Ostatnio po internecie krąży filmik, na którym widać, jak jakiś facet wylewa w odwecie mleko na dziecko, któremu znudziło się stanie w kolejce i z nudów wjeżdża facetowi wózkiem w nogi. Spora część mam broniła dziecka, pisząc, że ono nie jest niczemu winne. Część osób pisało, że powinna oberwać matka. Część osób broniło faceta, bo przecież, każdy by się wściekł, gdyby mu bachor taranował dupsko wózkiem. Ja obejrzałam filmik z przerażeniem w oczach, bo nawet zakładając, że matka nie próbowała uspokoić słownie swojego syna [a zazwyczaj, zanim sięgniemy po ostrzejsze środki, staramy się najpierw słownie doprowadzić malucha do porządku, na filmiku niestety tego nie słychać], to wylanie dziecku na głowę butelki mleka przez obcą osobę jest niczym innym jak pokazaniem mu, że tak właśnie się załatwia sprawy. Jeśli dorosły człowiek nie potrafi zrobić niczego innego jak pokazać dziecku, że wet za wet jest cool, to ja zaczynam się bać przyszłego pokolenia, które za policzek odpowie odrąbaniem ręki.
Ale w całej sprawie i wielu dyskusjach zaciekawiło mnie jedno – czym zająć dziecko w kolejce do kasy? I to dziecko, które nie potrafi ustać spokojnie nawet minuty? Wiem, że to jest spory problem wielu mam, widać też na filmiku, że kobieta nie za bardzo wie, jak doprowadzić swojego syna do porządku. Być może do niego mówi – być może – ale tego nie słyszymy. W pewnym momencie stara się go nawet delikatnie przytrzymać… Zresztą sami zobaczcie:
Odchodząc już od oceny, czy facet zrobił źle czy dobrze, czy matka jest dobra, czy zła, mnie, jako matki nadruchliwca i nadwrażliwca od zawsze intrygowało jedno – co mam zrobić, żeby moje dziecko, którego nie mogę za mocno złapać ani przytrzymać [w stresie jest wrażliwy na dotyk i zaczyna się drzeć z bólu], którego nie mogę na chwilę zatrzymać w miejscu, bo bez ruchu coś mu rozsadza głowę i również zaczyna się drzeć, bić, kopać, co zrobić, żeby dziecko, które jest bardzo inteligentne, ale niesamowicie niecierpliwe, nie psuło mi, sobie, innym zakupów?
Oto kilka trików matki zaprawionej w bojach z maluchem, które do malkontentów nigdy nie będzie należało.
Czym zająć dziecko w kolejce do kasy?
- Przede wszystkim wykorzystaj jego energię
Jedna z mam w dyskusji u Blog Ojciec napisała wprost, żeby zabrać dziecku wózek, najwyżej wpadnie w histerię, ale nie będzie szkodził innym. Roześmiałam się w głos, bo chyba nie widziała histerii mojego dziecka – pewnikiem oberwałaby połowa klientów i jeszcze kasjerka, nie mówiąc już o mnie. Ale nawet jeśli dziecko nie wpada w aż takie szały, po co ryzykować jego ryk, wrzask i za wszelką cenę pokazywać, jak bardzo jest się szefem w tym rodzicielskim związku, po co ryzykować ogólną dezorganizację [zapewne płacz dziecka byłby frustrujący nie tylko dla jednej osoby, ale również dla pracowników], jeśli można energię dziecka wykorzystać w inny sposób? Zauważcie, że na filmiku jest sporo miejsca po lewej stronie dziecka – taką przestrzeń można doskonale wykorzystać, proponując, żeby zamiast do przodu, jeździł wózkiem w bok właśnie i robił to tak, żeby nie uderzyć innych. Jeśli dziecko ma problem z przestawieniem wózka – pomóżmy mu to zrobić, a dla wyjątkowo aktywnych dzieci postawmy granicę „jeśli nie przekroczysz wózkiem tej klepki w podłodze, to w nagrodę pójdziemy na plac zabaw”. Czy kupimy dodatkowego lizaka. Czy cokolwiek. Kosmykowi akurat takie małe wózki świetnie służą do trenowania parkowania równorzędnego. Jeszcze nie udało mu się zaparkować porządnie, ale przez dwie minuty w kolejce jest całkiem skupiony na delikatnym manewrowaniu wózkiem.
