Ciąży nad nami klątwa. Klątwa płaczu. Dotyka to nie tylko matek, które w przypadku niemowlaka często odczuwają fizyczny ból, gdy ich maleństwo kwili, ale przede wszystkich tych, którzy tylko czekają, by dziecko dało upragniony dowód, że my, rodzice, niewystarczająco się dzieckiem zajmujemy. Nawet jeśli wiemy, że dziecku podczas płaczu krzywda się nie dzieje, paraliżuje nas typowy strach – co ludzie powiedzą i jak nas ocenią. W pewnym momencie stajemy się niewolnikami płaczu – byleby go nie było, byleby go zagłaskać, byle by nie stał się świadectwem naszej nieudolności. Łzy dziecka przestają być symbolem oczyszczenia, stają się naszym wyrokiem, który jasno mówi: patrz, jakiego mam złego rodzica.
A tymczasem płacz jest jedynym rozwiązaniem, którego tłumienie przyniesie więcej szkody niż pożytku. Ja już przestałam się certolić i jeśli ktoś na ulicy zaczepia płaczącego Kosmyka słowami „Taki duży, a płacze”, bywam niegrzeczna. Dla znajomych i rodziny również, bo i dla kojącego płaczu wyjątków nie robię. Kiedy napisałam dawno temu o histeriach Kosmyka, pisałyście do mnie maile, w jaki sposób takie płaczące dziecko uspokoić. Powiem wam, bo i każdemu pisałam to samo: twoje dziecko może płakać. A nawet powinno.
DLACZEGO PŁACZ JEST WAŻNY?
Gdy rodzice odnajdą zagubione dziecko, często zastanawiają się, dlaczego wybiera ono właśnie ten czas na płakanie, kiedy już żadnego niebezpieczeństwa nie ma. Czasami pytają: „Już jestem, czemu płaczesz?” albo jeszcze gorzej: „Lepiej przestań płakać w tej chwili, albo zaraz dam ci inne powody do płaczu!”. Jednakże, reakcje fizjologiczne dziecka są całkowicie właściwe: szeroko otwarte oczy w etapie pierwszym i obfite łzy w etapie drugim. Rodzice powinni być zadowoleni, ponieważ płacz wskazuje na to, że dziecko pociesza ich obecność. [źródło: psychologia.edu].
Płacz ma rolę oczyszczającą – płaczemy, gdy nie możemy się z czymś pogodzić, gdy jesteśmy zmęczeni, gdy czujemy się bezsilni i wreszcie, gdy czujemy ulgę po silnym stresie. Pomaga nam on pogodzić się z sytuacją, uspokaja, pozwala trzeźwiej spojrzeć na sytuację, ułożyć sobie w głowie wszystkie myśli, które przed płaczem zwyczajnie rozsadzały nam mózg. Płacz jest zwyczajnie potrzebny. Jeśli twoje dziecko po bardzo męczącym dniu płacze, nie krzycz na niego i nie denerwuj się, ono prostu „przegryza” cały ten pełen emocji dzień, który dane było mu przeżyć. Przytul je i pozwól mu nadmiar emocji po prostu z siebie wyrzucić. Nie jesteś od tego, żeby ten płacz tłumić, ale po to, żeby pomóc dziecku sobie z nim radzić. Bo nie uchronisz go przed wszystkimi stresującymi sytuacjami w życiu.
DLACZEGO NIE POWINNIŚMY TŁUMIĆ EMOCJI?
Ostatnio bliska byłam trzepnięcia w łepetynę swojego wujka, który stał nad zrozpaczonym czymś Kosmykiem i pouczał go, że płacz jest dla bab. Powstrzymałam się, ale więcej wujka nie odwiedzamy. Już pomijam czystą dyskryminację [„mężczyźni nie mogą płakać”], ale sam fakt tłumienia emocji mojego dziecka mocno mnie zdenerwował. Wiecie, co się dzieje, kiedy słowami „nie płacz”, „przestań się mazać”, „płacz ci w niczym nie pomoże” kwitujemy rozpacz dziecka? Dajemy mu do zrozumienia, że jego emocje nie są ważne, że jego emocje są złe, niepotrzebne, że pokazywanie emocji jest dla ludzi niestosowne. Takie dziecko stara się potem rozładować swój smutek, złość w inny sposób – agresją, samookaleczeniem, psuciem, krzykiem, zaciętością. W dzieciństwie możecie być z tego zadowoleni [„Ach, jakie grzeczne dziecko, w ogóle nie płacze”], ale napięcie, które rośnie w takim małym człowieku wybucha później w działaniach, które wyrażają się słowami „Jak mógł to zrobić, przecież był takim spokojnym dzieckiem!”. Tłumienie w sobie smutku, rozpaczy, złości nie prowadzi do niczego dobrego, ale buduje w nas frustrację, która, zgromadzona w nadmiarze, czyni z nas zwyczajnie ludzi nie do zniesienia – dla siebie i dla innych.
