A twoje dziecko jest leniem, patałachem, niezdarą, nieśmiałkiem czy prymusem?

Ten post powstał pierwotnie jako emocjonalny wpis na mojej grupie Wiejskie Matki, na której na wpuszczenie znów czeka kolejka tysiąca osób. Mam ewidentny problem z podejmowaniem decyzji, kogo wybrać i kogo wpuścić, można nawet powiedzieć, że jestem leniwa w tym temacie. A im dłużej będziesz mi mówić, że jestem leniwa, tym bardziej będę w to wierzyć i nic z tym nie zrobię. Po prostu pogodzę się z faktem. Przyjmę go. Nie będę z nim walczyć. Czemu tak się dzieje?

 

O tym za chwilę. Na razie powiem tak:

 

Co byś zrobiła, jakby ktoś ci powiedział, twierdził, wychodził z założenia przy rozmowie z tobą i wszystko uzasadniał tym, że:

 

– jesteś neurotyczką
– jesteś bałaganiarą
– jesteś aferzystką
– jesteś histeryczką
– jesteś manipulantką
– jesteś leniwa
– kłamiesz
– i przesadzasz?

 

Przeczytaj to sobie, wyobraź sobie, że ktoś ci tak mówi i pomyśl, czy chciałabyś z taką osobą rozmawiać? Chciałabyś się takiej osobie zwierzać? Czułabyś się ok w towarzystwie takiej osoby i chętnie byś dzieliła się z nią swoimi myślami? Czułabyś potrzebę udowodnienia tej osobie, że wcale tak nie jest? Na jak długo starczyłoby ci sił? Jakie są szanse, że osoba, która wsadza cię do szufladki, przestałaby cię do niej wpychać? Jak wiele energii musiałabyś poświęcić, żeby się z tej etykiecie przeciwstawić? I czy przypadkiem po jakimś czasie, gdy przypadkiem powinie ci się noga, nie uwierzyłabyś, że to prawda?

 

Jeśli uda ci się to sobie wyobrazić lub przypomnieć [bo nie wierzę, że nigdy nie byłaś etykietowana], wyobraziłaś sobie życie naszych dzieci. Czasem rodzice żalą się, że ich dzieci nie chcą z nimi rozmawiać, nie podejmują ryzyka, nie chcą sprzątać pokoju, nie chcą pomagać. Zawsze zastanawiam się, czy to dzieci takie są, czy to rodzice pomagają im takimi być.

 

Bo nie ukrywam, że jestem przerażona, kiedy czytam, jakie etykietki przyklejają rodzice swoim dzieciom. Leniuch, bałaganiara, prowokator, manipulantka. Z drugiej strony: zdolniacha, zawsze się dzieli, mądra, sprytna itp.  Nawet nie muszą mówić wprost tym dzieciom etykiet, ustawienie na odpowiedniej półeczce proszka do prania i traktowanie kogoś jak proszek do prania wystarczy. Czytam, jak rodzic pisze, że jego dziecko jest leniuchem i nie mogę uwierzyć, że w domu podświadomie,  nie traktuje tego dziecka jak leniucha.  Oczywiście, że traktuje – nawet nie mówiąc, że jest leniuchem, ale myśląc o nim jako o leniuchu, i wyzwala, tym samym, dokładnie te cechy leniucha, które krytykuje.

 

 

Samospełniająca się przepowiednia. Wmawiaj komuś, że jest złodziejem, to tak się przyzwyczai do tej myśli, że zacznie kraść. Bo co ma do stracenia? Już, nie kradnąc, jest złodziejem, więc jak coś ukradnie, to nic się nie zmieni.  I to nie jest MÓJ wymysł. Badania to potwierdzały. Kilkadziesiąt lat temu.

