Największe mity o Zespole Aspergera, w które wierzyłam i większość dalej wierzy

„Nie, uwierz, oni na pewno nie są w spektrum, bo ja się znam na tym.” – takie zdania towarzyszyły mi przez dzieciństwo chłopców, gdy zgłaszałam jakiekolwiek obawy. Często też słyszałam, że po prostu powinnam ich krócej trzymać, wtedy słuchaliby się bardziej i nie wpadaliby w histerię i panikę. Przez ostatnie 9 lat funkcjonowania moich dzieci usłyszałam chyba wszystkie mity o Zespole Aspergera, na jakie mógłby wpaść neurotypowy człowiek. I na nieszczęście, wielu z nich uwierzyłam. Ty tego nie rób.

 

 

Na którymś spotkaniu z psychiatrą, wciąż zdziwiona, że młodszy również jest w spektrum, zawołałam wzburzona, że nie, to nieprawda. Przecież to starszy układał samochodziki w ciągi i ustawiał klocki w szeregu. Młodszy tego nie robił w ogóle! A nasza cierpliwa lekarka spokojnie wyjaśniła mi, że obrazek dziecka ze spektrum  z kolejką lub z ciągiem klocków to najbardziej rozpowszechniony mit, że tylko to świadczy o spektrum. „Nie wierzę, że nie zna pani dzieci, które nie są w spektrum, a klockami się bawią i to podobnie”. Przegryzałam to kilka dni, a potem stałam się detektywem mitów. I szukałam tych, które nie tylko burzą obraz spektrum, ale też robią szkodę. I to poważną.

 

  1. To choroba. Którą można wyleczyć
     
    Och, jak byłoby miło, gdyby to była prawda. Gdyby cudowna owocowa dieta, specjalna terapia powodowałaby, że mózg moich dzieci całkowicie się przebuduje na neurotypowy. Słucham? Mówisz, że ciężko przebudować mózg? No cóż. Dlatego wszystkie historie o dzieciach, które rzekomo „wyszły z autyzmu” wkładam zawsze w cudzysłów, bo nie wyszły. Są dalej w spektrum. Tak jak część naszych rodziców/dziadków, którzy nigdy nie zostali zdiagnozowani, a najpewniej też byli w spektrum, te dzieci, które „wyszły”, w mniej lub bardziej brutalny sposób nauczyły się funkcjonować, żeby nie przeszkadzać swoim jestestwem neurotypowym i nie gorszyć ich zachowaniem innym niż przeciętne i uznane za normalne.
    Niemniej – im wcześniej zauważone spektrum i im wcześniejsza podjęta terapia, która ma na celu pomóc dziecku zrozumienie pewnych rzeczy, nauczyć przygotować się na pewne sytuacje, tym większa szansa, że w dorosłym życiu fakt bycia w spektrum nie będzie stanowić większego problemu. Z autopsji – widzę to po młodszym synu, który w terapii jest od czwartego roku życia. Postępy, jakie zrobił w ciągu niespełna dwóch lat, są gigantyczne. Śmiem twierdzić, że w kontaktach społecznych prawie dogonił brata, który o wiele później zaczął terapię, choć stawałam na głowie, żeby wspierać go we wszystkich problemach i być obok, żeby tłumaczyć świat.

  2. Kiedyś tego nie było 


    Było, było. Temple Grandin, która w swojej książce „Mózg autystyczny” prześledziła historię „odkrycia” Zespołu Aspergera i diagnozowania go, napisała w pewnym momencie:

    Wszyscy wiemy, jak to jest, kiedy sprzątamy w szafie i w pewnym momencie bałagan robi się jeszcze większy, niż kiedy zaczynaliśmy. W takim właśnie punkcie jesteśmy w historii autyzmu. W pewnym sensie nasza wiedza na temat autyzmu niepomiernie wzrosła od lat czterdziestych, ale pod innymi względami tak samo trudno nam się w tym wszystkim zorientować, jak kiedyś.


    Kiedy ja, tuż po diagnozie, obserwowałam moją rodzinę, widziałam tak zbieżne zachowania z  zachowaniami moich dzieci, że kręciło mi się w głowie. Niektórzy moi bliscy całe życie przeżyli borykając się z tym, że są inni i tylko oni wiedzą, jak było im ciężko, ja dopiero po diagnozie zorientowałam się, czemu zachowują się czasami tak, a nie inaczej i jaki to miało wpływ na ich zdrowie, fizyczne i psychiczne. Opisy dzieci z charakterystycznymi dla autyzmu objawami pojawiły się w literaturze już pod koniec XVIII wieku. Zresztą… Vincent Van Gogh, Leonardo da Vinci, Albert Einstein, Hans Christian Andersen czy Thomas Edison również określani są jako osoby ze spektrum. Dziwi cię, że byli geniuszami? Jeśli tak, to pamiętaj, że mitem jest, iż…

  3. Każda osoba ze spektrum jest geniuszem
     
    Ach, to te mądre dzieci z tym, no, Aspergerem, tak? – pytali mnie ludzie, gdy przełamałam się w pewnym momencie i wprost zaczęłam tłumaczyć, czemu syn spuszcza głowę, gdy witam się w sklepie/ze znajomymi/z lekarzem. A fakt wyduszenia z siebie wreszcie tego zdania – to nie moja wina, to nie moje zaniedbanie, oni tacy są po prostu, był dla mnie takim przełomem, że nie prostowałam już tej mądrości.
    A faktem jest, że tak jak wszyscy, ludzie ze spektrum są mniej lub bardziej inteligentni. Faktem jest, że diagnozę Zespołu Aspergera [choć zaraz już nie będzie obowiązywała ta klasyfikacja, wszystko wpadnie do worka „spektrum”] otrzymują dzieci będące w normie intelektualnej lub wyżej. Ale to wcale nie świadczy o ich geniuszu.
    Na przykład to, że mój starszy syn w wieku 4 czy 5 lat znał wszystkie państwa świata, ich flagi, miejsce na mapie i rozpędzał się na pasma górskie, jeziora i miasta, nie wynikało z jego geniuszu, tylko czystej i prostej fiksacji na punkcie flag. Kosztowało go to masę czasu, masę ślęczenia, kombinowania, nauki czytania, żeby samemu przeczytać nazwę kraju itp.  Słowem – poświęcenia, którego nie chce podejmować, gdy chodzi na przykład o lekcje w szkole. Mimo że nauka przychodzi mu łatwo.  Młodszy z kolei nie ma fiksacji w jakimś ogromnym stopniu. Interesuje się dinozaurami, ale nie ma aż tak fenomenalnej pamięci, żeby pamiętać wszystkie. Wyuczył się mnóstwa rzeczy o megalodonie, pamięta je i tyle [bo ciągle mi je powtarza]. Ma zdolności matematyczne, ale bez ćwiczenia i nauki, na nic mu się one zdadzą. Uwielbia też zwierzęta i bardzo się o nie troszczy. Zwykły dzieciak. Obaj powyżej normy, ale ja też jestem powyżej normy, a mam problem z pójściem do urzędu. I na Nobla też nie liczę.
  4. Wszyscy Aspergerzy świetnie liczą i są dobrzy z matmy

    Ha. Ha. Ha. Razem z moim starszym synem, tuż po tym, jak próbowaliśmy ogarnąć ile nam zostanie kasy w portfelu, gdy kupimy rzecz A i rzecz B, i czy nam zostanie na C [ostatecznie podpowiedział nam młodszy] machamy do was pocieszająco, naiwniacy. Aspergerzy, tak jak wszyscy ludzie, mają swoje mocne i słabsze strony. Spektrum nie definiuje od razu zdolności matematycznych. Można też być profesorem zootechniki jak Temple Grandin, można być pisarzem, można być wreszcie świetnym tłumaczem, muzykiem lub geografem. Jak u zwykłych ludzi, niesamowite, prawda?
  5. Na pierwszy rzut oka widać, że Asperger