Im bardziej staramy się unikać nawet najcichszych sygnałów niezadowolenia u maluchów, tym większy alarm będą one podnosić, gdy podrosną. Człowiek nie nauczony konfrontowania się z frustracją i odczuwania związanej z nią bezradnością doświadcza bowiem silnej agresji. Kiedy znajduje się w trudnej dla niego sytuacji bez wyjścia, zaczyna szukać winnych. Złości się na otoczenie lub na siebie samego. W pierwszej opcji pojawia się agresja, w tej drugiej z czasem mogą rozwinąć się zachowania autoagresywne. [źródło: dziecisawazne.pl]
TWOJE DZIECKO MOŻE PŁAKAĆ
Może i musi. To teraz właśnie uczy się dawać upust swoim emocjom. To teraz właśnie stawia swoje kroki w świecie i uczy się swoich emocji. Jeśli nie zrobi tego teraz, to kiedy? Myślisz, że płacz z powodu rozwalonego samochodu to nie powód do rozpaczy? A jakbyś sam rozwalił samochód, to byłbyś spokojny? Gdybyś zepsuł przez przypadek projekt, nad którym pracowałeś kilka godzin, nie uroniłbyś ani jednej łzy? Nie byłbyś zły? Rozżalony? A jak byś się czuł, gdyby ktoś twój żal i smutek po stracie czegoś bardzo ważnego, drogiego sercu skwitował „Przestań się mazać. Nie masz przecież powodu do płaczu”? Ty jesteś dorosły i masz dorosłe problemy, dziecko jest małe i problemy mniejsze. Czy mniej proporcjonalne? Nie sądzę.
Często rodzicielstwo bliskości, ze względu na wyjątkowy szacunek do dziecka, utożsamiane jest z bezstresowym wychowaniem. A to właśnie rb pokazało mi, że najlepszym, co mogę zrobić dla swojego dziecka, to pozwolić mu płakać. Pozwolić mu na podstawowe emocje: rozpaczy, żalu, złości, smutku, zaakceptować je, pomóc nazwać oraz wspierać, gdy dziecko przez nie przechodzi. Nie jestem od tego, żeby zabierać synowi kłody spod nóg i tańczyć, jak on mi zagra. Gdy wybucha płaczem, bo nie popieram jego pomysłu zjedzenia lodów przed obiadem, nie podskakuję jak łania do lodówki i nie nakładam mu dużej porcji lodów, byle tylko było cicho i sąsiedzi sobie nie pomyśleli. Ja jestem od tego, żeby pomóc mojemu synowi zrozumieć tę sytuację. Akceptuję jego łzy. Jestem obok, gotowa przytulić i pomóc mu przejść przez tę fazę smutku i goryczy. Pomagam mu te uczucia nazwać. I w żadnym wypadku nie neguję tego, że jest zrozpaczony. Ma prawo płakać. Może i musi. Twoje dziecko też.
POKOLENIE, KTÓRE MOŻE PŁAKAĆ
Masz dziecko. Dostałaś szansę wychowania członka nowego pokolenia. Pokolenia zupełnie innego od tego, w którym wyrośliśmy my. Pokolenia zdrowszego psychicznie, nie stłamszonego emocjonalnie, nie zamkniętego w sobie, nie wstydzącego się tego, co ludzkie, nie odbierającego łez jako uczucia słabości, ale po prostu jako kolejnego sposobu rozładowania tego, co kłębi się w głowie, co blokuje, co niszczy nas od środka. Skorzystaj z tej szansy. Pozwól dziecku płakać.
Przydatne teksty:
Histeria dziecka
Książki o emocjach
Książki o macierzyństwie
Zdjęcie Kosmyka zrozpaczonego,
że nie może wejść na zamarznięte jezioro,
z lutego 2014 roku.
prawdę mówiąc byłam zachwycona artykułem, dopóki nie znalazłam pod koniec Twojej standardowej krytyki dla wychowania ludzi z naszego pokolenia
U mojego męża w kulturze płacz jest oznaką słabości i mimo wielu starań zmiany jego myślenia, nie udaje mi się to. niestety. Nawet mi daje wykłady, kiedy płaczę.
ŚWIETNY post. Wszystko w jednym miejscu 🙂
Dziecko może płakać, złościć się, gniewać, obrażać, krzyczeć, marudzić, dąsać…
Nie wiem, jak to jest, że dzieciom odmawia się prawa do tych wszystkich złych emocji, i jak tylko, któreś z nich demonstruje, to się je nazywa „niegrzecznym”
Ostatnio instruowałam mojego tatę, a dziadka Fra, że to, że on płacze i marudzi, to nie znaczy, że jest niegrzeczny, tylko właśnie, że ma może gorszy dzień, czy tam humor, etc. Tak się tym przejął, że pół dnia chodził za synkiem i powtarzał, jaki grzeczny Franuś. Lekcję, że do dziecka nie powinno się mówić, że jest grzeczne, postanowiłam odłożyć na później.
