Ostatnio udzieliłam kilku wywiadów. Nie że się chwalę, bo raz na jakiś czas udzielam ich regularnie od czterech lat, ale tym razem napotkaliśmy problem – potrzebne było zdjęcie, bo wywiad będzie anonsowany na stronie głównej, pfu, gazetowej jedynce. I ja tego zdjęcia nie miałam. Tzn. miałam jakieś z marca, ale to było w płaszczu, a gdzie płaszcz do lipcowej gazety. Poproszono mnie o inne zdjęcie.
I klops.
Nie ma.
Z zeszłego roku kilka, ale wszystkie z dziećmi. Sprzed dwóch lat skompresowane na jakimś pliku „niewiadomogdzie”. Sprzed trzech na blogu ale totalnie zmniejszone i kompletnie się nie nadające. Z frustracji zaczęłam przeglądać zdjęcia już wydrukowane i przeżyłam szok – na każdym z nich jestem albo z dzieckiem, albo obok dziecka, albo robię coś dla dziecka, ewentualnie robię sobie jakieś nieudolne selfie.
Już nawet nie wściekła, ale zaciekawiona, zignorowałam pośpieszające telefony z gazety i podpytałam koleżanek – Czy wy macie, dziewczyny, jakieś swoje zdjęcie, że stoicie same, że robicie coś, co nie jest związane z dziećmi, że dobrze się bawicie i jesteście szczęśliwe bez nich?
Nie miały. A raczej miały tak samo jak ja – gdzieś tam może, na pewno sprzed ciąży, na pewno kilka, ale jednak nie. No nie. Nie miały.
I zaczęłam myśleć, kurde, przecież robię tyle fajnych rzeczy, moje życie kręci się wokół dzieci, bo na razie jeszcze są małe, ale lubię i robię tyle różnych aktywności – rower, spacery z psem, buszowanie po łące, ogród, książki, posiadówy z koleżanką, uwielbiam filmy, pływanie, każdą wolną chwilę poświęcam na badanie historii Mazur i odkrywanie tajemnic miejsc w mojej okolicy, gdzie są te rzeczy? Czemu ich nie widać, czemu na zdjęciach przeniosę w przyszłość wizerunek mnie nie robiącej nic innego niż tylko przytulanie dzieci, bawienie dzieci, zajmowanie się dziećmi, bieganie z dziećmi i wszystko, wszystko, ale tylko z dziećmi? Przecież to nieprawda!
Ponaglana przez Sylwię z „Mamo to ja” ucieszyłam się na wieść, że Chłop wróci wcześniej z poligonu i wysłałam mu sms, żeby wyszedł po mnie z aparatem. Dzieci były u babci, a ja oddychałam spokojem przy lesie, tuż po spacerze z psem, na który się wybrałam, żeby odreagować ostatnie jazdy na kursie na prawko. Chłop cyknął mi kilka fot. Kilka. Mi i tylko mi. Nie mi z dziećmi, nie mi przy dzieciach, nie mi biegnącej do dzieci. Mi. Stojącej na łące, na której kiedyś dosiadałam na dziko konia sąsiada i pędziłam nim po polu bez siodła i uprzęży. Mi, stojącej obok lasu, do którego od dziecka chodziłam na poziomki. Mi, z rozwianym włosem, w sukience, w której wyglądam grubiej niż w rzeczywistości, ale pasuje do leginsów, a nie miałam suchej i czystej bluzki akurat. Mi. Tuż po spacerze. Wracającą znad rzeki, gdzie zobaczyłam dwie czaple i starą lisicę, niezjedzoną, czyli umarła na starość, a nie przez wilki.
Mi. Bo ja to ja. Dzieci są u mnie tylko na chwilę. Będziemy razem jeszcze może przez 15, może 18 lat góra. I pójdą. Będą miały swoje życie. I zostanę ja. Z moimi pasjami, z moimi zainteresowaniami. I chciałabym, żeby chłopcy wiedzieli, że ich matka nie poświęciła całego życia dla nich, że niczego przez nich nie zatraciła. Że w ich dzieciństwie żyła, śmiała się nie do nich, odpoczywała bez nich, świetnie bawiła się nie w ich towarzystwie. W ich towarzystwie również, ale jeśli kiedyś będą czuli żal lub smutek, że odchodzą, że zostawiają mnie samą, powiem im: Zobaczcie! Mi nie będzie źle! Widzisz! Będę miała czas sobie spacerować do woli, jak na tym zdjęciu, spotkać się ze znajomą z tego zdjęcia. Będę sobie gmerać w ogródku jak tutaj, pójdę znowu w to miejsce i w tamto. I zawsze będziesz mógł zadzwonić i sprawdzić, co robię.
Droga matko, w dzień matki, twój dzień, zrób sobie zdjęcie. Poproś męża, babcię, dziadka żeby ci zrobili. Zostaw ślad, że oprócz dzieci jesteś jeszcze ty. Odrębna osoba, całkowicie inna i pełna swoich pasji. Zrób sobie zdjęcie. Pokaż, że jesteś. Pokaż swoim dzieciom, że ich matka, kobieta, nie jest maszynką do wychowywania latorośli, ale żywą, pełną pasji istotą. I że ma swoje życie i swoje marzenia.
I że w życiu najważniejsze jest nigdy nie zapominać o sobie.