    On jest w spektrum? Nie widać! – to też często słyszę, ale na litość pól i lasów, po czym niby ma być widać, że ktoś jest w spektrum? Odstające uszy? Wyłupiaste oczy? Znamiona na szyi? Ale fakt, że matki dzieci w spektrum wyczuwają pismo nosem bardzo, ale to bardzo często. Widzę chód dziecka, widzę jego ruchy, widzę jego oczy, nawet jeśli potrafi się patrzeć w w oczy rozmówcy i po prostu wiem. A jak się odezwie to tym bardziej. Najczęściej moje przeczucia się sprawdzają, choć zostawiam je dla siebie. Ale nie wierzę, że osoba neurotypowa, nie mająca do czynienia z nikim ze spektrum byłaby w stanie zauważyć „objawy”. [objawy w cudzysłowie, zauważyłaś?  Nie bez powodu.]

  6. Aspergerzy nie kłamią
     
    To kłamstwo, że nie kłamiemy. Potrafimy świetnie kłamać, ponieważ uczymy się tego żyjąc wśród ludzi, kłamiących na potęgę. Ja osobiście tego nie lubię. Za dużo zachodu. Nie umiem kłamać na zawołanie.  Kłamstwo muszę sobie przygotować, obmyślić je, czy jest logiczne, czy pasuje, pamiętać, żeby je powiedzieć, pamiętać, że je powiedziałam, żeby potem nie było wtopy [na wszelki wypadek informuję rodzinę lub znajomych zaufanych, że tak i tak skłamałam tego i tego dnia, żeby nie byli zdziwieni, jak wyjdzie przez przypadek, że to zrobiłam]. Dżizas, to jest strasznie męczące! I kiedy zapytasz mnie z zaskoczenia, co robiłam wczoraj o 17, to jeśli nie będę przygotowana z kłamstwem, odpowiem prawdę, że się masturbowałam. Albo zdrapywałam strupa na nodze. Chyba że masturbując się lub drapiąc, wymyślę od razu, co powiem, jeśli ktoś mnie spyta. Jeśli wymyślę, to sprzedam ci piękną historię o moich wrażeniach z obserwacji sikorki bogatki. A jeśli nie, to pokażę ci wibrator.
    I taki mały tip dla mam spektrumowców – zwróćcie uwagę, gdzie patrzą się wasze dzieci, gdy kłamią. Moje, kiedy chcą mnie oszukać, zawsze patrzą mi się prosto w oczy. Jak nigdy 😀  A przecież…

  7. Asperger nigdy nie patrzy w oczy

    Patrzy, patrzy. Ja umiem. Co prawda, jest to dla mnie męczące i od jakiegoś czasu perfidnie rezygnuję z patrzenia, usprawiedliwiając się tekstem „Przepraszam, kiedy patrzę w bok lub bawię się długopisem, lepiej mi się skupić na twoich słowach”, niemniej, szczególnie z nowo poznanymi osobami, potrafię rozmawiać i wgapiać się w te oczodoły. I wymaga to skupienia, bo gdy tylko wzrok mi się zsunie na inną część twarzy niż oczy, następuje coś strasznego: widzę wszystko. Łupież, zmarszczki przy oczach, zaskórniki, zbyt mocno wyskubane brwi [to najgorsze, bo wtedy liczę włoski]. I ostatecznie nie kumam nic, co dana osoba mówiła, a nawet gorzej, mam ochotę uciec od niej jak najszybciej. Ale z kolei mój młodszy syn w moje oczy patrzy często. Zagląda w nie z ciekawością, choć gdy mówi, często patrzy już gdzie indziej.  Ale kiedy z kimś się zaprzyjaźni, zerka w oczy przyjaciela bez nerwu i stresu. Więc nie jest to regułą.
    Ale i tak, najlepiej nam się gada na spacerze, gdy patrzymy przed siebie. I w samochodzie.

