacja domowa, że ocena o niczym nie świadczy. Dzieciaki w edukacji domowej wreszcie zaczynają czuć, że to jak ocenia cię inny, na jaką ocenę ocenia cię inna osoba, nauczycielka, ktokolwiek ze szkoły czy ktokolwiek w życiu o niczym nie świadczy. I nie determinuje tego, kim jesteś. Tego uczą się dzieciaki, to że ty masz trójkę z polskiego czy z geografii, nie znaczy, że jesteś głupi. To znaczy, że po prostu z jakiegoś powodu dostałeś tyle i tyle punktów, o czymś nie pomyślałeś i w danym momencie twojego życia miałeś gorszy dzień, na przykład byłeś chory i się nie nauczyłeś w tym momencie, w tym dniu tej konkretnej rzeczy i w tym momencie dostałeś taką ocenę. Przede wszystkim to, czego uczy też edukacja domowa, to oducza bycia ocenianym i poddawania się tej ocenie.
Joanna: Jeszcze mnie naszedł temat, ostatni, ale warto go poruszyć, czy edukacja domowa jest dla wszystkich.
Hanna: Taaak, ja na początku, jak przeszliśmy na edukację domową, troszeczkę się zachłysnęłam i uważałam, że tak. Natomiast to był moment, kiedy, tak jak ci powiedziałam, na początku tych dzieci w Polsce była garstka 1000 czy 1500 w całej Polsce i to były dzieciaki i rodziny pasjonaci, totalnie przeciwnicy systemu, więc jak ja się spotykałam z tymi rodzinami na egzaminach, to uważałam, że absolutnie tak, edukacja domowa jest dla każdego. To było trochę zamknięte grono i uważałam, że pewnie wszyscy się sprawdzą. Natomiast w momencie, kiedy my przeszliśmy do Szkoły w Chmurze, to był czas covidu i dzieciaki wtedy zaczęły przez tę zdalną naukę zlatywać do chmury, to już nawet wtedy nie chodziło o zmianę systemu na edukację domową, tylko chodziło o zmianę nauki zdalnej na naukę w chmurze, że z tych z dwóch chmura faktycznie dawała lepsze wyniki i była bardziej efektywna dla rodziców, więc stąd bardzo dużo dzieci znalazło się w chmurze tak szybko, lawinowo i nie jestem przekonana, że wszystkie te dzieciaki nadają się do chmury. Nie wiem czy te dzieciaki wszystkie zostały w chmurze do dzisiaj. Myślę, że część wróciła do systemu. Natomiast myślę, po tych paru latach bycia w edukacji domowej, że edukacja domowa jest dla ludzi, którzy inaczej patrzą na świat, chcą inaczej patrzeć na świat, którzy mają otwarty umysł, którzy chcą i mają czas poświęcić swoim dzieciom. Bo to nie jest tak, że przeniesiesz dziecko na edukację domową, dasz mu książkę, dasz mu Szkołę w Chmurze, powiesz: ucz się i do widzenia. Tu jednak poświęcasz trochę tego czasu, gdzieś tam jest kontrola. To, o czym na przykład nie powiedziałam, u mnie Maks w tym momencie sam się uczy, ale jak się uczył na początku z podręczników, to ja to musiałam kontrolować, sprawdzać jego wiedzę. W tym momencie, jak uczy się w Szkole w Chmurze przez platformę, to on ma konto ucznia, a ja mam konto rodzica. Wchodzę sobie na to konto ucznia czy rodzica i sprawdzam ile tematów przerobił, ile kart pracy ma zrobionych, na jakim poziomie wiedzy te karty przerabia, Bo to nie jest tak, że on sobie poklika, cokolwiek kliknie i ma zrobione. Musi wyszukiwać informacje, znajdować w dobre odpowiedzi i dzięki temu ma z danej karty pracy więcej procentów i to mi pokazuje, że on się starał, wyszukiwał te informacje i nie robił tego na chybił trafił, żeby tylko tę kartę przelecieć. Widzę, kiedy i ile zrobił, więc mam nad tym większą kontrolę, jest mi łatwiej niż jakbyśmy siedzieli nad książkami. Ale nadal jakiś czas muszę temu poświęcić. No i nie każde