UWAGA! Fajnym sposobem na rozładowanie dziecka jest zaproponowanie mu na przykład skakanie po kaflach w sklepie tak, żeby nie nadepnąć na linię, ale pamiętajcie „przegadać” z dzieckiem, że ktoś inny może i ma prawo przejść po jego kaflu i poproszenie, żeby nie zwracał na to uwagi. Ja nie przegadałam i miałam lekki sajgon. Ale pisząc ten tekst, zastanawiałam się, czemu w kolejkach do kasy właściciele, kierownicy nie zaznaczą na podłodze takiej zwykłej gry w klasy dla dziecka? Niektórym bardzo by umiliło czekanie z mamą w kolejce 🙂
- Pozwól mu być za coś odpowiedzialny
Jeśli dramatycznie szukamy zajęcia dla malucha i boimy się, że z nudów zrobi nam niemałą rozpierduchę – dajmy mu jakieś odpowiedzialne zadanie. Serio, wsadzenie dziecka do sklepowego wózka w oczekiwaniu przy ladzie i prośba o wyciąganie drobnych produktów na taśmę nie jest karana. A przy okazji ty się mniej naschylasz, a dzieciak nie będzie trwonił swoich sił w nogach bez sensu. To akurat testowałam z Kosmykiem wielokrotnie i powiem wam – na trzylatka działa. Dodatkowo – kto powiedział, że dziecko nie może brać udziału w zakupach? Czemu nie pozwolić mu wybrać produktów na kolację? Słuchaj, stary [czy jak się tam zwracacie do dziecka], robimy dziś dla taty jajecznicę ze szczypiorkiem, powiedz mi, jakich produktów będziemy potrzebować? Jeśli przy okazji pozwolimy mu za te zakupy samemu zapłacić [łatwo można policzyć, że jakieś 10 zł], to spokój związany z „poważnym obowiązkiem” będzie raczej realny.
- Zacznij mówić
Jednym z najczęstszych błędów, jakie obserwuję u rodziców jest… milczenie. Publicznie odzywają się do dziecka półsłówkami, rozkazami albo prośbami i mam wrażenie wstydzą się trochę, że ktoś usłyszy ich rozmowę z dzieckiem. Szkoda, bo „zagadanie” jest często najlepszą bronią i zajęciem. Zobacz, ile kupiliśmy jogurtów, jak myślisz, co z nich zrobimy? O, a ta kiełbaska dla kogo? Usmażymy ją czy zjemy do kanapki? Jak myślisz, ile bułek kupiliśmy? Policzymy? Ciekawe, ile w tej kiści jest winogron? Liczysz ty czy ja?
Liczenie pomaga nam też podczas jazdy samochodem lub czekania na babcię lub na cokolwiek innego. Liczymy ludzi, auta, ptaki, kamyki, wszystko, co się da 🙂
Ciekawym zajęciem jest też zabawa w zgadywanie [„Jak myślisz, na co się patrzę? Jest czerwone z kawałkiem zielonego i jest tego pięć?”]. Albo poratowanie się w ogóle jakimiś zgadywankami [„Kto to jest – ma cztery nogi, dwa rogi, łaty na brzuchu i nie śpi w kożuchu?” – wyćwiczyłam sobie wymyślanie czegoś takiego na prędce, Kosmyk bardzo ładnie załapał tę zabawę i też próbuje :)].
Weźmy też za naturalne to, że ludzie i tak widzą nasze zakupy, co za problem poprosić dziecko, żeby wyliczyło, co takiego kupiliśmy [może czegoś zapomnieliśmy] i zgadnięcie, co z tych produktów zrobimy? Rozmowa na kilka minut, a kolejka coraz mniejsza. A że przez przypadek sąsiadka się dowie, że dziś u was ogórkowa? Najwyżej przyjdzie na miskę zupy. Na zdrowie.
- Trochę go poćwicz
Kosmyka bardzo odprężają wszelkie głaskania, delikatne muskania i masaż, więc jeśli czuję, że jest nad wyraz w sklepie pobudzony, sadzam go w sklepowym wózku i w oczekiwaniu na swoją kolej, rysuję mu coś palcem na plecach i proszę, żeby zgadł, co to takiego .Słoneczko, cyfra jeden, litera A – to łatwe, ale czasem po prostu go masuję po plecach, a on mi mówi, z czym mu się to kojarzy i wtedy też jest fajnie.
Nie mogę się powstrzymać...Dla mnie, matki nadruchliwca, ogólny aplauz dla faceta wylewającego mleko na niesfornego malucha jest dość bolesny. Pokazuje, że wciąż panuje przekonanie, że dziecko, które nie może ustać w miejscu jest wrogiem publicznym, a matka, której czasem opadają ręce, bo dla kogoś chorego na takie „wymyślone” ADHD jedna, druga, trzecia uwaga nie wystarczy. Jedna, druga, trzecia nauczka nie wystarczy. Te dzieci nie potrafią przewidzieć konsekwencji swoich działań, potrzeba bardzo dużo czasu, żeby je tego nauczyć. Zastanawiam się, jak by się poczuła matka, której dziecko po miesiącach terapii, po tygodniach walk z histerią, po stwierdzeniu nadwrażliwości zostałoby oblane mlekiem w sklepie, bo ona zwyczajnie już nie daje rady sama mierzyć się z tą chorobą… Cała terapia w cholerę. Cała nauka, że jeśli ktoś bije, to mu się nie oddaje, na psy… Współczuję. A co ja bym zrobiła na miejscu faceta? Poprosiłabym matkę, żeby stanęła za mną, a przed dzieckiem, bo przeszkadza mi to stukanie. Proste.
A wy jakie macie sposoby na zajęcie malucha w kolejce?
Zdjęcie: Jean-François Gornet
ja nie mam aż takiego dużego problemu ale to prawda dzieci w kolejce szybko się nudzą… moje dzieci najczęściej jak już jesteśmy blisko taśmy to wyciągają zakupy albo liczą i mówią mi co kupili
Ależ ja się z Tobą zgadzam Asiu! I to nie tylko dlatego, że Asie to fajne dziewczyny 😉
Jak zobaczyłam ten filmik na FB to się zastanawiałam kto to udostępnia i po jaką cholerę, bo jakby mi tak ktoś oblał dziecko mlekiem to nie ręczę za siebie! Po drugie – fajne masz sposoby na zajęcie dziecka w kolejce, większość z nich sama stosuję, więc zgadzam się, że są bardzo pomocne. W przypadku mojej Oli doskonale sprawdza się również pozwolenie na drobną konsumpcję – właściwie zawsze przy kasie Olcia konsumuje bułkę co skutecznie ją zajmuje 🙂
pewnie nie wylalabym mleka dziecku na glowe ale bardzo dziwi mnie brak reakcji matki, przewaznie jak tlumaczy sie cos dziecku to sie gestykuluje, co wiecej jesli tlumaczy sie cos dziecku aby zrozumialo powinNo sie byc na jego poziomie, kucajac aby byc twarza w twarz. Ja mam w zwyczaju pokazywanie dziecku na nim samym tego go on robi oczywiscie z umiarem aby tylko odczulo jak to jest. Wiec z usmiechem na twarzy poprosilabym je o ten wozek i pokazala jak to boli, pytajac czy mu tak Milo teraz. U mnie dziala i nie tylko na moim dziecku ale na inne tez.
Moje mogą iść do samochodzika na żetony, który jest blisko kas. Raz pozwoliłam wziąć kartony po owocach i jeździć nimi przed kasami jak samochodami – mina kolejki bezcenna. (mama nadruchliwca :D)
Poza tym – nie wiem co jest bardziej wkurzające dla ogółu: dziecko wjeżdżające w ludzi wózkiem czy wrzeszczące histerycznie 😉 wiec zabranie wózka uważam jednak za głupotę.
Moje dziecię ma dopiero 3 lata 🙂 Pomaga mi wykładać towar na taśmę i płaci za zakupy 😉 Póki co jest ok, ale bywają dni kiedy jej się to nie bardzo podoba 😉
Widziałam ten film i muszę przyznać, że jest dla mnie trochę dziwny. Coś mi w nim nie pasuje. Ten facet wydaje się bardziej nadpobudliwy niż dziecko. A pomysły na rozładowanie energii bardzo fajne. Ja rzadko robię zakupy w towarzystwie dzieci.