 

„Wspomniany wyżej mechanizm samospełniającej się przepowiedni i tutaj się sprawdza. Jej moc była wielokrotnie badana. Jeden z eksperymentów przeprowadzono wśród uczniów szkoły podstawowej. Dzieciom z pewnych klas oznajmiono, że są schludne i lubią dbać o porządek. Po pewnym czasie okazało się, że ci uczniowie zaczęli bardziej dbać o czystość w salach. (R. L. Miller, P. Brickman, D. Bolen, 1975)” – źródło: dziecisawazne.pl

 

 

I tak – nie znaczy to, że trzeba zamykać się w wersji dziecka. Bo ja już widzę skandujących ludzi, że dziecko mi na głowę wejdzie. Żeby mieć ogląd sytuacji i POMÓC DZIECKU zrozumieć sytuację [zrozumieć, nie ukarać za nią] trzeba mieć ogląd kilku osób bądź świadków. Ale zauważam, że zamiast oglądu stawiamy krzyżyk na dziecku, bo kilka razy mu uwierzyliśmy. Zamiast zbadać sytuację i pochylić się nad tym, żeby dziecko też tę sytuację, zrozumiało, to ze szmatą i mopem lecimy robić awanti, na miejscu okazuje się, że było inaczej niż dziecko mówiło, więc koniec, szlus, kropka, dziecko nas okłamało, głupie dziecko, kłamczuch, manipulant.

 

 

Spokojna i grzeczna dziewczynka stanie się kobietą, która nie potrafi obronić się przed krzywdą. Dziecko nazwane tchórzem już niebawem będzie dorosłym, który boi się wyzwań i odważnych decyzji. Mały leń i nieudacznik wyrośnie na niezaradnego mężczyznę, który nie potrafi znaleźć sobie pracy. Prymus będzie ślepo dążył za osiągnięciami, zaniedbując inne wartości w życiu. A każdy z nich będzie żył z przekonaniem, że coś jest z nim nie tak. Że to, jaki jest naprawdę to za mało.” – źródło: Mama Psycholog

 

 

Z drugiej strony nakręcamy się i zamiast oglądu również wydajemy osąd i lecimy z paszczą na przedszkole. A czasem ta przedszkolanka w dupie nas ma, wywalone, bo ledwo zipie i nic nie zrobi. I wcale jej się nie dziwię, bo jak mi ktoś przylatuje z pretensjami, to też mam w dupie i nic nie robię.

 

Inna sprawa, kiedy przychodzisz się DOWIEDZIEĆ, co się stało. Nie mówisz, ej ty babo, czemu moje dziecko zostało tak potraktowane, co pani sobie myśli, tylko normalnie: chciałabym dowiedzieć się, jak pani widzi dzisiejszą sytuację – to drugie to zdecydowana furtka do rozmowy, to pierwsze rozmowę zamyka.

 

Na grupie rozważałyśmy sytuację, w której dziecko przyszło z przedszkola i powiedziało, że bawiło się kubeczkiem i  przez to musiało stać i nie dostało obiadu. Co robić w takiej sytuacji? Po pierwsze – wysłuchać dziecka. Zrozumieć jego emocje. To na pewno było przykre i smutne [jakie jeszcze, kto podpowie?], nie tak powinno być itp. Potem – trzeba znaleźć opinię drugiej osoby uczestniczącej – czy tak naprawdę było, dlaczego tak się stało, co panią kierowało, jeśli faktycznie nie pozwoliła zjeść obiadu i kazała stać, czemu nie mogła zabrać tego kubeczka ze słowami „widzę, że się już napiłaś i mogę zabrać kubeczek” czy coś w tym stylu. A potem z dzieckiem JESZCZE RAZ podejść do tematu mając perspektywę drugiej osoby, spróbować wyjaśnić, odegrać w teatrzyku, narysować, pośpiewać. O co chodziło pani, czy zrobiła dobrze, czy mogła się zdenerwować, czy miała prawo tak zrobić, czy faktycznie sytuacja wyglądała tak jak mówiło dziecko, czy może inaczej dziecko zapamiętało i zrozumiało.

 

A jeśli zrozumiało inaczej – nasza w tym głowa, żeby wyjaśnić, a jeśli zrozumiało dobrze – nasza w tym głowa, żeby wyjaśnić ; ) I albo zdecydowanie pomóc dziecku poradzić sobie z tą sytuacją, jeśli chce o niej rozmawiać [wysłuchać], albo spróbować jeszcze raz rozmawiać z panią, może podpowiedzieć, że wystarczy zabrać kubeczek, zamiast zabrać obiad, jeśli dzieci się już napiły i zaczynają się bawić i rozlewać?

