Rok temu, dokładnie w marcu, przyjechała do mnie ekipa Lenart, żeby zamontować mi w pokoju półkotapczan. Po raz pierwszy od wielu lat miałam mieć własną sypialnię i… trochę się tego bałam. Tym bardziej że wskoczyłam na nieznane wody – zamiast klasycznego łóżka – wybrałam półkotapczan. Mebel, który pamiętałam z czasów dzieciństwa z pokoju koleżanki, u której czasem nocowałam.
Wpis powstał we współpracy z marką LENART Meble.
Jak to wyglądało w zeszłym roku, zobaczysz tutaj, we wpisie. Przypomnę tylko, że wówczas byłam już sama z chłopcami od dawna, ale na depresję zachorowałam przed rozstaniem, potem po rozstaniu długo dochodziłam do siebie. Kiedy odezwał się Lenart z propozycją współpracy, byłam na takim etapie, że albo wóz, albo przewóz. Albo ruszam się i coś robię w moim domu w imię powiedzenia „nowe życie, nowa ja”. Albo kisnę w tej samej przestrzeni, która kojarzy mi się tylko z bólem, łzami i smutkiem. Ruszyłam się. Ekspresowo skończyłam remont poddasza dla chłopców. Pamiętam, że w jeden weekend z rodzicami przenieśliśmy meble chłopaków na górę i ulokowaliśmy ich w pokojach. Potem jeden dzień zajęło nam odświeżenie starego pokoju chłopców, a potem przyjechał Lenart i zamontowali mi łóżko i szafę i kiedy wieczorem weszłam do pokoju, poczułam się niemalże jak w hotelu.
Tak półkotapczan Lenart wyglądał rok temu:
Dlaczego półkotapczan?
Pisałam o tym rok temu, ale teraz – po kolejnym roku, wydaje mi się, że warto przypomnieć lub zweryfikować plusy posiadania składanego łóżka:
Przede wszystkim mogę zmienić funkcję pomieszczenia – mogę sobie złożyć łóżko i ćwiczyć na podłodze jogę przed lustrem, mogę sobie rozłożyć deskę do prasowania i powkładać rzeczy do szafy, mogę wreszcie rozłożyć łóżko i spać sobie spokojnie całą noc. Niby mam dom, ale to domek wielkości mieszkania – dwa pokoje, mała przechodnia kuchnia, weranda, łazienka. Miejsce jest na wagę złota.
Po drugie wygoda – łóżko mogę złożyć razem z pościelą. Nie muszę ścielić, chować, kitrać kołder. W minutę moje miejsce do spania znika. I jaki komfort sprzątania – bez schylania, bez turlania się pod łóżko, żeby wyczyścić wszystkie kurze.
Ale mój półkotapczan miał jedną wadę, której na początku nie zauważyłam, a zaczęła mi doskwierać, kiedy zachorowałam – służył tylko do spania, nie było o co się oprzeć, żeby usiąść i poczytać książkę na przykład. I ta wada w tym roku została zlikwidowana…
A jak teraz wygląda moja sypialnia?
Rok temu miałam jednego kota, nową szafę i półkotapczan. Nie wierzę, że przez rok dorobiłam się czterech kotów, kur oraz… zerknij sama. Widzisz?
No dobra, pokażę wyraźniej:
Nowa funkcja półkotapczanu.
Kiedy Lenart wprowadził funkcję zagłówka do półkotapczanów, wiedziałam, że muszę to mieć. Od roku sypialnia to miejsce, gdzie czuję się po prostu dobrze. Lubię tu być. Lubię przewalać się z dzieciakami na łóżku [przez rok ten półkotapczan naprawdę wiele wytrzymał] i lubię w niej odpoczywać. Zagłówek to taka wisienka na torcie, którym jest ulubiony pokój w moim domu.
Zagłówek jest składany, więc jego montaż nie był bardzo inwazyjny w strukturę łóżka – dalej mam ledowe lampki doświetlające, a kontakty usb do ładowania komórek są za zagłówkiem i łatwo się do nich dostać.
Chciałabym napisać, że koty uwielbiają nowe łóżko, ale moje koty uwielbiają wszystkie łóżka, na których śpią ludzie 😀
Co się dzieje, kiedy się wyśpię, czyli co nowego w sypialni…
A kiedy się już poprzewalam na łóżku i chcę je złożyć, Lenart dołożył opcję, która sprawia, że pokój zyskuje nową funkcję. Sypialnia, oprócz łazienki i piwnicy, to jedyne miejsce na parterze domu, które ma drzwi. Po złożeniu łóżka mogę spokojnie usiąść na kanapie, wypić kawę, pogadać z koleżanką, bez biegających mi za plecami chłopców. Synowie zresztą uwielbiają nową kanapę – to było bardzo miłe, że ucieszyli się czymś tylko dla mnie.
Składanie półkotapczanu z opcją zagłówka i kanapy jest tak samo proste, jak składanie bez dodatkowych opcji. Trzeba tylko pamiętać, że zagłówek należy opuścić przed wsuwaniem łóżka do szafy.
Po roku używania, dość intensywnego, półkotapczan wymagał tylko dokręcenia kilku śrub, żeby składanie go było prostsze i spokojnie można było dołożyć do niego dodatkowe części. Kiedy publikowałam pierwszy wpis o tym, że zdecydowałam się na taką opcję, pojawiło się kilka komentarzy, że takie rzeczy to były w dawno temu. No były i się sprawdzały. I teraz też się sprawdzają. Tak bardzo, że nie wyobrażam sobie kiedykolwiek zmienić mojego łóżka na takie zwykłe. Nie wiem, jak miałabym je podnieść, żeby pod nim posprzątać.
Jak to zlozyc lozko z posciela? Nic sie nie zsuwa? Czy sa jakies przytrzymujace pasy? W mojej wyobrazni cala posciel zbuli sie na dole po zlozeniu… I przescieradlo chyba musi byc z gumkami?