  8. Aspergerzy nie potrafią odczytywać emocji/nie rozumieją sarkazmu/ironii
     
    Ojej, potrafią. Ja sobie radzę z tym całkiem nieźle [choć mam wpadki, gdy tracę czujność]. Fakt, że nie jest nam dana wiedza intuicyjna i musimy trochę więcej myśli przetworzyć w głowie, żeby dojść, jakie intencje ma rozmówca, nie znaczy, że odczytywania emocji, sarkazmu i ironii nie można się nauczyć. Problem w tym, że nie każdy chce/ma taką potrzebę. Bo to wymaga trochę wysiłku i pracy. Oraz czujności. Gotowości.  Moje dzieci, przed którymi nigdy nie unikałam rozmów o emocjach moich i innych ludzi i ironizowałam na potęgę, nauczyły się już bardzo wiele, choć wciąż jest to na poziomie zero jedynkowości.

    Nauczeni jednego żartu w konkretnej sytuacji rozpoznają go. Ale ten sam żart w zupełnie innej sytuacji będzie dla nich zaskoczeniem. Podobnie z emocjami. Odczytają podstawowe, ale takie niuanse jak żart przez łzy lub grożenie im z uśmiechem na twarzy wprawi ich albo w zakłopotanie, albo przyjmą cios w ryj, bo przecież ktoś się uśmiechał. To, co dla neurotypowych jest intuicyjne i oczywiste, dla nas wymaga nauki i cięższej pracy od podstaw. Ale nie jest niemożliwe.
  9.  Osoby z Zespołem Aspergera są zawsze agresywni

     
    Mit, z którym spotkała się moja czytelniczka, gdy ktoś stwierdził, że jej syn nie jest w spektrum, bo jest spokojny w przedszkolu. Idąc tym tropem, cały skład orzekający i wszyscy specjaliści diagnozujący mojego starszego syna się chyba pomylili, bo syn w grupie przedszkolnej bardzo się wyciszał, zamykał w sobie, alienował, kolegując się wyłącznie z jednym chłopcem. Dopiero w domu odreagowywał autoagresywnie, ponieważ w domu czuł się na tyle bezpiecznie, że mógł to robić. Bez świadków. Z kolei u młodszego silnie rozwinęła się agresja obronna. Stawał się agresywny, gdy atakował go hałas, ludzie dotykający go bez powodu, ludzie rozkazujący mu, gdy on miał inne plany, świat ze światłami, muzyką, ciągłe zmiany wokół niego, ruch i większość rzeczy. Wbrew pozorom ta jego agresywność obronna była mi pomocna. O wiele łatwiej mi było pracować z młodszym głośno krzyczącym, co mu przeszkadza, niż z milczącym i chowającym się w swojej skorupie starszym.
    Niemniej to nie jest regułą, że każdy człowiek w spektrum będzie agresywny. Nie musi być. Aktualnie moi chłopcy biją się głównie między sobą i czasami nawet nie reaguję, bo przybiera to formę przepychanek/zabawy/zapasów. Cieszę się, gdy młodszy, zamiast bronić się agresywnie, stara się mówić jasno, co mu przeszkadza. Cieszę się, gdy starszy, zamiast milknąć i uciekać, wyłączać się, odważniej obroni swoich granic. Ucieszę się, gdy w momencie kłopotów, gdy ktoś będzie chciał im zrobić krzywdę, zastosują agresję obronną dostosowaną do sytuacji. Bo każdy człowiek powinien mieć w sobie trochę agresji. Żeby przeżyć.
  10. Aspergerzy unikają ludzi

    Tak, jak istnieje mnóstwo typów osobowości, temperamentów [zerknijcie w e-book o temperamentach Matyldy Kozakiewicz], tak u ludzi w spektrum są osoby, które rezygnują lub ograniczają kontakty z ludźmi albo  wręcz przeciwnie.- ciągną do nich, czerpią przyjemność ze spotkań, liczą na nie i cieszą się nimi. A potem odpoczywają od nich dwa dni. Albo nie. Ja się zaliczam do ludzi, którzy lubią spotkania, cieszą się z gości, ale jeśli te spotkania są niezapowiedziane lub przedłużają się, to mimo radości z wizyty, odchorowuję ją mocno i staram się ograniczać ich liczbę.
    Mój starszy syn z kolei osiągnął rzecz dla mnie niewyobrażalną – wbił się w paczkę trójki znających się z przedszkola chłopców i stał się pełnoprawnym członkiem grupy. Cieszy się ze spotkań z kolegami, czeka na nie, są one jego jedyną motywacją, żeby chodzić regularnie do szkoły i kiedy zepsuł mu się komputer, smutek pojawił się nie dlatego, że nie będzie miał na czym grać. Ale że straci kontakt z kolegami właśnie. Z kolegami, którzy go akceptują w pełni, którzy go rozumieją i chcą jego towarzystwa. Dla młodszego z kolei towarzystwo nie jest tak istotne. Ma kolegów w przedszkolu, lubi ich, ale doskonale radzi sobie sam i jedyny brak odczuwa wyłącznie wtedy, gdy długo nie widzi członków swojej rodziny. A najlepsze – to wszystko może się zmienić. Bo Aspergerzy to ludzie, jak wszyscy.
    Moim osobistym problemem jest niechęć do small talków, pierdololo o niczym. Nienawidzę takich rozmów, unikam ich jak ognia, kilka razy poblokowałam nawet osoby, które natrętnie dzwoniły do mnie bez konkretnego problemu i zajmowały czas historiami, które ani mnie nie interesowały, ani nie zajmowały, ani nie dotyczyły, nie miały w sobie żadnego konkretnego celu. Tak, gdy uciekam od takich konwersacji, faktycznie można odnieść wrażenie, że unikam ludzi. Jednak jeśli masz dla mnie jakiś temat, na którym się znam lub który chcę poznać – możemy gadać godzinami i z chęcią będę odsypiać dwa dni rozmowę z tobą.
  11. Dzieci z ZA potrzebują miliona pięciuset terapii
     
    Temple Grandin napisała kiedyś bądź powiedziała, że dziecko z ZA potrzebuje 20 godzin terapii tygodniowo. Przerażające? Nie bardzo. Bo dla dziecka z ZA terapią, obok zorganizowanych zajęć i spotkań ze specjalistami, jest też życie. Rodzina. Wspierający przyjaciele. Wszystkie te godziny w domu, gdy tłumaczę synom zależności, wyjaśniam meandry metafor, dyskutuję o żartach i ironii, pokazuję, jak mogą o siebie dbać, asystuję przy porządkach domowych, wskazuję po kolei, jak wykonuje się określone czynności, opowiadam im, co zadziało się w kłótni i jakie mechanizmy jej towarzyszyły, które awanturę spowodowały.  To wszystko jest terapią.
    Aktualnie młodszy ma o wiele więcej zajęć zorganizowanych przez specjalistów niż mój starszy syn. Ma biofeedback, terapię taktylną, terapię SI, dostał się na Tomatisa, ma zajęcia z pedagogami i psychologami. Starszy ma tylko zajęcia z psychologiem i pedagogiem w szkole, TUS i terapię SI, choć może uda się go wcisnąć na jakąś terapię w ramach programu „Za życiem”, jednak istnieje jedno „ale”. Gdy dostępna terapia będzie mojemu synowi potrzebna.
    Absolutnie nie rozumiem wciskania dziecka z ZA na wszystkie możliwe terapie  z założeniem, że trzeba dziecko, naprawić. Terapia dziecka z ZA nie ma na celu wyleczenia go z ZA. Jej celem powinno być ułatwienie mu życia, pomoc w zrozumieniu pewnych mechanizmów, sytuacji, społecznych zachowań, wsparcie w radzeniu sobie z nimi itp. Jeśli mój starszy syn nie ma już problemów z autoagresją i agresją w ogóle, nie potrzebuje dodatkowych zajęć relaksujących, niech w tym czasie poczyta lub pogada z kolegami, a wieczorem zrobi sobie jogę i będzie git. Z kolei mój młodszy syn nie potrzebuje nie wiadomo jakiej liczby terapii związanej z uspołecznianiem go. Nie czerpie przyjemności z dłuższego przebywania wśród ludzi, czemuż mam więc go do tego zmuszać? Żadna terapia nie sprawi, że ludzie przestaną go męczyć. O wiele prościej nauczyć go, żeby tak zarządzał swoim czasem, by miał szansę spotkać się z ludźmi, pogadać z nimi i potem po rozmowie odpocząć, niż na siłę go zmieniać.
    Czasami faktycznie jest trudno i potrzeba wiele pracy. Jestem na etapie ogromu pracy, ale mam tę perspektywę, że część zajęć moich dzieci w przyszłości odpadnie. I zrezygnuję z nich bez żalu, że zrobię im krzywdę. Po prostu niedługo moje dzieci nie będą potrzebowały wsparcia w niektórych obszarach.

  12. Zespół Aspergera mają tylko chłopcy

     
    Ja, moja znajoma psycholog z diagnozą i masa dziewczyn, chociażby z grupy Dziewczyny w spektrum, uśmiechamy się z politowaniem. Nie. To, że Zespół Aspergera diagnozowany jest głównie u chłopców wynika z tego, że testy zwyczajowo dla chłopców są przygotowane. Czytając literaturę fachową, kilka razy natknęłam się na przypuszczenia badaczy, że dziewczyn z ZA może być tyle samo, co chłopców.
    Dziewczyny jednak mają taką magiczną moc nazwaną „maskowanie” i o wiele trudniej zauważyć u nich odmienność. I niewielu specjalistów jeszcze o tym wie. Ja, w trakcie mojej diagnozy, usłyszałam na przykład sugestię, że papuguję zachowania po moich synach. Odpowiedziałam, że skąd wiadomo, że oni nie papugują po mnie? Moje stwierdzenie, że jestem niezgrabna i tracę poczucie czasu skwitowano tym, że mam dwójkę Aspergerów, normalne, że jestem zmęczona. A to był jeden z problemów, które męczyły mnie od dzieciństwa! Na moje stwierdzenie, że nigdy nie wiem, co powiedzieć, że nie potrafię się wbić w rozmowę, nie umiem jej pociągnąć, usłyszałam, że może powinnam więcej czytać, żeby słów mi nie brakowało. Tak. To usłyszałam. Pięć lat polonistyki poszło w pizdu.A ja sama, wykonując testy, łapałam się kilkakrotnie na tym, że zaznaczam nie to, co myślę, ale to, co powinna zaznaczyć dorosła, neurotypowa kobieta. Maskowanie to silna broń. I wyczerpująca. W moim przypadku skończyła się depresją.
  13. Dziecko z ZA wychowuje się zupełnie inaczej niż dziecko neurotypowe
     
    Bzdura, bzdura, bzdura. Od dziewięciu lat wychowuję dzieci intuicyjnie, a moja intuicja pokrywa się z założeniami Rodzicielstwa Bliskości. A z RB czerpią wiadrami rodzice dzieci neurotypowych, atypowych i wszystkich. Ja rzekłabym, że nie zwariowałam, nie oszalałam z niemocy jedynie dzięki RB i temu, że nie słuchałam się twardych behawiorystów. Nie stosowałam kar [powodowały meltdowny] i nagród [powodowały jeszcze większe meltdowny, bo moje dzieci na zdanie, że dostaną nagrodę, jak zrobią to i to, załamywały się, gdyż wcale nie chciały tego robić i żal im było straconej nagrody]. Podążałam za dziećmi, gdy tego potrzebowały, dbałam o swoje granice i o ich granice, akceptowałam to, jakie są i na jakim etapie rozwoju się znajdują. Jasne, było ciężej niż z neurotypowymi, którzy o wiele łatwiej i szybciej przyswajali sobie pewne społeczne reguły. Ale było warto. Chłopcy dorosną, założą swoje rodziny, znajdą pracę, bo wbrew kolejnemu mitowi – tak, ludzie w spektrum mają szansę normalnie żyć. I żyją. Na co dzień. Z nami.

 

 


Dziś, w Światowy Dzień Świadomości Autyzmu, kiedy myślę o tych mitach, jakie narosły wokół Zespołu Aspergera [według wciąż obowiązującej klasyfikacji ICD-1o], w głowie cały czas mam słowa RB. RB. RB. Pokochałam Rodzicielstwo Bliskości i zaczęłam się w nie wgłębiać z tego powodu, że nie kategoryzowało ono dzieci w konkretne szufladki. Mówiło jasno i prosto – każde dziecko jest inne, każde jest w tej inności sobą, każde dobrze wychowywać według jego potrzeb i nigdy nie ma jednego prostego rozwiązania na konkretną sytuację, innego niż: słuchaj, podążaj, szukaj przyczyn, chciej zrozumieć. I ja chciałam słuchać, chciałam rozumieć. Ta potrzeba zrozumienia i potrzeba wsparcia moich dzieci zaprowadziła mnie do diagnozy. Diagnozy, która nie wynikała z potrzeby naprawienia dziecka, ale z potrzeby lepszego go zrozumienia.

Dziś w ten dzień, gdy masa osób pisze o spektrum i będzie pisać jeszcze jakiś czas, bo ta potrzeba wyjaśnienia, czym jest spektrum rozciąga się ostatnio na cały miesiąc, a u samorzeczników na cały rok, chciałabym podkreślić, że tak jak w Rodzicielstwie Bliskości każde dziecko jest inne, tak jak w świecie każdy człowiek jest inny, tak też w zaburzeniach ze spektrum autyzmu jest ogromna różnorodność i ciężko wsadzić do jednego worka każdego z lub bez diagnozy. I ta różnorodność jest kluczowa.

Bo moim marzeniem, takim, który kiedyś się spełni i jestem o tym przekonana, nie jest obchodzenie Dnia Świadomości Autyzmu. Moim marzeniem jest obchodzenie każdego dnia w roku Święta Neuroróżnorodności. Dla wszystkich. I tych w spektrum, i tych nie. Ponieważ każdy z nas jest inny, każdy posiada swoje bariery nie do przekroczenia i jeśli tylko nauczymy się je akceptować i nie spychać wszystkich do jednej jedynej normy, nasze życie, nas Asperegerów, osób w spektrum, ale i neurotypowych, będzie prostsze, milsze, przyjaźniejsze i nie potrzebujące już podziałów.

Ale to marzenie. Moje. A ty masz jakieś?

PS Kolor niebieski nagłówków nie ma żadnego związku z kolorem niebieskim przypisanym spektrum przez kogoś. Ja jestem zdania, że spektrum jest kolorowe. Ale że sama lubię niebieski to chyba rozumiesz.

 

Źródła:

Jeśli czujesz zaś potrzebę pogłębienia swojej wiedzy o ZA, to z kodem JJAWP1 wszystkie książki w Wydawnictwie Harmonia kupisz z 10% zniżką. A jeśli nie czujesz, to nie kupuj. Informuję tylko, że mam kod zniżkowy i mogę się nim podzielić.

 

 

 

Jeśli w dalszym ciągu nie zdecydowałaś, komu przekazać swój 1% podatku, ja w tym roku przekazuję Ośrodkowi, który prowadzi terapię mojego młodszego syna:

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

0 0 votes
Ocena artykułu
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sylwia
Sylwia
3 lat temu

Czy możliwe jest wyleczenie ze spektrum?Wiem,ze to niemozliwe,ale dużo osób podwaza to,kierując sie na artykuły na pubmed,ze niby wyleczono dziecko z autyzmu,bo miało ono zaatakowany organizm przez grzyby Aspergillus,poddano je terapii i po trzech miesiącach dziecko całkowicie wyzdrowiało.Czy to naprawde możliwe?