 

Przede wszystkim: trzeba myśleć. Nie tylko o tym, co my czujemy, kiedy dziecko sprzedaje nam taką sytuację, ale też musimy spróbować przemyśleć sprawę z różnych perspektyw i z uwzględnieniem granic dziecka, pani nauczycielki, naszych osobistych.

 

A przede wszystkim dzieci trzeba słuchać.  Bez etykiet, oceniania, bez okrzyków, jakim ty jesteś prowokatorem, złośliwcem czy innym -iwcem.  Po prostu trzeba go słuchać. I rozmawiać z nim. Z potrzebą zrozumienia, czemu tak się zachowało. Bo każde zachowanie człowieka z czegoś wynika, ma jakieś podstawy. Ty jesteś zmęczona, bo nie spałaś i nie zjadłaś śniadania, szef cię wkurzył, więc dodatkowo jesteś wściekła. Dziecko też ma powody, żeby zachowywać się tak czy inaczej. Twoją rolą, jako rodzica, nie jest tłumaczenie, czemu to dziecko zrobiło źle. Twoją rolą jest rozmowa z dzieckiem, dowiedzenie się, zbadanie, czemu tak zrobiło. Co to spowodowało. I rozmowa. Nie jedna, jak to niektórzy myślą, że jedna rozmowa wystarczy. Ja nie pamiętam, co sama wczoraj mówiłam, a co dopiero ktoś coś do mnie.

 

„Nasze dzieci są wyjątkowe, dokładnie takie, jakie są, a wpychając je w wymyślone przez nas role, odbieramy sobie przyjemność ich poznawania. Zastanówmy się, czego pragniemy dla naszych dzieci. Mają zachowywać się tak, aby podobać się otoczeniu, czy tak, aby żyć w zgodzie z samym sobą? Czy chcemy, aby były takie, jak my tego oczekujemy? Czy może lepiej, aby wyrosły na ludzi o wysokim poczuciu własnej wartości, którzy są świadomi swoich różnorodnych cech?” [źródło: Mama Psycholog, zachęcam do przeczytania całego tekstu]

 

 

Jeśli jest problem – szukamy sposobu, żeby go rozwiązać. Wyleczyć. A rzadko lekarstwa przyjmujemy tylko raz.  Często zaś, zamiast rozwiązania, zamykamy sprawę etykietami. Bo pani w przedszkolu jest wredna. Bo dziecko jest niegrzeczne. Bo ktoś jest taki, owaki i jeszcze na koniec sraki. I robimy to, nie zważając, że zamykamy sobie furtkę do poznania tego człowieka. To tak jakbyśmy naklejali etykietkę soku na butelkę coca-coli i wierzyli, że to sok. Bo po co sprawdzić?

 

 

 


Tekst pierwotnie był statusem na grupie Wiejskie Matki. Poruszyłam w nim pobieżnie temat negatywnych etykiet, ledwo liżąc jedynie etykiety pozytywne, które również przyczyniają się do zachwiania własnej wartości i samooceny dziecka. I też mogą zrobić krzywdę, chociażby „moja Asia zawsze się wszystkim dzieli, taka wspaniała dziewczynka”. I ta Asia stara się sprostać ocenie i się dzieli. Wszystkim, co ma. Nawet, jak nie ma. Ale o tym kiedy indziej. W celu poszerzenia tematu, serdecznie polecam książki:

 

„Wychowanie bez nagród i kar” Alfie Kohn 

Dobra relacja. Skrzynka z narzędziami dla współczesnej rodziny„, Małgorzata Musiał

„W świecie porozumienia bez przemocy” Marshall B. Rosenberg

Dialog zamiast kar” Zofia Aleksandra Żuczkowska

 

 

Oraz teksty:

Mama Psycholog

Mataja

I znowu Mataja

dziecisawazne oraz dziecisawazne

 

 

 

 

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy