Prosiliście mnie w komentarzach o więcej zdjęć mazursko-kosmykowych. Mówicie – to macie. Niestety nie udało mi się ubrać Kosmyka jak do ludzi. Związane to było z tym, że gdy już go ubrałam ładnie, to padał deszcz i wyjść nie było jak, a gdy przestało na chwilę padać, to Kosmyk już był naruszony przez ząb herbatnika.
W związku z tym nie wyszliśmy na standardowy spacer. Poszliśmy na… jedzenie! Wszak jesień – wszystko już niemalże dojrzało. Oczywiście oprócz tych rzeczy, co dojrzeć nie zdążyły, ale to już sami zobaczycie…
Dojrzałe jabłko. Wyglądało tak pysznie, że Kosmyk musiał je zerwać, nadgryźć i wyrzucić za płot. |
Na płocie już widać jesień… |
I nawet słonecznikowi co nieco już opadło. |
Tak właśnie wyglądał Kosmyk, kiedy tłumaczyłam mu zasady, jakie obowiązują, gdy nie ma prądu… |
Przydomowa wiewiórka wyprowadziła się już z chałupy… |
Kosmyk podarował mi kwiatki. Później je zabrał. I znów podarował. Weź tu się z chłopem dogadaj… |
Jednego udało mi się zatrzymać. Będzie na pamiątkę! Albo po prostu zwiędnie… |
Moje okno to to na froncie po lewej. Zdjęcie ważne, w poniedziałek pewnie do niego wrócicie… |
Myślicie, że te truskawki jeszcze zdążą dojrzeć? |
Oczywiście, kiedy impreza się rozkręciła, znów zaczęło padać. Musieliśmy wrócić do domu… |
Powiem wam tak, ja naprawdę jestem wdzięczna naturze, że cały sezon tylko dwa dni płakała i teraz musi puścić trochę łez z tych swoich niebieskich oczu, ale kurde, to jest koszmar! Czatuję przy oknie jak pies na kiełbasę i wyłapuję bezdeszczowe chwile. Kiedy już je złapię, na szybkości ubieram Kosmyka, siebie i wychodzimy… prosto w ścianę deszczu.
Jeśli macie jakieś pomysły na zabawę z półtorarocznym bardzo inteligentnym dzieckiem w domu – nie krępujcie się pisać w komentarzach! Wymyślona przeze mnie na szybko zabawa w odbijanie piłki w hallu o drzwi do piwnicy, mimo że zajmująca i rozśmieszająca Kosmyka, może zostać źle odebrana przez dziadków. Chyba że nie zauważą odłupanego przez piłkę kawałka futryny…
Haha my ostatnio wychodząc do Teatru Małego Widza (warszawa) podobnie mieliśmy – spojrzałam za okno, ładnie, słonecznie – ubraliśmy się i wyszliśmy też prosto w deszcz… Skończyło się na jeździe samochodem do teatru… a w planach miałam długi spacer… ech. Nie dość że u nas w ogóle śniegu nie było to jeszcze pogoda do kitu…
Zdjęcia jak zwykle super chce jeszcze!!!<br /><br />A po zajęcie dla małego ciekawskiego chłopca zajrzyj do mnie może coś znajdziesz;)
U nas odchodzi ostatnio rysowanie, ale to wymaga obecności matki, choć z doskoku. Starszy syn potrafił się skupić na słuchaniu muzyki, nawet 20 minut przed odtwarzaczem cd, ale to już minęło. Dobrze wspominam ten czas. 🙂
Mój synek uwielbia zrzucać piłeczki ze schodów. Biorę więc wiadro od mopa, ładuję do niego plastikowe piłeczki i wchodzę z synkiem na piętro. Następnie, pozwalam mu zrzucać piłeczkę, po piłeczce… <br />Pozdrawiam 🙂
może kolorowanki lub już książeczki z serii akademia dwu latka:D malowanie farbami, <br />
śliczny maluszek.<br />Piękne foty.<br />zapraszam do mnie.
Mój w tym wieku uwielbiał zabawę koralami i bransoletkami. Mam sporo takich badziewnych, plastikowych i metalowych, bo kiedyś lubiłam to nosić. Oj, zajmowało to mojego Malucha na długo. Grzebał w tym, zakładał na siebie, na mnie, sortował, przekładał itd.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Mamy dzieci w podobnym wieku,więc może faktycznie wymienimy się doświadczeniami;)Moja Lidka uwielbia ostatnio "robić pranie"-tzn.wrzuca co popadnie do pralki wedle życzenia ustawia program-pralka powinna być jednak wyłączona z prądu, chyba,że lubisz super czyste klocki, misie, chusteczki, kremy…Baaradzo chętnie pomaga mi także przy składaniu prawdziwego prania, tzn.podaje mi ciuchy a
U mnie pranie (wrzuca do pralki każdy ciuch, jaki znajdzie) i gotowanie jest nr 1! Jak już nie wiem, co z nią zrobić, to wywalam trochę ubrań i otwieram pralkę – mam ją z głowy na dłuższą chwilę :)<br />W "gotowaniu" muszę uczestniczyć- przynajmniej "jeść" 🙂
Mój Jasiek też 1,5 – główna kreatywność samodzielna :<br />1. jazda szafką nocną po chałupie<br />2. zrzucanie książek z półek<br />3. demontaż szuflad <br />4. opróżnianie pudła z chustkami i szalami – ruchem wyrzutowym z wyrazem twarzy "nie mam się w co ubrać"<br />5. zrzucanie wszystkiego co się uda schodami – z piętra na parter<br />6. walka o dostęp do pilota i laptopa – sposoby
My dzisiaj bawiliśmy się z wykorzystaniem ziaren fasoli i grochu. <br />Chłopcy wrzucali je do butelek. A później segregowali, fasola do jednej miseczki, groch do drugiej. <br />Dużo czasu zajmuje nam również Czu-czu: Moje pierwsze słowa albo zagadki. <br />Też mi powoli pomysłów brakuje. Ale w skrajnych przypadkach ratuje nas bajka "Charlie i cyferki".
o właśnie! czu-czu – super sprawa 🙂
U nas czu-czy się nie sprawdził, ale Charlie i cyferki-tak.
Kup Matka ciastolinę- tu przykładowa<br /><br />http://www.swiat-zabawek.pl/index.php?p17384,brimarex-plastociasto-lodziarnia-6877<br />http://www.swiat-zabawek.pl/index.php?p17914,ciastolina-smieciarka-rowdy-play-doh-hasbro-a3672<br /><br />zabawa na jakiś czas- nasza Gabryśka zaczęła lepić jak miała 14 miesięcy ;)<br />teraz ma 3,5 roku i nadal lubi lepić <br /><br />lub:<br />gumowe klocki,
Mój hula w pudle kartonowym, sporym. To nie pierwsze pudło, które mu ofiarowaliśmy. Podusie sobie znosi, kocyki, mości się ect. Kreatywny jest wowczas raczej.
Tymon bardzo kreatywnie próbuje wkładać różne drobne przedmioty do butelki po coca-coli. Ostatnio pokroiłam mu kartkę a4 w wąskie paski i miałam godzinę spokoju. Poza tym kocha resoraki, więc jak mu babcia kupiła zestaw 5-u ferrari z hot wheels to mogłam się wykapać, maseczkę nałożyć, nogi ogolić, a na koniec wypić gorąca kawę. Co jeszcze… skakanie – niedawno się nauczył i teraz pół dnia muszę
Jestem zauroczona: po 1 – Kosmykiem; po 2 – Twoim Asiu talentem fotooperatorskim (robienie ślicznych zdjęć w biegu); po 3 – jesienią na Waszym płocie. A w co się bawić? jako dobry materiał na teściową – nie wyrywam się z radami 🙂 Pozdrawiam! KBD :)babcia Kosmy :)matka Damiana
Z chęcią (sądzę, że nie tylko ja) poczytałabym Pani bloga lub cokolwiek.
Dzięki bardzo za wyrazy sympatii dla babci Kosmyka:) Już wyjaśniałam, że istnieję naprawdę….(w okolicy 24 lipca). Bloga, z różnych względów, nie poprowadzę:) A "małe cokolwiek"…. Kiedyś sparafrazowałam słowa rabina ze "Skrzypka na dachu" (piękny film o miłości męża i ojca, a Topol – ach!!) Na wszystkich jest błogosławieństwo, na teściową też. Niech żyje w zdrowiu i
No ja tak miałam wczoraj…wróciłam z robory i myśle..matko Polko zapierdzielaj na spacer…niania "szczęścia" nie miała bo padało..cholera..wypadło na mnie..słońce świeci..argumentów przeciw brak..jak już się zebrałam, młodą wyszykowałam to..całe 15 minut se pospacerowałyśmy i sru do domu…słońce zasżło, piździeć zaczęło…A w domu to ja kreatywnie pozwalam jej włazić mi na brzuch,