A ja polecam Ci książkę „Zatrzymać dzień” – obowiązkowa lektura dla każdej mamy <3
Ja mam, może nie dużo, ale mam 😉 nawet ostatnio jak byliśmy nad jeziorem to mam 2 SAMA na tle jeziora (i 20 zdjęć dziecka lub z dzieckiem – więc widać proporcje 😉 ). Mąż gorzej, ale on nie lubi mieć robionych zdjęć więc ma albo z dzieckiem albo ze mną
No ja też nie mam właśnie… Nawet z ciąży nie mam :/ kiedyś jeszcze mąż dostrzegał we mnie cosia jakiegoś. A nie, przepraszam… Ostatnio mi zrobił zdjęcie jak w skarpetkach do kolan wyrywam rzodkiewkę – wysłał rodzinie, żeby się wszyscy pośmiali 😀
Nawet z dzieckiem mam mało zdjęć. 3/4 zdjęć na moim kompie to zdjęcia szwagierek i teściowej z dzieckiem, 1/4 dziecka. Słabo co. One w kółko chcą żeby im zdjęcia robić… Ale sens tego postu chyba jest taki, żeby nie zostać tą przysłowiową Mamą Muminka i pamiętać ze się nadal jest Krystyną z jej pasjami. I mieć na to dowody!
Te zdjęcia są cudowne, naprawdę! Sama jestem matką i wiem, jakie to trudne, żeby mieć jedno chociażby bez dziecka, ale skoro już są gdzieś obok, to czemu by z nimi nie stanąć do wspólnej, rodzinnej fotki. Gdyby moje dzieci były większe, to sama bym takie zdjątko z wszystkimi bym sobie zrobiła, ale zostały mi takie, które mogę zrobić, gdy mam ubrania do karmienia. Selfie ogólnie też mi nie wychodzą, więc nie mam zamiaru robić. Zazdroszczę i życzę więcej takich pięknych fotek! Pozdrawiam.
Niestety mam to samo 🙁 Moje ostatnie ładne zdjęcia – sama, bez dzieci – pochodzą sprzed jakichś 6 lat, czyli… sprzed dzieci. Ale zauważyłam, że u mnie ilość takich zdjęć była zawsze wprost proporcjonalna do temperatury uczuć w związku. Przez pierwszy rok do półtora partnerzy robili mi ich wiele, później ich zainteresowanie fotografowaniem mnie gwałtownie spadało 🙁 A teraz nikt mi nie cyka tych zdjęć, a jeżeli już, to w oczywiście w towarzystwie dzieci, w zupełnie niefotogenicznych sytuacjach… No i fakt, że się przed obiektyw nie pcham, bo nie mogę wizualnie znieść swoich 20kg podzieciowej nadwagi.
Nie raz myślę o tym samym! Czasem szukam jakiegoś mojego zdjęcia na telefonie i tak przeglądam, i przeglądam… i albo ja z dziećmi, albo same dzieci. Rzadko zdarza mi się zrobić jakieś zdjęcie mnie samej, ale jednocześnie nie boję się, że ktokolwiek pomyśli, że się poświęciłam dzieciom w całości, bo zostaną inne rzeczy.. w tym właśnie JA 🙂
to ja mam całe mnóstwo zdjęć, na których jestem sama albo z mężem czy z przyjaciółmi, na których robię coś co kocham albo po prostu mąż mi robi zdjęcie, bo uznaję, że dzisiaj wyjątkowo ładnie wyglądam 😉
Super!
Fajnie, ze masz kogoś, kto te zdjęcia ci chce i moze zrobić. Niewiele jest takich kobiet-matek, które mają takie szczęście 🙂 Ja juz od dawna nie mam żadnego zdjęcia, na którym byłabym sama, tez zawsze z dzieciakami. Selfie sobie nie robię, bo mi nie wychodzi. Za to moj partner z selfie jest za pan brat… no wlasnie… tylko z selfie.
Zagoń go! Jak umie selfie, to w drugą stronę też chyba wciśnie przycisk 🙂
Mnie!!!!!
jestem jedynym fotografem w domu gdyby nie ja to by dzieci moje w ogóle nie miały zdjęć bo mąż wcale się nie garnie do ich robienia uważa to za zbędne więc siłą rzeczy nie mam zdjęć własnych dokładnie jak piszesz może jakieś selfi choć na nich wyglądam okropnie i raczej ich nie robię no cóż może jak chłopaki podrosną będą mamie robili fajne focie 😀
a wiesz, że mój Chłop też nie umie w zdjęcia? Ja mu ustawiam aparat, wszystkie parametry albo każę klikać na auto 🙂
Mi się te Twoje z ostatniej sesji w zółtym podobały:))
Mi też 🙂 Niedługo kolejna sesja, a co!
Kurczę, bo tak łatwo jest zapomnieć o sobie w tej codziennej bieganinie między kuchnią a pokojem i łazienką. Mądrze o tym zdjęciu mówisz, na wszystkich MY z dziećmi, MY w roli matki. Tylko właśnie to jest ROLA i owszem – pierwszoplanowa, ale póki dzieci są małe. Kiedyś dorosną i strach pomyśleć co będzie z Nami jak się w porę nie otrząśniemy.
A obiecywałam sobie, że więcej się już dziś nie poryczę. Nie udało się. I to bynajmniej nie z powodu braku własnych zdjęć. Raczej z powodu przytulania się do ciepłego ciałka mojego śpiącego synka podczas czytania. Wzruszyłaś mnie, kobieto, i dałaś do myślenia ?
Powinnaś z tego zrobić matko-akcję z hasztagiem #zdjęciematki #zdejmijmatkę albo w ogóle #zdejmijmajtki 😀
Kurde no, nie pomyślałam!
Ja akurat mam pełno swoich zdjęć, ale zgadzam się – to ważne, żeby nie zapomnieć o sobie. Chcę pokazać mojemu synkowi, że jego mama jest interesującą osobą i jej świat nie kręci się tylko i wyłącznie wokół niego.
wow super pozazdrościć fajne podejście