Magdalenę Tulli znałam z całkiem innej strony. Wiadomo - nagradzana, doceniana, ambitna autorka [całkowite przeciwieństwo mnie, chciałoby się dodać ;)]. Kiedy więc wyszła "Awantura w lesie" podchodziłam do niej jak pies do jeża. Ale wreszcie się zdecydowałam.