dziecko, tak jak rozmawiałyśmy, nie odnajdzie się w tym systemie edukacji domowej, dlatego że każde dziecko jest inne, tak jak gadamy cały czas o tym, że twój się będzie uczył z książki, a mój z YouTuba, twój potrzebuje zapisywać, a mój może sobie robić coś tam z klocków, są dzieci które będą potrafiły siąść zorganizować sobie pracę, być konsekwentnym, tu nie trzeba dużo samodyscypliny czy samozaparcia, ale jednak potrzebne jest minimum, żeby się uczyć, bo konsekwencją jest to, że on nie zda egzaminu, jak nie zda jednego egzaminu, nie zda drugiego i będzie miał poprawkę, jak na poprawkę się nie przygotuje, to obleje rok. Są dzieci, które tego nie będą potrafiły zrobić i dla nich taka taki system od – do, taka narzucona dyscyplina, będzie lepszym rozwiązaniem. Więc odpowiadając w skrócie na twoje pytanie: nie uważam w tym momencie, że to jest szkoła dla każdego.
Joanna: Też widziałam na tej grupie Szkoły w Chmurze ludzi, którzy odchodzili od edukacji domowej właśnie, ale nie odchodzili z nienawiścią czy z jakimś nerwem… bardzo dziękowali za ten rok ze szkołą i decydowali się właśnie na powrót do systemu niezawiedzeni, z nowym doświadczeniem i tak mi się to fajnie czytało. Zastanawiam się, natomiast, jakie ja bym miała podejście do Szkoły w Chmurze, gdybym pracowała w biurze od 8:00 do 17:00 i miałabym młodszego syna zostawić samego i mu zaufać.
Hanna: To jest też ta kwestia twojego uprzedzenia i tego że ty pracujesz od 8:00 do 17:00 i też się przyzwyczaiłaś do tego swojego systemu i ty jakby przez swoje doświadczenie możesz chcieć narzucić swojemu dziecku że tak będzie lepiej. Brak zaufania to też jest kolejna sprawa, natomiast znam dużo osób, które pracują od 8:00 do 16:00 czy do 17:00 ,a ich dzieci są na edukacji domowej i się uczą same. To nie jest to powiedziane ,że ty musisz być w domu i musisz być pod ręką i musisz cały czas kontrolować, możesz pracować! No ale to jest kwestia tego systemu, który sobie wypracujecie z dzieckiem, czy twoje dziecko ma na tyle samodyscypliny., że jak ty będziesz w pracy, to siądzie do tej nauki, mimo że mamy w domu nie ma. Chciałam wrócić jeszcze do tego, czy Szkoła w Chmurze jest dla wszystkich i powiedziałam ci, że uważam, że nie, podałam ci argumenty, natomiast kiedy ktokolwiek mnie pyta, czy jego dziecko się odnajdzie w Szkole w Chmurze, to ja zawsze mówię: dopóki nie spróbujesz tego, się nie dowiesz. Ja ci nie mogę powiedzieć, czy się odnajdziesz. Znaczy jeżeli chodzi o ciebie, o konkretną osobę, to uważam że tak, że masz mądre dzieci, masz trochę czasu, żeby jednak przysiąść z nimi i przede wszystkim te argumenty typu sfera emocjonalna twoich dzieci, to jest największy plus edukacji domowej, więc ja myślę że że wy akurat, jako rodzina, się odnajdziecie. Natomiast jeżeli chodzi o innych: dopóki nie spróbują, to się nie dowiedzą. I ja zawsze powtarzam, że przejść na edukację możesz w każdej chwili. W każdej chwili możesz wrócić do systemu, to nie jest droga w jedną stronę, to jest doświadczenie. Jeżeli masz gdzieś tam z tyłu głowy, że system nie jest dla ciebie, że chcesz spróbować, ale masz milion wątpliwości, bo ktoś tam coś powiedział, bo są te stereotypy, które wszyscy tam dookoła powtarzają, to jedynym rozwiązaniem, jaki możesz sobie zaserwować, to spróbowanie i sprawdzenie, czy to jest dla ciebie, a nie pytanie się kogoś…
Joanna: Kto ma inne doświadczenie, inną perspektywę…
Hanna: Dokładnie tak.
Joanna: Bo też, jeśli masz dwójkę dzieci i małe mieszkanie… Moi synowie są zachwyceni na przykład tymi zajęciami, warsztatami, które są organizowane przez cały tydzień, ich jest po kilka dziennie, i kilka razy w czerwcu było tak, że jeden miał zajęcia o tej samej godzinie co drugi i na szczęście mam piętro i jeden może na górze sobie słuchać, a drugi na dole. Ale od razu sobie myślałam, a co by było, jak myśmy dalej mieszkali na tym parterze, jakbyśmy to ogarnęli, że jeden ma to, drugi to i się muszę odzywać, bo wiadomo, mogą se włożyć słuchawki, ale jeden mówi, drugi mówi i jeszcze ja pracuję w tym wszystkim.
Hanna: To jest to co mówię. Dopóki nie spróbujesz i nie sprawdzisz u siebie, przy swoim stylu życia, przy swoim dziecku przy jego charakterze, samodyscyplinie i wielu innych czynników, to się nie dowiesz. Ja mam duży dom, dwa piętra, kilka pokoi i teraz mam jeszcze nawet domki, więc moje dziecko, jak nie tu, to znajdzie sobie gdzie indziej kąt, twoje dziecko będzie się uczyć z książek, moje z YouTube. No nie da się odpowiedzieć jednoznacznie, trzeba sprawdzić na sobie.
Joanna: Ale to jest też piękne, że mamy tę możliwość sprawdzenia, przygotowania się. To też trochę jak nauka jak na studiach, mi to bardzo przypomina naukę jak na studiach. Na studiach też się podobnie uczymy, słuchamy wykładów takich ogólnych, a potem musimy sobie tamtą wiedzę poszerzyć w domu, jakiś tam materiał opanować, to jest takie duże ćwiczenie na przyszłość dla naszych dzieci. Jestem podekscytowana. Czekam z niecierpliwością, jak to będzie wyglądało. Trochę przestraszona, ale też podekscytowana. No bój się i działaj.
Hanna: Tak dokładnie.
Joanna: Jeśli ktoś z was poczuł się zachęcony, żeby spróbować nauki w Szkole w Chmurze, to sierpień jest ostatnim momentem, żeby jeszcze do tej szkoły się zapisywać. Na początku września jest zamykana rekrutacja. I nie, Szkoła w Chmurze nas nie sponsoruje, jesteśmy ambasadorkami.
Hanna: Tak, samozwańczymi ambasadorkami. Ja przyklaskuje tym działaniom, które oni cały czas czynią, jestem pełna podziwu do tego co oni robią, na jaką skalę, z jakim ogromem pracy muszą się mierzyć w tym momencie i dlatego właśnie też podjęli taką a nie inną decyzję i od września w ciągu roku niestety nie będzie rekrutacji, dlatego że chcą swoją uwagę, czas i energię dzieciom, które już w Szkole w Chmurze są, a nie rozpraszać się na rekrutację. I to jest bolesne dla nich, bo z tego co Basia, dyrektorka, się tam wypowiadała, to to, co ją najbardziej boli w tej sytuacji, to że na pewno będzie dostawała dziesiątki wiadomości, że Szkoła w Chmurze jest ostatnią deską ratunku dla wielu dzieci. To jest przykre, że niestety musieli podjąć taką decyzję, więc jeżeli chcecie to macie jeszcze te ostatnie dni, do końca sierpnia możecie się zapisać do Szkoły Chmurze, co ja ze swojego doświadczenia bardzo wam polecam.
