W sobotnie popołudnie, kiedy okazało się, że nici z naszego romantycznego obiadu we dwójkę, bo nikt nie pałał chęcią zaopiekowania się Kosmykiem, postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce: odmówiliśmy różaniec, trzy razy splunęliśmy za lewe ramię, odprawiliśmy egzorcyzmy i... pojechaliśmy na obiad z dzieckiem. A że jesteśmy rodzicami dość przyszłościowo myślącymi, w celu zadbania […]