Kilka razy mnie nominowaliście do popularnej zabawy „10 książek, które miały wpływ” i na początku puknęłam się w czoło, bo od kiedy mam mało czasu na czytanie, to korzystam z podstawowej wiedzy o literaturze, jaką zdobyłam na studiach, i zazwyczaj wybieram książki, po których wiadomo będzie, że coś na mnie sobą zostawią. Ale mus, to mus. Podobno jesteście ciekawi mojego zdania, prezentuję więc wam the best of the best. Książki, które po trosze mnie ukształtowały, a często całkowicie kazały mi zmienić poglądy na pewne rzeczy. Oto one:
1. „Ania z Zielonego Wzgórza”
Pierwsza książka, którą przeczytałam w wieku… sześciu lat. Co prawda tylko pierwszy tom, na resztę nabrałam ochoty później, ale jednak. Pamiętam, że potem usiłowałam nadawać moim okolicznym zagajnikom takie same nazwy, jak w „Ani”, a po jakimś czasie znienawidziłam ją za to, że mimo że mieszka na podobnym odludziu jak jak, to ona ma przyjaciółkę, a ja nie. Sucz.
2. „Świat według Garpa”
Czyli dlaczego nigdy nie zrobię żadnemu chłopu loda w samochodzie. A na serio, Irving pisze tak, że później każdą jedną jego powieść przeżywam we śnie po tysiąc razy. A trudno tego dokonać. Większy wpływ na moje sny mają zawsze filmy. A Irving robi to samym tekstem.
3. „Potop”
Każdy, kto wie, jak na imię ma Kosmyk, a jak nazywali się bracia Kiemlicze, wie, dlaczego ją przez pół ciąży męczyłam.
4. „Dom nad rozlewiskiem”
Ta książka „dla bab”, jak ją określił mój znajomy, jest moim ratunkiem i orzeźwieniem, kiedy mam wrażenie, że ja sobie w tym lesie nie poradzę.
5. „Pismo Święte”
Do końca życia będę pamiętać szok, jaki przeżyłam, gdy odkryłam, że to nie jest zbiór baśni, jak wcześniej myślałam, ale że ludzie w to wierzą naprawdę. Swoją drogą – czytanie tej książki ostatecznie zakopało te szczątki wiary, które myślałam, że mam. Co gorsza, zajęcia z religioznawstwa na uczelni, zamiast mnie zachwiać, jeszcze bardziej umocniły mnie w moich przekonaniach. Książka, która przez wieki była przepisywana ręcznie, kilkakrotnie tłumaczona, a do tego kilka razy zmieniano ją „bo tak” miałaby być moim drogowskazem? Wskazówką? Zamiast o człowieku, co chodzi po wodzie, wolałam czytać „Hobbita”, ale zawsze, gdy coś zachwieje moją niewiarę, wracam do Pisma… i znów jestem spokojną, zdrową ateistką. Na coś się ta książka przydaje, nie powiem. Niczego jej nie ujmując, to w dalszym ciągu najdoskonalsze źródło kultury europejskiej, a jej uniwersalności i znaczenia zaprzeczą wyłącznie jakieś trąby jerychońskie.
6. „Dziennik Bridget Jones”
No proszę was, pierwsza nowoczesna powieść dla kobiet napisana rewelacyjnym językiem, lekka jak moja poduszka z kurzęcego pierza i zabawna jak miny Kosmyka przed lustrem. To była autentycznie moja pierwsza pozycja z tak zwanych „lekkich lektur”. Nawet ja, mieszkająca w lesie nastolatka, która otaczała się potężnymi sagami różnych rodów, usiłująca czytać Sartre’a [nie poszło mi, dopiero na studiach], mocująca się z Joycem, Prusem, Sienkiewiczem i Norwidem, zaczęłam odnajdywać fragmenty Bridget w swoim życiu. Potem na studiach niejeden raz znajdywałam w niej ukojenie między literaturą późnego baroku a wczesnego oświecenia. No co, nie samym
[dalej lecę autorami, wszystkie książki poniższych, zrobiły mi COŚ]
7. Virginia Woolf
Wszystkie. Pierwszą były „Lata”, potem poszło samo. Pamiętam, jak polowałam na jej dziennik. Ostatecznie przeczytałam go w Narodowej, dzięki czemu moja ocena z teorii literatury nie była tak wysoka jak inne. I przepadło mi stypendium.
8. Norwid
Chcąc, nie chcąc, musi się tu pojawić, bo to była pierwsza poezja, jaką przeczytałam. Tomik przywiózł mi mój dziadek, w paczce z innymi równie ambitnymi dziełami. Dziadek był zecerem, więc ratował różne książki [między innymi ze śmietników] i przywoził swojej wiecznie zaczytanej wnuczce. Pamiętam, że wymyśliłam sobie, że Norwida trzeba czytać wśród natury. Poszłam więc z tomikiem do lasu, usiadłam na kamieniu i zanim skończyłam [teraz mój ulubiony] wiersz „Cisza”, to zaczęłam krzyczeć. Mrówki mnie oblazły.
9. Baczyński
Pierwszy poeta, w którym się zakochałam. Jako kilkunastoletnia dziewczynka [bardziej kilku niż letnia] byłam nawet gotowa, gdyby jakimś cudem Barbara ożyła, ponownie ją zabić, żeby mieć dla siebie Krzysztofa. Taki ze mnie potwór.
10. Katarzyna Michalak
O jej istnieniu dowiedziałam się od Zwierza i Pawła. Zaczęłam grzebać, wypożyczać, kupiłam nawet jednego e-booka. I doszłam do wniosku, że żadna powieść, żaden pisarz nie zmienił tak drastycznie mojego spojrzenia na literaturę. I szkolnictwo. Bo jeśli cenione wydawnictwa, najlepsze w Polsce, decydują się wydawać tak mierną, infantylną, o pociągach szowinistycznych, rasistowskich, a przy tym mającą problemy z krytyką [przecież nie wierzę, że korektor był tępakiem, ktoś musiał mu zabronić wprowadzać pewnych poprawek], nieumiejącą skonstruować dającej się czytać fabuły autorkę, to ja osobiście zaczynam wątpić w porządek świata. Każdemu, kto w jakiś sposób niszczy siebie tymi lekturami, z ręką na sercu polecam skandynawskie romanse lub zwyczajne harlequiny. Więcej emocji, mniej chaosu, język poprawiany często przez najlepszych korektorów, żeby książki były łatwe i szybkie do spożycia. Serio. Mniej cierpienia, więcej przyjemności. Ugh. Jeszcze mnie wzdraga na samą myśl o 'Mistrzu”. Fuj.
And done. Szkoda że tylko 10, bo chętnie podopisywałam bym coś jeszcze… Conroy, Austen, Maupassant, Musierowicz [!], Siesicka, Żeromski [„Dzieje grzechu”], Karpowicz, Huelle, swego czasu Carrol, Puzo, z pewnością Nabokov, Flaubert, Samozwaniec, Nienacki [eh, te Skiroławki], Kundera i kupa innych, która w większości gnieździ się na strychu, bo już w pokoju nie mam na nie miejsca [książek kupa, nie autorów, bądźcie rozsądni i wybaczcie składnię – to ta Michalak, ona zaraża]. A że rzadko piszę o swoich ulubionych pisarzach nie dla dzieci, to pozwólcie, że skoro jest okazja, to sobie tutaj dogodzę 🙂
Nominuję pięć blogów, na które weszłam w przeciągu ostatniej godziny: Marlenę, Kubę i Marysię, Mirę, Justynę oraz Agnieszkę. A co, niech się pobawią!
I napiszcie mi, jak by wyglądała wasza lista – koniecznie!
„Potop” jakoś nie, ale aż chyba sięgnę. Spróbuję przebrnąć kolejny raz. A nuż dorosłam. „Ania z Zielonego Wzgórza” całość uwielbiałam od maleńkości. Nienawidziłam Ani za miłość do Gilberta – nie był w moim typie. Płakałam rzewnymi łzami gdy umarł Mateusz. Bridget Jones mnie nie bawiła nigdy, sądzę,że z uwagi na miłość do Joanny Chmielewskiej. Raz w roku w Skiroławkach było zawsze przedstwiane przez moją Babcię jako książka nie dla mnie. Tak sobie wyobraziłam to nie dla mnie, że zawiodła mnie książka;-) Baczyńskiego kocham, kocham bardzo, bardzo, bardzo. Sądzę jednak,że gdyby żył dłużej wypaliłby się
jak Różewicz – wojna straszne piętno. Musierowicz ulubiona to Ida. Huelle lubię i Tokarczuk „Dom dzienny dom nocny”. Pamiętamże jako nastolatką wstrząsnął mną „Inny świat” Grudzińskiego. Idąc tym tropem Erich Maria Remarque – uwielbiam. Kryminały – czytałam najstraszniejsze w ciąży, teraz patrzeć nie mogę. Lubię Mankela . Kocham krótkie zdania a nie umiem ich używać (walnę prywatą – tego próbuję na jednym ze swoich blogów). Życie zmieniła mi „Pestka”. Długo bym tak mogła.
Świat Wg Garba doprowadził do tego, że pisałam pracę magisterską z Irvinga. Niestety po obronie miałam już taki przesyt tym autorem, że zrobiłam sobie przerwę, która (właśnie się zorientowałam!) trwa do dzisiaj… I nagle dzisiaj jak czytałam Twój post to… zatęskniłam!
Super podsumowane (y)
Dzięki za przypomnienie Virginii 🙂 czytałam na studiach, a potem odeszła przycmiona przez "nowości". Moje ulubione o miłości to Wichrowe Wzgórza i Miłość w czasach zarazy. Wielki sentyment i więź od lat łączy mnie z Musierowicz i Lisa See. Dorzucę jeszcze Hugo-Badera – w formie reportażu, głównie o Rosji; oraz Helen Dunmore, ale nie wiem jakie jej książki są wydane po pol.<br /><br />
Podpisuję się pod pomysłem na serię postów o książkach czytanych przez Ciebie, Matko 🙂 Boszzzzz, jak Ciebie się czyta 🙂 PS.Gdybyś kiedyś wydała książkę, to najprawdopodobniej trafiłabyś do mojej dziesiątki 😛
Odniosę się krótko, bo mi zjadło komentarz (dodam, że mój pierwszy u Ciebie, ale podglądam i podczytuję od jakiegoś czasu)<br /><br />Bridget Jones – uwielbiam, to jakiś ewenement wśród kobiecej literatury (a może po prostu jej nie znam). Do wielokrotnego czytania. Z resztą podobnie Forrest Gump.<br /><br />Carrol, czyli Jonathan Carrol? Jeśli tak to mam podobnie, lubiłam go dawno temu (Krainę
Seria "Władca Pierścieni" i baśniowy "Harry Potter" koniecznie jak u Ciebie "Ania z Zielonego Wzgórza". Jeżycjada obowiązkowo.<br />Nie może zabraknąć "Mistrza i Małgorzaty". I Poświatowskiej. Niestety o Baczyńskiego biłabym się z Tobą. Bo kocham. Pianistka Jellinek. I ostatnie zebrane wspomnienia Kobiet Wojennych i Dziewczyn z Powstania Warszawskiego. Gra
No i masz, co za pech, że akurat musiałaś wejść do mnie! Ostatnio wertuję wyłącznie książki dla dzieci, kucharskie i porady dla blogerów, wszystko to raczej literatura niskich lotów więc nie wiem czy podjąć tą zacną rękawicę :)<br />Zresztą najlepiej wchodzą mi teraz krótkie liryczne eseje, tomiki i coś co czyta się lekko, ostatnio maltretuję ciągle Patti Smith, bo jej poezja jest właściwie
A ty myślisz, że ja po łykam Ericha Fromma do kolacji? Królują na razie u nas "Złote koniki" i w dalszym ciągu książki o mrówkach i musiałam sięgnąć baaaardzo daleko pamięcią, żeby zrobić listę 😀 Oprócz ostatniej pozycji, bo nią się maltretowałam chyba z trzy tygodnie ;/
Generalnie polecam Wydawnictwo Czarne….( wydali Azyl), czaję się na " Białe.Zimna Wyspa Spitsbergen."<br />ps. referat to mało powiedziane 🙂
Oj, potwierdzam, że Michalak to coś strasznego…Ostatnio w mojej bibliotece natknęłam się na taką scenkę: dziewczyna poprosiła o coś z pogranicza psychologii rodziny ( tak to ujęła) i bibliotekarka jej poleciła coś Michalak…na to ja wtrąciła, że to nic nie ma z psychologią wspólnego…haha..żeby nie było, ja kilka książek tej autorki czytałam….<br />Jeśli chodzi o mój top, to głównie
Dopiero, jak napisałam, to mi przyszło do głowy te wszystkie nazwiska, które jeszcze powinnam tam zamieścić. Referat by z tego był, na szczęście zapas "Kasi" jedzie do mnie kurierem 😀 Dzięki za "Azyl Fauna", będę szukać!
Przeczytałaś Michalak? O losie, przede mną Ferrin 😀
Ja jej nie przeczytałam. To ona mnie zgwałciła. Matko buSka, o maj gad ;D
aż się wkręciłam w temat i poczytałam u Zwierza i Pawła o Michałak, bo szczerze mówiąc pierwszy raz o niej słyszę i zdecydowanie nie sięgnę po jej książki.
A co do listy 10, to nie istnieje. Poswiecilam zycie Kingowi;)