Joanna: Ja również bardzo polecam spróbowanie – sama rekrutacja, już sama rozmowa z tymi ludźmi, to był taki miód na serce taki chill, bez stresu, bez nerwów, szybko odpowiadają bardzo na wiadomości. No widać że im bardzo zależy na każdym uczniu, czego w szkole systemowej nie doświadczyłam. Nam dyrektorka mówiła, że jak się nie podoba, to możecie się wypisać.
Hanna: Oczywiście, że tak, my też to usłyszeliśmy. Maks to usłyszał w pierwszym albo w drugim tygodniu drugiej klasy, że jeżeli mu się nie podoba, jeżeli rodzicom się nie podoba, mogą go przepisać. Taka to była motywacja na resztę roku.
Joanna: Dziękuję ci bardzo, Haniu, za rozmowę. Dziękuję ci za słowo wsparcie i do usłyszenia do zobaczenia.
Obu nam, zarówno Hani jak i mi, zależało na tym żeby ta rozmowa się pojawiła jeszcze w sierpniu z racji tego. że wyjątkowo w tym roku rekrutacja kończy się z końcem sierpnia, a wiemy, że jest sporo dzieci które rozważa przejście na edukację domową bądź przejście na edukację domową w Szkole w Chmurze i chciałyśmy, żeby te informacje o tym, jak to wygląda, dotarło jak najszybciej. No z montażem było troszkę tam zabiegów, troszeczkę fikołków ale dziękuję wam serdecznie za wysłuchanie tego podcastu/przeczytanie rozmowy.
Zapraszam was na profile Hani: INSTAGRAM, FACEBOOK, BLOG. Na Tik Toku znajdziesz ją jako _szalonooka_
A jeśli dobrze się słuchało naszej rozmowy, zawsze możesz mi postawić wirtualną kawę [tutaj] lub zostać moim patronem [tutaj]
Dziękuję za ten wpis, który otwiera oczy na alternatywy dla tradycyjnej edukacji. Zgadzam się, że system edukacyjny często nie jest dostosowany do potrzeb dzieci i rodziców, a Szkoła w Chmurze wydaje się być świetną opcją dla tych, którzy szukają bardziej indywidualnego podejścia. Ciekawe, jak rząd i kuratorium zareagują na rosnącą popularność takich inicjatyw. Oby więcej empatii i wsparcia, a mniej biurokracji i arogancji.
Witamy ,my drugi rok,córka obecnie 3 kl SP.Dziecko szczęśliwe i bez lęków przede wszystkim. Chmura jest wspaniała!
No proszę, kto by pomyślał. Kolejny bloger w Chmurze. Witamy. My już w Chmurze zaczynamy trzeci rok, a w ED w zasadzie piąty (Kluska zaczęła przygodę w ED w środku 1 klasy po bolesnym starciu z nadmiarem szóstek za czytanie i liczenie). Chmura to super przestrzeń do nauki, ale trzeba się odszkolnić, odzwyczaić od nieustannej kontroli dziecka. Jak się w to nie weszło, jest prościej.
Hej,
dla bardziej doświadczonych mam pytanie: jak tworzycie kontakty rówieśnicze dzieci w wieku przedszkolnym? Mam 4 i 2 latki, nie chodzą do przedszkola, jesteśmy często na placach zabaw ale widujemy tam głównie dzieci które jednak chodzą do placówek i z racji innego sposobu życia i poglądów na wychowanie trudno o jakieś trwałe relacje. Kiedy szukam inicjatyw w typie edukacji domowej wszystko zaczyna się od 6 latków, bo przecież prawnie ED u nas zaczyna się od szkoły. Mieszkam w dużym mieście w aglomeracji śląskiej, mamy rówieśników w bliskim sąsiedztwie w bloku, jednak tu jest spora atmosfera anonimowości. Nawet kiedy widujemy się z dziećmi sąsiadów na trzepaku pod blokiem są to krótkie chwile.