Przyjechała na krótko. Ot tak, z rodzicami na weekend majowy. Pierwsze spojrzenie, szybkie wyciągnięcie wniosków. Kosmyk na początku stwierdził, że dziewczyna jest mu kompletnie niepotrzebna, ale zgodził się łaskawie trochę z nią pobawić. Pod kilkoma warunkami…
Pierwszym był absolutny zakaz dotykania czegokolwiek, co należy do niego. Drugim było dobrowolne oddanie wszystkiego, co należy do niej. Ich relacje przez pierwsze dni ograniczały się w zasadzie do walki o egzekwowanie narzuconych praw i próbę ich ograniczenia. Momentami iskrzyło tak bardzo, że żarówki nie były nam potrzebne, a zimny popołudniowy wiatr stawał się niemal nieodczuwalny… Wrogość przeplatała się z fascynacją, a fascynacja z pierwszym kiełkującym uczuciem…
Mężczyźni często popełniają ten błąd, że najpierw chcą się poznać z tej gorszej strony – prężą muskuły, dają pokaz siły, starają się utrzymać swoją pozycję władcy, osoby decydującej. Mężczyźni zazwyczaj starają się zdominować kobietę, sprawić, żeby ona była facetowi uległa.
Ale koleżanka była prawdziwą kobietą. Odpowiednio głośno broniła się przed atakami Kosmyka, odpowiednio szybko uciekała w bezpieczne ramiona rodziców i odpowiednio cierpliwie czekała, aż jej niewątpliwy urok opęta Kosmyka. Mądra dziewczynka.
Niezwykle barwną znajomość zakończyła wspólnie i zgodnie zjedzona kolacja [twarzą w twarz – romantico fantastiko], po której następnego dnia Kosmyk został zaproszony do jej sypialni… yyy… pokoju :). Za ten zaszczyt embargo na zabawki zostało zniesione, a emocje Kosmykowi całkiem puściły, czego wyraz dał na trampolinie, obdarzając koleżankę niemożliwą falą uścisków i tulań.
Wszystkie wielkie i namiętne miłości zazwyczaj przerywa jakiś dramatyczny wypadek. Że tak się stanie, wiedziałam ja, wiedzieli też rodzice dziewczynki. Patrzyliśmy, niczym bogi, na pierwszą nawiązującą się nić przyjaźni i pozwalaliśmy na to, wiedząc, że sami tę nić brutalnie przerwiemy.
Skończyła się Majówka, dziewczynka wyjechała.
Kosmyk, o dziwo, zniósł to na początku dobrze [przynajmniej tak mi się wydawało]. Trochę się pobawił na podwórku, zjadł drugie śniadanie, poszedł na drzemkę i zdawał się nie pamiętać dziewczynki z którą zazwyczaj spędzał popołudnia…
Ale potem, już przy podwieczorku, kiedy kończyliśmy jeść nasze bułeczki z miodem i pić kakao, Kosmyk nagle wyrzucił z siebie:
– Mamo! A gdzie ona jest?
– Kto, kochanie?
– Lidka przecież!
– Yyy… Lidka pojechała do domu, pamiętasz, jak jej dawałeś buziaki i robiłeś papa?
– Taaak… Mamo?
– Słucham?
– Tęsknie za Lidką! Chodź poszukamy naszej Lidki!
– Ale ona jest teraz daleko, w swoim domku, wiesz? Dziś na pewno jej nie znajdziemy… Może kiedyś jeszcze do nas przyjedzie…
– Ojej. A mi tak jej brakuje mamo! Bardzo za nią tęsknię!
Typowy facet. Nigdy na czas nie zdąży wyznać wprost swoich uczuć i zawsze żałuje tego, co już praktycznie niedostępne. W każdym razie nie wiem, co wy robicie, kiedy wasze dziecko tak bardzo za kimś tęskni, ale mi przez moment pojawiły się łzy w oczach 🙂
Serdecznie też pozdrawiam naszych gości ze wspaniałą córeczką, którzy przyjechali do Przystani zachęceni właśnie moim blogiem – wspaniała radość taka wizyta! Na ślub zrzucamy się po połowie? 😀
matka,<br />bogowie, nie bogi.<br />całusy :*
– Pan to jest mocny, ten, co na grodzie siedzi? – spytał Hengo. – Bogi mocniejsze od niego — mruczał Wisz – a i gromada silną bywa…<br />J.I. Kraszewski, Stara baśń<br /><br />18. Bogi będą czekały na wonne ofiary,<br />Ale nikt im tych ofiar nie poda.<br />Tiruwalluwar, Tirukkural. Święta księga południowych Indii, Ossolineum 1977, s. 42<br /><br />Czekałam na internetową korektorkę, która
Inny przykład: <br />"Bądź zdrów! – a tak się żegnają nie wrogi <br />Lecz dwa na słońcach swych przeciwnych – Bogi.” <br />J. Słowacki.<br />Licentia poetica 🙂
Mój tak woła o "Zusię"… Mamy o tyle lepiej, ze ona blisko mieszka, więc zazwyczaj udaje się ukoić tęsknotę.
Ojej, bidol, mam nadzieję, że się jeszcze spotkają :))) Ciekawa jestem pierwszych interakcji mojej córy. Obawiam się, że będzie łamać męskie serca. Jeszcze nie ma dwóch lat, a dostała niespodziewanego buziaka, jakiś chłopiec nosił jej foremki z innej piaskownicy, a ostatnio jakiś maluch w wieku na oko przedszkolnym zostawił swój rowerek biegowym i przyszedł na plac zabaw tylko po to, by się na
Oj łezka się w oku kręci… My również dziękujemy za mile spędzony czas. Czuliśmy się jak w domu. Przepiękne miejsce i przyjazna atmosfera. Lidka też przeżywała rozstanie i z żalem wyjeżdżała. Dziś wspominałyśmy zabawy z Kosmykiem, a szczególnie skoki na trampolinie :-). Uściski od Lidzi dla Kosmyka.
ojej…. taki młody smutek jest… taki rozczulający…
Ojej się wzruszyłam! Zwłaszcza,że i moja Lidka…mam nadzieję,że i za nami kiedyś Kosmyk zatęskni! W tym roku pewnie nie,ale za rok…Oby:-)
Łza w oku mi się zakręciła! Współczuję! Wiem co to tęsknota:( Że zacytuję mojego Syna Damiana, który zwykł mnie niezwykle pokrętnie pocieszać: "Życie matka. Kto mówił, że będzie łatwo" i…. niech nikomu!!!! nigdy!!!! nie wpadnie do głowy pocieszać słowami: "Nie martw się, tego kwiatu to pół światu" Pozdrawiam! KBD :)babcia Kosmy:)matka Damiana