Chłopcom dodatkowo nie wolno się także wstydzić. 🙂 Sytuacja z dzisiaj, w cukierni kupujemy drożdżówki, a miła Pani ekspedientka do Fra:
– no nie wstydź się śliczna dziewczynko!
Ja: to akurat chłopiec.
Pani: aaa to jak chłopiec, to tym bardziej nie powinien się wstydzić, bo chłopcy to powinni być odważni.
O!!!! Ładny wykładzik z treningu inteligencji emocjonalnej. D. Golemanowi by się podobało zapewne (najlepszy fachman od IE). może czytał? Jedno tylko dodam… Kłopot, gdy emocje dziecka w tym samym czasie „manifestują się” co emocje matki albo ojca;) Pozdrawiam! KBD :)babcia Kosmyka i Adasia 🙂 matka Chłopa
Z jednej strony podpisuję się pod tekstem obiema rękoma, a z drugiej odpadają mnie wątpliwości. Wychowamy to nowe pokolenie umiejące sobie radzić z emocjami, ale czy będzie też umiało radzić sobie z życiem? Czy pomimo dramatu moje dziecko będzie umiało zakasać rękawy i iść walczyć o siebie, o najbliższych?
Łatwiej jest walczyć, jak walczy się z problemami tylko, a nie trzeba tracić energii na walkę z własnymi emocjami.
Ja tam się obawiam o wejście przez to wrażliwe dziecko do naszego kochanego szkolnictwa, gdzie już je ustawią – ja byłem grzecznym i wrażliwym dzieckiem tj. broniłem dziewczyny, kiedy inni je zaczepiali, płakałem jak już nie dawałem rady, no i szczerze to miałem przerąbane w szkole, szybko stałem się kozłem ofiarnym i co wycierpiałem to moje, dopiero w liceum uporałem się ze swoimi emocjami – czy można wierzyć, że wszystkie dzieci będą dobrze wychowane, czy raczej odwrotnie?
Po raz kolejny dzięki Tobie Marko doznaję swoistego katharsis, uświadamiam sobie, że nie jestem aż taka dziwna jak sądzą inni….
Jestem za, a nawet przeciw.
Potrzebowałam tego tekstu, bo mam dziecko, które płacze.
Mimo opinii „życzliwych” akceptuję łzy, pozwalam na smutek. Dużo dało nam obejrzenie filmu „W głowie się nie mieści”. Od tego czasu moja 3-letnia córka mam wrażenie bardziej świadomie potrafi powiedzieć, czy płacze ze złości czy ze smutku.
Ale… zachowajmy rozsądek i pamiętajmy o tych lodach, o których piszesz. Ja chyba popełniłam w pewnym momencie błąd i byłam za blisko. Przy każdej okazji płaczu, starałam się być obok, zrozumieć, przytulić. Aż płacz stał się nie wyrazem emocji, a stylem komunikacji. Czasem nie do zaakceptowania. W pewnym momencie spostrzegłam, że gdyby w tej samej sytuacji płacz zastąpić krzykiem, czy tupaniem – nie pozwoliłabym na to, nie wspierała i nie akceptowała takiego zachowania.
Teraz z trzylatką, mogę już porozmawiać, wytłumaczyć że zamiast płakać kiedy rozwiązał jej się but, lepiej jest o tym powiedzieć, wtedy mama pomoże. Kiedy płacze a ja nie wiem dlaczego nic nie mogę zrobić. Ale rok temu było trudno.
zgadzam się i zastanawiałam się, czy to poruszyć, ale zdecydowałam, że innym razem 🙂 Z tymi lodami – bardzo pomaga pytanie „Dlaczego płaczesz?” Proste i jasne. Syn zazwyczaj odpowiada „bo jestem zły, bo nie dajesz mi lodów”. Jesteś zły? Ok, możesz być zły, masz do tego prawo. Możesz iść się wyzłościć do łazienki [tip od Kasdepke – krzyczenie do lustra, żeby złość sobie poszła :)], możemy powściekać się razem, bo ja też jestem zła, że wolisz zjeść lody niż mój obiad. Wbrew pozorom, złość też można wspierać i pomagać ją przechodzić. Kamieniem milowym była nauka nazywania uczuć i wspólna rozmowa, ćwiczenia [w tym propozycje Kosmyka] jak sobie radzić z różnymi uczuciami. Cały czas nad tym pracujemy i jest coraz lepiej 🙂
I ja bym chciała, żeby ktoś mi to powiedział rok temu, kiedy miałam „rozdartą” dwulatkę i drugie dziecko przy piersi i popękaną ścianę od walenia głową – swoją, nie dziecka 😉
O matko, wiem, co przeżywałaś… całą ciążę z rozdartym Kosmykiem… ciężko było :/
Pani Jaskółko, pomijając bardzo potrzebną merytoryczną stronę tekstu, potrzebowałam z rana wizji jak podskakujesz jak łania w stronę lodówki. Dzięki.