Zrobienie obiadu to wielkie wyzwanie. Szczególnie przy hasającym, rozbrykanym, posiadającym zawsze odmienne zdanie niż mamusia, dziecku. Ale niektóre rzeczy można sobie ułatwić. I ja dziś znalazłam takie ułatwienie. Postanowiłam się nim podzielić, bo przecież nie każda matka wie, jak zrobić tak skomplikowane danie jak kotlet schabowy z ziemniakami i surówką. Zacznijmy więc od składników.
Potrzebne wam będą z pewnością sól i pieprz. To jest ten moment, kiedy robisz surówkę i obierasz ziemniaki.
Soda oczyszczona i doniczka tez się przydadzą. Lepiej nie kroić mięsa przy dziecku, więc możesz dorzucić mu też łyżkę i kubeczek.
Nie zapomnijmy o konewce [ale nie napełniajcie jej do pełna wodą, bo nie odcedzicie ziemniaków na czas!].
Przydadzą się też nasiona. Warto być skupionym podczas doprawiania obiadu:
I trochę ziemi do palm, którą Chłop ostatnio mnie obdarował zamiast ziemi uniwersalnej. To jest moment, kiedy rzucasz kotlety na patelnię, więc zadbaj o to, żeby ziemi było sporo.
A teraz zamknij oczy i staraj się nie myśleć, co się dzieje tam, gdzie twoje dziecko jest zajęte na przynajmniej 40 minut. Przynajmniej nie musisz się martwić, że wleci ci zaraz pod nogi albo chwyci rozgrzaną patelnię.
Swoje schabowe z ziemniakami i surówką rób jak zwykle 🙂
PS. Dla miękkości kotletów przyda się też proszek do pieczenia, majeranek i odrobina kawy. To dodatkowe 10 minut, jeśli kotlety nie chcą się dobrze rozbić!
Takie „A teraz zamknij oczy i staraj się nie myśleć, co się dzieje tam, gdzie twoje dziecko jest zajęte” uprawiam codziennie i muszę przyznać, że z biegiem czasu jest coraz łatwiej:)
Zarzucę memu Mężnemu pomysł na jutrzejszy obiad: schabowy z ziemniakami i surówką i wyślę do sklepu z listą zakupów: ziemia, nasiona, konewka, doniczka, grunt 🙂
„Mężny” – jakie fajne określenie w opozycji do paskudnego „Małża” 😀
Jak coś, to napisz mi, czy się zdziwił listą 😀
Osmarkałam monitor 😉
Chyba nie ma się czym chwalić…
Proszę nie dyskryminować osób z katarem!
Tak jest Szefowa! Tylko osłabiają mnie delikatnie rzecz ujmując, nie dyskryminując(!) komentarze tego typu..oplułam,osmarkałam..przychodzą mi od razu na myśl jeszcze inne określenia na podobnym poziomie..Pozdrawiam 😉
Oj tam, ja, jak zobaczyłam tę ziemię skrupulatnie upchaną do moich wypasionych zimowych butów, to nie wiedziałam, czy smarkać, czy pluć, czy płakać 😀 Ale obiad miałam zrobiony! 😀
U mnie króluje opcja śmiech przez łzy.. 😀 pozostaje mi żałować że nie podzieliłaś się z nami fotą tych wypasionych wypchanych ziemią butów 😉
Chyba jestem szczęściarą, bo córka jeszcze nie mając 3 lat nawet pomagała grzecznie przy obiedzie tym ,,prawdziwym” 😀
Kosmyk też sporo pomaga, a jeśli nie pomaga, to zajmuje się swoimi zabawkami, ale akurat wtedy miał taki dzień, że gotując z nim albo ja bym wyszła z siebie, albo on. Trzeba więc było szukać wyjścia 🙂
Skąd ja to znam 🙂 „gotujemy” tak codziennie, tylko wykorzystując sypkie produkty z szafek 🙂
O Matko… I ty to musiałaś posprzątać? Czy Chłop?
Babcia wparowała na obiad i sprzątnęła część 🙂
Kochana babcia!