Więc tak – ja akurat ten wózek zabrałabym tłumacząc dlaczego. Nie mam dziecka nadruchliwego, więc Lulkowe histerie są pewnie niczym w porównaniu z Kosmykowymi, ale uprzedzając wcześniej dziecko, że jak dalej będzie wjeżdżać w klienta/regały to mu zabiorę trzymałabym się tego konsekwentnie, nawet pomimo groźby ryku. I nie rozumiem dlaczego jest to złe rozwiązanie – oczywiście wcześniej upominanie i danie szansy na poprawę.
A jak sobie radzimy w kolejce – teraz jak starsza to rozpakowywanie zakupów, zagadywanie. Przed zakupami często umawiamy się, że jak szybko i sprawnie zrobimy zakupy to pójdziemy na lody/ciastko itd i przypominanie nagrody w kryzysie pomaga. No i zawsze na podorędziu mamy bułkę na zatkanie buziaka i ograniczenie niszczycielskich zapędów – wiem mało wychowawczo;) Aaaa, i często po drodze zgarniamy jakieś ulotki to panna przegląda.
Nie mówię, że pomysł z zabraniem wózka jest zły – w moim przypadku by się pewnie skończył rykiem, ale jeśli namawianie do jeżdżenia w bok by nie poskutkowało, też bym uprzedziła, że zabiorę i trzymała się obietnicy konsekwentnie. Ewentualnie wsadziłabym go do tego chucherka i kazała wykładać produkty na taśmę 😀 Wychodzę z założenia, że jeśli mogę oszczędzić otoczeniu płaczu dziecka, a sobie nerwów, to wolę zrobić wszystko, żeby mu oszczędzić, dlatego czasem unikam kategorycznych rozwiązań, a zwyczajnie staram się przekierować energię na inny, nieszkodliwy dla otoczenia tor,pokazać, że jest drugie rozwiązanie. A jak się nie uda? To drżyjcie narody, ale trudno. Takie życie 😀 [cichutko – maślane bułeczki 😀 dlatego staram się robić zakupy po obiedzie, bo wizja maślanych bułek jest czasem niesamowicie pomocna :D]. 🙂
O tak, to się zgadzamy. Obowiązkiem rodzica tak naprawdę jest zapobieganie takim konfliktom poprzez odpowiednie stawianie zasad czy też używanie wrodzonej kreatywności 😉 Zapomniałam jeszcze dopisać, że oprócz takich rozwiązań cały czas trzeba dziecku tłuc do głowy, że sklep to miejsce publiczne, są inni ludzie, niektórzy z nich tam pracują, trzeba się odpowiednio zachowywać, by innym nie przeszkadzać i wskazywać jakie zachowania są niepożądane (np. ten wózek czy piszczenie i krzyki – Lulkowy casus 😉
Pomysł z gra w klasy przed kasami jest świetny Ja daję mojemu synkowi wrzucać bilon do kas samoobsługowych w Tesco
Według mnie to co pokazuje ten filmik jest już przegięciem, ja rozumiem że matka może nie radzić sobie z dzieckiem, ale na miłość boską, kto jak nie ona? Co ma zrobić obcy facet, który jest w ten sposób atakowany, zaczepiany, a matka stoi obok i nawet nie podejmie próby odebrania wózka dziecku, stanięcia pomiędzy nim, a tym człowiekiem. Niech dzieci robią, niech się biją między sobą, niech mają swobodę wszystko fajnie, ale niech to nie narusza nietykalności osób totalnie obcych. Gdyby to był nastolatek (jakby nie było też dziecko) oberwałby w twarz, bo takie zachowanie nie powinno być tolerowane, jeżeli mówisz o odpowiedzialności i szacunku, niech dziecko wie, że jest odpowiedzialne za to co robi.
Oczywiście, wylanie dziecku mleka na głowę nauczy je odpowiedzialności 🙂 Masz rację! Następnym razem też tak zrobię, jak starsza pani wepchnie się przede mną w kolejkę 🙂
Myślę, że nauczy go myślenia przyczynowo-skutkowego, tego, że jego czyny wiążą się z konsekwencjami, nie zawsze fajnymi. Nie mówię, że wylanie mleka na głowę dziecka jest ok, ale to taka najbardziej prymitywna metoda pokazania gnojkowi (bo przepraszam, ale nie nazwę go super-hiper-inteligentnym, ale znudzonym dzieckiem), że nie jest bezkarny, że mama z jego chamstwa i braku kultury nie zawsze go wybroni i, możesz się obrażać na rzeczywistość, ale tak po prostu jest – że ludzie najzwyczajniej w świecie szybko zapominają o tym, że mają mózgi i uciekają się do emocji, a nawet do pięści, więc jeżeli on ucieka się do czynów pozbawionych zamysłu, to i niech będzie gotowy na reakcję zwrotną także jego (zamysłu) pozbawioną.
Ja powtarzam, jeśli będziemy uczyć dzieci, że na chamstwo odpowiada się chamstwem, to ja nie przyjmuję takiej rzeczywistości. Uczę syna, że pewnych rzeczy się nie robi, że nie można krzywdzić innych, że jak nie umie sobie poradzić ze złością, znudzeniem, to niech lepiej krzywdzi siebie, a nie innych, a potem widzę ogólny aplauz na zwyczajne chamstwo. Przyklasnęłabym facetowi, gdyby pozwał matkę za naruszenie jego przestrzeni prywatnej czy czegoś. Niech się sprawa toczy, może nawet matka by się ogarnęła i postarała się znaleźć inny sposób na rozładowanie emocji dziecka, może dostałaby pomoc. A tak? Pupa za przeproszeniem. Pupa, nie lekcja, bo następnym razem, jak pięciolatka ktoś popchnie, to on wyjmie mleko i wyleje mu na głowę. Tak przecież zrobił kiedyś pan w kolejce. [Nie, nie bronię matki, specjalnie napisałam tekst ze sposobami na kolejkę, żeby pokazać, że można czymś zająć dziecko podczas czekania, ale nie godzę się na aż takie chamstwo, które w wielu przypadkach może zaszkodzić.].
Na chamstwo odpowiada się chamstwem, bo cham inaczej nie rozumie. Bardzo żałuję, że mnie tego rodzice nie nauczyli i na początku byłam absolutnie bezradna.
Potem na szczęście poobserwowałam i wyciągnęłam wnioski. Dzięki temu dzisiaj nie mam dziwacznych problemów typu: a bo mężczyźni w metrze to siadają i mają nogi szeroko, a ja muszę się ściskać. Po prostu siadam, rozstawiam nogi, spycham chama i siedzę wygodnie.
Tak samo traktuję chamów słuchających głośno muzyki, bo tak się składa, że na nich zwyczajna prośba i zwrócenie uwagi nie działają.
Z filmiku wynika, że facet najpierw odwraca się do dziecka i reaguje inaczej. Tyle że dziecko z uśmiechem wjeżdża w niego dalej. A jak widać po wylaniu mleka się uspokaja, a i mamusia nagle się ożywia i jakoś reaguje. Więc to było skuteczne. Dziecko uczy się „jesteś chamem, może być nieprzyjemnie”. a matka: ogarnij się kobieto, nikt nie musi tolerować wybryków twojego dziecka.
Na chamstwo nie można odpowiadać chamstwem. Koniec i kropka. I naprawdę nie wiem, jak można być dumnym z reakcji równej chamstwem do tego, co nas spotkało. Przecież to błędne koło. Ja zawsze STARAM się być grzeczna i uprzejma, a nie czuję się przez to pokrzywdzona. Nie robię z siebie ofiary, może chamstwem osiągnęłabym jakieś wymierne korzyści, ale dla mnie to kultura osobista jest wartością, którą cenię u siebie i innych.
Asiu, bardzo dobry wpis.
jak Cię pies, gdy obok stoi właściciel, zacznie gryźć to też bedziesz kulturalna? Bo tutaj rzecz jest podobna. Właściciel powinien trzymać swojego psa krótko. Albo w ogóle nie przyprowadzać go do sklepu. Głupia matka, głupi właściciel. a dziecko jakie jest każdy widzi.
Zwrócę uwagę, odsunę się lub odejdę, ale nie, nie kopnę psa. Tak samo jak można zwrócić uwagę matce, przestawić dziecku wózek, ale nie, nie można wylać mu mleka na głowę. I tak samo jak można zwrócić uwagę komuś, kto rozpycha się w metrze, zająć swoje pełne miejsce, ale nie uważam, że należy chwalić się rozpychaniem i spychaniem kogoś. Naprawdę mnie dziwi, że można nie dostrzegać różnic w tych reakcjach. Matka zachowała się skandalicznie, ale nie uważam, że to usprawiedliwienie dla reakcji mężczyzny.
To byłoiby nawet zabawne. Jak z zakrawioną twarzą, ale i stoickim spokojem usłyszałabym od Ciebie „przepraszam, madame, czy byłaby pani łaskawa przywołać swojego psa do porządku? Nieco mnie uwiera w nos” Problem jest taki, że są osoby, które kulturalne nie są, ergo nie rozumieją kulturalnych zachowań. Tak jak niektórzy polacy nie rozumieją japońskiego, więc możesz strzępić język, a i tak nie pojmą o co Ci chodzi.
Natomiast język ciała i siły, zrozumieć jest w stanie każdy. (Błagam nie odwróć tego na lewą stronę i nie wysnuj wniosków, że chodzę i biję ludzi za każdym razem, gdy coś mi nie pasuję, ok? Dzięki)
Kultura osobista nie wyklucza asertywności. Kultura osobista wyklucza chamstwo. I nie jest dla mnie argumentem, że język siły rozumie każdy. Naprawdę myślę, że jesteśmy już na wyższym poziomie ewolucji. Poza tym nigdy bym Cię nie posądzała o bicie przechodniów 🙂 Możemy się nie zgadzać w internetowych dyskusjach, ale nie zakładam, że jesteś troglodytą 🙂
Kiedyś tak myślałam. Ale ekstremalne sytuacje pozbawiają Cię kultury, a wyostrzają instynkty samozachowawcze. Oczywiście,nie chodzi mi o przykład z dzieckiem i wózkiem. Chociaż ciekawa jestem, jak wyglądać będzie sytuacja, gdy to dziecko za 10 lat trafi na sobie podobne? Jaki będzie ich język komunikacji? No właśnie.
Justyna, idąc tym tropem, chamstwo za chamstwo, to jak cię zacznie gryźć, to ty, zamiast dzwonić na policję powinnaś zacząć gryźć psa 😀 Powodzenia 🙂
Chciałabym zobaczyć, jak dzwonisz po służby, gdy agresywny pies Cię rzuca na ziemię i jedyne co robisz to starasz się chronić twarz. Ta matka i wiele innych przypomina mi właścicieli agresywnych(choć nie tylko) ras, które nie szkolą psów, a później się dziwią, że jak to ugryzł? jak to moje dziecko zrobiło coś złego? Nie, to na pewno nieprawda. Sprawdzone nie raz.
Ja cię przepraszam, ale… serio zaczęłabyś gryźć psa, gdyby się na ciebie rzucił? 😀 Dobre, dobre…. Na mnie się kilka razy rzucił pies, raz porządnie ugryzł w łydkę, ale nie przyszło mi do głowy gryźć go w odwecie 🙂 Raz po policję zadzwoniłam ja, drugi raz ktoś inny, a za trzecim razem odpuściłam, bo tylko mnie przewrócił i nie widziałam sensu mścić się na nim i popychać go „za karę” 🙂
Droga Joanno, wskaż proszę zdanie, w którym napisałam, że zaczęłabym gryźć psa? Przegrana byłabym na starcie, zęby ludzi nie są przystosowane do rozszarpania przeciwników. Sama mam dwa duże psy i nie wiem jak wielką idiotką bym była, gdyby stojąc obok mnie zaczęłyby gdyżć kogokolwiek, a ja nawet nie fatygowałabym się, żeby je powstrzymać. To znaczy, że poniosłam porażkę i jestem za głupia na wychowywanie zwierząt . Tak jak ta matka jest za głupia na posiadanie dziecka.