Wlazłam sobie wczoraj na taki portal, natemat.pl bodajże, i oczom mym ukazał się pewien wywiad. Z jakąś Jaskółką, co na wsi mieszka. Takich bzdur to ja dawno nie czytałam! Bez kitu. Jak można w ogóle powiedzieć, że mieszkanie na wsi jest trudne? A gdzie maliny? Gdzie mleko od krowy? Gdzie krągłe jajca? Gdzie gąsior z bimbrem? Podobno się sprawdza, kiedy trzeba o piątej rano napalić w piecu, bo szron na ściany wchodzi…
A teraz na poważnie. Pośmiałam się z komentarzy, przeczytałam kilka maili, popatrzyłam na reakcje ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o mieszkaniu w lesie, ale gdzieś z tyłu kopuły zostało im mickiewiczowskie wyobrażenie sielskości i się dzielą tym, co im w głowie zostało i mogę być wreszcie poważna.
Przede wszystkim dziękuję za tak miłe przyjęcie wywiadu [KLIK]. Naprawdę miłe, bo spodziewałam się większych gromów! Bardzo mi zależało na tym, żeby tekst o Wiejskiej Matce [KLIK], zainspirowany zresztą tekstem mojej koleżanki [KLIK], doszedł do szerszej publiczności i chociaż niektórym uświadomił to, że czasem problemy omawiane przez media, roztrząsane w debacie publicznej są tak naprawdę mało istotne w realnym życiu bardzo wielu osób, które mieszkają na zwyczajnym zadupiu. Wiele maili, które jeszcze do tej pory dostaję, utwierdziło mnie w tym przekonaniu i serdecznie za to wszystko dziękuję. Ostatni raz taki ruch na skrzynce miałam podczas publikacji „Samotności w… matce”.
Odpowiadając na pewne wątpliwości – mój powrót na Mazury nie był spowodowany żadną wielką katastrofą. Zwyczajnie, czułam, że bardziej potrzebna będę na Mazurach, gdzie moi rodzice mieli spore kłopoty ze znalezieniem do pracy chociażby jednej osoby, która by wyczyściła po sezonie żaglówki. A to kogoś głowa bolała, a to za mało płacone, a to pierdy w tyłku. Mamy szczęście, że cały czas znajdujemy pomoc w zaprzyjaźnionej rodzinie – inaczej pewnie nawet na studia bym nie poszła, tylko czyściła łódki i sprzątała pokoje, bo nikomu do takiej pracy nie było śpieszno. W województwie z największym bezrobociem.
Ciągnąc temat. Bardzo współczuję każdemu, kto nie widzi w mieszkaniu na wsi żadnych minusów. Naprawdę! Od razu wyobrażam sobie taką osobę, która spełnia swoje marzenia, przyjeżdża na wieś i z przerażeniem odkrywa, że żeby było w domu ciepło, trzeba jakoś zdobyć drewno bądź węgiel, potem tym wszystkim napalić w piecu, potem do tego pieca schodzić regularnie [nawet w nocy], a żeby się wykąpać lub zrobić pranie, warto sprawdzić, czy szambo nie jest pełne. Inaczej na bank sąsiad cię podkabluje policji, że zanieczyszczasz środowisko, więc czasem nie myjesz się przez dwa dni, czekając na szambiarkę.
Pamiętacie mój tekst o kurierach [KLIK]? Kolejny problem, całkowicie do tej pory nierozwiązany, bo kiedy staję dęba i mówię, że nigdzie nie będę jeździć po swoją paczkę, kurier staje jeszcze bardziej dęba i przywozi mi zamawiany sprawunek po tygodniu lub dwóch, gdy ma „mniejszy” tak zwany zapierdol.
Przeklęty żłobek. Przeklęte przedszkole. Tego nawet nie chce mi się komentować, bo rozwiązałam ten problem „na łatwiznę”. Poślę dziecko do prywatnej placówki, która jest niedaleko miejsca pracy i chłopa i dziadka. Ale szkoła spędza mi sen z powiek. Patrzę się na moje dziecko i myślę, jak ono będzie wstawać o piątej rano, żeby podjechać do miejscowości, z której jedzie gimbus, by później gimbusem podjechać do szkoły, z której to powrót jest o ustalonych nadgórnie godzinach całkiem niepokrywających się na przykład z zajęciami dodatkowymi? Nieważne. Jakoś to będzie. Najwyżej #nieuczesiemamobodojezdzamdoszkoly. Życie. Nie on pierwszy, nie ostatni.
Z przerażeniem przeczytałam komentarz dziewczyny, która sądziła, że dziecko na wsi można puścić na pole nawet ot tak – samopas. No proszę! Znajomość prawa przede wszystkim! Mogę tylko przypomnieć, że dziecko do siódmego roku życia powinno znajdować się pod opieką rodziców lub opiekunów. Znam kilka osób, które za takie samopaspuszczenie dostało porządny mandat i groźbę sprawy sądowej. Tak na przyszłość informuję.
Zakupy? [KLIK] Więcej chyba nie trzeba.
A na koniec. Kilka osób wyczuło rozżalenie. Czy czuję się rozżalona? W ogóle! Mazury są piękne. Są moim światem, w którym czuję się dobrze i mimo że czasem nie zostawiam na nich suchej nitki, nie wyobrażam sobie żadnego innego miejsca do mieszkania z dzieckiem. Oprócz miasta 😉 A na serio – smutno mi jedynie dlatego, że ten cholerny mickiewiczowsko-rozlewiskowy mit idzie w świat i dezinformuje wszystkich zainteresowanych powrotem lub przyjechaniem na wieś.
Świadomość tego, na co się porywa jest najważniejsza. Ja byłam świadoma, wiedziałam, jak to tu wygląda, ale po ośmiu latach leniwego życia w mieście i tak poczułam się zaskoczona. Nie bądźcie i wy!
Grunt, że ostatecznie jestem tu szczęśliwa. Na tyle, żeby śmiać się z mojej sytuacji, jeśli więc macie ochotę pośmiać się razem ze mną, możecie obejrzeć sobie TO i TO.
Ach, komuś brakowało malin podobno… TUTAJ o nich pisałam.
Jeszcze jakieś pytania?
[a z wywiadu jestem dumna! Tak dumna jak z reportażu dla Miesięcznika Znak! I kocham was wszystkich przeogromnie z całego jaskółczego serca!]
Gratulacje :)<br />Ja mieszkam w małym mieście na lubelszczyźnie, 25 km od Lublina. Rodzice mają pole, które uprawiają, w piecu też trzeba napalić samemu, w żniwa pomóc np. ze słomą. W podstawówce dzieci się ze mnie śmiały kiedy przyniosłam kartkę od mamy na której było napisane ze chce mnie zwolnić z lekcji bo mamy wykopki. Co gorsze nauczycielka też się zaśmiała pod nosem a dla mnie wykopki
gratki Aśka :)<br /><br />nie dziw się komentarzom pod tekstem na portalu – kontrowersja za kontrowersje :)<br />wołałabyś, żeby rzygali Ci tęczą? to by znaczyło, że same nudy na pudy u Ciebie- a tak dzieje się 🙂 i tak należy trzymać.
Mamuśka, dajesz czadu, bo jesteś super i już! I nie ma co do tego dorabiać filozofii. Gratuluję i trzymam kciuki za więcej 🙂
Matko Jaskółko! Rób swoje, dobrze Ci to idzie i o to powinno w życiu chodzić. Ciekam, czy wywiad był korespondencyjny czy koleś się do Ciebie pofatygował?
Piękny wywiad, super że mówisz rozsądnie o stereotypach, że nie robisz z siebie męczennicy, że jak Ci ciężko na tej wsi i bieda i turyści nie przyjeżdżają, tylko konkretnie, co jest a czego nie ma i czego brakuje. Prosto i rzeczowo, że rodzice wiejscy są dyskryminowani przez media z powodu swej mniejszości. Pewnie, że teraz najwięcej ludzi mieszka w miastach, albo podmiejskich miejscowościach
Asiu! Gratuluję wywiadu:) Cieszę się, że potrafiłaś pobudzić ludzi do zastanawiania się nad priorytetami!!!!! Co prawda, moja wieś (z której uciekł do miasta mój syn) to metropolia "podłóg" wsi (w której po ucieczce do miasta osiedlił się mój syn) 🙂 🙂 🙂 Ale pamiętam swoją młodość "przedwojenną" i wycieczki do Warszawy z kartkami na mięso, słodycze itp. i inne sceny już &
Ja również jestem z ciebie dumna!Podziwiam i podziwiać będę, nie tylko za talenta literacko-krytyczne, ale również za to,że dajesz radę na wsi! sama urodziłam się i wychowałam w małej wiosce na Lubelszczyźnie, do dziś mieszka tam moja mama, tata niestety już nie żyje,ale spoczywa na pobliskim cmentarzu.Jeździmy do mojego domu kiedy tylko możemy,żeby pobyć z mamą, odwiedzić grób ojca i pomóc mojej
Dlaczego mieszkasz na wsi?
Może ja odpowiem. Pewnie za wiele osób, i tych ze wsi i tych z miasta 🙂 Może użyję wypowiedzi Bruce Springsteen: "Bo muszę!" Tak odpowiadał gdy pytano go wielokrotnie (w sumie, nie wiem w jakim celu) dlaczego ciągle koncertuje. Pozdrawiam! KBD 🙂 babcia Kosmyka 🙂 matka Damiana
"Bo muszę!" w sensie, że bardzo chcę, czy zmusza mnie do tego sytuacja? <br />Ja swoje pytanie zadałem, bo jedyne co daje się odczuć czytając wpisy, to fakt, że autorka nie jest zadowolona z powrotu.
Jeśli "jedyne, co daje się odczuć, to fakt, że autorka nie jest zadowolona z powrotu", to po co to pytanie pod tekstem, w którym piszę, że jestem szczęśliwa, a dodatkowo, w którym podlinkowany jest reportaż o tym, dlaczego na wieś wróciłam, a do tego sama jeszcze w miarę jasno to tłumaczę?
A co by było gdyby Bruce nie koncertował? A co by było gdyby ludzie nie odczuwali determinacji? A by było jeśli na wszystko można by było odpowiedzieć jednoznacznie i wedłu szablonu? A co by było gdyby ludzie nie szukali sensu życia? I w tym nastroju "poniedziałkowego filozofowania" (i proszę nie posądzać mnie o "mędrkowanie") pozdrawiam i życzę dobrego tygodnia! KBD :)babcia
Chciałbym zamieszkać na wsi,ale jak już dzieci pójdą w świat – czyli jeszcze długo 🙂
Szkoda, że nie dodałaś, jakie ogromne możliwości pracy zawodowej i rozwoju, ma młoda mama na wsi, kiedy przedszkole dziecka i dojazdy do pracy (jeżeli już ją znajdziesz za pomocą łapówki lub znajomości) pochłoną całe wynagrodzenie miesięczne. Jeżeli do tego masz młodsze dziecko, któremu musisz zapewnić opiekunkę, bo tak się składa że babcie pracują lub mieszkają daleko, to z kieszeni chłopa
Ja podziwiam. Bo choć z jednej strony wieś mnie korci niesamowicie, to z drugiej świadoma jestem swojego lenistwa i przyzwyczajenia do miejskich wygód:/ Ale może za kilka lat wypróbuję angielską wieś? <br /><br />A co do zrozumienia mieszczucha przez wieśniaka i w odwrotnie, co zostało podniesione w komentarzach pod wywiadem…Jak ktoś nie spróbował warunków życia tej drugiej strony, to nie
Świetne to jest! Uśmiałam się, a mnie rozśmieszyć byle czym nie można 😉 Chciałabym tylko dodać, że jadąc z miasta na wieś, do rodzinnego domu, profilaktycznie dzień wcześniej biorę tylko zimne kąpiele. Hartuję się, bo wiem, że mamie niekoniecznie musiało się chcieć podpalić w piecu, żeby woda była gorąca. Jest jeszcze druga strona medalu – co z tego, że napalone, jak 5 osób przede mną
A ja Ci jeszcze raz dziękuję i teks to malinach też szykuję! 😉 Tak na poważnie to będzie tekst o tym, że ja wcale nie chcę do miasta mimo błota, gnojownika i braku przedszkoli! Bo mi chodziło tylko o to, by zwrócić uwagę na fakt, że my matki ze wsi też mamy problemy, a nie tylko jajka za pół darmo imaliny z krzaka. ( Swoja drogą za wiejskie jaja muszę płacić 6 zł, bo nie każdy mieszkaniec wsi
Jeszcze nigdy nie było tak, żeby wszyscy pisali jednym głosem i zawsze znajdzie się ten kto pierwszy rzuci kamień. Nawet jak sprawa opisuje tragedię, gdzie w pożarze zginęła cała rodzina to zaraz jakiś Anonimowy napisze: Pewnie kozą dogrzewali…<br />Nie ma jajek? Nie ma malin? Nie ma krowy co trzeba wydoić? Gęsi też nie ma? A szkoda, że nie ma bo by Kosmyk mógł na pole iść sam gęsi paść…<br /