Ktoś ostatnio poczęstował Kosmyka cukierkiem, przez co całe moje męczeństwo, polegające na histerycznym rozdzieraniu zozoli w łazience i wpychaniu do gęby trzynastu naraz, żeby dziecko przypadkiem nie zobaczyło i nie zachciało, poszło się… na marne poszło.
Cukierek Kosmykowi zasmakował do tego stopnia, że otrzymał zaszczytną nazwę „lody”, czego nie dorobiła się nawet ukradziona mamie czekoladka. Cukierek odebrał mi synka i jego milion buziaczków rano. Kosmyk zdecydowanie wolał buziaczkować cukierki niż mamine policzki.
Matka trochę cierpiała, aż wreszcie postanowiła pójść po rozum do głowy i rozpocząć walkę ze słodkim wrogiem. Przecież cukierek to niebezpieczna broń! Kosmyk może się roztyć jak świnka, popsują mu się zęby, a na koniec się udławi i umrze w męczarniach. I po co? Nie lepiej, żeby to wszystko zrobiła za niego matka? Jej tłuszcz nie straszny!
Któregoś pięknego dnia, matka wzięła do ręki paczkę cukierków, świadoma, że zaraz przyleci do jej nogi synek. Oczywiście, że przyleciał, wyciągając rączkę, patrząc się prosząco i pokrzykując „lody! lody!”.
Matka wyjęła cukierka, pokazała synkowi i poważnie rzekła:
– Kosmyku, to są cukierki na grzeczność. Jeśli je zjesz, to nie będziesz nikogo bił, nie będziesz szczypał, nie będziesz mamie uciekał, nie będziesz męczył kotów, nie będziesz skakał po rodzicach w łóżku i będziesz ładnie wkładał klocki do pudełka, rozumiesz?
– Tak – pokiwał główką Kosmyk.
– Czy chcesz cukierka? – spytała się poważnie mama.
– Nie! Mami! – zdecydował Kosmyk i wcisnął mamie cukierka do buzi.
Tak oto po roku ukrywania się ze swoim słodkim nałogiem, zjadania batonika za śmietnikiem, chrupania zozoli w łazience i lizania lizaków pod stołem, doczekałam się pierwszego legalnie zjedzonego cukierka przy dziecku. Sama się zdziwiłam, że istnieje taki prosty sposób na zniechęcenie do słodkości… Znacie lepszy?
Zdjęcie: STĄD
hehe super pomysł 🙂
Parsknęłam śmiechem. Dzięki 🙂
Boski pomysł! :D<br />Ale u mnie chyba nie przejdzie 😀
Twoja metoda wydała mi się godna naśladowania więc poszłam przed chwilką po ciasteczko i wyklepałam historię o ciasteczku na grzeczność! Zanim ją dokończyłam ciasteczko zniknęło i o mały włos, a straciłabym palce które je trzymały:/ Na moje dziecko to nie podziałało, a szkoda:( Może za stara już jest bo 3-latka ma?? A teraz twierdzi, że dzięki ciastku nie biją jej żadne misie!! Chyba cos źle
Że też Ja na to nie wpadłam….teraz nie mogę syna odciagnąć od słodyczy….<br />i nawet "terapełtyczne" działanie na "bycie grzecznym" jest znikome..buuu
Nie przejmuj się, na mojego już przestały działać cukierki na grzeczność 😀 Teraz fajnie jest obślinione cukierki przyczepiać do włosów mamy 🙂
A ja za słodyczami generalnie nie przepadam. Czy to znaczy, że we wczesnej młodości wybrałam NIEGRZECZNOŚĆ???? Jakie to proste i wiele tłumaczy:)Pozdrawiam! KBD :)babcia Kosmy :)matka Damiana
Ciekawe, jak będzie jak mój dzieciołek podrośnie. Póki co, niczego nie można przy niej zjeść spokojnie. Wgapia sie tymi ślepiami, że żal jej czegoś nie dać… dlatego podjadam cichaczem w kuchni, a przy niej tylko chrupki kukurydziane i biszkopty 😛
hahaha 😉 pomysł rewelacyjny 😉 ale się uśmiałam 😉
Ja nadal wpieprzam cichaczem.
matko nad matkami,poradniki wydawaj
Jak już mnie przestanie mdlić od cukierków – zacznę!
ej nie, weź nie bądź grzeczna!
Nie zmuszaj mnie do bulimii! 😉
Hahaha! To mnie rozbawiłaś. Ale jedna Jaskółka (hahaha! suchar) wiosny nie czyni. Jeden raz się udało, jednak nie wróżę powodzenia tej metodzie (wybacz!). Znając Kosmyka zaraz Cię jakoś przekabaci.
Domyślam się tego, dlatego resztę zapasu zjem podczas jego jutrzejszej drzemki. I nic już słodkiego w domu nie zostanie. Wszystko dla dobra dziecka!
Ooooooooooooo!!!!!!!!!! Matka, padłam! Dobre to!
Jesteś moim miszczem! Zanotuję to sobie, żeby nie zapomnieć 🙂
Ale, że to już teraz nie będzie z pazurem – bo Ty grzeczna niby będziesz? To oddawaj cuksy! 😉
Nie martw się – aż tak dużo ich nie zjadłam 🙂
świetna metoda 😀
Twój sposób pobił wszystkie 😀 Jak na to wpadłaś!?
A jakoś tak wyszło 😀
Kosmyk jest rozbrajający:)
Cel uświęca środki :]
Hahaha 😀 Skorzystam z tego pomysłu 😉