Jak już wam wczoraj pisałam choroba trafiła i Kosmyka. Przeziębił się. Kaszel, katar, głowa boli, gorączka. Pomijając już niemiłą przygodę w przychodni [KLIK], dziś, po kilku dawkach leków, mogę powiedzieć – jest cudownie! Pierwsza choroba od wakacji! Leży teraz taki rozmemłany, zakatarzony, śpiący i leniwy. Nic mu się nie chce, jest spokojny, jakby zaspany, trochę marudny, ale przynajmniej nie ucieka. Wreszcie!
O moim tajfunie pisałam wam już zresztą TUTAJ. Jaka cudowna przemiana! W ruch poszedł syrop na kaszelek, który pomimo swej paskudnej mocy naprawczej sił mojego dziecka, staje się gwarantem przespanej nocy. Pal licho! Żyję chwilą!
Pal też licho ten spokój, który w podarunku od choroby dostałam przed świętami. Nieważne!
Najistotniejsze jest to, że ze spowolnionym chorobą Kosmykiem udało mi się dziś ułożyć trzy ogromniaste wieże z klocków, które przyniosły dłuższą radość, bo ja nie miałam ochoty, a Kosmyk siły, żeby je rozwalić z hukiem. Dobrze też wiedzieć, że umie już ułożyć kwadrat i prostokąt. I romb, chociaż nie wiem, jakim cudem, bo skośnych klocków nie mamy. Ale romb był. Kosmyk tak mówił, a ja nawet mu temperaturę zmierzyłam, żeby sprawdzić, czy nie w malignie.
Ważna jest też planeta, która już co prawda podarła się na strzępy po syropku, ale wcześniej udało nam się ją całą narysować, obkleić naklejkami i nawet domalować trochę wszechświata!
Czytanie książeczek! Całą masę! Bez ani jednej podartej kartki, bez protestów i dopowiedzeń, bez ucieczki, bez szaleńczej pogoni za kotem. Po prostu. Siedzimy i czytamy. Całe dwadzieścia minut. Szok.
Kąpiel. Z czapką na głowie, żeby broń cię tato, włosów nie zmoczyć, ale… tylko raz uciekł spod prysznica, a i z wyjściem nie było kłopotów.
Jedynym musem, jaki wymogło na mnie dziecko był krótki spacer. Możecie zresztą na Instagramie [KLIK] zobaczyć, po co wychodziliśmy 🙂 Ale było tak… mało męcząco.
Przez moment przeszła mi przez głowę myśl, żeby tak już było zawsze. Tak… nienormalnie.
Ale wtedy wy byście zachorowali na niedosyt, bo nie miałabym kompletnie o czym pisać.
No i ta gwarancja spokojnych nocy wcale do tanich nie należała.
Kurde. Pewnie już jutro będzie zdrowy 🙂 Gorzej, że mnie coś nienormalnego zaczyna łapać…
[Jeśli chcecie być powiadamiani o wszystkich wpisach, zapiszcie się prenumeratę u góry po prawej albo zwyczajnie sprawdzajcie sobie wieczorem lub rano, czy są nowe wpisy. Niektórzy z was martwią się, że Facebook nie wyświetla moich aktualności, a ja wiem, że zasięg zostanie jeszcze bardziej obcięty, także wiecie – nie polegajcie na nim za bardzo 🙂 A jeśli macie ochotę zadać mi jakieś pytanie, wpadajcie na Ask.fm TUTAJ – tam też jestem :)]
Oj, jak ja się zgadzam! Chore dziecię ma też swoje plusy. Złapałam się nawet na tym, że z tęsknotą wspominałam niedawną chorobę 🙂 tylko takie cuda, to przez jeden dzień maks
To musi być jakaś poważna choroba skoro Kosmyk tak mocno zwolnił obroty, że tylko raz uciekł spod prysznica :D<br /><br />Nie daj się Matko chorobie i wylecz szybko Kosmyka bo umrzemy z nudów!
Bardzo poważna! Dziś chciał na dwór i nie wrzeszczał, ale tylko prosił!
Moje dziecko jak jest chore to jest dziesięć razy bardziej męczące, niż gdy jest zdrowe… Gdzie sprawiedliwość i równowaga? 😉
🙁
właśnie rano popełniłam wpis o stanach lękowych matki przed kolejna chorobą, czeka w kolejce,powiem ci że przychodzi taki moment w życiu nastolatka, że przestaje w końcu chorować
Ok, to jeszcze jakieś 10 lat 🙂
Eeee, tak nienormalnie miałoby być? Znudziłoby Ci się 😉
Pewnie tak 🙂